10
- Harry! STOP! - krzyknęłam na cały głos, przy okazji śmiejąc się - Przestań!
Starałam się odepchnąć ręce loczka od mojego brzucha, gdzie mnie łaskotał. W końcu jednak przestał. Starałam się unormować oddech.
- Debil - walnęłam go poduszką.
- Słodkie stworzonko - cmoknął w powietrzu.
Przerwał nam dzwonek do drzwi. Zielonooki pobiegł do drzwi a ja poprawiłam trochę włosy i odetchnęłam z ulgą. Usiadłam na sofie i po chwili Harry przyniósł pizzę. Położył ją na stoliku, otwierając karton.
- To jaki film oglądamy? - spytał.
- Mnie to obojętne. Wybieraj.
Loczek włączył laptopa i wyszukał jakiegoś filmu. Położył laptop obok kartonu z pizzą.
- Czekaj, zgaszę światło - wstał z sofy i zgasił wszystkie światła.
- Co wybrałeś? - spytałam, gdy znalazł się z powrotem obok mnie.
- "Obecność".
Skrzywiłam się.
- Coś nie tak? - zapytał.
- Po prostu nigdy nie oglądałam horrorów...
- Jak będziesz bardzo mocno się bała, to włączymy jakąś komedię romantyczną, okey?
Pokiwałam głową, a Harry włączył film. Usadowiłam się wygodniej i przypadkiem natknęłam się na tors lokowatego.
- Ups, sory - odsunęłam się.
- Nie, nie... Połóż się - przyciągnął mnie bliżej.
Ułożyłam głowę na jego torsie i przytuliłam się do niego. Skupiłam się na filmie. Pochłaniał on całą moją uwagę, jednak był na tyle straszny, by po kilkunastu minutach moje ciało zaczęło drżeć ze strachu. W końcu nie wytrzymałam i schowałam głowę w torsie zielonookiego.
- Z - zmień f - film - powiedziałam.
- Okey. Zapomnieliśmy chyba o pizzy, wiesz? - przystopował film.
Zerknęłam w kierunku pudełka. Faktycznie, zapomniałam. Wzięłam jeden kawałek pizzy i włożyłam jej czubek do buzi. Harry też nie czekał. Po zjedzeniu jednego kawałka, wyłączyłam film i przełączyłam go na "Rodzinne rewolucje".
- Co to? - spytał loczek.
- "Rodzinne rewolucje". Komedia romantyczna, tak jak się umawialiśmy - sięgnęłam po kolejny fragment pizzy, a Harry poszedł w moje ślady.
~~~
- Świetny film, prawda? - odwróciłam głowę do tyłu.
Napotkałam zielone tęczówki, wpatrzone w moje. Uśmiechnęłam się.
- Ta, był całkiem niezły - mruknął.
Odsunęłam się od niego, a on wyłączył laptopa. Harry wstał i włączył światło. Zasłoniłam oczy przed nagłą jasnością. Po chwili się przyzwyczaiłam i zobaczyłam, że zostały trzy kawałki pizzy. Ja zjadłam ledwie dwa. Wstałam z sofy i przyciągnęłam się, ziewając.
- Idź się umyć, ja posprzątam - zawołał Harry z kuchni.
- Okey... Tylko jest taka sprawa, że ja nie wiem, gdzie są włączniki światła, a nie chciałabym się zabić.
- Chodź - mruknął i poszedł w stronę schodów.
Loczek odprowadził mnie do pokoju i dał mi jakąś jego bluzkę i bokserki. Podziękowałam i poszłam się umyć, a on wrócił do salonu. Znalazłam jakieś mydło i szampon. Umyłam się dokładnie i wyszłam spod prysznica, owijając się ręcznikiem. Ubrałam t - shirt i bokserki. Wyszłam z łazienki i zastałam Harry'ego, leżącego na łóżku.
- Jutro pójdziemy do sklepu i kupisz sobie, co tam będziesz chciała - mruknął znad telefonu.
Ułożyłam się obok niego i wyrwałam mu telefon. Spojrzałam na ekran.
- Ej! Oddawaj to!
Lou: I jak tam się bawisz, Hazz?
Ja: Myślę, że dobrze. Tu Diana. Ukradłam Harry'emu telefon, myślę, że się wścieknie. A co tam u was? Jeszcze się nie upiłeś?
Lou: Dobrze jest! Jeszcze jesteśmy w stanie trzeźwości, ale myślę, że to ostatnie pięć minut. Ja muszę spadać. Nara.
Ja: Papatki!
- Serio? Papatki? - spytał Harry.
- A co to za przezwisko, Hazz? - podkreśliłam ostatnie słowo - Czy ja o czymś nie wiem?
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi!
- Uhm, jasne. Bo ci jeszcze uwierzę! Idź się myć - popchnęłam go - A po za tym dzisiaj możemy spać osobno.
- Udam, że tego nie słyszałem - uniósł brwi.
