Strategiczne miejsce
Chłopak siedział jeszcze przez chwilę, patrząc na korytarz zamyślonym wzrokiem. John był nieprzewidywalny i musiał przyznać, że bardzo mu się to podobało. Choć jednocześnie było frustrujące.
John Watson, zagadka składająca się z niepasujących do siebie elementów.
Zacisnął usta, mając ciągle w pamięci ciepły dotyk dłoni blondyna na swoim kolanie.
„No, to do boju" – pomyślał, kierując się do klasy, gotowy na rozmowę z panną Hooper.
***
Molly wpatrywała się w Holmesa w bezruchu. Z jej na wpół otwartych ust nie był w stanie wydobyć się jakikolwiek dźwięk.
– Tak czy nie? – ponowił pytanie.
Dziewczyna próbowała odpowiedzieć, ale blokada głosowa nie puszczała. Zamiast werbalnej reakcji, przytaknęła tylko, rumieniąc się okropnie.
– Dobrze – westchnął Sherlock. – Kino przy Upton Street, koło osiemnastej.
– Na co idziemy? – wydukała w końcu, zaciskając palce na krawędzi bluzki.
Holmes zmierzył ją obojętnym spojrzeniem.
– Nie wiem. John wybierał film.
– John? – Zaskoczenie w jej głosie uświadomiło mu, że powinien był wspomnieć o charakterze randki.
– Tak, John też idzie. – Molly wyglądała na coraz bardziej zaskoczoną. – Z dziewczyną. Powiedział, że to taka podwójna randka – dodał w gwoli wyjaśnienia. Szatynka wciąż przyglądała mu się z lekkim zdziwieniem.
– Och, rozumiem – wykrztusiła, próbując poskładać w całość kłębiące się w głowie myśli.
***
John dreptał nerwowo przed wejściem do kina. Sam nie wiedział czemu pociły mu się ręce, a żołądek postanowił zbuntować się i uprzykrzyć czas oczekiwania nieprzyjemnymi skurczami. To nie była pierwsza randka w jego życiu, miał parę dziewczyn, ale z żadną nie wyszło mu na dłuższą metę. Gdyby musiał podliczyć okres trwania swojego najdłuższego związku, byłyby to dwa miesiące z Jeniffer. Nie potrafił wytłumaczyć co robił nie tak, ale zawsze nadchodził moment, w którym zainteresowanie przemijało, tematy do rozmów kończyły się, a on nie był w stanie udawać, że dalej chce to ciągnąć. Czasem sam zrywał, choć częściej robiły to jego partnerki. Westchnął głośno, nie mogąc pozbyć się z głowy słów ojca: „Tylko ty mi zostałeś, John. Musisz dbać o dobre imię rodziny." Obowiązek zachowania rodu Watsonów spoczął na jego barkach i nie czuł się z tym dobrze. Pochłonięty myślami, nie zauważył, że w jego kierunku zbliża się znajoma postać.
– Witaj, John – odezwał się Holmes, kiedy do niego podszedł.
– Sherlock? – Odwrócił się gwałtownie, wracając myślami do rzeczywistości. – Hej – rzucił na powitanie. – Jesteś punktualny – dodał, odetchnąwszy w duchu, że nie musi już sam koczować pod kinem.
– Powiedziałbym nawet, że jestem za wcześnie – stwierdził, zerknąwszy na zegarek. John uśmiechnął się do niego, nie przestając nerwowo kołysać się na piętach.
– To dobrze – odrzekł cicho, wypatrując Sary.
– Denerwujesz się – stwierdził Holmes, przyglądając się mu po chwili ciszy.
– Nie, skądże – rzucił ze słabym uśmiechem.
– John, ja nie pytałem – odrzekł, posyłając mu poważne spojrzenie, z którego można było wyczytać, że dokonał już osądu i nic nie przekona go, że jest inaczej. Watson nie zamierzał nawet próbować, więc westchnął tylko pod nosem i mruknął:
– Molly się zgodziła?
– Tak – odpowiedział zwięźle, nie zamierzając brnąć w poprzedni, ani obecny temat rozmowy. Zapanowała niezręczna cisza, którą przerwało niespodziewane stwierdzenie Holmesa.
– Ładnie ci w tej koszuli. Podkreśla kolor twoich oczu.
