Rozdział 1 It girl

             Na dworze padało. Pogoda od początku dnia dawała się wszystkim we znaki: spieszącym się do pracy ludziom, pędzącym rowerzystom, przechodniom czy nawet gospodyniom domowym, psując tym samym plany zajęcia się ogródkiem. Nawet zwierzakom dawała ona 'w kość'- nie wyjdziesz na spacer, nie pobawisz się patykiem, nie pobiegniesz za szarą myszką... Deszcz wszystkim popsuł plany.

          Pewnej mieszkance Busan nie przeszkadzało to. 10 lipca był datą szczególnie ważną. Pomimo iż ona –Park Bom – oraz Song Taesun nie byli już razem to dzisiejszy dzień był data ich rocznicy poznania. Mijały już 2 lata. Bom nie obchodziła tego dnia jakoś szczególnie, ale wydarzenie pozostało.

         Siedziała nad projektem nowoczesnej kuchni, ze słuchawkami na uszach, by nie słyszeć dudniących uporczywie o okna kropel deszczu. Niestety, szkicowanie szło jej opornie, gumka do mazania została użyta dzisiejszego dnia nieraz, a w konsekwencji już druga kartka trafiła do kosza na śmieci.

-Och, tu jesteś, a ja cię wszędzie szukam- usłyszała męski, znajomy głos. Zatrzymała odtwarzanie, zdjęła słuchawki wstała od biurka. W drzwiach jej pokoju stał Choi Minho-syn sąsiadki. Pomimo różnicy wieku, jaka ich dzieliła, doskonale się dogadywali. Poczuła , jak na jej twarz wstępuje nikły uśmiech. Nie było wątpliwości, że to z jego powodu.

-H-hej, Minho- przywitała go. –Przepraszam za bałagan.- dodała, czując się lekko zażenowana. Mimo iż był od niej młodszy, to co by nie powiedzieć, był mężczyzną. A ona jakoś nie lubiła , gdy przyczepiano jej łatkę'bałaganiara'.

-Relaks, Bommie, ja tylko na chwile. To ja powinienem przeprosić, w końcu wszedłem do twojego prywatnego pokoju.- odpowiedział Minho,

Dopiero teraz panna Park zauważyła, że ubranie chłopaka jest przesiąknięte kroplami deszczu, podobnie jak jego włosy.

-H-Hej, gdzie idziesz?- zatrzymał ją w połowie drogi.

-Czekaj tu- odparła i uśmiechnęła się do niego.

Weszła do łazienki, która mieściła się za następnym korytarzem. Otworzyła szafę i wyjęła z niej puchaty biały ręcznik w żabki. Zamknęła drzwi i wyszła z pomieszczenia.

-H-Hej- usłyszała, po tym jak położyła ręcznik na głowie Minho i zaczęła nim energicznie pocierać. Przez chwilę trwała cisza. Minho miał zamiar zaprotestować, lecz wiedział, czym to się skończy: sąsiadka nie przyjmowała sprzeciwów, była stanowcza, a jako że on był od niej młodszy nie chciał niepotrzebnie się jej narażać.

-No, tak znacznie lepiej. Ale na to nic ci nie poradzę.- stwierdziła po tym, jak doprowadziła włosy Minho do stanu suchości.

Problemem było oczywiście przemoczone ubranie chłopaka. On się tym jednak nie przejmował. Uśmiechając się do siebie tylko sobie ze znanego powodu, poczuł, że na policzki wyskakują mu gorące rumieńce.

To go strasznie drażniło. Był już dorosłym mężczyzną, a Bom potrafiła sprawić, że czerwienił się jak dzieciak, na widok ładnego zwierzątka w lesie. Choi Minho zdecydowanie nie był dzieckiem. Nie wielu się to zdarza, ale chłopak wyrósł z głupich zachowań, które kwalifikowałyby go jako dzieciaka. Był dojrzały i odpowiedzialny, a przynajmniej za takiego go uważano.

-To ja już pójdę...- wymamrotał po niezręcznej chwili ciszy, jaka panowała. – Widzę , że i tak jesteś zajęta.

-Owszem... byłam.-poprawiła go Bom.- Mów śmiało ,co chciałeś. – zachęciła go ,ciepło się do niego uśmiechając.

