rozdział 1

Ilaya nie czuła się najlepiej po wstaniu następnego dnia rano. Nie przejmując się śpiącym na jej łóżku Martinusem, wstała na równe nogi i podeszła do swojej szafy. Wyciągnęła z jej szarą bluzę z kapturem, czarne spodnie, po czym wzięła też świeżą bieliznę i skierowała się do łazienki, zostawiając chłopaka samego. Po szybkim uszykowaniu się, udała się prosto do kuchni, by zrobić sobie jakieś śniadanie. Nie spodziewała się jednak, że w pomieszczeniu znajdował się ktoś jeszcze.

- O mój Boże! Możesz mnie tak nie straszyć? Nie wiedziałam, że już nie śpisz. - mruknęła, łapiąc się za serce, kiedy tylko w jej oczy rzucił się obraz dziewczyny Marcusa.

- Cześć, Laya. - przywitała się Nora, kompletnie niewzruszona reakcją dziewczyny. Uśmiechnęła się tylko, przysuwając pod jej nos talerz z kanapkami. - Trzymaj, wiem, że jesteś głodna.

- Dzięki.

Obie przez chwilę jadły w ciszy zrobione przez Norę kanapki, czując, że atmosfera zaczęła nienaturalnie gęstnieć. Ilaya za wszelką cenę unikała wzroku dziewczyny, nie wiedząc nawet jak się zachować w tamtym momencie. Tico, wyczuwając z daleka, że coś było nie tak, natychmiast podszedł do Layi i zaczął ocierać się o jej nogi.

- Hej, kochanie. Pewnie chciałbyś wyjść, co? - odezwała się, głaszcząc psiaka po głowie. Ten szczeknął nagle.

- Może go wyprowadzimy? I tak nie ma co tu robić, jak oni jeszcze śpią. - zaproponowała Nora, unosząc wzrok na Ilayę. Ta zerknęła na nią z delikatnym uśmiechem.

- Czemu nie? - odparła pytaniem na pytanie, podnosząc się na równe nogi. - Chodź, Tico. Pójdziemy na spacerek.

Tico, na samo słowo spacer, zaczął ochoczo machać ogonem. Ilaya uśmiechnęła się szerzej na ten widok, niemalże od razu kierując się do przedpokoju, by się ubrać. Wraz z Norą ubrały ciepłe buty, kurtki, założyły czapki, rękawiczki, a także owinęły się szalikami. Laya przyczepiła smycz do obroży psa, po czym całą trójką wyszli na zewnątrz, czując chłód na twarzy przez mroźną pogodę.

Szli przez chwilę w ciszy, którą przerwała ostatecznie Nora.

- Nie chcę być wścibska, Ilaya, ale... Co się wczoraj stało? - zagadnęła, sama nie wiedząc, czy dobrze robiła. Chciała się tego dowiedzieć, bo chciała jej pomóc.

- Zostałam singielką, to się stało. - odpowiedziała Ilaya, nawet nie patrząc na dziewczynę. Nie potrafiła.

- Oh, tak mi przykro. Jak się w ogóle z tym czujesz?

- Dzisiaj jest lepiej, ale wciąż czuję się fatalnie. Wiesz, byłam z Sebastianem sporo czasu, zabolało, kiedy ze mną zerwał. - wyjaśniła, w końcu zerkając na Norę. Prędko dostrzegła na jej twarzy zmartwienie.

- Nie zasługiwał na ciebie, takie jest moje zdanie. To znak, że nie byliście sobie pisani. - powiedziała Nora zgodnie z prawdą. Trzymała stronę Ilayi, przede wszystkim dlatego, że Sebastiana tak naprawdę nie znała.

- Mam wrażenie, że ja w ogóle nie nadaję się do tego świata. Całe moje życie to jedno wielkie dno, z którego ciężko wyjść.

- Nie mów tak.

- Mówię jak jest, Nora. - odpadła Laya, nie zamierzając wtedy zaprzeczać samej sobie. To nie miało sensu. - Moja mama zmarła, gdy byłam mała. Ciocia odeszła z tego świata, kiedy miałam jedenaście lat. Ojciec nigdy się mną nie interesował, zostawił mnie u rodziców chłopaków i to oni w większości mnie wychowali. Liv i jej świta zawsze się nade mną pastwili, a teraz Sebastian ze mną zerwał. Jedyne, co mi się w życiu udało, to przyjaźń z Marcusem i Martinusem.

- To nie prawda, Ilaya. Jesteś świetną dziewczyną, masz wiele talentów. Potrafisz grać na gitarze i pianinie, piszesz świetne piosenki, jesteś świetną kucharką, masz talent do języków... Nie możesz myśleć o sobie źle, rozumiesz?

- Jestem pesymistką. - skwitowała ostatecznie Ilaya, nie spodziewając się nawet, że Nora złapie ją za dłoń i zatrzyma w miejscu, stając z nią twarzą w twarz.

- A ja realistką i mówię, jak jest. - powiedziała, patrząc prosto w oczy dziewczyny. - Może nie jesteśmy jakimiś wielkimi przyjaciółkami, ale możesz zawsze na mnie liczyć, dobrze? Pomogę ci, jeśli tylko będziesz tego potrzebować.

- Dziękuję, Nora.

Ku zaskoczeniu obu dziewczyn, Ilaya przytuliła od boku Norę, czując wtedy taką wdzięczność, jak nigdy dotąd. Wiedziała, że dziewczyna miała rację.

