Przywiązanie

Zegar tykał cicho, odmierzając kolejne bezsenne godziny. Holmes przekręcił się na plecy, wpatrując się w sufit. Nie potrafił zasnąć, wciąż mając w głowie wizytę Johna. Podniósł się z łóżka i zszedł na dół, do kuchni. Już w salonie dostrzegł słabe światło, rozpraszające ciemność panującą w pomieszczeniu. Bez problemu określił, że było to oświetlenie jakie dawała lampka lodówki. Podszedł bezszelestnie do otwartych drzwiczek lodówki, za którymi stał jeden z domowników.

– Masz słabą wolę, Myc – odezwał się, wywołując tym samym gwałtowną reakcję brata, który z impetem zamknął drzwiczki lodówki. Kilku sekundowe zaskoczenie na twarzy, błyskawicznie ustąpiło miejsca oburzonemu wyrazowi.

Sherlock wymownie spojrzał na trzymany przez brata talerzyk z kawałkiem ciasta.

– Szkoda, żeby się zmarnowało – odrzekł Mycroft z poważną miną.

Młodszy Holmes przekręcił tylko oczami i nalał sobie szklankę soku. Mycroft usiadł przy stole i z lekkim zawahaniem wbił widelczyk w czekoladowy wypiek pani Hudson.

– Z takim podejściem nigdy nie schudniesz – odparł brunet, kierując się w stronę salonu.

– Zdaje się, że mamy większy problem niż moja waga.

– Nadwaga – poprawił go Sherlock, popijając sok.

Mycroft skrzywił się odrobinę, ale kontynuował, nie zbaczając z obranego tematu.

– Nie powinieneś się angażować, braciszku. Wiesz dobrze czym to się może skończyć.

– Wcale się nie angażuję – fuknął. – Zresztą, nie widzę powodu, dla którego miałbyś tak uważać.

– Och, Sherlocku. Chyba nie sądzisz, że jestem ślepy?

– Mistrzem relacji międzyludzkich też nie jesteś – burknął, odstawiając pustą szklankę na blat.

– Ale potrafię zrozumieć sferę ludzkich zachowań i widzę, że John Watson to problem.

– Odwal się od niego i od mojego życia. Nie mam już pięciu lat – rzucił, odwracając się na pięcie i szybkim krokiem idąc do swojego pokoju.

– Przywiązanie nie jest zaletą – odezwał się Mycroft za nim młodszy z Holmesów zniknął za rogiem.

***

John otworzył drzwi, o mały włos nie przewracając się o stojącą w holu walizkę. Rumor dochodzący z salonu, zaniepokoił go, przywodząc na myśl najgorsze scenariusze.

– I bardzo dobrze, nie zamierzam tu zostać ani sekundy dłużej! – wykrzyczała Harriet, ściskając w ręku kurtkę.

– Wynoś się za nim stracę cierpliwość – warknął ojciec, ekspresyjnie wymachując rękami.

John stanął w progu, próbując odnaleźć się w sytuacji. Domownicy dostrzegli go, ale to nie powstrzymało ich od wymiany zdań.

– Mam cię dość! – Dziewczyna ze złością zarzuciła na siebie kurtkę.

– Hańbisz rodzinę! – rzucił pan Watson.

Bez zbędnych wyjaśnień, Harriet minęła Johna, który w zaskoczeniu, przyglądał się całej sytuacji i złapała za walizkę.

– Trzymaj się, Johnny – rzuciła tylko, posyłając bratu smutne spojrzenie.

– Harry, o co chodzi? – zdążył zapytać, zanim siostra zamknęła za sobą drzwi.

– Ojciec – odparła na do widzenia.

John wpatrywał się w zamknięte drzwi, nie mogąc pojąć o co poszło tym razem.

– John, gdzie byłeś? – Głos ojca wyrwał go z zamyślenia.

– U kolegi – odparł, odwracając się do niego. Pan Watson najwyraźniej zaakceptował odpowiedź, wracając do wydarzenia sprzed chwili.

– Twoja siostra już więcej nie przekroczy progu tego domu – mruknął, kierując się do kuchni.

– Dlaczego? Co się stało? – zapytał z lekkim zawahaniem w głosie, podążając za ojcem.

– Tolerowałem jej zachowanie, ale skończyło się. Pod tym dachem nie będzie rozwijała się żadna sodomia.

Pytający wzrok syna zmusił go do sprecyzowania swojej wypowiedzi.

– Wiedziałeś, że jest – przerwał szukając odpowiedniego słowa – spaczona?

Blondyn zmarszczył w niezrozumieniu brwi.

– Chodzi ci o to, że jest lesbijką?

Nerwowo drgająca szczęka, zdradzała, że pan Watson nie może pogodzić się z tym odkryciem.

– Zawsze były z nią problemy, ale tym razem przegięła. Nie pozwolę na takie zboczenia w moim domu – dodał, sięgając do szafki po butelkę wódki.

John stał przez moment w milczeniu, przyglądając się jak ojciec nalewa sobie do szklanki alkohol, ignorując jego obecność. Zacisnął usta w wąską linię, wiedząc, że nie ma sensu się odzywać. Wycofał się z pomieszczenia i udał się do swojego pokoju, przeklinając w myślach dzień wypadku.

~~~~~~~

Krótko i nudno, ale ostatnio nie mam czasu na pisanie. (Spokojnie, nie zapomniałam o złym Henrym i randce z Sarą). 

Co do zamieszania z rozdziałem, który się nie wyświetlał - jak już pisałam - była to pomyłka w publikacji, więc nie martwicie się, że coś szwankuje. Po prostu nic nowego nie było. ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top