Shepherd of Fire
Świat nigdy nie był normalny. Przesycony był zakłamaniem i ułudą.Bycie grzesznikiem wnosiło w moje życie wiele zła. Nie przeszkadzało mi to jednak. Jestem nim od urodzenia i z wyboru.Dziecko piekielne nie ma innej szansy jak tylko urodzić się i żyć jako grzesznik. Na co dzień jestem zwykłym studentem, który ukrywa swoją tożsamość, jednak pod osłoną nocy jestem handlarzem grzesznych wyborów.
Uśmiechnąłem się szeroko, kierując swoje kroki do najbardziej zatłoczonego klubu w okolicy. Był to jeden z najlepiej zaopatrzonych klubów wmieście. Nie mówię tu o alkoholu, lecz narkotykach. Pilnowałem,aby ludzie, którzy wchodzą tu pierwszy raz, zaznali prawdziwej rozkoszy. Doprowadzanie dragów do takich miejsc było dla mnie pestką. Jedyne, czego oczekiwałem w zamian, były dusze. Tak mi płacono. Ominąłem długą kolejkę, kierując się do wejścia.Ludzie potrafili sterczeć tutaj parę godzin, jednak nie dziwi mnie to, bo o to chodziło w tym miejscu. Zachęcało i nie wypuszczało ze swoich objęć. Przed wejściem do środka powstrzymał mnie jednak zapach śmierci, a po chwili smród kostuchy. Spojrzałem uważnie na jej poczynania, tylko ja byłem w stanie ją zobaczyć,oraz ludzie z nocnego świata. Klub zatrudniał tylko podobnych do mnie, ludzie obracali się wśród piekielnych pomiotów, nawet o tym nie wiedząc. Wciągnąłem mocniej powietrze, napawając się słodką wonią śmierci. Ruszyłem za nią, aż w końcu znalazłem się w ciemnym zaułku. Kiedy zauważyłem dwóch walczących idiotów,podszedłem do nich bliżej. Uśmiechnąłem się przebiegle i stanąłem po prawicy napastnika.
-Tylko tyle potrafisz? - zapytałem go. Mężczyzna na chwile się zawahał,rozglądając się na boki, jednak po chwili wyprowadził jeszcze jeden cios - Uderz mocniej, należy mu się. W końcu przeruchał Ci kobietę. I to nie jeden raz. Roztrzaskaj mu łeb w drobny mak, apotem zabij siebie – mówiłem, obserwując uważnie każde jego poczynania. Był posłuszny jak nikt inny. Nie musiałem nawet zbytnio sobie strzępić języka. Ulotniłem się stamtąd, zanim,kostucha pożarła dusze tych grzeszników. Wróciłem pod drzwi klubu, przekraczając je w końcu. Przede mną szedł chłopak,niewiele młodszy ode mnie. Widać, że kogoś uważnie szukał.Nigdy nie zainteresowałby mnie człowiek, gdyby nie fakt, że coś mi tu nie grało. Nie czułem jego duszy. Nie zastanawiałem się jednak nad tym długo. Swoje kroki skierowałem do baru, za którym stał jeden z moich kolegów po fachu. Przywitałem się z nim i usiadłem, prosząc go o nalanie mi czegoś mocnego. To była jedyna rzecz za którą lubiłem ludzi. Wynaleźli alkohol, który był wyborny. Mocne trunki zawsze uderzały mi do głowy, przez co uwielbiałem robić rozpierduchę wśród ludzi. Wiele osób wtedy ginęło.
-Heroina się kończy - usłyszałem nagle głos z mojej lewej strony.Spojrzałem na swojego przyjaciela, który od stóp do głów był wytatuowany i wykolczykowany. Pasowało to mu jak najbardziej, trochę inną opinię podzielał jego teraźniejszy ziemski chłopak. Nie rozumiałem, czemu trzymał się z takimi robakami i chyba nie chciałem wiedzieć. Hoseok zawsze powtarzał Taehyungowi, że nie wyjdzie mu to na dobre, w szczególności, że pieprzył się również z nim.
