Rozdział siódmy. Druga szansa.


Rozdział zawiera scenę zbliżenia.


To było takie proste. Jeśli tego chcesz, zrobisz to. Jeśli cię to uszczęśliwi, popłynę z tobą. Czy jest taka chwila, że serce pęka ze szczęścia?

Madeline Miller ,,Kirke"


Kiedy mnie odnalazłeś

Nie przestraszyłeś mnie

Nie było nic

Czego nie zrobiłbyś

Stworzyliśmy historię

On nie był tajemnicą

Myślę że Bóg to byłeś ty

Na zawsze, obiecałam ci

Na zawsze, nic nie stanie na twojej drodze

Na zawsze, bez względu na to co jeszcze możemy przejść

Będę jedyną, która cię kocha

Robin Beck ,,Always"

https://youtu.be/HVa5qsVVt7E



— Nie rozumiem... — wydusiła Ariadna.

— Kocham cię — powtórzył Dionizos. — Chcę, żebyś została moją żoną.

Uścisnął jej dłoń i popatrzył na nią z czułością i zażyłością. Jego ciemne oczy były pełne ciepła i czegoś, co naprawdę można byłoby określić jako miłość. Wyglądał, jakby chciał jej dać cały świat. Tezeusz nigdy tak na nią nie patrzył.

— Przecież... Ja znam cię drugi dzień... — powiedziała Ariadna. Starała się na niego nie patrzeć i ,,biegać" oczami po całym lesie, bo obawiała się, że zbyt długie patrzenie na Dionizosa może sprawić, że podejmie jakąś nierozsądną decyzję.

— Wiem, że znasz mnie gorzej niż ja ciebie, ale chyba chociaż trochę mi ufasz. A Tezeusza wcale nie znałaś dłużej — przypomniał bóg.

— I widziałeś, jak się to skończyło... — Księżniczka spuściła głowę, jednocześnie nerwowo obracając swoimi palcami. — Nie uważam, że zrobiłbyś to, co on. Jesteś dobry i przyjazny. Całe życie myślałam, że bogowie są zimni i niedalecy od ludzi, ale ty zachowujesz się inaczej. Lubię cię i jest mi z tobą bardzo przyjemnie...

— Robiłbym wszystko, żebyś czuła się tak cały czas — obiecał Dionizos.

Ariadna odważyła się w końcu podnieść na niego głowę.

— Wiesz, teraz myślę, że nigdy tak naprawdę nie kochałam Tezeusza. Byłam samotna, nieszczęśliwa i dlatego skorzystałam z pierwszej okazji, żeby uciec z Krety i czuć się potrzebną. Zaufałam komuś niegodnemu, bo tak bardzo chciałam czuć, że mam w życiu miłość i troskę. Nie chcę przeżyć tego drugi raz. Nie chcę zakochać się w kimś z braku innego wyboru. Nie zasługujesz na to.

— Nie mogłabyś mnie pokochać z pełną świadomością? — spytał Dionizos.

Otaczająca go aura wesołości swobody prawie zniknęła. Teraz jego oczy patrzyły smutno i z zawodem.

— Nie wiem... Muszę się tego dowiedzieć — przyznała Ariadna.

Dionizos wstał z trawy i zaczął chodzić dookoła jeziora. Ariadna wyciągnęła rękę w jego stronę. Nie chciała go ranić. W końcu zrobił dla niej tyle dobrego...

— Czy mogę poprosić cię o czas? Żebyś mogła się namyśleć i odpowiedzieć na pytanie, czy mogłabyś poczuć do mnie coś mocniejszego niż do Tezeusza? Jeśli nadal będziesz przekonana, że mnie nie chcesz, to odwiozę cię na Ajaję, do twojej ciotki i kuzynki. Zgadzasz się?

,,Nie powinnam" pomyślała Ariadna. ,,Dam mu tylko nadzieję, a potem zranię. Poza tym, jak moglibyśmy być razem? On będzie nieśmiertelny i wiecznie młody, a ja się zestarzeję i umrę".

Mimo to na głos powiedziała:

— Zgadzam się.

Dionizos zaproponował jej potem, że zostawi ją samą, ale z jakiegoś powodu tego nie chciała i przez kilka godzin spacerowali po lesie, rozmawiając o błahostkach. Rozstali się dopiero wieczorem, ale zostawił przy niej panterę, żeby czuwała nad jej bezpieczeństwem.

