"Pszczółka"
Przetarł twarz puchowym ręcznikiem, spoglądając w półokrągłe lustro, zawieszone nad umywalką.
„Jestem całkowicie normalny" – powtórzył w myślach, przyglądając się swojemu odbiciu. „Harriet w tej kwestii się myli. Nie jestem uzależniony od opinii innych. Robię to, co chcę i jak chcę." – Odwiesił ręcznik, wzdychając pod nosem. – Udowodnię jej to – powiedział pod nosem, po czym naciągnął na głowę swój szary T–shirt. „Super. Zaczynam gadać do siebie. Chyba mi odbija" – pomyślał, przeczesując palcami włosy. Założył przydługie, jasnoszare spodnie od piżamy, które pożyczył od Holmesa i ruszył z powrotem do pokoju.
Przekroczył próg sypialni, starając się nie myśleć o ostatnich wydarzeniach. Holmes podniósł wzrok znad książki, spoglądając na zamyślonego blondyna. Chwila nieuwagi, intensywne spojrzenie szaroniebieskich oczu i ciągnący się po ziemi materiał spodni spowodowały, że John potknął się już po kilku krokach, przydeptując sobie jedną z nogawek. Na szczęście szybko odzyskał równowagę, ratując się przed upadkiem dzięki szybkiemu refleksowi. Podwinął nogawki spodni na odpowiednią długość, udając, że nie widzi wpatrzonego w niego z zaciekawieniem bruneta i wyprostował się dumnie.
– No i jak wyglądam? – zapytał, rzucając towarzyszowi zadziorne spojrzenie, gdy spostrzegł, że wykrzywia on usta w coś na kształt rozbawionego uśmieszku.
– Jak członek mojej siatki bezdomnych – odrzekł Holmes, objeżdżając go od stóp do głów prowokującym spojrzeniem.
– Siatki bezdomnych? – Watson od razu przypomniał sobie o lordzie Huxleyu.
Korepetytor wzruszył ramionami, wracając do przerwanej lektury.
– No bardzo dziękuję, dupku – dopowiedział Watson, marszcząc zadziornie brwi. – Zdaje mi się, czy widziałem w twojej szafie bardzo ładną piżamkę, w takie małe, żółto-czarne... – urwał, uśmiechnąwszy się szelmowsko i nie czekając na reakcję młodszego chłopaka, pędem ruszył do szafy.
Brunet poderwał się z łóżka i dopadł do Johna, który zdążył jednak odszukać wspomniane wcześniej ubranie. Z triumfem wyciągnął z półki czarne spodnie z nadrukiem w kształcie małych pszczółek.
– Odłóż to. – Sherlock starał się wyrwać mu z rąk piżamę, ale John nie zamierzał tak szybko odpuścić.
– Z chęcią bym cię w niej zobaczył. Te małe pszczółki są takie urocze – dodał zaczepnie, wypowiadając ostatnie zdanie przesłodzonym tonem.
– Już tego nie noszę – warknął Holmes, wciąż próbując odebrać mu swoją własność. Kapitan bardzo dobrze się bawił, wcale nie mając w planach puścić zdobyczy. Niczym małe dzieci, zaczęli ganiać się po pokoju.
– Jak bezdomny powiadasz, pszczółko? – rzucił John, wskakując na łóżko.
– Oddawaj i nie mów do mnie „pszczółko"! – Holmes w dwóch susach przemierzył dzielącą ich odległość, łapiąc Johna za nogawkę jasnoszarych spodni. Starszy chłopak zachwiał się i wylądował na poduszkach, o mały włos nie uderzając głową o wezgłowie. Oburzona mina przyjaciela sprawiła, że roześmiał się, przyciskając swoją zdobycz do piersi.
– Czemu, pszczółko? – zachichotał, przekomarzając się z Holmesem, który z determinacją wypisaną na twarzy, ciągnął za czarny materiał w małe pszczółki.
– John!
– Trzeba było nie zaczynać – odparł z wyraźną satysfakcją w głosie.
Holmes pociągnął z całej siły, w tym samym momencie, w którym blondyn rozluźnił chwyt, puszczając w końcu jego spodnie. Sherlock, nie będąc przygotowanym na taki zwrot akcji, poleciał do tyłu, z łoskotem lądując na ziemi. Watson błyskawicznie wygrzebał się z poplątanej kołdry, przesuwając się na skraj materaca.
– Nic ci nie jest? – zapytał, odrobinę zaniepokojony ciszą, jaka nastała w pokoju, po czym spojrzał w dół.
Holmes leżał na plecach, z nogami w górze i wyglądał, jakby się trząsł.
– Sherlocku? – Kapitan błyskawicznie zsunął się z łóżka i ukląkł przy brunecie, próbując dostrzec jakiekolwiek urazy. Holmes oparł stopy na krawędzi materaca i uchylił powieki, by dokładnie zlokalizować Watsona. Blondyn wyglądał na przejętego, przyglądając mu się uważnie. Jak tylko John pochylił się nad nim, chwycił jedną z poduszek, które pospadały z łóżka podczas ich gonitwy i się zamachnął. Było za późno by się uchylić. John zdążył zauważyć tylko perfidny uśmiech swojego korepetytora, nim puchowa poduszka trafiła wprost w jego głowę. Sherlock roześmiał się, spoglądając na potarganą blond grzywkę i lekko zaróżowione policzki swojego gościa.