-Dostarczę za niedługo - odpowiedziałem, poprawiając swoje pomarańczowe włosy. Chłopak tylko kiwnął głową, po czym przyciągnął Hobiego za kołnierz od jego białej koszuli i pocałował szybko jego usta. Odwróciłem się od tego obrazka, czując obrzydzenie. Taehyung miał słabość do wszelkich zabaw erotycznych, przez to zmieniał partnerów jak rękawiczki. Wybierając zarówno w ziemskich pasożytach, jak i dzieciach piekieł. Jedyne co mnie dziwiło to,to, że Hope mu na to pozwalał. Oni również nagabywali dusze do zła. W szczególności te czyste i niewinne. V często sprowadzał ludzi na narkotyki i nieczysty seks, zarażając ludzi jakimś syfem.Jako dzieci piekła nie chorowaliśmy, nie starzeliśmy się też jak normalni ludzie. U nas ten proces był bardzo mocno spowolniony. Hoseok wykorzystywał swoją pasję do alkoholu i tam przygotowywał najróżniejsze koktajle gwałtu. Nie bez powodu tak się nazywały.Koktajle te zawierały w sobie alkohol oraz pigułkę gwałtu.Otrzymywały je dziewice, które przyszły po raz pierwszy nieświadome do klubu. To był jeden z tych najokropniejszych momentów w ich życiu. Zgwałcone kobiety chcą umierać szybciej.Rozglądnąłem się po sali, uważnie ilustrując ludzi, którzy mogliby dzisiaj potencjalnie wpaść w moje sidła. Moją uwagę znowu zabrał chłopak, którego dusza mi się nie objawiała.Tańczył z boku wśród grupki napalonych kobiet. Ochota na seks z nim wprost się z nich wylewała. Ohyda.
-Coś się tak skrzywił? - usłyszałem parsknięcie Taehyunga.
-Tamte baby są ohydne...
-Tak,za to ten chłopaczek jest uroczy. Może go dzisiaj zgarnę -odpowiedział mi, zacierając ręce.
-Zostaw go. Muszę się czegoś o nim dowiedzieć - mruknąłem.
-Ten dzieciak jest z naszej uczelni - wtrącił się w naszą rozmowę Hope – Tae, gdybyś chociaż udawał, że studiujesz, wiedziałbyś,że jesteście razem w grupie.
-Na serio? - zaświeciły mu się oczy - Chyba zacznę uczęszczać na to gówno.
-Uczęszczaj,ale powtarzam, masz go zostawić. Musze dowiedzieć się, kim jest -dałem mu ostrzeżenie.
-Dobra,dobra, nie sraj żarem, diabełku - odpowiedział i tyle go było widać.
-Nie jestem diabłem, tylko jego synem - powiedziałem bardziej do siebie,niż do oddalającego się chłopaka.
-Jimin?
-Mhm?- zapytałem, odwracając się do Hobiego.
-Też nie wyczuwasz jego duszy, prawda? - zapytał, ilustrując moją twarz.
-Tak- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-Przepowiednia zaczyna się spełniać...
-Wierzysz w te zabobony? - zapytałem ostro.
-Dobrze wiesz, że to nie są zabobony. Wiesz, że wyrocznia nie kłamie -odburknął mi tym samym tonem.
-Wyrocznia to tylko legenda.
-Tak samo jak my, dzieci piekieł - odgryzł się.
-Idę odebrać towar - warknąłem na odchodne. Nigdy nie chciałem poznać przepowiedni, o której wspominał starszy chłopak. Wiedziałem tylko tyle, że pojawi się człowiek bez duszy, który zapragnie ukarać mnie za dotychczasowe moje zbrodnie. Dalej nie słuchałem,wolałem sobie oszczędzić tej wiedzy. Przepychałem się przez tłum do tylnych drzwi, kiedy do nich dotarłem, upewniłem się, że nikt za mną nie idzie. Przeszedłem przez nie, kierując się korytarzem cały czas w dół. Tak jak oczekiwałem, wszystkie narkotyki,których potrzebowałem, znajdowały się już w umówionym miejscu.Przywołałem do siebie cerbera. Stworzenie przyniosło mi to, czego strzegło. Był potulny tylko dla mnie, innych rozszarpałby z zimną krwią. Może dlatego żaden dostarczyciel nie dożył następnego dnia? Miałem jednak pewność, że nikt mnie nie wsypie, a przede wszystkim miałem pewność, że nikt nie dowie się o egzystencji dzieci zła. Wraz z pakunkiem skierowałem się z powrotem na górę,gdzie czekał na mnie Taehyung. Obściskiwał się z jakimś małolatem, który wyglądał na maksymalnie szesnaście lat. Młoda,niewinna duszyczka zbłądziła. Podałem mu niewielką ilość kokainy w woreczku, po czym nawet na niego nie patrząc, skierowałem się do biura, gdzie zostawić mogłem dragi. Szef tego miejsca uwielbiał wszelkie używki, a najbardziej ekstazę. Ja też lubiłem od czasu do czasu wziąć, jednak nie miałem na tym punkcie takiego hopla, jak Namjoon. Bez pukania wszedłem do biura, gdzie urzędował mężczyzna koło trzydziestki. Był człowiekiem, jednak posiadał wspólne interesy z piekłem. On zarabiał szmal, my zgarnialiśmy dusze. Taki układ pasował każdemu.
-Dostawa– zanuciłem, czym zwróciłem uwagę na siebie.
-Jak miło, wszystko się już prawie pokończyło – odpowiedział,prostując się na krześle.