-Ja...- zaczął, ale zaciął się.

*Weź się człowieku opanuj. To twoja sąsiadka, znacie się niemal od zawsze, a ty się czerwienisz jak przedszkolak* upomniał się. Racja, nie był już przedszkolakiem. Nie mógł się tak ciągle zachowywać. No bo.. jak to tak, dorosły, a się zachowuje jak 15-latek z symptomami Piotrusia Pana. Chciałby jej powiedzieć, bardzo... ale jak miał do cholery jej to przekazać? Sprawa była zbyt delikatna, Bom była emocjonalną osobą, nie chciał, by sobie źle o nim pomyślała.

-Tak? Coś się stało? – zapytała zainteresowana i przyjrzała mu się uważnie. –Och, ty się rumienisz .-zauważyła i zbliżyła swoja delikatną dłoń do jego policzka. Przy zbliżeniu jej dłoni z jej policzkiem poczuł, jak masę elektrycznych iskierek w niego uderza. Kompletnie nie mógł zrozumieć, dlaczego tak jego nerwy reagują. Fakt, skóra Bom była niezwykle delikatna, co bardzo u niej lubił. Miał jednak za złe, że tak reaguje i czuł się z tym źle. Była sąsiadką, starszą od niego o dobre 7 lat, a on zachowuje się jak jakiś nawiedzony psycho-fan.

-Bo... chcę porozmawiać.- wypalił i utkwił spojrzenie w podłodze.

-Minho, wiesz, że zawsze możesz przyjść i się wygadać starej sąsiadce.- pocieszyła go Bom.

-Nie jesteś stara.

-Dziękuję, ale wiesz latka lecą.- dodała i poklepała go delikatnie po plecach. – Dorobienie sobie kluczy do mojego mieszkanka to był bardzo dobry pomysł.-przypomniała, ale Minho milczał. Mimo wszystko wciąż czuł się z tym źle. Może nie dał tego po sobie poznać, ale tak naprawdę strasznie dręczyło go sumienie, gdy tak do niej przychodził.

-Chcesz to zrobię ci ciepłej czekolady. – zaproponowała mu Bom.

-Nie mam ochoty – odmówił. –Chciałbym.. porozmawiać o...o twoim...o twoim byłym. O Taesunie. - wyjaśnił.

-Och... Zrobił coś Tuchii albo tobie?- spytała zaniepokojona.

-Nie, spróbowałby tylko, to bym drania zlał.-odparł ze złością.

-Więc co się stało, że chcesz o nim porozmawiać?

Pytanie zawisło w powietrzu, a odpowiedzi jak nie było-tak tez nie pojawiała się przez najbliższe kilka minut.

-Wkurwia mnie- wymamrotał w końcu młodzieniec, na co Bom uśmiechnęła się promiennie.- Wkurwia mnie, że rozwalił nam rodzinę. Źle mu było z Tobą?

-Najwyraźniej-odparła.

Z początku nie zwrócił uwagi na to, że Bom go delikatnie masuje po plecach, chcąc jakoś opanować napięte nerwy w jego mięśniach. Było jej ciężko, ale była kobietą, w dodatku 30-stka zbliżała się wielkimi krokami.

-Nie denerwuj się Min, może z waszą mamą będzie mu lepiej- starała się go jakoś pocieszyć.

-Ta, puszcza się na lewo i prawo, a co z naszym szczęściem, ze szczęściem jej dzieci?! – powiedział podniesionym tonem głosu.