Ariadna nie mogła zasnąć. Cały czas słyszała wyznanie miłości Dionizosa i widziała, jak spogląda na nią z uczuciem i uwielbieniem. Może powinna to przyjąć, schować się w jego ramionach i pozwolić się kochać. Ale cały czas dręczyła ją obawa, że to jest to samo, co z Tezeuszem – nie prawdziwa miłość, a chęć bycia docenioną i potrzebną. Czuła, że Dionizos by jej nie skrzywdził, ale co jeśli ona skrzywdziłaby jego? Skazałaby go na to samo, na co książę Aten skazał ją.

,,Jak właściwie uczymy się kochać?" myślała, otwierając oczy i patrząc w gwiazdy, które jaśniały pięknym blaskiem na czarnym niebie. ,,W domu nikt nie pokazał mi, co to znaczy chcieć być z kimś, troszczyć się o niego, chcieć oddać za niego życie. Moi rodzice znają tylko samo pożądanie. Inne dziewczęta mogłyby zwrócić się o poradę do matki, ale ja nigdy nie mogłam. Nie znam nikogo, kto powiedziałby mi, czym jest prawdziwa miłość. Może zrobiłaby to Medea, ona w końcu kochała Jazona, ale ja byłam głupia i nie potrafiłam z nią rozmawiać".

Poczuła pustkę w sercu. Była daleko od ojczyzny, jej kochany brat zginął, reszta rodzeństwa znalazła się poza jej zasięgiem. Leżała sama i miała do towarzystwa tylko panterę. Przypomniała sobie wszystkie wieczory, gdy Akalle przychodziła do jej pokoju i zasypiały razem, tuląc się i rozmawiając. Żałowała, że już tego nie zazna.

,,Może jeśli trafię na Ajaję, czasem zrobię tak z Medosem" pocieszyła się, a potem odwróciła do pantery i przytuliła do jej grzbietu.

Następnego dnia Ariadnę obudziły menady, które przyniosły jej owoce, placki miodowe oraz nową suknię. Traktowały ją jakby była ich panią, z większym szacunkiem niż robiła to służba na Krecie.

— Smakowało ci, pani? — dopytywała jedna z nich. — Możemy pójść do lasu i nazbierać jagód.

— Albo przyszyć coś do sukni, jeśli ci się nie podoba — dodała druga.

— Nie, to wszystko jest idealne — zapewniła Ariadna. — I nie traktujcie mnie tak, nie jestem kimś wyjątkowym.

— Każdy jest wyjątkowy — odparła menada, której imię Ariadna zapamiętała jako Delfina.

— Chcesz zostać sama, pani? — dopytywała inna z nich o imieniu Pamfilia. — Może cię męczymy? Wiemy, że jesteśmy bardzo żywe — zaśmiała się.

— Nie, właściwie nie. Cieszę się, że mam czyjeś towarzystwo — odpowiedziała spokojnie Ariadna. Może nawet trochę zazdrościła tym nimfom ich energii i radości życia.

— To może zatańczymy? — zaproponowała Delfi.

— Dlaczego nie? — zgodziła się Ariadna. — W końcu... jestem księżniczką.

— Dokładnie! — zawołała Idalia. — W lesie, ale trzeba odpowiednio zadbać o córkę króla.

,,Który prawdopodobnie się mnie wyrzekł" pomyślała nagle Ariadna, ale nie bolało jej to tak mocno jak wcześniej. Może się do tego przyzwyczaiła. Albo pocieszała się tym, że ktoś inny ją lubił.

Menady zaczęły tańczyć, z gracją, ale także figlarnością, podskakując, machając rękami, a nawet wykonując skoki nad ziemią. Ich energia i żywotność udzieliły się Ariadnie. Sama nie zauważyła, kiedy podeszła do dziewcząt, złapała jedną z nich za rękę i także poddała się atmosferze tańca.

Czuła się wolna i szczęśliwa. Mogła robić wszystko bez obawy, że ktoś ją oceni albo że zdarzy się coś, co przerwie radość i sprawi, że znów wszystko wyda jej się smutne i szare. Chciałaby tak trwać w nieskończoność.

Dziewczęta przestały tańczyć, gdy usłyszały za sobą klaskanie. Ariadna od razu się odwróciła i ujrzała przed sobą Dionizosa. Dzisiaj znów był rozpromieniony. Dzięki temu świat wydawał się na swoim miejscu, ale kiedy zobaczyła w jego oczach zachwyt i podziw, przypomniała sobie okoliczności, gdy jej się zakochał.