-Miałem ręce pełne roboty, ale w końcu dotarłem – podałem mu paczkę.
-Co dobrego tym razem przyniosłeś?
-To co zwykle, na końcu powinny być hello kitty – mruknąłem.
-Zico będzie zachwycony.
-Znowu się z nim spotykasz? – zapytałem zdegustowany. Facet może i był dobrym raperem, ale był też ćpunem. Zresztą, tak jak mówiłem wcześniej, nie ma ludzi normalnych na tym świecie.
-Dobrze wiesz, że łączy nas tylko seks – odpowiedział, połykając wcześniej wspomnianą przeze mnie tabletkę ekstazy.
-Tak jak wszystkich na tym parszywym świecie. Tylko, że Ty oddajesz wszystko dla zwykłego śmiecia...
-Nie mów tak o nim –zaoponował – Nie znasz go, nie wiesz jaki jest.
-Uwierz mi, że wiem więcej, niż Ci się wydaje – syknąłem – Nie bez powodu kochasz nie tylko jego ciało, kochasz również jego duszę. Myślisz, że nie wiem o Twoim darze? Widzenie dusz przez człowieka, jest wynikiem podpisania cyrografu z samym diabłem, tylko dzięki temu możesz to robić.
-Jesteś dobrze poinformowany – powiedział lekko zdumiony.
-To oczywiste – odpowiedziałem pewnie.
-Idź już, chcę zostać sam...
-Zico czeka pod drzwiami, życzę udanej zabawy – powiedziałem i wyszedłem, nawet nie patrząc na mężczyznę opartego o równoległą ścianę. Wróciłem na główną sale, gdzie ludzie tańczyli, odprawiając dzikie gody. Wszyscy, bez wyjątku, byli pod wpływem używek. Mój wzrok padł na chłopaka bez duszy. Był przystojnym, młodym chłopakiem o nieskazitelnie pięknej cerze i pełnych, różowych ustach. Patrzył wprost na mnie, zaskoczyło mnie to, jednak nie dałem niczego po sobie poznać. Uśmiechnąłem się kpiąco, po czym odwróciwszy się, skierowałem kroki do toalet. Tam miałem nadzieję spotkać Taehyunga, który pewnie rozprowadzał narkotyki z prędkością światła. Wszedłem do pomieszczenia, jednak nikogo w nim nie zastałem. Westchnąłem, wyciągnąłem z podwójnej kieszeni kurtki małe metalowe pudełko. Kształtem przypominało walizkę. Otworzyłem ją, a następnie wyciągnąłem strzykawkę, igłę, oraz biały proszek w szklanej fiolce. Zapalniczką podgrzałem narkotyk, aż ten zrobił się płynny. Nabiłem płyn w strzykawkę, a po podwiązaniu sobie żył, wbiłem w jedną z nich narkotyk. Heroina była moim życiem, jednocześnie była też odskocznią od życia piekielnego. Nie wiedziałem czy życie na ziemi jest piekłem, dla mnie było tylko miejscem mojej pracy.
-Branie narkotyków nie rozwiąże Twojego problemu – usłyszałem za sobą. Podniosłem głowę tak, aby w lustrze móc zobaczyć twarz człowieka, który mi przeszkodził. Zdumienie, jakie mnie ogarnęło, nie pozwoliło mi się odezwać. Wysunąłem z żyły igłę i po wyciągnięciu jej ze strzykawki, wyrzuciłem ją do kosza.Odwiązałem sznurek z ręki, po czym posprzątałem po sobie wszystko – Powtórzę to jeszcze raz, narkotyki nie pomogą Ci w rozwiązaniu Twojego problemu.
-A ja, tak jak wcześniej, zbędę Cię milczeniem – odpowiedziałem lekko zachrypniętym głosem. Próbowałem go wyminąć, jednak szybko zatarasował mi przejście – Odsuń się.
-Nie mam takiego zamiaru – powiedział, patrząc na mnie dziko.
-Sam jesteś pod wpływem narkotyku – zaśmiałem się kpiąco.
-Wcale, że nie – odpowiedział pewnie. Wydął dolną wargę, a ja zachłysnąłem się powietrzem. Był słodki, nawet jeśli był ode mnie wyższy. Przypominał bardziej wyrośnięte dziecko, aniżeli mężczyznę. Parsknąłem śmiechem.
-Jak ktoś o takim wyglądzie, może być tak dziecinny?
-Nie jestem dziecinny – zaprzeczył – Widzisz to ciało? – zapytał, podnosząc koszulkę do góry, odsłaniając swój idealnie wyrzeźbiony brzuch. Mimowolnie przejechałem językiem po dolnej wardze, prowokując go.
-Ciało nijak ma się do twojego zachowania – powiedziałem zaczepnie, nieco ściszając swój głos.
