9
Meble były powywracane. Kurzu była niewielka warstewka, ale i tak było nieprzyjemnie. Mimo wszystko uważam, że nic nie przebije mojego domu.
- Harry... Nie chcesz tu posprzątać czy coś? Wiesz, możnaby kupić nowe meble i sprzedać ten dom za całkiem pożądne pieniądze. Nie to co u mnie, że nie da się uratować domu. Z zewnątrz wygląda naprawdę przyzwoicie i...
- Nie potrafiłbym go sprzedać - przerwał mi.
- No, to nawet. Przydałoby się tu jakoś ogarnąć. Po za tym Zayn nie zna naszego położenia. Mogłabym ci pomóc - uśmiechnęłam się.
- Dzięki.
- To co? Jutro pozbędziemy się tych mebli i ogarniemy ten kurz. Po za tym reszta chłopaków też ci pomoże. Pojutrze kupimy nowe meble i poustawiamy je. Zobaczysz, będzie tu cudownie, a jak się pozbędziemy Zayn'a, podejrzewam, że będziesz często tu przyjeżdżał.
- Masz rację - pokiwał głową i wyjął z kieszeni telefon - Jest już dziewiętnasta. Wracamy?
- Tak i ja prowadzę! - przytuliłam się do niego.
Wyszliśmy na dwór, a Harry zakluczył drzwi. Złapał mnie za rękę, a ja rozszerzyłam oczy, spoglądając na nasze splecione dłonie.
- Coś nie tak? - spytał.
- Wiesz... To dla mnie trochę niekomfortowe. Nie jesteśmy parą, ani nic, więc...
- O, tak. Sory - puścił moją rękę.
Całą drogę do samochodu nic do siebie nie mówiliśmy. Kiedy doszliśmy na parking, usiedliśmy w aucie.
- Nie zajedź mi auta - powiedział loczek, zapinając pasy.
- Nie bój się, będzie fajnie - odpaliłam silnik i ruszyłam z piskiem opon.
Uśmiechnęłam się do siebie.
- Masz jakieś piosenki Nickelback'a? - spytałam.
- Nie. Czemu pytasz?
- Uwielbiam ich słuchać, zwłaszcza podczas jazdy - zmieniłam biegi i przyśpieszyłam.
- Możesz zwolnić? Przez ciebie manadat dostaniemy.
- Nie bój nic. Mam dokumenty.
- Chcesz płacić?
- Nie. Mam pozwolenie na taką jazdę.
- Żartujesz? - wytrzeszczył oczy.
- Mówię serio - przewróciłam oczami.
- Wow... Jak je dostałaś?
- Przeszłam kurs. Zjebałbyś go. Jeździsz gorzej niż baba tirem.
- Nie prawda! Jechałem tak tylko dlatego, bo mandatu nie chciałem dostać!
- Uhm, jasne - sarknęłam.
Prychnął, a ja się uśmiechnęłam.
- Kiedy mam skręcać? - spytałam.
- Za chwilę. Właściwie teraz.
- Trzymaj się - mruknęłam.
Zwolniłam trochę, ale nie całkowicie. Z piskiem opon skreciłam w leśną drogę.
- Czy ciebie popierdoliło?! - wrzasnął.
Zarechotałam.
- Mówiłam ci, że mam popisówki, ale to jeszcze było normalne.
- Następnym razem nie dam ci prowadzić - wypuścił głośno powietrze.
Znowu się zaśmiałam.
- Stary, ja wiedziałam co robię. Mam to we krwi. Wiesz: hard rock, ostra jazda...
- Daruj sobie.
Zaparkowałam, ale starałam się delikatnie jak "normalny" człowiek. Wysiedliśmy z auta i oddałam Harry'emu kluczyki.
- Czyj to dom? - spytałam, wchodząc do środka.
- Niall'a - zielonooki zamknął drzwi.
Zdjęłam buty i weszłam w głąb domu.
- Jak było? - spytał Niall z ekscytacją w głosie.
- Spoko - wzruszyłam ramionami - Trzeba będzie ogarnąć dom Harry'ego w Holmes Chapel.
- To wszystko? - spytał Louis.
- O co wam chodzi?! - zmarszczyłam brwi.
- O nic - Niall wzruszył ramionami.
Pokręciłam głową, uśmiechając się. Faceci! Harry wszedł do salonu.
- Siema - przywitał się Liam, który dołączył do nas w tym samym momencie co lokowaty.
- Hej - mruknęłam i usiadłam na fotelu.
- Dziś ja, Niall i Lou wychodzimy do klubu. Chcecie iść z nami?
- Nie, dzięki, Payne.
Spojrzałam na Harry'ego spod telefonu. Uśmiechnął się do mnie.
- Jak chcesz to idź - powiedziałam do zielonookiego - Ja mogę zostać sama.
- Nie mam ochoty iść do klubu - mruknął, podchodząc do fotela i pochylając się nade mną - Mieliśmy obejrzeć dzisiaj film i zjeść pizzę, pamiętasz? - szepnął mi do ucha.
Spojrzałam z powrotem w telefon.
- Czy my o czymś nie wiemy? - spytał Niall.
- Nie jesteśmy razem - podkreśliłam.
- A już miałem nadzieję - westchnął Louis.
Zachichotałam.
- Nadzieja matką głupich - mruknęłam.
- Uwarzasz, że jestem głupi? - warknął Lou.
- Jesteś debilem - stwierdziłam.
Za chwilę oberwałam poduszką. Odłożyłam telefon na półkę, uprzednio go wyłączając. Rzuciłam poduszką w szatyna, który, jak zdążyłam zauważyć, miał śliczne, niebieskie oczy. Mruknął coś pod nosem i odłożył poduszkę.