Wywróciłam oczami. W momencie, gdy loczek zatrzasnął drzwi, uświadomiłam sobie, że mój telefon został na dole. Kuźwa. Czy ja zawsze muszę być taką ciamajdą?! A, z resztą. Nie chce mi się tam iść. Wstałam z łóżka i rozejrzałam się po pokoju. Zaglądnęłam do szaf. Nic ciekawego. Obejrzałam półkę z książkami i wybrałam jedną, wyglądającą na jakieś romansidło. Położyłam się na łóżku na brzuchu i zaczęłam ją czytać. Wciągnęłam się na dobre. Nagle poczułam, jak materac ugina się obok mnie. Zielonooki wyrwał mi książkę. Obejrzał ją i stwierdził:
- Nie lubię czytać.
Odłożył romansidło na szafkę i położył się na plecach. Ja w tym czasie wyłączyłam światło i wchodząc na łóżko, wpadłam na Harry'ego.
- Sory - zaśmiałam się.
Położyłam się z powrotem na brzuchu i poczułam, że loczek odwrócił się w moją stronę. Zrobiłam to samo, a on przysunął się bliżej mnie. Przytulił mnie mocno i przykrył nas kołdrą.
- Dobranoc - szepnął mi wprost do ucha.
- Branoc.
~~~
Obudziłam się z płaczem. Wtuliłam się w czyiś tors, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że należy on do Harry'ego. Zielonooki poruszył się, co mnie jeszcze bardziej przeraziło.
- Ćśś... - wyszeptał - To tylko zły sen.
Podniosłam wzrok i napotkałam śliczne zielone tęczówki. Jego twarz była kilka centymetrów od mojej. Poczułam się trochę nieswojo. Położył rękę na moim policzku i pogłaskał go delikatnie. Wciąż nie odrywaliśmy od siebie wzroku, aż Harry zbliżył twarz do mojej i delikatnie musnął moje usta. Oddałam gest i po chwili się całowaliśmy. Był to długi i bardzo namiętny pocałunek. Nigdy nie całowałam się w ten sposób. Zawsze było to na szybko, lub po prostu podczas seksu. Nic szczególnego, w porównaniu z tym co właśnie odczuwałam. W moim brzuchu pojawiły się tak zwane motylki. Położyłam delikatnie rękę na torsie loczka. Po dłuższym czasie loczek oderwał usta od moich, z czego nie byłam zadowolona.
- Kocham cię - szepnął.
- Ja ciebie też.
- Zawsze o tobie marzyłem.
- I twoje marzenie się spełniło - cmoknęłam go w usta.
Ułożyłam głowę na jego torsie, po czym zamknęłam oczy i zasnęłam.
~~~
Obudził mnie ktoś, kto całował mnie po szyi, a jego loki mnie łaskotały.
- Kochanie - mruknął - Wstawaj.
Pocałował mnie w usta.
- Dzień dobry, śpiochu - uśmiechnął się, a w jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki - Mówią, że to ja dużo śpię.
Skierował swoje usta na moją szyję. Zaczął całować skórę w jednym miejscu. Po chwili ją ssał i podgryzał. Gdy skończył swoje dzieło, z uśmiechem chuchnął na nie zimnym powietrzem.
- Czyli już jestem twoja? - mruknęłam.
- Dokładnie - cmoknął mój policzek - Wstawaj. Mam dla ciebie nowe ubrania.
- Skąd znasz mój rozmiar? - zmarszczyłam brwi, wydymując usta.
- Było napisane na twoich mokrych ubraniach.
- No tak - uśmiechnęłam się - Mógłbyś ze mnie zejść? No chyba, że chcesz, abym leżała tutaj cały dzień.
- Kiedyś zostaniemy w łóżku cały dzień, obiecuję - opadł na miejsce obok mnie.
Jak zauważyłam, on był już ubrany i gotowy. Odsłoniłam kołdrę i wylazłam z łóżka. Skierowałam się do łazienki. Ubrania czekały na mnie na szafce. Zakluczyłam drzwi i ubrałam się. Przemyłam twarz wodą i wyszłam z łazienki.
- Jest tu jakaś szczotka do włosów i do zębów? Przydałaby się też pasta.
- Trzymaj - podał mi szczotkę do włosów, którą znalazłam u niego w domu - I możesz użyć moją szczoteczkę do zębów i pastę.
Skinęłam głową i wróciłam do łazienki. Rozczesałam włosy i umyłam zęby. Wyszłam na dobre z łazienki i ułożyłam się obok Harry'ego.
- Kocham cię, Harold.
- Harold? - spojrzał na mnie.
- No co? Louis nazywa cię Hazz, to ja se wymyśliłam Harold'a.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Zbiegliśmy na dół, a loczek pobiegł otworzyć drzwi, ja zostałam w salonie. Do środka weszło dwóch policjantów trzymających jakiegoś kolesia. Uniósł głowę, a ja automatycznie zacisnęłam pięści.
- SKURWISYN! - wrzasnęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top