-Min, wyluzuj. Nie denerwuj się. – Bom z niewiarygodnym spokojem powtórzyła dla Minho i cmoknęła go delikatnie w czółko. –Będzie dobrze. –dodała

~~~~

(Narracja Tuchii)

     Siedziałam w swoim pokoju. Na dworze padało, więc wychodzenie z domu odpadało. A szkoda, bo przez tą głupią zmianę pogody musiałam odwołać spotkanie z Krystal. Od tygodnia próbowała mnie wyrwać na zakupy, ale ciągle nam coś wypadało. Teraz nasze plany popsuły się przez pogodę =w= Nie mając innego wyjścia musiałam zostać w domu.

    9 rano. Pora na śniadanie. Zeszłam na dół do kuchni i od razu humor mi się popsuł już drugi raz dzisiaj. Na kuchennym stole leżała rozłożona mama , Taesun leżał nachylony nad nią i namiętnie ją całował, pieszcząc ją pomiędzy nogami... Cudowny początek dnia. Byli tak zajęci sobą, że nawet nie usłyszeli, jak wchodzę, z czego jednak zrezygnowałam. Poczułam, że zbiera mnie na mdłości, wiec szybko wyszłam, biegnąc po schodach z powrotem na górę.

    Nie to , że go nie lubiłam. Song Taesun był.. miłym mężczyzną, ale może trochę za młodym dla mamy, no ale trudno.

Jej wybór, a narzekać nie ma co, bo i tak tym nic nie zmienię. Minho Oppa i Taesun-sshi ciągle się kłócą, a mama zawsze staje w obronie Taesuna, a oppa chcąc nie chcąc musi odpuścić.

A skoro mowa o oppa... to gdzie go wcięło? Nie mógł wychodzić, bo przecież gadaliśmy do późnego wieczora. Spojrzałam na klatkę Teo , ale maluch spał. Co za leń z niego ;w;

Postanowiłam napisać smsa do Minho oppa

~ ~ ~ ~

(Minho)

     Bom zeszła do kuchni, uparła się, że zrobi mi coś ciepłego do picia. Grrr, traktuje mnie jak 5-letniego dzieciaka. Czekałem na nią w jej pokoju, gdy poczułem sygnał oznajmiający przyjście smsa. Wyjąłem telefon z kieszeni spodni i otworzyłem wiadomość.

Od: Tuchii

Oppa, gdzie poszedłeś? ;-;

Postanowiłem odpisać.

Jestem u sąsiadki, Tuchii <3

Po chwili przyszedł kolejny sms.

To wracaj szybko proszę ;w;

Nie miałem zamiaru jej zostawiać, po prostu.. spała, gdy wychodziłem. Nie chciałem jej budzić. Zdawałem sobie oczywiście sprawę, że gdy się obudzi, może zechcieć pójść na śniadanie do kuchni... bleeeh. Nawet nie chcę sobie przypominać widoku, jaki sam tam niedawno zastałem. Taesun robił dobrze matce na stole kuchennym a ona krzyczała jak tania kurewka z ulicy. Aż się dziwię, że sąsiedzi nie dzwonili po policję za zakłócanie spokoju. Możliwe, że nie powinienem tak o niej mówić. Mieszkam jeszcze pod jej dachem, ale to nie znaczy, że musze oglądać, jak ten przydupas Taesun na każdym kroku nic nie robi, oprócz trzepania jej. Tak jest, nie robią nic pożytecznego, a jak ich nie ma to są zajęci swoja pracą... podobno.

Niech zgadnę, nie mogłaś wejść do kuchni, bo jaśnie państwo zajmowali się sobą?

Za chwilę znowu przyszedł sms od Tuchii.

Oppa...~ ;-;

Dobra, wpadnę po ciebie zaraz.

Odpisałem jej szybko i bez słowa wyszedłem z mieszkania Bom.

    W drzwiach minąłem się z Taesunem.

-Cześć Minho. Zapomniałeś parasola? – zapytał, ale zignorowałem.

-Minho...To nieładnie nie odpowiadać. – upomniała mnie matka.

Kobieta siedziała w salonie i popijała poranną kawę. Przycisnąłem język zębami, bo już mi się parę słów cisnęło, ale się powstrzymałem. Szybko wlazłem po schodach na górę i dotarłem do pokoju siostrzyczki.

