21

- Po pierwsze: nigdy nie zasługiwał pan na miano mojego ojca i nie zasługuje pan. Po drugie: to przez pana moja mama i brat nie żyją. Po trzecie: niszczy pan życie niewinnym ludziom. Po czwarte: żałuję, że kiedykolwiek chciałam być taka jak pan!

- Oh, Darcy... - mężczyzna pokręcił głową - Jestem Greg Lords. Nic mnie nie powstrzyma.

- Jesteś chujem! - wrzasnęłam.

Greg popatrzył na mnie z mordem w oczach i uderzył mnie policzek. Czułam jak skóra w tamtym miejscu zaczyna mnie piec. Przymknęłam oczy, aby po chwili je otworzyć.

- Nie będę nazywać pana ojcem - warknęłam - Jeśli pan chce mnie zabić - proszę się nie krępować. Ja tylko czekam, aż to moje debilne życie się zmieni.

- To sobie poczekasz - powiedział i wraz z Nick'iem i Zayn'em wyszedł z piwnicy.

Po chwili przyszedł "ochroniarz" i uwolnił mnie z więzów. Usłyszałam tylko jak po chwili zamyka drzwi na wszystkie możliwe zamki oraz kłódki i zostałam sama ze swoimi myślami. Przeszedł mnie dreszcz na myśl o tym miejscu. Delikatnie dotknęłam dłonią policzka i syknęłam z bólu. Muszę przyznać, że uparty i zawzięty charakter mam po tacie, ale urodę po mamie. Dobrze, że chociaż umiem mój charakter wykorzystać w dobryc celach.

Przełknęłam głośno ślinę i usiadłam na podłodze, opierając się o ścianę. Przymknęłam powieki, ale otworzyłam je, kiedy drzwi na nowo zaczęły się otwierać. Spojrzałam na brudny sufit i tylko słyszałam czyjeś kroki.

- Przyniósłem ci jedzenie - powiedział bezbarwnym tonem Nick.

- Pieprzony skurwysyn - mruknęłam - Możesz od razu to zanieść z powrotem.

Byłam bardzo głodna, ale szczerze wolałam umrzeć, niż na nowo pchać się w to łajno. Stał tak przede mną dobre kilka chwil, zanim się odezwał.

- Zjesz to. Koniec końców na pewno to zjesz - podkreślił.

Uśmiechnęłam się.

- Daruj sobie. I tak już wiem, że mam trzy opcje. Zginąć. Zostać prostutką. Pracować w mafii. Żadna z tych opcji nie jest dobra, ale najlepsza jest śmierć, wiesz? Tak sobie myślę, że całe życie miałam spieprzone. Nie wiem, po co żyję i nawet nie wiem czemu zwierzam się jakiemuś debilowi, który jest najlepszym kumplem jednego z najgorszych chujów. Ale czy to w ogóle można nazwać przyjaźnią? - zaśmiałam się - To raczej sługusowanie. A z resztą, zabieraj tą tacę, i tak nie będę jeść.

Przez chwilę patrzyliśmy się na siebie z Nick'iem. Miałam wrażenie, że przez ułamek sekundy przez jego twarz przebiegł cień... współczucia i troski? Nie, to do niego niepodobne. Położył tacę na ziemi i wyszedł z pomieszczenia.

Wiecie, czemu tak mu mówiłam? Bo ja wiedziałam, co mnie czeka. Niedługo będą mnie przesłuchiwać, a wtedy nie będzie żadnej litości. Będą mnie bić, gwałcić i krzyczeć. To będzie zero litości. Nikt nie zna gorszej kary, jaką daje się tutaj. Jeśli jecie, radzę odłożyć talerz, bo powiem wam, że raz nawet odcinali po kawałku jednemu kolesiowi rękę, ale on był nieugięty. Wyobraźcie to sobie. Podziwiam faceta.

Siedziałam tu z godzinę, może dwie albo nawet i pięć. Nie wiem, ile czasu upłynęło. Nie wiem, czy był dzień, czy może wieczór, albo ranek. Nie wiem, gdzie byłam. Wiedziałam jednak, że w końcu po mnie przyjdą.

Zamknęłam oczy, słysząc skrzypnięciem, a następnie zatrzaśnięcie drzwi. Owy ktoś podbiegł szybko do mnie.

- Darcy! - szepnął.

Otworzyłam powieki i zobaczyłam...