- Co tak się gapisz? - burknął.
- Masz ładne oczy - palnęłam prosto z mostu.
- Ja mam ładniejsze! - zawołał Harry.
- A powiedziała ci to? - niebieskooki wystawił jezyk do lokowatego bruneta.
- Nie - mruknął zrezygnowany.
- Wszyscy macie ładne oczy - stwierdziłam.
- Ja i Liam też? - wyłonił się Niall.
- Tak.
- Ale ty masz najładniejsze - Harry spojrzał na mnie.
- Nie prawda - zaprzeczyłam.
- Prawda! - krzyknęli wszyscy.
Zarumieniłam się i wzięłam swój telefon z szafki. Odblokowałam go i wróciłam do sprawdzania internetu.
- Co robisz? - spytał Niall.
- Czytam.
- I co ciekawego?
- Piszą o jakiś pierdołach, typu: "ten ożenił się z tamtą" lub "ktośtam rozpoczyna karierę". Same nudy.
- To po co to czytasz? - Liam zmarszczył brwi i usiadł na sofie.
- Bo nie mam nic innego do roboty - znowu spojrzałam w telefon - Bla, bla, bla... Bla, bla, bla... Nic, nic, nic... Chwila, co?!
Wróciłam do poprzedniego news'a zauważając dwa słowa: Zayn Malik.
- Co jest, młoda? - spytał Harry pochylając się nade mną.
- Zayn Malik, poszukiwany od dwóch lat członek najgroźniejszej mafii w kraju, dobrowolnie oddał się w ręce policji - czytałam na głos, coraz mocniej marszcząc brwi - Twierdzi, że zabrano mu najważniejsze dokumenty, a oprócz tego stracił ukochaną. Mówi również, że to ona zabrała mu dokumenty i prawdopodobnie oddała je do tajnej policji, prowadzonej przez Harry'ego Styles'a. Zayn'a Malik'a znaleziono podczas próby samobójstwa, na największym londyńskim moście. Czy tylko te dwa powody skłoniły najgroźniejszego przestępcę w kraju do śmierci? A może kryje się za tym drugie dno?
Spojrzałam na chłopaków z przerażeniem.
- Diana? Wszystko okey? - Niall pomachał mi ręką przed oczami.
- Nie! Nie jest okey! - wstałam jak oparzona - Pamiętacie jak czytaliście o tym, że większość sojuszników Zayn'a jest w więzieniu? To jest czas, w którym on będzie chciał ich odzyskać! On specjalnie udawał, żeby się mnie pozbyć! Ja mu tylko przeszkadzałam! Trzeba coś z tym zrobić, do cholery!
- Zadzwonię do Carl'a. On się tym zajmie - Liam wyciągnął telefon i wyszedł z salonu.
Zacisnęłam pięści. Byłam wściekła. Jak ja mogłam się tak nabrać?! Jak?! Opadłam z powrotem na sofę. Wszystko się we mnie gotowało.
- Załatwione - powiedział Liam, wchodząc do salonu - Zwiększą ochronę i będą pilnowali każdej celi, a w szczególności całego więzienia.
- Idziemy na tą imprezę? - jęknął Louis - Muszę się odstresować.
Louis i Niall wstali z sofy i ruszyli do wyjścia. Pożegnaliśmy się nawzajem i zostałam sama z Harry'm.
- Zamawiamy pizzę! - krzyknął i wyciągnął telefon.
Po chwili rozmowy odłożył go.
- Margaritta, familijna - powiedział.
- Boże, my tego nie zjemy! - jęknęłam.
- Nie martw się, jutro na śniadanie będzie - usiadł na sofie i wyjął laptopa - Co oglądamy?
- Ej, może poczekamy na pizzę, co?
- No dobra. Chodź tu, za daleko siedzisz.
- Siedzę idealnie - poprawiłam się w fotelu.
- Okey - loczek wstał i usiadł na brzegu fotela, prawie na mnie wchodząc.
- Dobra, usiądę z tobą na tej pieprzonej sofie!
Uśmiechnął się triumfalnie i znalazł się z powrotem na kanapie, a ja razem z nim. Przytulił mnie mocno.
- A to z jakiej okazji? - zapytałam, odwzajemniając gest.
- Po prostu. Już nikt mnie nie przytula - zrobił smutną minkę.
- To kup se ogromnego misia!
- Nie potrzebuję go. A ciebie ten debil przytulał?
- Tak, ale tylko w nocy.
- Widzisz! Pewnie też masz niedobór.
- Zgadzam się - westchnęłam.
- Nie wzdychaj tak, bo tlenu ci zabraknie.
- O to akurat się nie musisz martwić - odsunęłam się od zielonookiego - Kiedy ta pizza?! Umieram z głodu! - walnęłam o oparcie odchylając głowę do tyłu.
Trwaliśmy tak w ciszy. Kątem oka zobaczyłam, jak Harry oblizuje usta. Uśmiechnęłam się i przymknęłam oczy. Otworzyłam je i zwróciłam głowę w stronę loczka, który patrzył się na mnie intensywnie.
- Coś nie tak? - spytałam.
- Nie, czemu - wzruszył ramionami, spuszczając wzrok.
Zmarszczyłam brwi.
- Na pewno?
- Tak, wszystko okey. Czemu pytasz?
- Nie wiem... Tak po prostu - mruknęłam.
Wzięłam telefon i sprawdziłam, czy nie ma nic ciekawego.
- Co tam? - Harry przysunął się do mnie.
- Nic ciekawego. No może oprócz kilku nowych piosenek. Same nudy - odłożyłam telefon.
- Aha... To co robimy? Do pizzy jeszcze dużo czasu.
Wzięłam poduszkę i walnęłam nią loczka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top