-Tuchii, otwórz. To ja, twój brat – powiedziałem, gdy zapukałem. Usłyszałem tupot małych stóp po drewnianej podłodze, a po chwili drzwi się otworzyły.

-Oppa, przyszedłeś...

-Mówiłem, że przyjdę- przypomniałem i ucałowałem ją w czółko. – Zbieraj się. Wychodzimy.

Przylgnęła do mojego ramienia i pociągnęła za rękaw, wzrok spuściła na dół.

-H-Hej, Tusiu... co ci jest?- zapytałem zmartwiony.

-N-Nie chcę na dół..- wyszeptała.

-Zniosę cię. Możesz się wtulić w bluzę.-odpowiedziałem i uśmiechnąłem się. Tuchii nadęła policzki, co wyglądało naprawdę zabawnie. Jedną ręką chwyciłem pod nogi, drugą w talii.

-W-Whoaa...W-Wysoko...- stwierdziła i ukryła twarz w mojej bluzie, jaką miałem założoną.

Zszedłem na dół bez większych problemów.

-Ajjj... padaaa~

-Hahahah, mówiłem ci, że masz się wtulić w moją bluzę.-powtórzyłem, a ona to uczyniła. Starałem się biec jak najszybciej, deszcz już prawie przestawał padać, ale wciąż nie zbliżało się na rychły koniec. Stanąłem ponownie dzisiejszego dnia przed drzwiami domu Bommie. Bez czekania na jej przyjście, pchnąłem lekko drzwi i postawiłem Tuchii na korytarzu, wszedłem tuż za nią i zamknąłem drzwi.

-Ahh, poszedłeś po nią, a ja się zastanawiałam, gdzie cię wcięło – usłyszałem znajomy głos. – Ach, i znów trzeba cie suszyć.

-Najpierw zajmij się Tuchii, dobrze? – odparłem i uśmiechnąłem się.

-Ty lepiej weź prysznic, bo się jeszcze przeziębisz – poradziła i podeszła do Tuchii.

-C-Cześć, Bommie- przywitała się z nią Tuchii.

-Cześć, kochana. Chodź, osuszę ci włoski i ubrania – odpowiedziała jej, ja tym czasem udałem się w stronę łazienki.

~ ~ ~

(Lay)

      Biegnę przez ciemny, afrykański las. Coś mnie goni. Goni, a ja nie wiem, co lub kto to taki. Najgorsze jest to, że ta osoba/ zwierzę czy cokolwiek to jest, dopada mnie, coś do mnie szepcze, ja przytakuję i gdzieś podążam.

    Obudziłem się na podłodze, obok mnie na ziemi leżała stłuczona lampka. Och, cudownie. To już druga w tym miesiącu, siostry obetną mi kieszonkowe v.v

Dotknąłem ręką czoła, było ciepłe. Czyżbym był chory?

Dziwne, bo nie pamiętam, bym był chory, ostatnio chorowałem kilka lat temu.

Westchnąłem ciężko. Znów miałem ten sam i w dodatku dziwny sen. Działo się tak od miesiąca już 5 raz. Budziłem się z rozpalonym czołem.. strasznie to było dziwne.

-Lay! LAY, leniu wstawaj.- usłyszałem wrzask Ah Ri-jednej z moich starszych sióstr. Miała tak donośny głos, że nie musiała wchodzić na górę, wystarczyło, jak krzyknęła będąc w kuchni.

     Westchnąłem po raz drugi. Taka moja dola, że mieszkam z dwoma starszymi siostrami. Ah Ri jest starsza o 4 lata, zaś Yuri o 10. Tak, zgadza się, jestem najmłodszy w naszej zwariowanej rodzinie. Przez ten fakt, jestem wiecznie wykorzystywany. W szkole również nie odnoszę sukcesów, Choć nie podoba mi się to, nie mam za bardzo wpływu, musi zostać tak jak jest.

Podniosłem się z podłogi, postawiłem rozwaloną lamkę na szafce przy łóżku i zszedłem na dół. Pomimo tego, iż była sobota, co oznaczało zero szkoły, siostry i tak dbały o to, abym wcześnie wstawał. Nie żebym był śpiochem nie wiadomo jakim, mój limit to 9 rano, oczywiście, gdy trzeba było iść do szkoły wstawałem znacznie wcześniej. Ah Ri ani Yuri nie pracowały , jednak potrafiły znikać na całe dnie z domu, zostawiając pod moją opieką swoje nieznośne dzieciaki Seung Ji i Mi Young. Były to dwie dziewczyny, Seung Ji – nieznośny dzieciak , ukończyła w tym roku ostatni rok w przedszkolu. Mi Young – lat 12, udaje niewiniątko, ale tak naprawdę to taki mały diabełek. Jak ja z nimi wytrzymuję...

