rozdział 3

Emma była dla Ilayi niczym młodsza siostra - wychowywały się razem od małego, spędzały ze sobą sporo czasu, przez jakiś czas nawet miały wspólny pokój... Były dla siebie naprawdę bliskie, mimo różnicy wieku i mimo, że Ilaya nie mieszkała już w tym samym domu, co młodsza od niej dziewczyna. Nie znaczyło to jednak, że się ze sobą nie spotykały.

Tak było tamtego dnia, po tym, jak Emma dowiedziała się o zerwaniu swojej "siostry". Zarzucała sobie, że nie wiedziała o tym od razu, że dowiadywała się dopiero po półtora tygodnia. Miała za złe sobie, że nie pocieszyła Ilayi szybciej.

- Laya!

To była chwila, kiedy Emma rzuciła się na starszą dziewczynę, która o mało nie wywróciła się na oblodzonej drodze. Ilaya zaśmiała się tylko i przytuliła do siebie nastolatkę, ciesząc się, że znów ją widziała. Choć różniło je wiele, tak podobnego miały jeszcze więcej. Były dosłownie jak dwie krople wody.

Ale tylko z charakteru i zachowania.

- Jak ja za tobą tęskniłam, Em. - powiedziała Ilaya, ciesząc się niezmiernie z tamtego spotkania. Kochała młodszą od siebie dziewczynę.

- Ja za tobą też. Nie odwiedzasz nas zbyt często. - stwierdziła Emma, poprawiając swoje włosy. Jej oczy świeciły, gdy patrzyła na dwudziestodwulatkę. 

- W ostatnim czasie mam zbyt wiele na głowie, nie mam czasu. - oznajmiła Laya, markotniejąc nagle, co nie uszko uwadze Emmy.

- Aaa... Jak z Sebastianem?

Ilaya wiedziała, że Emma wiedziała. Schowała głębiej ręce do kieszeni i ruszyła w tylko sobie znaną stronę, dając tym znak dziewczynie, żeby z nią szła. Nastolatka zrównała z nią kroku, zerkając co chwilę w jej kierunku. Choć nie widziała w jej oczach łez, nie widziała żadnych oznak smutku, tak doskonale wiedziała, że był to ciężki temat. Szczególnie że wciąż wyjątkowo świeży.

- Kto ci w ogóle powiedział? Chłopaki, czy Nora? - spytała wreszcie Ilaya, zerkając kątem oka na swoją towarzyszkę.

- Nora. - odparła Emma, czując się dziwnie, że wspomniała o dziewczynie. Obiecała jej przecież, że tego nie wyjawi. - Ale nie bądź na nią zła, to ja dopytywałam, a ona w końcu mi to powiedziała. Jeśli masz kogoś winić, to mnie.

- Nie jestem zła, Emma. Rozumiem, że chciałaś wiedzieć i rozumiem, że ci o tym powiedziała. Sama żałuję, że to ja tego nie zrobiłam.

- Nie gniewam się, Laya. - zaprzeczyła od razu Emma, nie czując złości do Ilayi. - Dlaczego on w ogóle postanowił z tobą zerwać? Przecież widziałam, jak na siebie patrzycie. Przed świętami byliście nierozłączni.

- A po świętach wszystko się zepsuło. - stwierdziła Ilaya, wzdychając głośno. Emmę zabolało serce na tamtą reakcję. - Sama nie wiem, dlaczego postanowił zerwać i choć bardzo ciekawi mnie prawdziwy powód, to nie zamierzam do niego dążyć, aż do skutku. Może kiedyś się dowiem. Na razie próbuję żyć normalnie. Mam dość chłopaków na jakiś czas.

- Czyli Mac i Tinus muszą wrócić na jakiś czas do nas? - zaśmiała się Emma, nawiązując do swoich braci. Oczy Ilayi błysnęły niebezpiecznie.

- Tak, zabierzcie ich. Miałam wam to mówić już dawno. To straszne fleje, bałaganiarze totalni. Wciąż tylko jedzą, śpią albo śpiewają. Aż uszy mnie bolą, nie daję już rady.

Emma roześmiała się w głos, a zaraz za nią również Ilaya. Obie doskonale wiedziały, że nie było to stuprocentową prawdą, bo Ilaya kochała Marcusa i Martinusa nad życie. Żadna z nich nie wyobrażała sobie, by mogło być inaczej - znali się zbyt dobrze i zbyt długo.

Choć nie planowały tego, spacer, na który się wybrały, trwał wyjątkowo długo. Emma niedługo później musiała też wrócić do domu, by przyszykować się do szkoły na następny dzień. Sama Ilaya odprowadziła ją kawałek, po czym ruszyła dalej, nie zamierzając tak szybko wracać do swojego mieszkania.

Trofors było piękną miejscowością, którą Ilaya znała wręcz na pamięć. To dlatego poruszała się tam tak swobodnie, nawet jeśli na ziemi było ślisko przez lód i śnieg. Uwielbiała zimę. Ale nienawidziła, kiedy było jej tak cholernie zimno, jak wtedy. Mimo to, nie w głowie jej było wrócenie do domu. Wolała marznąć, niż siedzieć w ciepłym miejscu z kubkiem gorącej herbaty, opatulona kocem.

Skostniałymi rękoma wyciągnęła telefon z kieszeni kurtki, kiedy tylko zaczął dzwonić. Z lekkim oporem w postaci rękawiczek, ostatecznie odebrała połączenie, nie zwracając nawet uwagi na to, kto do niej dzwonił. Nie było dużo osób, które w ogóle to robiły - mogła ich nawet policzyć na palcach jednej ręki.

- Halo?