– Ty podstępny draniu! – Blondyn nie zamierzał mu tego darować. Chwycił za drugą poduszkę bezpardonowo wymierzając cios w bruneta, który starał się zasłonić twarz, wciąż się uśmiechając. – Chcesz wojny, to będziesz ją miał.
Kapitan przystąpił do ataku, raz za razem okładając Holmesa poduszką. Ten nie był mu dłużny i kilka chwil później w powietrzu latało pierze.
John z pragnieniem zwycięstwa wypisanym w błyszczących oczach, przyszpilił Sherlocka do materaca leżącego na podłodze.
– Poddaj się – rzucił między oddechami, przyciskając ręce młodszego chłopaka do pościeli, aby ten nie mógł sięgnąć po puchową broń.
– Nigdy – wymamrotał, próbując zrzucić z siebie Johna. Starszy chłopak zaprawiony w tego typu bojach, nie dał się powtórnie podejść, stabilnie górując nad przyjacielem.
– Uparty dureń – mruknął, stanowczo przytrzymując wiercącego się pod nim bruneta.
– Puszczaj!
– Wystarczy, że powiesz „Wygrałeś, John" – dodał z półuśmiechem, spoglądając na zaciśnięte w wąską linię usta Holmesa. Jego blada zazwyczaj skóra zaróżowiła się lekko na policzkach pod wpływem wysiłku. Loki roztrzepane na wszystkie strony kontrastowały z białym prześcieradłem. Harde spojrzenie świdrowało go nieustępliwie, jakby w przekonaniu, że dzięki temu zmieni zdanie i go puści.
– Nie ma mowy – odrzekł butnie brunet, marszcząc brwi.
John pochylił się nad nim, starając się utrzymać równowagę i nie dać się wywrócić. Sherlock przestał się w końcu wyrywać, kiedy zauważył, że kapitan niepokojąco zamilkł, nie przestając wpatrywać się w niego intensywnie. Spojrzenie niebieskich oczu przejechało powoli po jego pomiętej koszulce i zatrzymało się na wargach. Kilka sekund patrzyli na siebie w ciszy, przerywanej tylko przez ich lekko przyśpieszone oddechy.
Blondyn nie mógł oderwać wzroku od kształtnych ust korepetytora. Zacisnął swoje własne, przełykając ślinę. Czuł jakby suchość w gardle i dziwaczne mrowienie w żołądku. Czym dłużej wpatrywał się w dobrze zarysowany łuk kupidyna, tym trudniej było mu zignorować myśli o niedawnym pocałunku. Miał też nieodparte wrażenie, że w pokoju nagle zrobiło się strasznie duszno.
Holmes zastygł w bezruchu, obserwując uważnie znajdującego się kilkanaście centymetrów nad nim kapitana. Skupione na jego obliczu spojrzenie zdradzało objawy emocjonalnego zagubienia, co kłóciło się z fizyczną reakcją organizmu kapitana. Źrenice Watsona wyglądały jak dwa duże, czarne guziki. „Ale to nie musi oznaczać seksualnego zainteresowania" – pośpiesznie sprostował swoje obserwacje Sherlock. Nie potrafił go rozgryźć. Watson był zlepkiem sprzeczności, które wymykały się logicznemu umysłowi Holmesa.
– John? – odezwał się niepewnie. Starszy chłopak zamrugał szybko, jak gdyby wybudził się z transu i ze speszonym wyrazem twarzy, oderwał się od bruneta. Usiadł na materacu, obok leżącego wciąż Sherlocka. Korepetytor nie za bardzo wiedząc, co ma zrobić, wpatrywał się przez kilka sekund w plecy kapitana. Podniósł się odrobinę, opierając się na łokciach z oczekiwaniem, że jego gość w końcu się odezwie.
Blondyn potarł ręką kark, zerkając ukradkiem na przyjaciela. Nie dało się ukryć, że jest odrobinę zmieszany sytuacją, lecz niezręczna atmosfera nie trwała długo.
Jakby przetrawiwszy coś w myślach, Watson wyciągnął ręką w stronę potarganej fryzury bruneta i zanurzył palce w miękkich lokach. Uśmiechnął się pod nosem, wyciągnąwszy z ciemnych włosów małe, białe piórko.
– To który rozdział mówiłeś, że powinniśmy dokończyć? – odchrząknął, w nadziei, że przyjaciel nie poruszy tematu niezręcznej sytuacji sprzed chwili.
– Ósmy – odpowiedział Sherlock, uznawszy, że lepiej nie kwestionować propozycji.
~~~~~~
Tak jak obiecałam jeszcze odrobinka słodkości. Pewnie niektórzy (no dobra większość) liczyli na coś więcej, ale cierpliwości. Nie jestem jak Mofftiss, w końcu się doczekamy. x3
Autoreklama - Jeśli ktoś lubi wampiry i te klimaty, to zapraszam do przeczytania nowego sherlokowego ff "Ostatni wampir".
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top