Małe kroki


Do William@:

W takim razie, sądzę, że musimy zastosować metodę małych kroków. Wtedy Ty dowiesz się czy zmiany w Waszej relacji Ci pasują, a przy okazji nie wystraszysz Johna.

Do Sherlockian22@:

Czyli co mam robić?

Do William@:

Myślę, że musisz się odrobinę przed nim otworzyć. Szczerość to najlepsze lekarstwo na niedomówienia. A co do małych kroczków, to może na początek, wspólnie spędzony wieczór?

Do Sherlockian22@:

To nie będzie nic trudnego, praktycznie każdy wieczór spędzamy razem. Nie licząc tych przeznaczonych na johnowe podrywy albo wyjścia do baru.

Do William@:

No to super. Musisz tylko zrobić coś specjalnie dla niego. Może coś ugotuj?

Do Sherlockian22@:

Nie jestem pewny czy Johnowi by się spodobało. Ostatnim razem jak miałem ugotować ziemniaki, to spaliłem garnek. Nie był zachwycony i wyraźnie zakazał mi dotykać kuchennych sprzętów.

Do William@:

To może kolacja w restauracji?

Do Sherlockian22@:

Znając życie, John wróci zmęczony po pracy i będzie wolał posiedzieć w domu. Zresztą, ma przynieść coś do jedzenia.

Do William@:

Widzę, że bardzo dobrze go znasz. To ułatwia sprawę. A jest coś czego normalnie nie robisz, a sprawiłoby mu przyjemność?

Sherlock zastanawiał się przez dłuższą chwilę.

Do Sherlockian22@:

Zakupy.

Do William@:

Nie lubisz sklepów?

Do Sherlockian22@:

Raczej dużych skupisk ludzi. Choć marnowanie czasu przez kluczenie w alejkach wypełnionych chemią spożywczą, również rzutuje na moje nastawienie do tego typu czynności.

Do William@:

Ja tam też nie lubię tłumów. A zakupy potrafią wymęczyć niczym maraton. No, ale czasem warto się poświęcić. ;)

Do Sherlockian22@:

Skoro mam iść na zakupy, to muszę się pośpieszyć. John będzie w domu za jakieś pół godziny.

Do William@:

W takim razie, powodzenia. Napisz jak się udał wieczór.

Do Sherlockian22@:

Wątpię, żeby różnił się czymś od przeciętnego, ale napiszę.

Holmes zamknął laptop i spojrzał na zegarek. Szybkim krokiem udał się do sypialni i przebrał w wyjściowe ubranie. W korytarzu zarzucił płaszcz i złapał za parasolkę, stojącą w stojaku przy drzwiach wejściowych. Wypadł przed budynek i zamachał na przejeżdżającą taksówkę. Pojazd zatrzymał się tuż przed „Speedy's". Podbiegł do auta i szybko wsiadł do środka, aby schować się przed rzęsistym deszczem.

Wyjął komórkę i napisał smsa do Johna.

'Gdzie jesteś? SH'

Po kilku sekundach dostał odpowiedź. Watson najwyraźniej nie miał nic lepszego do roboty.

'Właśnie szykuję się do wyjścia. Epidemia grypy. Czekałem też aż trochę przeleci, ale chyba nie zanosi się na koniec ulewy.'

Brunet skupiony na telefonie nie zwracał uwagi na taksówkarza, który trzeci raz zadał mu pytanie o kierunek podróży.

- Moment – rzucił do kierowcy, który powoli tracił cierpliwość do ekscentrycznego pasażera.

Szybkimi kliknięciami zalogował się na forum i wysłał nową wiadomość do Sherlockian22@.

Do Sherlockian22@:

A czy dobrym pomysłem byłoby pojechać po niego do pracy? Nie wziął parasola, a coraz bardziej pada. Nigdy tego nie robiłem, nie jestem pewny czy to by było dobrze odebrane?

Sherlock wpatrywał się z wyczekiwaniem w komórkę, aż nadejdzie odpowiedź. W tle słyszał mamroczącego coś z niezadowoleniem taksówkarza, ale zupełnie go zignorował.

Kiedy na ekranie wyświetliła się wiadomość od Sherlockian22@, natychmiast ją przeczytał.

Do William@:

To genialny pomysł.

Z minimalnym uśmiechem satysfakcji, utwierdzony w słuszności swojego planu, wystukał smsa do Johna i podał w końcu adres naburmuszonemu kierowcy.

'Czekaj na mnie. SH'

'Już miałem wychodzić. Jakaś sprawa?'

'Nie. SH'

'Więc o co chodzi?'

'Nie wziąłeś parasola. SH' - Napisał szybko, odpowiadając szczerze na pytanie.

~~~~~~

Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał. ^^ Chętnie poznam Wasze opinie. ;3


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top