18

Mogłam nie iść na "Anabelle". Mogłam, ale, kurwa, musiałam. Po prostu brawo ja. Nie dość, że poszliśmy na horror, to jeszcze na godzinę dwudziestą pierwszą. Mało tego, Harry mnie ciągle teraz straszy.

- Debilu! - warknęłam, gdy po raz drugi loczek mnie przeraził - Bo będę spać z Louis'em! Myślę, że on nie będzie miał nic przeciwko temu...

- Ani mi się waż!

- To mnie nie strasz, palancie! - krzyknęłam - Przez ciebie jeszcze szpital odwiedzimy!

- Oj, no dobra, nie przesadzaj - objął mnie w pasie.

- Teraz to się wypchaj - odepchnęłam go i zaczęłam uciekać.

Harold ruszył za mną. Cała zdyszana dobiegłam do auta, a loczek zaraz za mną. Obrócił mnie i cały dysząc przyparł mnie do blachy. Zagryzłam dolną wargę, spuszcząc wzrok. Uśmiechnęłam się mimowolnie na wspomnienie wczorajszej nocy. Zielonooki uniósł mój podbródek i pocałował namiętnie. Oddałam się przyjemności, ale do czasu, aż ktoś na przerwał.

- Cześć.

Delikatnie odepchnęłam bruneta i spojrzałam na brązowookiego szatyna ubranego w czarną, skurzaną kurtkę.

- O, hej, Chris - uśmiechnęłam się.

- Powiedz mi, jak to jest zdradzać?

- Że co? - zaczęłam dusić się od śmiechu - To Zayn mnie pierwszy zdradził, a ja oddałam mu to, co się należało. Mam tylko nadzieję, że dobrze czuje się z tą lafiryndą w więzieniu.

- Ciebie uwięził Styles, co? - prychnął.

- Jest mi z tym dobrze, wiesz? - wyszczerzyłam się.

- Wypierdalaj - warknął Harry.

- Za chwilę pójdę - powiedział Chris spokojnym tonem - Baw się dobrze, Darcy. Mam nadzieję, że Zayn się ciebie pozbędzie.

Prychnęłam. Chłopak odwrócił się, a ja już miałam zamykać drzwi od auta, gdy on odwrócił się.

- Zapomniałem o jeszcze jednym. Żałuj za grzechy, młoda, bo teraz to ty jesteś na topie.

Zatrzasnęłam drzwi z głośnym hukiem i poczekałam, aż odjedziemy. Dupek. Skurwiel. Gówniarz. Skurwisyn. Palant. Debil. Idiota. Maminsynek. Fiu...

- Darcy!

- Sory, zamyśliłam się - wstrząsnęłam głową, jakbym chciała, aby wszystkie myśli odleciały - Mówiłeś coś?

- Pytałem się, kim on jest i co to za jeden.

- Chris. Jeden z najlepszych kumpli Zayn'a. Mówię ci, czysty skurwiel.

- No proszę. Czyli teraz na ciebie mamy uważać! Przed filmem dostałem informację, że skład Zayn'a ma coś kombinować tu w okolicy. Idziesz z nami?

- Wiesz, muszę się wykazać.

- Ach - westchnął, udając ton nadwornej damy - Zapomniałbym - zamrugał oczami, przekrzywiając głowę.

Parsknęłam śmiechem, bo wyglądało to komicznie. Dosłownie.

- Więc, panie łaskawy - zatrzepotałam rzęsami - Czy mogę iść na tą bitwę?

- Młodej damie nie wypada - uniósł głowę.

- Patrz na drogę, debilu! - wrzasnęłam.

- A czymże zasłużyłem sobie na ten tytuł, pani moja?

- Harry, kurwa.

- Nie przeklina się młoda damo.

Odwróciłam się w stronę okna i za każdym razem, gdy loczek coś gadał, ja go olewałam. Oczywiście się wkurzał, a ja pod nosem chichotałam. Na całe szczęście dojechaliśmy do domu, jak się wcześniej okazało, Liam'a. Bardzo podobał mi się wystrój. Było tu dużo drewnianych elementów. Na ścianach przeważała biel i trochę beżu, z wyjątkiem kuchni, w której były cegły. Ale mimo wszystko dom urządzony był bardzo nowocześnie. Wysiadłam z auta i wbiegłam do domu. Przy kominku na dywanie zastałam Niall'a i Liam'a.

- Hejka - powiedziałam.

- Siema - westchnął Niall - Jak było?

- Nigdy. Wiecej. Nie. Pójdę. Na. Horror!

Blondyn zaśmiał się. Ponoć Niall się dużo śmieje, a jak na razie pierwszy raz udało mi się ten dźwięk usłyszeć.

- A co u was? - spytałam.

- Pojechaliśmy do sklepu.

Sądząc po minie Liam'a, na pewno coś się tam zdarzyło.

- I? - uniosłam brwi.

- I na Niall'a spadł proszek do prania. Wysypał się centralnie na niego.