— To jest piękne, miłe panie — powiedział bóg.

— My wiemy, że tak naprawdę tylko jedna z nas jest piękna — odparła lekko ostatnia z menad o imieniu Kalista.

,,One mówią o mnie" zrozumiała Ariadna. ,,Ale przecież... Są nieśmiertelne, znają Dionizosa od lat. Skoro jest bogiem wina i pożądania, na pewno miał wcześniej kochanki. Może właśnie z nimi przebywam".

Oczywiście, nie miała zamiaru wymagać od przyszłego męża czystości. W końcu sama jej nie dochowała i oddała się Tezeuszowi, czego teraz żałowała, bo wolałaby nie wspominać takich chwil w kontekście kogoś, kto ją wykorzystał i porzucił na pewną śmierć. Jednak, jeśli już miałaby ponownie się zakochać i wyjść za mąż... chciałaby mieć pewność, że jej małżonek będzie wobec niej wierny i lojalny, nie będzie musiała drżeć z obaw, że gdy zniknie na chwile, to ją zdradzi jak ojciec matkę, albo porzuci niczym Jazon Medeę. Miała poczucie, że Dionizos nie zrobiłby tego, co Tezeusz, że jest współczujący i nie umiałby jej zranić, ale przecież wiedziała, że bogowie nie słyną z wierności. Zeus zdradzał Herę z każdą ładniejszą ziemianką, także z jej babką Europą, Apollo czy Hermes zmieniali kochanki pewnie co kilka dni. Kim trzeba by być, żeby usidlić boga?

Pomyślała o babce Europie i opowieściach o tym, jak musiała tułać się po Helladzie, uprowadzona przez Zeusa, pozbawiona domu i rodziny, tylko dlatego, że bóg jej zapragnął, ale tylko na chwilę. Jej sytuacja wydawała się zupełnie inna – Dionizos nigdzie jej nie porzucił, uratował ją. Nie naciskał, by mu się oddała czy za niego wyszła, a nawet powiedział jej, że zaczeka na jej decyzję i uszanuje odmowę. Jakby nie była dla niego biedną śmiertelniczką, której życie trwa dla niego tylko chwilkę... Ale tak było i świadomość jej przyszłego zgonu musiała stać między nimi.

— Rodzina nie tęskni za tobą, gdy całymi dniami siedzisz ze mną? — zapytała go, gdy jedli razem obiad.

— Na Olimpie każdy zajmuje się swoimi sprawami — odparł lekko Dionizos. — Zatęsknić może za mną tylko matka, a ona wie, że zależy mi na tobie.

,,Opowiedział o mnie swojej matce" uświadomiła sobie Ariadna. ,,Ona też myśli o tym wszystkim. Może zastanawia się, jak potraktuję jej syna".

— Bardzo ci współczuje, że zostałaś tak potraktowana — dodał Dionizos. — Sama dobrze wie, co to znaczy być ukaraną za uczucie.

— Ją spotkało coś znacznie gorszego niż mnie... — szepnęła Ariadna.

— Tak. — Dionizos zacisnął ręce. — Kiedy poznałem Zeusa, powiedział mi, że spłonęła żywcem i że wtedy jej rude włosy tak pięknie lśniły... Jak mógł pomyśleć o czymś takim?

Ariadna znała tę historię. Semele, córka Kadmosa i Harmonii, została uwiedziona przez Zeusa i namówiona przez zazdrosną Herę, aby ukazał się jej w postaci boga z piorunami... piorunami, które uderzyły w nią i spaliły na miejscu. Historię tę opowiadano w wielu greckich domach, ubolewając nad tragicznym losem potomstwa Kadmosa. Ariadna dziwiła się, że mimo to kobiety nadal zgadzały się dzielić łoże z Zeusem.

— Jako dziecko myślałem, że przynoszę pecha. Po śmierci matki opiekowała się mną ciotka Ino. Wiem, że krążą o niej różne opowieści, ale ja dostałem od niej tylko miłość i troskę. Do dnia, gdy Hera zesłała na jej męża szał, tak że zamordował jednego z ich synów, a ona i mój drugi kuzyn Melikertes utopili się w morzu. Od tamtej pory miałem tylko nimfy.

— Dlatego taki jesteś — zrozumiała nagle Ariadna i mimowolnie wymówiła to na głos. — Urodziłeś się człowiekiem. Zaznałeś straty i żałoby.