- Gdzie ty jesteś, Laya? - spytał od razu jeden z braci, najzwyczajniej w świecie chcąc wiedzieć, gdzie dziewczyna się znajdowała. Martwił się o nią.

- Trochę daleko od domu, przyznaję. A coś się stało, że dzwonisz? - zagadnęła, rozglądając się wokoło, by zorientować się, gdzie dokładnie się znajdowała.

- Nie ma cię cały dzień, na zewnątrz jest zimno i się ściemnia. Martwimy się.

- Nic mi nie będzie, najwyżej będę chora. - mruknęła, nie chcąc wracać do domu. Chciała pobyć sama, nawet jeśli było jej już cholernie zimno.

- Gdzie dokładnie jesteś? Podjedziemy po ciebie. - powiedział chłopak, nie przyjmując żadnych odmów. Musiał wiedzieć, gdzie była.

- Nie ma takiej potrzeby, Mac. - westchnęła Laya, najzwyczajniej w świecie nie chcąc, by przyjeżdżali. Było jej dobrze.

- Gdzie jesteś, Ilaya? Dokładny adres poproszę, inaczej weźmiemy policję.

Ilaya przewróciła oczami, wzdychając głośno. Była świadoma tego, że byli gotowi wezwać policję już w tamtym momencie. Stawiali jej ultimatum, świadomi tego, że im ulegnie. I tak właśnie było, bo najzwyczajniej w świecie nie chciała dokładać im problemów. Zdawała sobie sprawę, że w ostatnim czasie była dla nich niczym kula u nogi.

- Jestem tu, gdzie zawsze przychodzisz z Tico. Wyjdę na ulicę, to powinniście mnie znaleźć.

- Już po ciebie jedziemy.

~*~

Kiedy Ilaya otworzyła tylko oczy, oślepiło ją trochę, więc od razu je zamknęła. Zaczęła otwierać je ponownie, ale zdecydowanie wolniej, by przyzwyczaić się do światła panującego w pomieszczeniu. Nie wiedziała, gdzie była, ale wystarczyło się tylko rozejrzeć, by zrozumiała.

Leżała w szpitalu, otulona mnóstwem kocy i podpięta do kroplówki.

- No wreszcie. - mruknął Martinus, prędko orientując się, że dziewczyna już się obudziła. Poczuł ulgę, która mu ciążyła.

- Do reszty cię powaliło? - wypalił Marcus, wściekły za lekkomyślność dziewczyny. Cieszył się jednak, że była cała.

- Was też miło widzieć, chłopcy.

Marcus i Martinus spojrzeli na siebie nawzajem, po czym pokręcili głowami. Mogli podejrzewać, że ona tak zareaguje - reagowała tak zawsze. Podeszli do niej jednak bliżej, siadając po obu jej stronach, przez co miała wrażenie, jakby widziała podwójnie. Niby odróżniała ich od zawsze, ale wtedy jakoś - po całym dniu spędzonym na zewnątrz na zimnie i nie jedząc nic od rana - miała wrażenie, jakby miała halucynacje. I prawdopodobnie też tak było, choć doskonale wszystko widziała i ogarniała.

- Wy mnie żeście tu przywieźli? - spytała dla upewnienia, sama do końca nie wiedząc, co się wydarzyło.

- Znaleźliśmy cię nieprzytomną i zmarzniętą na ziemi. Oczywiście, że cię tu przywieźliśmy! Co ty myślałaś? - odparł Marcus od razu, wyjątkowo agresywnie, jak na siebie. Nie potrafił się wtedy uspokoić.

- Mac...

- Ja naprawdę z nią kiedyś oszaleję. - mruknął starszy z braci, odwracając się do młodszego. Ten położył dłoń na jego ramieniu, chcąc go jakoś uspokoić.

- Stary, spokojnie. Przecież nic się nie stało. - powiedział Martinus, ale na nic się to zdało. Widział w oczach brata gniew.

- Ostatni raz robisz coś takiego. Padło ci na łeb po tym zerwaniu.

W oczach Ilayi momentalnie zagnieździły się łzy, a i Marcus zrozumiał, że trochę przesadził. Cały zbladł, kiedy tylko dostrzegł, że dziewczyna mogła się wtedy w każdej chwili rozpłakać i to przez niego właśnie. Zaczynał żałować, że w ogóle to powiedział.

- Dobrze wiedzieć, co o mnie myślisz, Marcus. - powiedziała tak chorstko, że aż go to zabolało. Nienawidził się w tamtym momencie.

- Nie, Ilaya, to nie tak. Ja nie chciałem... - zaczął od razu, chcąc naprawić swój błąd.

- Daruj sobie.

- Przestańcie oboje, to nie czas na kłótnie. - warknął Martinus, widząc, że sytuacja stawała się coraz bardziej niezręczna, że schodziła na niepotrzebne nikomu tory. - Po prostu się o ciebie martwimy, Laya. Dzwoniliśmy też, bo chcieliśmy z tobą porozmawiać na pewien temat.

- O co chodzi? - spytała już o wiele łagodniej, uspokajając się pod spojrzeniem młodszego z braci.

- O Eurowizję. Chcemy znów wziąć udział w preselekcjach. - wyjaśnił Marcus, na którym spoczął wzrok Ilayi. Jej brązowe tęczówki prześwietlały go na wskroś.

- I chcecie, żebym ogarnęła wam piosenkę, zgadza się? - spytała, choć wcale nie potrzebowała odpowiedzi. To było zbyt oczywiste. - Pomysł już nawet mam, zarys. Tylko udoskonalić i możecie startować.

Bracia w odpowiedzi tylko zerknęli na siebie, uświadamiając sobie, że wszystkie piosenki, które napisała dla nich Ilaya, były jednymi z najlepszych. I dziękowali jej, że w ogóle się tym zajmowała.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top