- Nick?! Co ty tu robisz?! - krzyknęłam szeptem.

- Żal mi ciebie. Szczerze, masz rację. To ty zawsze ratowałaś mi dupę, więc teraz ja ci życie uratuję.

- Ale Nick... Ja powiedziałam to w złości, nie możesz brać tego dosłownie! Halo! Co ci jest?! Masz gorączkę czy jak?!

- Powiem ci jedno: kolejny raz uratowałaś mi dupę, a wiesz czemu?!

Zaprzeczyłam, energicznie kręcąc głową.

- Właśnie mi wyjaśniłaś, że zgrywanie dupka nie ma sensu. Masz rację. A teraz mnie posłuchaj. Plan jest taki:...

Słuchałam Nick'a cały czas z szeroko otwartymi oczami. Nigdy nie widziałam go tak podekscytowanego i... szczęśliwego! On był szczerze szczęśliwy. I to sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

~~~

Przyszli i nadszedł mój czas. Czas na bitwę.

Zakuli mnie w kajdanki i pchnęli w stronę wyjścia. Szliśmy schodami w górę i gdy mieliśmy wchodzić do pokoju przesłuchań, włączył się alarm. Zdziwiłam się, muszę przyznać, bo plan był inny. Oczywiście ochroniarz pobiegł do wyjścia i zamknął drzwi, tym samym zostawiając mnie w piwnicy. Nagle wbiegł Nick.

- Hej - powiedział szybko i podbiegł do mnie z kluczem od kajdanek.

- Nie boisz się, że ci przyłożę?! Bo wiesz mogłabym cię teraz zrzucić ze schodów...

- Nie boję się, bo wiem, że tego nie zrobisz. Zawsze się bałaś robić takie rzeczy. A teraz jazda, wynosimy się stąd!

Jednym ruchem wyswobodziłam ręce i wybiegłam z piwnicy, tym samym wchodząc do salonu. Spojrzałam na prawo i zobaczyłam, że ogień sięgnął już kanapy. Nick złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę wyjścia, które, jak się okazało, stało już w płomieniach. Zaświtało mi coś w głowie.

- Chodź! - krzyknęłam do niego, biegnąc w stronę długiego korytarza.

Korytarz był jak labirynt, ale znałam go zbyt dobrze, aby się zgubić. Skręcałam co jakiś czas, aż w końcu zobaczyłam wyjście. Przyśpieszyłam biegu i razem z Nick'iem wybiegliśmy na dwór.

- Witamy z powrotem!

Na dźwięk tego głosu miałam ochotę umrzeć natychmiastowo.

*Harry*

- Mówiłem ci, że to jakaś pieprzona ściema!

- Harry, spokojnie - mruknął Liam - Może coś się stało i nie mógł zadzwonić.

- Chodźmy sprawdzić - zasugerował Louis.

Wysiedliśmy z auta i lasem poszliśmy w stronę budowli, której kształt ciężko nazwać domem. Kiedy zobaczyłem, że się pali, miałem ochotę trzasnąć głową o drzewo. Podbiegłem do budynku i zobaczyłem Darcy wraz z Nick'iem odwróconych do nas przodem, a przed nimi całe zbiorowisko mafii. Po chwili dołączyli do mnie chłopaki.

- Co robimy? - szepnął Niall.

- Dzwoń po resztę. Trzeba dorwać tą bandę.

*Darcy*

- Mam ci przyłożyć, żebyś zrozumiała?! - warknął Zayn.

- Po raz kolejny ci powiem: chodźbyś mi rękę uciął, to nie wiem, gdzie oni są! - wrzasnęłam.

Greg cały czas lustrował mnie wzrokiem i nie mogłam przestać patrzeć się w jego pieprzoną twarz.

- Powtórzę po raz kolejny, albo zabijam Nick'a: gdzie jest Harry?

Kątem oka zauważyłam za plecami Greg'a ekipę Harry'ego, schowanych w lesie. Spuściłam wzrok, zastanawiając się czy powiedzieć. Westchnęłam głośno. Jeśli powiem, już nigdy nie zobaczę Harold'a i tych jego pięknych oczu, ale z kolei jeśli nie powiem, Nick, który poświęcił wszystko, zginie.

- To jak? Księżniczka się namyśliła?

Jeszcze raz niezuważalnie spojrzałam w stronę zielonookiego.

- Powiem - warknęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top