— ,,Taki" to znaczy? — Dionizos uniósł brew.

— Chyba... ludzki. Rozumiesz śmiertelników i uważasz ich życie za cenne.

Dionizos niespodziewanie uśmiechnął się i potrząsnął głową.

— Chyba przez całe życie chciałem tak naprawdę mieć rodzinę, dom. Gdy ojciec uczynił mnie bogiem, pierwsze, co zrobiłem, to wstąpiłem do Hadesu, żeby uratować mamę i zabrać ją na Olimp. Kiedy po raz pierwszy ją zobaczyłem, płakałem jak dziecko.

Ariadna, która dotąd siedziała na kamieniu naprzeciwko niego, teraz wstała, usiadła obok i uścisnęła jego rękę.

— Na pewno spotkanie z tobą było dla niej wynagrodzeniem tego wszystkiego. A twoja ciotka Ino jest teraz bóstwem morskim, czyż nie? — Uśmiechnęła się. — Tak naprawdę przynosisz szczęście. Mi też przyniosłeś — dodała, po czym spontanicznie zarzuciła mu ręce na szyję.

Dionizos początkowo wydawał się zdziwiony, ale po chwili odwzajemnił uścisk i przytulił ją mocno.

Ariadna nawet nie zauważyła, kiedy minął miesiąc i zdążyła przywyknąć do życia w lesie, spacerów przy jeziorze, zabaw z panterami, tańca z nimfami. Wolała nie myśleć o Dionizosie, bo wtedy przypominała sobie, że w końcu będzie musiała go odtrącić i złamać mu serce, ale każda chwila, gdy się widywali, dawała jej jakieś poczucie spełnienia i ukojenia.

Pewnego dnia znów spędzała czas z panterą, gładziła ją po futrze, przytulała twarz do jej pyska i szeptała ,,Kto jest słodkim, kochanym kiciusiem", gdy usłyszała ostrożne, ale pewne kroki. Od rzu odgadła, że należały do boga wina, więc podniosła głowę i uśmiechnęła się.

— Dzień dobry — powiedziała. — Jesteś smutny. Coś się stało?

— Może zazdroszczę moim panterom — odpowiedział Dionizos.

Ariadna odsunęła się od zwierzęcia i westchnęła ze smutkiem. Od tygodni nadużywała dobroci i miłości kogoś, kogo uczuć nie miała zamiaru odwzajemnić. Zwodziła go i wykorzystywała tak jak Tezeusz ją.

— Posłuchaj... — wyszeptała, podnosząc się.

— Nie, ty posłuchaj. — Dionizos dał jej znak dłonią. — Dużo myślałem. Pewnie nie chcesz do końca życia spać w lesie. Jeśli taka jest twoja wola, mogę zawieźć cię na Ajaję, do twojej ciotki i kuzynki. Żebyś mogła być ze swoją rodziną.

Ciało Ariadny przeszło jakieś dziwne, nienaturalne zimno. Jej ręce i nogi przeszedł dreszcz, jak zawsze, gdy działo się coś, czego się bało i co napełniało ją smutkiem. Miesiąc temu całym sercem marzyła o tym, żeby znaleźć się na Ajai, z kobietami, które rozumiałyby ją i pokazałyby jej, czym jest niezależność i decydowanie o sobie.

— Powiedziałeś, że zaczekasz, aż będę pewna swojej decyzji — przypomniała.

— Toteż... nie zmuszam cię, tylko proponuję. — Dionizos zaczerwienił się.

,,On się boi" zrozumiała Ariadna. ,,Mimo że jest bogiem, nie wierzy, że mogłabym go wybrać i woli sam ze mnie rezygnować, niż cierpieć odrzucenie".

Pantera znudziła się samotnością, więc pobiegła w gąszcz drzew. Ariadn uniosła głowę do góry i popatrzyła na niebo, które powoli zmieniało barwę na niebieskoróżową i pokrywało się małymi gwiazdkami.

— Czy potrzebujesz jeszcze czasu? — zapytał Dionizos. — Nie wypędzam cię.

— Ja... — Ariadna powoli odwracała głowę w jego stronę. — Nie wiem, co ci odpowiedzieć. Byłam pewna, że powinnam zamieszkać z Medeą i Kirke, ale teraz nie wyobrażam sobie, żeby już nigdy cię nie zobaczyć.

— Nie musisz się nade mną litować... — W głosie Dionizosa zabrzmiało coś na kształt wstydu.