-Nic o mnie nie wiesz, za to ja wiem o Tobie bardzo dużo – odpowiedział na zaczepkę.
-Czyżby?– zapytałem fałszywie zaskoczony.
-Obserwowałem Cię – przyznał – Nie tylko dzisiaj.
-Wiesz, że to jest karalne? – zapytałem, podchodząc do niego bliżej. Zaciągnąłem się jego zapachem, jednak tak jak wcześniej, nie wyczułem w nim duszy. To nie było normalne.
-Nie jestem prześladowcą, tylko zwykłym chłopakiem, którego zainteresowałeś – odpowiedział, tym razem przyjmując postawę sprzed kilku minut.
-Jednak Ty nie interesujesz mnie – powiedziałem, chcąc w końcu zakończyć tą bezsensowną rozmowę – A teraz mnie przepuść.
-Jungkook.
-Co?– zapytałem, nie rozumiejąc.
-Jestem Jungkook, a teraz Ty powiedź mi swoje imię.
-Nie znasz nawet mojego imienia?
-Powiedziałem Ci już, że jestem obserwatorem, nie stalkerem – odpowiedział.
-Jimin– nie wiedząc czemu, odpowiedziałem. Ruszyłem do drzwi, zostawiając chłopaka samemu sobie. Doskonale wiedziałem, że był pod wpływem koktajlu gwałtu, nawet nie zapamięta tej rozmowy. Hope widocznie postanowił działać wcześniej ode mnie. Rozglądnąłem się po parkiecie, dzisiaj nie zainteresowało mnie nic. Wróciłem do swojego domu, aby w spokoju pomyśleć nad zachowaniem chłopaka. Pod wpływem heroiny i alkoholu usnąłem na sofie z biblią szatana w ręku.
Uniwersytet nie był miejscem, do którego uczęszczałem często. Wykłady, na które chodziłem, niemiłosiernie mnie nudziły, a ludzie wokół denerwowali. Idąc korytarzem zauważyłem Taehyunga, który zdegustowany opierał się o ścianę, wlepiając ślepia w swój telefon. Pewnie flirtował z Hoseokiem. Nigdy nie nosił ze sobą telefonu, jeśli jednak chodziło o rozmowę ze starszym, miał go zawsze przy sobie. Podszedłem do niego i tak, jak przypuszczałem,był pochłonięty rozmową z barmanem.
-Jesteście w końcu parą czy nie? – zapytałem z ciekawości, bardziej nachylając się nad telefonem.
-Odsuń się, nie widzę, co piszę – burknął – Nie, nie jesteśmy.
-Dlaczego? Może w końcu przestałbyś sprzedawać swoją dupę, za nieszczęsną duszę – zaśmiałem się.
-Nie sprzedaje dupy. Lubię seks.
-Kto nie lubi – mruknąłem. W tym samym momencie z sali wyszedł Jungkook. Nasze spojrzenia skrzyżowały się ze sobą, jednak speszony chłopak odwrócił szybko głowę i uciekł na zewnątrz –Jaki słodziak.
-Mówisz o Kookim?
-Taa...
-Wziąłbym go najchętniej – powiedział zajęty pisaniem z Jungiem.
-Zostaw go, on jest mój.
-Oh! Czyżby sam synalek szatana, zainteresował się zwykłym człowiekiem? – zapytał rozradowany.
-To nie jest zwykły człowiek – odpowiedziałem i ruszyłem w kierunku drzwi, za którymi zniknął chwile wcześniej temat naszych rozmów. Tak jak przypuszczałem, znalazłem go na placu. Stał, rozmawiając z grupką ludzi. Uśmiechał się w ten swój uroczy sposób. Ruszyłem do wyjścia z placówki, kątem oka wciąż obserwowałem jego poczynania. Przemknąłem między ludźmi i znalazłem się na zatłoczonej ulicy. Godzina szczytu. Ruszyłem do biblioteki państwowej. Musiałem przeczytać stare księgi, które pomogłyby mi potwierdzić tożsamość chłopaka. Przywitałem się ze starszą kobietą. Nogi od razu zaniosły mnie do działu ksiąg zakazanych. Sięgnąłem po jedną, jednak w zamiarze przeczytania jej, przeszkodził mi Jungkook.
-Co tutaj robisz? Zamieniasz się w prześladowcę? – zapytałem, siadając na podłodze.
-Nie jestem prześladowcą, mówiłem Ci o tym wczoraj – odpowiedział, siadając obok mnie – Powiedziałem Ci też, że jestem Tobą zainteresowany, a Ty zwyczajnie mnie olałeś.
-Nie interesują mnie delikatni mężczyźni – odpowiedziałem, otwierając na spisie książki.
-Nie jestem delikatny – odpowiedział, wyrywając mi książkę z rąk.