-Wołam cię i wołam. Co się z tobą dzieje, Lay?- zapytała Yuri.

-Czemu się denerwujesz? Przecież nie mam dziś szkoły- odpowiedziałem.

-Możliwe, ale to nie zwalnia cie z obowiązków domowych. Zaopiekujesz się Seung Ji i Mi Young. Ja i Yuri zaraz wychodzimy- oznajmiła mi Ah ri.

-Do pracy?

-Yy...nie... tak...ugh, nie interesuj się, przypilnuj dziewczynek. –odparła Ah ri i zniknęła za drzwiami wyjściowymi, ciągnięta przez naszą starsza siostrę Yuri.

One sobie wychodzą , a ja znów zostałem 'niańką' tych dwóch małych 'diablic', tak? Świetnie, zapowiada się cudowny dzień !

Spojrzałem na te dwie pociechy moich sióstr i westchnąłem. Opieka nad nimi była nad wyraz trudna.

-To...amm.. co chcecie robić?- zapytałem, a w tym czasie obie zaczęły smarować się jajecznicą i majonezem ;w; Wyglądały tragicznie...

~ ~ ~

(Minho )

-No nie no, oni nie mają za grosz wstydu. Żeby we własnym domu zjeść nie można było...- skomentowałem po tym, co mi moja Tuchii przedstawiła.

-Hmm,wygląda na to, że oboje nic nie jedliście. Zjecie naleśniki, jak wam zrobię? Nie mam na nic innego produktów. – odezwała się Bom.

-Bommie, jesteś kochana~ - wyszeptała Tuchii i uwiesiła się jej na szyję.

-Ale... ty przecież nie umiesz gotować – odparłem.

-Naleśniki to jedyne, co mi wychodzi – powiedziała.

-Yay, postępy. Kiedy się nauczyłaś? – zapytałem.

-Tuchii mnie nauczyła- przyznała Bom i przystąpiła do przygotowywania ciasta na naleśniki, ja w tym czasie popijałem już drugi kubek herbaty.

-Hej, a tobie nie za dobrze?- Bom pomachała mi ręką przed oczami, zabierając mi spod rąk talerz z mandarynkami.

-Nie, jest bardzo dobrze – odparłem i nadąłem policzki. – Wciąż mamy do pogadania – przypomniałem jej. – Ale... sami. Nie chcę, by Tuchii przy tym była- powiedziałem przyciszonym głosem.

-Yah, yah, przestań podrywać Bom Oppa. – upomniała mnie siostrzyczka i wręczyła mi worek ze śmieciami – Rusz swój zgrabny tyłeczek z krzesła i wynieś.

-Teraz? Ale pada

-Już nie i lepiej zrób to, bo nie będzie śniadania – dodała Bom i mrugnęła do mnie.

~ ~ ~ ~

      Po śniadaniu u Bom ja i moja siostra zostaliśmy u niej dłużej. Nie mieliśmy powodu , by wracać, to niby był nasz dom... ale po co wracać gdzieś, gdzie czujesz się jak ostatni śmieć i gdzie nikt cię nie oczekuje?

Będąc szczerym musze przyznać, że w domu Bom czuję się bardziej bezpieczny, mam wrażenie, że Tuchii myśli tak samo.

W ostatnim czasie Bom nam bardzo pomogła, zrobiła dla nas tak wiele, a ja wciąż nie odwdzięczyłem się jej tak jak należy.

Około godziny 17 Bom wyszła. Ja i Tuchii zostaliśmy sami.

-Oppa, kiedy jej powiesz?- usłyszałem. Oglądaliśmy dramę w telewizji, jedną z nowszych, którą ostatnio tak bardzo reklamowali.

-'Jej' ? - zapytałem zdziwiony.

-Mam na myśli Bommie unnie, Oppa – odpowiedziała Tuchii, a mnie 'zamurowało.

C.D.N...

- - -

Drogie misie ,Jiji dodała rozdział. Bądźcie grzeczni i grzeczne w Nowym roku :3 Wszystkiego dobrego~

-SongJiji


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top