Na początku się tylko uśmiechnęłam, ale nie wytrzymałam i zaczęłam po prostu płakać ze śmiechu. Złapałam się za brzuch czując jak zaczyna mnie boleć od ciągłego śmiechu i usiadłam na kanapie. Uspokoiłam się i w tym momencie do salonu wszedł Harry.

- Co się stało, że tak się chichrałaś?

- Liam, możesz powtórzyć?

- Na Niall'a spadł proszek do prania w sklepie - powiedział spokojnym tonem, a mina niebieskookiego była po prostu bezcenna. W sumie loczka też.

Brunet parsknął śmiechem. Powiem szczerze, że to był najpiękniejszy widok jaki widziałam - Harold doprowadzony do ataku śmiechu. Usiadł obok mnie i przytulił mocno.

- Ej, bo mnie udusisz! Za co to?

- Kocham cię.

- Ja ciebie też! - pocałowałam go w policzek.

- Mamy akcję.

- Kiedy? - w salonie pojawił się Louis.

- Jutro wieczorem. Banda Zayn'a coś kombinuje.

- To świetnie - mruknęłam.

~~~

- Hej, Tyler! - zawołałam wesoło do telefonu.

- Cześć, młoda. To kiedy się widzimy? Dzisiaj wieczorem?

- Nie mogę - jęknęłam - Może jutro, o siedemnastej.

- Jasne. A co ogólnie u ciebie? Nadal jesteś z Zayn'em czy singielka?

- Ani to, ani to - uśmiechnęłam się - Jestem dziewczyną Styles'a.

- Nie pierdol! - Tyler krzyknął, aż się skrzywiłam - Weź go ze sobą!

- No nie wiem... Mieliśmy sami porozmawiać.

- Ja wezmę Zack'a, ty Harry'ego i jakoś się dogadamy.

Usłyszałam jak drzwi od naszego pokoju się otwierają i nawet nie musiałam zgadywać kto to.

- Okey. To ja kończę. Cześć.

- Do zobaczenia.

Przerwałam połączenie i spojrzałam na loczka. Był już przygotowany na akcję, w sumie to ja prawie też. Odłożyłam delikatnie telefon na szafkę nocną.

- Idziemy?

Pokiwałam głową i ruszyłam za Harry'm. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę centrum. Oprócz mnie w aucie siedzieli jeszcze pozostali, czyli Niall, Louis i Liam.

- Boisz się? - zapytał mnie niebieskooki szatyn.

- Nie - uśmiechnęłam się - Dla mnie takie zadania to codzienność.

- Fajnie - stwierdził Niall.

- Zabijanie ludzi nie jest fajne - mruknęłam.

~~~

Wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się wokoło. Znałam to miejsce doskonale. To tutaj była jedna z naszych baz. Zawsze się cieszyłam, gdy tu przyjeżdżaliśmy, a teraz mam ochotę wrócić do domu Liam'a. Podeszłam do ściany jednego z budynków razem z resztą. Usłyszałam strzał i zobaczyłam, że nasze auto już ma jedną oponę mniej. Zajebiście. Mam nadzieję, że Harold ma jakieś zapasowe koła. Z rozmyślań wyrwał mnie kolejny pocisk, tym razem wycelowany w ścianę obok. Ruszyłam z miejsca i postrzeliłam dwie osoby, które do nas strzelały.

- Nieźle - ktoś poklepał mnie po ramieniu.

Kątem oka zobaczyłam cztery sylwetki wchodzące do budynku. Uśmiechnęłam się w duchu.

Obróciłam się i wygięłam rękę napastnika, który po chwili ją wyswobodził.

- No, młoda, nie wiedziałem, że cię jeszcze kiedyś zobaczę. Ładnie tak wykorzystywać innych?

- Daruj sobie, Nick - uniosłam broń.

- Malik się o wszystkim dowie, a wtedy będziecie mogli umrzeć tylko bolesną śmiercią. On ma sojusze. Nie wygrasz.

- Już wygrałam - uśmiechnęłam się szyderczo - Wydostałam się z tego gówna, nazywanego mafią, a wy dalej w tym tkwicie, więc daruj sobie.

Uderzyłam go kolanem w krocze i korzystając z chwili, zakułam mu ręce w kajdanki.

- Teraz, to ci nawet twój ukochany Zayn nie pomoże - szepnęłam mu do ucha.

Odprowadziłam go do auta i zakluczyłam je. Weszłam do tego samego budynku, co chłopaki. Zauważyłam, że Niall zdążył już zakuć Chris'a, a cała reszta probowała uporać się z... Zayn'em?! Gdy tylko mulat mnie zobaczył, uśmiechnął się sztucznie.

- Darcy! Kochanie, tak dawno się nie widzieliśmy - skierował broń na mnie.

Trochę się zdziwiłam w pierwszej chwili, ale postanowiłam zachować zimną krew.

- Faktycznie - uśmiechnęłam się przymilnie i podeszłam do Malik'a, zarzucając mu ręce za kark - Widzisz tą bandę debili? - szepnęłam - Zdobyłam dla ciebie informacje.

- Z jakiej racji mam ci wierzyć? - uniósł brew - Zdradziłaś nas.

- Nieprawda - spojrzałam na niego jak zbity pies - Kocham cię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top