-Przestań się zachowywać jak dziecko i oddaj mi ją.
-Najpierw mnie pocałuj – zażądał.
-Co, kurwa? – zapytałem zdumiony.
-Chcę żebyś mnie pocałował – powtórzył.
-Co to za żądania? – warknąłem wkurzony – Nie będziesz mi mówił, co mam robić! – podniosłem głos.
-Ucisz się, bo nas wyrzucą – przyłożył palec do moich ust. Zerknąłem zdezorientowany do tyłu i to był mój błąd. Poczułem, jak usta młodszego chłopaka, całują te moje. Chociaż nie chciałem, to i tak uległem. Oddałem pocałunek z jeszcze większą żarliwością. Dawno nie czułem takiej przyjemności. Dzięki temu, że Kook nie posiadał duszy, nie czułem żadnych jego emocji, a to powodowało ekscytację.Przewróciłem się na plecy, przez co chłopak wykorzystał to,kładąc się na mnie. Jęknąłem cicho, czując jak chłopak przejeżdża udem po moim strategicznym miejscu. Opamiętałem się w mig. Nie mogłem pozwolić się zdominować. To ja dominowałem. Oderwałem się od jego ust i natychmiastowo odwróciłem nasze role. Klęczałem pomiędzy jego nogami, jego dłonie przyszpiliłem do podłogi. Podobało mu się to, widziałem to po jego minie. Lubił jak się go temperowało. Przycisnąłem mocniej jego dłonie do podłogi, tak by poczuł to jak najmocniej. Stęknął głośno, a ja uśmiechnąłem się kpiąco.
-Lubisz jak się ktoś nad Tobą znęca? – zapytałem chytrze.
-Wolę określenie: „daje prawdziwą rozkosz" – odpowiedział słodko, próbując znowu mnie pocałować. Odsunąłem twarz i wstałem z klęczek, otrzepując ubranie.
-Zmykaj, znajdę Cię później – powiedziałem, podnosząc wcześniej wyrzuconą księgę.
-Kiedy ja potrzebuję Cię teraz... - odpowiedział, również wstając.
-Dlaczego ja? – zapytałem, spoglądając na niego.
-Bo tylko Ty nazywasz się Park Jimin.
-Widzę, że poszperałeś trochę o mnie – mruknąłem, oddalając się. Ten dzieciak wydawał się co raz bardziej dziwny.
-Rozmawiałem z Twoim przyjacielem...V?
-Dupek...- wyszeptałem bardziej do siebie, niż do chłopaka -Co Ci jeszcze powiedział? – zapytałem.
-Nic szczególnego, powiedział tylko, że lubisz ostry, brutalny seks...- wyjaśnił oblizując wargi.
-Co to ma do rzeczy?
-Po prostu jesteś moim ideałem.
-Nie mów tak do mnie.
-Dlaczego?– zapytał.
-Nie chce mi się tego słuchać, znowu się czegoś naćpałeś? –warknąłem cicho.
-Dobrze wiesz, że nie jestem pod wpływem narkotyków. Jedynym narkotykiem, jaki na mnie działa, jesteś Ty.
-Jesteś psycholem – powiedziałem twardo.
-To nie zmienia faktu, że i tak Cię podniecam – powiedział,wskazując wypukłość w moich spodniach.
-Idź już.
-Przyjdź do mnie – powiedział, podając mi kartkę z adresem – W zasadzie przyszedłem tu po to, aby Ci to dać, ale sytuacja przybrała ciekawsze wydarzenia.
-Jungkook. Idź.
-Yes,sir.
Wertowałem strony księgi, nie mogąc skupić się na czytanym tekście. Nawet jeśli szukałem pod dobrym adresem, to i tak nie mogłem znaleźć nic na temat człowieka bez duszy. Nie było niczego, co by mnie zaciekawiło.
-Źle szukasz – usłyszałem nagle stary głos.
-Co?
-Takich rzeczy szuka się pomiędzy kontraktami, nie bez powodu ludzie mówią, że zaprzedaje się dusze diabłu – uzmysłowiła mi.
-To niemożliwe... przecież Namjoon posiada duszę – powiedziałem pewnie.
-Namjoon podpisał umowę na innych warunkach – powiedziała, odbierając ode mnie księgę i ustawiając ją z powrotem na półce.
-To niemożliwe!
-Przestań to powtarzać! Myślisz, że wyrocznia się myli?!
-Nie to miałem na myśli. Po prostu nie mogę uwierzyć, że tak słodki dzieciak sprzedał swoją duszę – wyjaśniłem.
-Nie jest taki słodki, jak Ci się wydaję – powiedziała na odchodne –Pamiętaj o przepowiedni.