— To nie litość. Po prostu nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.

Dionizos podszedł bliżej i dotknął łagodnie jej ramienia. Zimno zaczęło opuszczać ciało Ariadny.

— Wciąż cię kocham — szepnął on. — Bardziej z każdym dniem. I chcę, żebyś została moją żoną, ale musisz być tego pewna. Wiem, że to mało boskie.

— Rodzina doradza ci, żebyś zamienił się w jakieś zwierzę i tak mnie posiadł, gonił za mną po lesie albo uprowadził, gdy będę zbierać kwiaty? — spytała Ariadna zduszonym głosem. Czuła spokój i ciepło, ale serce uderzało jej tak mocno, jak w najbardziej nerwowych sytuacjach.

— Coś podobnego. Chyba miałaś rację, że mam sporo ze śmiertelnika.

Ariadna oparła głowę na jego ramieniu i wsłuchiwała się w ich wspólne oddechy. Przemówiła, nie patrząc w oczy boga:

— Może to, co sobie zaplanujemy, nie jest tym, co powinniśmy zrobić. Chciałam postąpić jak Medea, a przecież ona właśnie zrezygnowała ze wszystkich swoich planów przejęcia władzy i uciekła z synem tam, gdzie będzie im lepiej.

— Musisz zawsze schodzić na temat swojej rodziny? — przerwał jej Dionizos, ale głaskał ją przy tym po plecach.

— Krępuję się mówić o sobie... Ty też mógłbyś coś zadeklarować! — zawołała dziewczyna.

Dionizos roześmiał się, a potem ujął jej podbródek i zmusił, by na niego spojrzała.

— Ponawiam moje pytanie. Czy zostaniesz moją żoną?

Jego ciemne oczy błyszczały tak jak nigdy wcześniej. Patrzył na nią z wiarą i nadzieją, jakby mogła jednym słowem dać mu cały świat albo odebrać wszystko.

Łzy napłynęły jej do oczu. Nie potrafiła teraz nic odpowiedzieć, każde słowo wydawałoby jej się głupie i nieznaczące, więc tylko pokiwała głową, a potem pozwoliła porwać się w ramiona i obsypać namiętnymi pocałunkami, od których zawrzała w niej krew.

— Przyznam, że byłem pewien, że odmówisz i tylko się ośmieszam — wyznał Dionizos po dłuższej chwili.

— To ja się ośmieszyłam. — Ariadna rozłożyła ręce. — Jestem pewna, że gdybym opowiedziała jakiejkolwiek kobiecie, że nie rzuciłam się na ciebie od razu, uznałaby mnie za idiotkę, i wcale nie dlatego, że jesteś synem Zeusa i mieszkasz na Olimpie.

— Mogę cię tam zabrać. — Dionizos wyciągnął dłoń w jej stronę. — Mama bardzo się ucieszy.

— Chętnie ją poznam, ale wolałabym zostać ostatnią noc tutaj. Pożegnać się z tym miejscem i przystosować się do roli żony.

— Jak sobie życzysz. Chyba będzie ci łatwo mną rządzić.

Ariadna zaśmiała się, a potem usiadła na kocu na trawie.

— Ale nie chcę się z tobą żegnać do rana. Zostaniesz tutaj?

Dionizos usiadł obok i zamknął ją w ramionach.

— Powiedziałem, że będzie ci łatwo mną rządzić.

Siedzieli przez chwilę, nie rozmawiając, tylko przytulając się do siebie i kontemplując chwilę. Niebo ciemniało i pokrywało się kolejnymi gwiazdami, a Ariadna myślała, że rzeczywiście czuje się tak chciana i kochana, jak pragnęła być w dzieciństwie.

— Kocham cię, moje piękności. — Dionizos oplótł sobie kosmyk jej włosów wokół palca.

— Ja też. Kocham cię — powiedziała cicho Ariadna. — Za długo na to czekałeś.

Chyba tak było, bo Dionizos wyglądał, jakby jej nie dowierzał i spotkał go największy cud na świecie. Przycisnął ją jeszcze mocniej do siebie i pocałował zachłannie. Ariadna wplotła mu palce we włosy. Domyślała się, że narzeczony jeszcze nie przyzwyczaił się do sytuacji i nie uczyni nic, jeśli nie będzie miał pewności, że jest mu całkowicie oddana.

— Wiesz... Kiedy prosiłam cię o zostanie, miałam na myśli wszystko — wyszeptała i wsunęła mu dłonie pod tunikę.