Blondyn natychmiast spojrzał na swojego korepetytora. Pierwsza fala zaskoczenia, ustąpiła poczuciu zawstydzenia, którego w życiu by się po sobie nie spodziewał.
– Dzięki – wymamrotał cicho, uciekając wzrokiem w przestrzeń przed sobą. – Ty też dobrze wyglądasz – wyrwało mu się w odpowiedzi. Holmes uśmiechnął się ledwie zauważalnie, spoglądając na przejeżdżające ulicą samochody. Po drugiej stronie jezdni, dostrzegł Hooper, machającą do nich.
– Cześć, Sherlocku – odezwała się, przeprawiwszy się przez przejście dla pieszych.
– Hej, Molly.
Dziewczyna zwróciła się do Johna, który uśmiechnął się serdecznie.
– Cześć, jestem John.
– Molly. – Wyciągnęła rękę na powitanie. – Sherlock mówił mi, że udziela ci korepetycji z chemii. Masz szczęście, to istny geniusz – dodała, zerknąwszy nieśmiało na bruneta, który wzruszył ramionami. Watson zaśmiał się pod nosem.
– Masz rację. Nie wiem co bym bez niego zrobił – potwierdził, poklepując Holmesa po plecach. Hooper od razu zauważyła zmianę w wyrazie twarzy bruneta. Jego szaro-niebieskie oczy wpatrywały się w blondyna z zafascynowaniem i czymś co określiłaby jako czułość. Obdarowała Johna lekko wymuszonym uśmiechem, zdając sobie sprawę, że Sherlock nigdy tak na nią nie patrzył i prawdopodobnie nigdy nie popatrzy.
Kilka minut później i wymianie poglądów na tematy medyczne, które okazały się bardzo interesujące dla całej trójki, pojawiła się Sara.
– Przepraszam za spóźnienie – rzuciła na początek. – Straszne korki.
John odpowiedział krótkim „nic się nie stało", po czym przedstawił Molly i Sherlocka radośnie uśmiechniętej Sarze.
Nie zwlekając dłużej, udali się do wyznaczonej sali. Czym prędzej wpakowali się do środka. Ciemność rozświetlało światło podające z wielkiego ekranu, na szczęście wciąż ukazującego ciąg reklam. W mroku majaczyło też blade, zielonkawe podświetlenie stopni. Odszukali swoje miejsca i przecisnęli się w głąb rzędu. John kulturalnie przepuścił Sarę jako pierwszą, zajmując miejsce obok niej. Holmes chciał uczynić to samo wobec Molly, ale dziewczyna machnęła ręką, wskazując na siedzenie obok Johna i wyszeptała:
– Wolę bliżej wyjścia.
Holmes nie czekając na ponowną sugestię, zajął najbliższe miejsce. W poświacie ekranu dostrzegł minimalny uśmiech na twarzy blondyna, gdy usadowił się obok niego.
Film zaczął się chwilę później. Okazało się, że był to jakiś przeciętny horror, który po półgodzinie wywołał u Holmesa odruch ziewania. John parsknął śmiechem, zerkając kątem oka na starającego się powstrzymać odruch Sherlocka. Ten posłał mu groźne spojrzenie spod przymarszczonych brwi.
– No co? To jest nudne – mruknął Holmes.
John wyszczerzył się w rozbawieniu, ale zanim zdążył coś odpowiedzieć Sara, tak jak parę innych osób na sali, podskoczyła w fotelu, łapiąc go za rękę.
– Och, przepraszam – szepnęła z niewinnym uśmiechem.
– Nic nie szkodzi – odparł, kierując uwagę na dziewczynę. Sara uśmiechnęła się zalotnie, przesuwając palce po dłoni blondyna. Przez resztę seansu nie zabrała ręki, a John nie wyglądał jakby miał coś przeciwko. Molly milczała, próbując skupić się na filmie, ale obecność Holmesa tuż obok skutecznie ją rozpraszała. Sam Sherlock natomiast, kompletnie niezainteresowany horrorem, zerkał co chwilę na Johna, obserwując w nikłej poświacie reakcje malujące się na twarzy blondyna, podczas oglądania kolejnych scen filmu.
~~~~~~
Wrzucam kolejną część, żeby nie przedłużać przerwy. Mam nadzieję, że się spodoba.
Co do następnego rozdziału, mogę zdradzić, że poświęcę w nim więcej czasu naszym chłopcom. ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top