-Nikt mi nie daje o niej zapomnieć – mruczę już tylko do siebie. Moja głowa pękała od wszystkich informacji, to było wręcz absurdalne. Jungkook nie wydawał się być osobą, która mogłaby się posunąć do czegoś takiego. Zresztą, co ja pierdole, nawet go nie znam.
Aby dowiedzieć się kim tak naprawdę jest chłopak, musiałem to zrobić. Nie było żadnych innych powodów dla których miałbym się właśnie znaleźć pod jego domem. Okłamywanie siebie było ciekawym przeżyciem, poczułem się w końcu jak człowiek. Było grubo po pierwszej, jednak chłopak jeszcze nie spał. Zapukałem do drzwi jak cywilizowany człowiek, którym nie jestem i po odczekaniu dosłownie chwili, drzwi przede mną się otworzyły.
-Wiedziałem,że przyjdziesz – powiedział, gdy tylko mnie zobaczył. Zlustrował mnie od stóp do głów. Przed przyjściem tutaj byłem we własnym mieszkaniu, aby ogarnąć trochę swój wygląd. Nie wiem, po co to robiłem, ale czułem, że idąc do Jungkooka, skończę z nim w łóżku, chociaż nie to było celem mojego przyjścia. Bez słowa wszedłem do środka. Mieszkanie było małe, ale przytulne. Musiał mieszkać sam. Światło paliło się tylko w przedpokoju, gdzie zaczekałem na młodszego. Ściągnąłem buty, a następnie katanę,którą powiesiłem na wieszaku. Chłopak tylko czekał na to, aż skończę. Wtulił się w moje plecy, chłonąc każdy ich skrawek.Odrzuciłem go, odwracając się gwałtownie. Przyszpiliłem go do ściany, byłem od niego niższy, ale dużo silniejszy.
-Kim jesteś i czego chcesz? – zapytałem z jadem w głosie.
-Już Ci powiedziałem, kim jestem, nie muszę się chyba powtarzać –odpowiedział zadziornie.
-Nie powiedziałeś wszystkiego.
-Chcesz wiedzieć, co? Ale zanim Ci powiem, musisz spełnić moje warunki –powiedział pewny siebie. Wciąż wgniatałem go w ścianę, nie dając mu nawet szansy na ucieczkę.
-Nie będę uprawiał seksu pod presją! – warknąłem, mocniej go wgniatając. Chłopak zajęczał tylko na tą czynność.
-Czyli jednak przyszedłeś tu z myślą pieprzenia mnie – zauważył.
-Nie przyszedłem tu dlatego –odpowiedziałem zły.
-Nie zaprzeczaj. Obydwoje wiemy, jak jest – powiedział uśmiechnięty.
-Dlaczego tak Ci na tym zależy?
-Sprzedałem swoją duszę diabłu tylko po to, aby móc Cię dalej kochać –wyjaśnił. Na moment zapomniałem, jak się oddycha. Czyli to jednak była prawda. Spojrzałem na jego twarz, która nie posiadała żadnej skazy, żadnego zadrapania czy zmarszczki. Była gładka i miła w dotyku. Przejechałem palcem po jego prawym policzku.
-Naprawdę tak się we mnie zakochałeś, że sprzedałeś duszę? –zapytałem, wplątując dłoń w jego włosy.
-Tak– odpowiedział natychmiastowo. Szarpnąłem jego głową tak, że uderzyła w ścianę.
-Myślisz,że Ci w to uwierzę? – zapytałem wnerwiony.
-Gdybyś znał przepowiednię to wiedziałbyś, że to prawda.
-Czemu wszyscy pieprzą o tej jebanej przepowiedni!?
-Ponieważ to ona nas łączy, tak, jak łączy nas przeznaczenie –odpowiedział, przyciągając mnie do siebie. Nachyliłem się do jego ust, jednak przystanąłem przed ich ostatecznym skosztowaniem. Nadal nie chciałem w to wierzyć. Wszyscy musieli mieć ze mnie niezły ubaw.
-Nie wierzę w przepowiednię – mruknąłem, wgryzając się w jego usta. Przegryzłem je do krwi, ale nawet to nie zniechęciło chłopaka. Całując się, przeszliśmy do mniejszego pokoju, gdzie zamiast wylądować na łóżku, skończyliśmy na podłodze. Zerwałem z niego ubrania, rozkoszując się widokiem. Był piękny, inny. I to chyba mnie do niego najbardziej przyciągało. Brak duszy robił z niego całkowicie nieznanego mi dotąd człowieka. Nie mogłem poznać jego myśli, emocji, żądzy. Chociaż to ostatnie namacalnie dawał mi odczuć. Pragnął mnie, chociaż nie wiedziałem czemu.
-Dlaczego ja? – zapytałem, odwracając go tyłem do siebie. Gestem dłoni kazałem mu się wypiąć. Pogłaskałem jego prawy pośladek, a następnie uderzyłem w niego mocno – Odpowiadaj.