— Idealnie. Zbliżają się Dionizje, ludziom przyda się trochę błogosławieństw — zażartował Dionizos i pomógł jej zdjąć z siebie odzież.

— Jesteś piękny. — Ariadna zarumieniła się, ale nie odrywała od niego wzroku. — Byłam głupia, skoro nie chciałam, żebyś był mój.

— Przestań opowiadać takie rzeczy, moja żona nie może być głupia — prychnął Dionizos, odwiązując jej pasek przy sukni. — Ale skoro tak bardzo tego żałujesz, to możesz mi to okazać.

— Z radością — zapewniła Ariadna i zarzuciła mu ręce na szyję. Zawstydzało ją nieco, że mężczyzna będzie patrzył na jej ciało, ale oczy i dotyk Dionizosa sugerowały jej, że uważa każdy jego skrawek za uosobienie doskonałości.

Wcześniej nigdy się tak nie czuła. Oddawała się Tezeuszowi, ale zawsze z myślą, że nie jest go godna i jeśli zrobi coś nie tak, to on ją odrzuci i znajdzie sobie kochankę. Teraz tylko cieszyła się z czyjejś bliskości i że może z niej czerpać.

Dionizos położył ją na kocu i przykrył swoim ciałem. Głaskał i pieścił każdy kawałek jej ciała, całował ją po twarzy, ustach, szyi i piersiach, każdym najmniejszym ruchem powodując w niej falę dreszczy.

— Chyba powiedziałam ci, że gdy będę miała okazję, okażę ci cześć — przypomniała, pomiędzy kolejnymi pocałunkami. — Czy w ten sposób cię hołubię?

— A ja ciebie — odparł Dionizos i wpił się w jej usta.


To miała być końcówka, ale uznałam, że za długo czekaliście na publikację, więc potraktujcie to jako ostatni rozdział, a za jakiś czas będzie epilog :)

Z uwag:

1. Mówię po raz setny - nie jestem zwolenniczką miłości od pierwszego wejrzenia, więc starałam się to jakoś rozpisać tak, żeby nie wyszedł ślub po godzinie znajomości, ale nie wiem, czy mi wyszło XD

2. Wiem, że mam problem z ekspozycją, więc przyjmuję wszystkie zażalenia na temat tego, czy elementy o przeszłości Dionizosa są zrozumiałe, nie za długie, naturalne,itd.

Dionizos rzeczywiście zabrał swoją matkę z zaświatów i obdarował ją nieśmiertelnością jako boginię Tyone. Jest też wersja, gdzie jest on synem Hadesa i Persefony, który został zabity i potem wskrzeszony jako syn Zeusa i Semele. Dlatego też Semele/Tyone niekiedy traktuje się jako taką pośredniczkę w modlitwach do Persefony oraz do syna.

3. Mam szczerą nadzieję, że końcowa scena wyszła dla Was dobrze - zawsze się boję, czy nie stworzyłam cringe'u XD Ostatnio spotkałam się z opinią, że sceny zbliżeń powinno się pisać tylko, kiedy ma to wpływ na rozwój fabuły. Nie zgadzam się z tym - można chcieć w ten sposób podkreślić klimat czy podejście do seksualności w świecie przedstawionym, relację między postaciami, a niektórzy po prostu lubią pisać takie rzeczy i nie ma w tym nic złego. Natomiast uznałam, że tutaj ta scena rzeczywiście jest istotna - pokazuje pewne zmiany w głównej bohaterce, ale też nawiązuje bezpośrednio do samego mitu. Dionizos był bogiem min. pożądania, rozpusty, jednocześnie był bogiem, który wcześniej został zabity i wskrzeszony, więc uważało się, że miał on brać udział w czymś w rodzaju obrzędów seksu rytualnego, który miał zapewnić odrodzenie świata po zimie. Jako że Dionizos jest jednym z nielicznych bogów, który nigdy nie zdradził swojej małżonki, podkreśla się, że tą partnerka w ,,dziele" była Ariadna. Napiszę o tym więcej w posłowiu, ale dla mnie jest to ważna, bo w ten sposób poniżona i pozbawiona wcześniej przez Tezeusza swojej woli postać, znów staje się siłą sprawczą.

Nie wiem, czy to jest zrozumiałe XD Jeśli macie jakieś uwagi, przemyślenia, czekam na nie :) Trzymajcie się i pijcie dużo wody.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top