I poczuła, że miała w niej wsparcie, którego ewidentnie wtedy potrzebowała.

~*~

Zabawa z Tico była jedną z ulubionych czynności Ilayi. Uwielbiała rzucać mu piłki, czy patyki, uwielbiała się z nim ścigać, uwielbiała go przytulać. To dlatego spędziła większość dnia na dworze, nie przejmując się zimnem, czy głodem. Dzięki Tico mogła choć na chwilę zapomnieć o wydarzeniach minionego dnia, który cały czas nawiedzał jej głowę.

- Cześć, Ilaya. - przywitał się nagle męski głos, zwracając tym uwagę dziewczyny.

- O, Nikolai. O co chodzi? - zagadnęła, podchodząc do płotu, bliżej chłopaka. Nie spodziewała się go tam wtedy.

- Mam zamówienie do was. Mogłabyś odebrać?

- Nie ma mnie w domu, to nie ma kto ugotować. Znowu pizza. - mruknęła Ilaya, wywracając oczami. Nikolai nie zwrócił nawet na to uwagi, choć uśmiechnął się pod nosem. - Zapłacone chociaż?

- Wszystkie płatności uregulowane. - przytaknął, podając się pudełka z wciąż parującą pizzą. - Smacznego.

- Dzięki. Miłego dnia. - powiedziała na odchodne, posyłając chłopakowi szczery uśmiech.

- Wzajemnie!

Ilaya spojrzała na Tico, który stał kawałek dalej, po czym kiwnęła mu głową, że wracali. Psiak natychmiast znalazł się przy jej nogach, więc wraz z nim skierowała się do drzwi, by w końcu wrócić do domu. Nie chcąc, by Tico niepotrzebnie nabrudził, złapała go za obrożę i przytrzymała, by nie wszedł nigdzie dalej. Nogą zamknęła drzwi, po czym odstawiła pizzę na niewielką szafkę, by się na spokojnie rozebrać.

- Chłopaki!

Marcus i Martinus natychmiastowo pojawili się w przedpokoju i od razu interweniowali. Starszy z braci zabrał od niej Tico i wytarł mu łapy, podczas gdy młodszy odebrał pizze i skierował się do kuchni. Ilaya w tym samym czasie ściągnęła buty, kurtkę, szalik, czapkę i rękawiczki, po czym ruszyła do kuchni, tak jak jej przyjaciele.

- Jesteście strasznie leniwi. Trzeba było po mnie zadzwonić, to coś bym wam ugotowała. - stwierdziła, patrząc na obu z lekkim rozbawieniem. Znała ich tak dobrze.

- Mieliśmy smaka na pizzę.

- Faceci. - mruknęła, kręcąc głową sama do siebie. - Zmarzłam trochę. Chcecie herbaty?

Żaden z nich nie odpowiedział, a ona zaczęła mamrotać coś niezrozumiałego pod nosem, zaczynając przygotowywać dla siebie ów herbatę. Krążyła po kuchni, aż ostatecznie usiadła na blacie kuchennym, zerkając na swoich towarzyszy. Obaj odwrócili się nagle w jej stronę, po czym Marcus niemalże od razu wystawił w jej stronę jedno z pudełek z pizzą, by wzięła dla siebie kawałek.

- Dziękuję uprzejmie, drogi przyjacielu.

- Nie ma sprawy, droga przyjaciółko. - odparł, uśmiechając się od ucha do ucha, tak niewinnie, że była w stanie uwierzyć, że był taki na co dzień. - Jedziesz z nami w trasę, co?

- Jeśli mnie zabierzecie, to czemu nie? - stwierdziła, wgryzając się ostatecznie w kawałek pizzy. Jej oczy zaświeciły nagle. - Jezu! Świetna ta pizza.

- Cieszymy się, że ci smakuje. - odezwał się Martinus, patrząc na dziewczynę z uśmiechem. To właśnie tamtą wersję Ilayi lubił najbardziej, wesołą. - Jak się w ogóle czujesz? Wyszłaś dzisiaj tak z rana...

- Byłam na spacerze z Tico i Norą. Później mnie zostawiła, bo wracała do domu. - wyjaśniła pokrótce, nawet nie unosząc wzroku na obu braci. Wiedziała, że nie o to pytali.

- A tak psychicznie?

W oczach Ilayi zagnieździły się łzy, bracia natychmiast spojrzeli po sobie, komunikując się w ten sposób. Zrozumieli, że może niepotrzebnie wracali do tamtego tematu, że może chciała zapomnieć. Nie chcieli, żeby znów płakała, nienawidzili tego. Od razu też wstali ze swoich miejsc i podeszli do niej, ściskając z obu stron.

- To miłe, ale muszę zalać sobie herbatę. - odezwała się Ilaya po chwili, kiedy woda w końcu się zagotowała. Zaśmiała się przy tym cicho, zeskakując z blatu.

- Nie będziemy już pytać, Laya.

- Spokojnie, rozumiem, że jesteście ciekawi. - stwierdziła, nie chowając do nich urazy. Na ich miejscu też by się tak zachowała. - Będę u siebie, jak coś. - dodała, zabierając ze sobą kubek z herbatą, a także podkradając od nich kolejny kawałek pizzy.

- Kochamy cię! - zawołali na odchodne, nieświadomie sprawiając, że serce Ilayi rozpłynęło się w środku.

- A ja was!

~~~~~~~~~~
Dajcie znać, czy się wam podoba 🥰

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top