-Bo tylko Ty nazywasz się Park Jimin – odpowiedział, zachrypniętym głosem.
-Zła odpowiedź – odpowiedziałem, mocniej uderzając jego drugi pośladek. Chłopak zacisnął mocniej dłonie na dywanie. Cały drżał z podniecenia. On naprawdę uwielbiał brutalność.
-Zakochałem się w Tobie pierwszego dnia w szkole – powiedział cicho –Wyglądałeś inaczej, byłeś dziki i nie podlegałeś żadnym normom. Wyróżniałeś się na tle tych wszystkich bezmózgich idiotów. No i miałeś te swoje pomarańczowe włosy, do których mam słabość... – brnął w to dalej, a ja uważnie go słuchałem, od czasu do czasu, całując i przygryzając skórę jego pleców.
-To dla mnie zacząłeś przychodzić do klubu? – zapytałem.
-Tak.
-I ja mam Ci w to uwierzyć? - Objąłem go jedną ręką od tyłu.Przejechałem nią wolno po torsie, a na ostatnim moim słowie mocno zacisnąłem dłoń na jego szyi.
-Nie musisz, ale wiem jedno... Nie potrafiłeś spuścić ze mnie oka -powiedział z ledwością
-Jakżebym mógł... – odpowiedziałem, wymierzając siarczystego klapsa. Chłopak krzyknął głośno. Moje uszy chłonęły takie dźwięki z wielką przyjemnością. Lubiłem znęcać się nad ludźmi, a Jungkook uwielbiał być karconym. Przejechałem paznokciami po gładkiej skórze pleców, tworząc zadrapania - Prowokowałeś mnie do tego! - Kolejne uderzenie. Cieszyłem się jak nigdy, widząc, jak jego skóra lekko czerwienieje przeze mnie. Napawało mnie to dumą.Za każdym uderzeniem jęki były co raz głośniejsze. Nie tylko ja się nakręciłem, jak widać. Obróciłem go przodem do siebie. Uśmiechnąłem się na widok płaczącego chłopaka. Podniosłem go za szyję i przybliżyłem do siebie.
-Podoba Ci się to?- zapytałem. Kiwnięcie. Pocałowałem jego wargi, od razu wkładając swój język do środka. Penetrowałem jego jamę ustną z rozkoszą. Od czasu do czasu zassałem się mocniej na jego dolnej wardze, czym spowodowałem jej delikatne opuchnięcie. Dłońmi zjechałem po jego bokach, mocno wbijając swoje palce. Na chwile zatrzymałem się na sutkach, wykręcając je. Moje zęby mocno przygryzały skórę Jungkooka, który prosił o więcej. Jego sterczący członek mówił o tym doskonale. Włożyłem mu dwa palce do buzi i rozkazałem ssać. Bez odpowiedniego poślizgu mogłem mu uszkodzić co nieco, a tego nie chciałem. Wyciągnąłem palce z jego ust i przeniosłem je na jego wejście. Włożyłem od razu dwa,czego skutkiem był głośny krzyk młodszego. Sapał głośno,jęczał i wił się z rozkoszy i bólu. Taki widok mógłbym oglądać codziennie. Szybko pozbyłem się swoich ubrań. Jungkook, widząc mnie nagiego, na chwilę zamilkł. Nie pozwoliłem mu długo milczeć,bo zaraz wszedłem w niego z impetem. Kolejny krzyk rozniósł się po mieszkaniu. Stłumiłem jego piski pocałunkiem. Szczerze powiedziawszy, do orgazmu niewiele potrzebowałem. Jungkook podniecał mnie jak nikt inny. Sprawiał, że wariowałem. Wchodziłem w niego głęboko i gwałtownie, jako dziecko nocy byłem szybszy i silniejszy, przez co Jungkook nie mógł złapać nawet oddechu. Łzy cały czas spadały z jego oczu, ale jego twarz wyrażała błogą przyjemność. Doszedł pierwszy z moim imieniem na ustach, a ja chwile po nim. Wysunąłem się z jego wnętrza delikatnie, czując zapach krwi, skrzywiłem się. Nie chciałem go aż tak pokiereszować.
-Wszystko okej? - zapytałem z chrypką w głosie.
-Tak- odpowiedział, ścierając łzy. Podniosłem się z podłogi, ubrałem bokserki oraz spodnie - Wychodzisz już?
-Nie- odpowiedziałem krótko. Spojrzałem na jego nieudolne próby podniesienia się, z marnym skutkiem - Gdzie jest łazienka?
