14
Zeszłam po schodach za Harry'm. Serce waliło mi jak oszalałe. Bałam się tego przeraźliwie. Naprawdę nie mam ochoty tam iść. Na kanapie, oprócz znajomej mi trójki, siedział jeszcze inny mężczyzna. Miał na sobie czarną skurzaną kurtkę, czarne spodnie i białą bluzkę. Niepewnie poszłam w ich stronę i usiadłam obok Niall'a, który delikatnie się do mnie uśmiechnął.
- Dzień dobry - wydusiłam z siebie.
- Dzień dobry - szef chłopaków wyszczerzył się.
Ten facet miał około 30 lat i bardzo dobrze wyglądał. Naprawdę.
- Więc Harry - odchrząknął - Jak wam idzie?
- Proszę pana - loczek usadowił się obok mnie - Sprawy mają się całkiem nieźle. Wiemy gdzie ich szukać, mamy możliwości i myślę, że przydałaby się nam pomoc.
- Rozumiem, powiem Rick'owi, że ma do was dołączyć, ale chciałem bardziej się dowiedzieć o osobie, którą udało wam się przesłuchać. Nie chodzi mi jednak o Zayn'a.
- No właśnie - westchnął Harold - Tu się sprawy komplikują, szefie.
- Mów.
Widząc jednak jak zielonooki się denerwuje, a to ja powinnam to powiedzieć, wzięłam sprawy w swoje ręce.
- Może to jednak ja opowiem.
- Obiecuję, że nie będę przerywać. Proszę - skinął w moją stronę.
Przełknęłam ślinę. Dasz radę. Zabijałaś ludzi, to i tłumaczyć umiesz. Do roboty!
- Bo ogólnie chodzi o to... Ja... Jestem Darcy Lords. Ta sama, co ją poszukują. Jak wiadomo, zostałam porwana. Moja mama i brat nie żyją, a ja trafiłam do sierocińca, należącego do mafii. Po jakimś czasie wzięli mnie do siebie i byłam dobrze wychowywana i uczona. Gdy skonczyłam szesnaście lat, przymusili mnie, abym pracowała w mafii. W międzyczasie, gdy byłam w domu szefa mafii, musiałam być dziewczyną Zayn'a Malik'a. Po jakimś czasie nasze relacje bardziej przeszły na partnerskie. Całą bandą mieliśmy dostać się do domu Harry'ego i pozbyć się go. W międzyczasie jednak plan nie wypalił i zostałam złapana przez Styles'a. Udało mi się uciec, jednak jak wróciłam, okazało się, że Zayn, nie wiem czy mnie zdradzał czy po prostu znalazł se inną laskę, w każdym razie, w jego domu była jakaś kobieta, którą nazwał kochaniem. Zdążyłam wziąć tylko telefon i wyszłam z domu. Później Harry mnie znalazł i nie chciało mi się protestować. Wygadałam wszystko, o co mnie pytali. W sumie, myślę, że się nawet z nimi zaprzyjaźniłam.
- I - powiedział Harry - chcemy, żeby to ona nam pomogła.
- Z jakiej racji? - mężczyzna uniósł brew.
- Niech szef pomyśli - mruknął Liam - Dwa lata. Ona dwa lata pracowała z mafią. Przez ten czas nauczyła się z nimi pracować i porozumiewać. Zna ich typowy tok myślenia. Wie jaką bronią się posługują, jak wygląda życie w mafii. Ona to wszystko wie. Czy szef nie pomyślał, że ona z takimi informacjami i umiejętnościami jest w stanie zastąpić każdego policjanta?
- A jakie masz konkretnie umiejętności? - zwrócił się do mnie.
- Jestem nauczona prowadzić auto z maksymalną prędkością trzysta kilometrów na godzinę, strzelać bronią z trzystu metrów, wyłączać kamery, ale to raczej w dość słabym stopniu, biegać i długo się nie męczyć, łatwo omijać przeszkody goniąc lub uciekając oraz mam doświadczenie w łapaniu i zabijaniu.
- No tak, te rzeczy w mafii są obowiązkowe... - szef westchnął - Nie jestem pewien co do tej decyzji.
- Wie pan, trudno być suką, jeśli nigdy się nią nie było - palnęłam, po chwili w duchu przeklinając na samą siebie.
- Nie rozumiem, wytłumacz mi to.
- Mam na myśli, że ja... Po prostu byłam zmuszona być kimś strasznym i przyzwyczajałam się do tego.
- W tym sensie... - pokiwał głową - Chciałbym ci zadać jedno pytanie.
- Proszę - uśmiechnęłam się słabo.
- Kim jest twój ojciec?
Zamarłam. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie takiego pytania. Myślałam, że mnie spyta, czy żałuję, za kogo go uważam, nie wiem, cokolwiek, ale nie tego.
- On... - spuściłam głowę, czując na sobie intensywny wzrok i łzy w oczach - J - ja nie wiem.
- Wytłumacz mi.
Nie wytrzymałam i wstałam z kanapy. Pobiegłam na górę. To było dla mnie za wiele. Wskoczyłam na łóżko, szczelnie zakrywając kołdrą. Z moich ust wydobył się głęboki szloch.
*Harry*
- Szefie, ja powiem - stwierdziłem.
Zobaczyłem jak mój szef z powrotem opada na kanapę.
- Jej mama była zmuszona do bycia prostytutką - przełknąłem ślinę - Gdy pojawił się jej starszy brat, nikt się nim nie przejmował. Z kolei, gdy pojawiła się ona, jej mama była zmuszona zaprzestać swojej pracy. Mafia, u której pracowała, dowiedziała się o jej córce i na nowo jej mama miała problemy. Darcy dużo przeszła i na prawdę jest silna. Czy ona może dostać tą pracę? Przysiegam, że biorę za to odpowiedzialność. Jest dobrą dziewczyną, ale po wielu przejściach. Znałem ją przed porwaniem. Byłem najlepszym kumplem jej brata. Proszę jej wybaczyć.
- Harry - westchnął - Doceniam twoje starania i wiesz, że ci ufam. Idź po Darcy.
Zerwałem się z kanapy i pobiegłem do naszego pokoju. Zastałem Darcy płaczącą pod kołdrą. Usiadłem na krańcu łóżka i delikatnie odsłoniłem kołdrę.
- Kotku, masz szansę - położyłem się obok niej.
- Nie chcę! - warknęła.
Na nowo zasłoniła się kołdrą. Uśmiechnąłem się do siebie i całkowicie odsłoniłem Darcy. Przytuliłem ją do siebie.
- Czyli mam zwiększyć twoją karę? - wymruczałem jej do ucha.
Zadrżała. Podobało mi się, gdy tak się zachowywała. I to jak...
- J - już wstaję - wydukała.
Usiadła i przetarła oczy. Poszła do łazienki i wróciła z niej po chwili. Wyglądała prawie jak zawsze, nie było aż tak mocno widać, że płakała. Wyszliśmy z pokoju i zeszliśmy na dół. Usiedliśmy na sofie.
- Darcy, na razie masz miesiąc, aby mnie przekonać, że mam dać ci pracę w FBI.
Skinęła delikatnie głową.
~~~
- Harry, ja naprawdę myślę, ze sobie nie poradzę.
Powtórzyła to zdanie chyba po raz setny w ciągu półtorej godziny. Miałem już tego dość. Ona naprawdę nie wierzyła w siebie, a powinna. Kobiety...
- Darcy - powiedziałem stanowczo, aż chyba trochę zanadto - Nie mów już o tej pieprzonej pracy.
Skinęła głową i poszła do łazienki. Wyjąłem z kieszeni telefon i napisałem do kumpla.
Ja: Siema, stary. Co słychać?
Grag: Elo. Nic ciekawego. Gdzie teraz jesteś?
Ja: W Holmes Chapel.
Greg: W sumie to ja jestem niedaleko. Idziemy na laski do klubu?
Ja: Nie, dzięki. Zajęty jestem.
Greg: Praca?
Ja: Nie.
Greg: 0.0
Ja: Mam kogoś.
Greg: Stary! Ja pierdziele! Czego nic nie mówisz? A jaka jest w łóżku? Jakie cycki i dupa?
Ja: No właśnie, chcę dzisiaj spróbować się z nią zabawić, a co do reszty to nieważne.
Greg: Gdzie ją poznałeś? Chcę ją zobaczyć. Muszę ją ocenić.
Ja: Pamiętasz jak ci mówiłem o tej dziewczynie co zaginęła? Z jej bratem byliśmy kumplami.
Greg: Nie pierdol, mordo 0.0
Ja: Serio.
Greg: Przygotuj się na moją kontrolę tej laski. Jej imię?
Ja: Darcy. Ja kończę, bo wyszła z łazienki.
Greg: Udanego pieprzenia. Nagrajcie trochę i mi wyślijcie.
Ja: Nigdy.
Oprócz tego, że czasami Greg był zboczony, w sumie ja też, to fajny koleś. Szczerze go lubię. Wyłączyłem telefon i spojrzałem na Darcy. Uśmiechnęła się, kładąc obok mnie. Wstałem i zakluczyłem drzwi.
- Po co zamykasz drzwi? - spytała, marszcząc przy tym brwi.
- Zapomniałaś?
- Ale o czym? - zamrugała oczami.
Ona naprawdę zapomniała.
- Twoja kara, skarbie - wyszczerzyłem się.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top