-Za tamtymi drzwiami - wskazał palcem. Ruszyłem w ich stronę, z wieszaka zgarnąłem ręcznik, namoczyłem go w ciepłej wodzie, a następnie wróciłem do pokoju. Jungkook leżał z zamkniętymi oczami, jednak kiedy wyczuł moją obecność, otworzył je. Ukucnąłem przy nim, po czym chwytając jego biodra, podniosłem go delikatnie i przeniosłem go na łóżko, w taki sposób, aby sprawić mu jak najmniej bólu. Zacząłem obmywać jego rany, tak żeby ładnie się wygoiły. Po skończonej czynności wyrzuciłem ręcznik do kosza i posprzątałem resztę syfu na podłodze. Chłopak tylko mi się przyglądał.
-Mógłbyś tak zawsze przy mnie chodzić - odezwał się nagle.
-Co masz na myśli? - zapytałem, odwracając lekko głowę, tak, aby zobaczyć go kątem oka.
-Bez koszulki - wyjaśnił. Uśmiechnąłem się, po czym parsknąłem śmiechem.
-Aż tak uwielbiasz mój ABS? - zapytałem.
-Uwielbiam Cię całego - sprostował.
-No tak...
Nic się nie zmieniło. Ludzie dalej są bezwstydnymi kreaturami, które szukając w klubie odskoczni od codziennych problemów. Szkoda, że nie wiedzą jak bardzo są sprowadzani na złą drogę. Jak zwykle poprosiłem Hobiego o to samo, co zwykle. Rozkoszowałem się alkoholem, bo była to jedyna rzecz, którą było mi wolno. Spojrzałem w bok, chłopak uważnie obserwował wszystkich ludzi. Analizował ich poczynania i głupotę. Kiedyś sam taki był.
-Hyung, mówię do Ciebie!
-Co mówiłeś? - zapytałem, dopijając whiskey.
-Może wyjdziemy stąd i zabawimy się sami? - powtórzył.
-Nie możemy, jesteśmy w pracy - powiedziałem, czym spowodowałem smutek mojego chłopaka.
-W ogóle skąd ten pomysł, żebym pracował dla piekła? Wolałbym robić teraz co innego! - zaskomlał, obejmując moją szyję.Pocałował mnie w policzek, czym spowodował mój nikły uśmiech.Odwróciłem głowę na bok i pocałowałem go mocno.
-Nie róbcie tego tutaj!
-Ja nic nie mówiłem, kiedy wyżerałeś Hobiemu migdałki, więc ty też nie masz prawa głosu - powiedziałem, przytulając do siebie Jungkooka.
-Mam dużo do powiedzenia! Jesteśmy w pracy, a wy, zamiast pracować, to się opierdalacie - powiedział wkurzony.
-Jesteś sfrustrowany seksualnie - zauważył Jungkook.
-Jak mam nie być, kiedy zrezygnowałem z moich wszystkich, dotychczasowych partnerów!
-Oho! Zrobiłeś to dla Hobi hyunga?
-Powiedzmy, że się wkurzył, a ja naprawdę się staram... - mruknął.
-Staraj się dalej. Idziemy na polowanie - zarządziłem - Trzeba znaleźć kilka zagubionych dusz i naprowadzić je na złą ścieżkę.
-Gadasz jak staruch - upomniał mnie Kook.
-Jestem stary - odpowiedziałem wkurzony.
-Dobrze, że nie widać tego po nim, nie? - dodał od siebie V.
-Skupcie się idioci.
-Kocham Cię, Jiminnie! - powiedział do mnie Jungkook.
-A ja Ciebie nie - odwarknąłem.
-Wiem, że mnie kochasz. Wyrocznia to przepowiedziała!
-Nie chce nic o tym słyszeć!!!
Przepowiednia dalej jest dla mnie tematem tabu. Nie chcę wiedzieć nic ze swojej przyszłości. Wiem jedno, nie jest ona na pewno zła. Dalej robię to, co robię, tylko że teraz mam przy sobie chłopaka dla którego straciłem głowę.
A/N
To mój pierwszy JIKOOK! :D Co o nim sądzicie?
Jako, że bardzo dawno nie było rozdziału chcę was przeprosić, tym oto shotem. Cały czas piszę Vogue i siedzę nad innymi sprawami. Chciałabym również podziękować za tak dużo obserwatorów! Przekroczyliście pół tysiąca, a to jest dla mnie naprawdę dużo! :)
W końcu skończyła mi się sesja egzaminacyjna, oczywiście nie odbyło się bez ujebania jednego przedmiotu, ale wszystko mam już zdane! :) Zaczęłam wakacje, przez co będę miała więcej czasu na pisanie. Oby... Wiadomo, praca, jakieś festiwale, wyjazdy pokrzyżują mi trochę pisania, ale na pewno będzie więcej tych rozdziałów :D Postaram się też dodać jakieś nowe sequele do Perfection :) Dajcie znać co byście chcieli przeczytać :)
Kocham Was! :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top