C H A P T E R T W E N T Y S E V E N

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)

Chce przetrwać, chce wygrać.
Dla Pandory.

- Halo, Ziemia do [T.I].

- Co ?.- spojrzałaś zaskoczona w stronę narzeczonego.

- Pytałem, czy chciałabyś coś zjeść. Wyglądasz marnie.

- No dzięki...- mruknęłaś odwracając wzrok spowrotem do morza.

- Zjedz coś, bo zaczynam się o ciebie martwić.

- Jest dobrze.- odpowiedziałaś, ciągle wpatrzona w morze.

- Co się stało ?.- zbliżył się do mnie.

- Po prostu...dawno tutaj nie byłam. Nie pamiętam już jak pięknie wygląda morze i jak bardzo tutaj chciałam wrócić. Wspomnienia co prawda nie są najlepsze, ale...jednak...tutaj wyznałeś mi swoje uczucia, a jednocześnie doznaliśmy tyle bólu...

- Nie wspominają już o tym...- otoczył cię ramieniem.- Pamiętaj, że to przeszłość. Liczy się tu i teraz.

- Masz rację, a jednak czuję dziwny, uciskający ból w klatce piersiowej pozostaje.

- Rozumiem co czujesz. Tutaj rozegrało się pole bitwy, które nigdy nie zostanie zapomniane. Trudno jest wrócić do normalnego funkcjonowania wiedząc, że żyjesz na ziemi, gdzie zginęli twoi przyjaciele, znajomi...

- Chyba minie dużo czasu, kiedy wszystko wróci do normy.

- Na pewno tak.

Siedzieliście kilka minut w ciszy, patrząc na delikatne fale, które robiły się przez wiatr.

- Jak myślisz ? Jak sobie radzą Brandon i Leyla ?

- Na pewno Brandon już nie raz dostał od niej w twarz...- mruknął Neteyam.- I pewnie teraz też tak się dzieje.

- Boże, mam nadzieję, że jakoś sobie poradzą bez nas.

- A najgorsze jest to.- obrócił się w twoją stronę.- Że moja babcia została tam razem z nimi.

- Nie mów, że...

- To będzie trio niezniszczalnych. Oni we trójkę rozniosą te góry szybciej niż ty, kiedy jesteś w szale.

- Sugerujesz mi coś ?.- zapytałaś podnosząc jedną brew do góry.

- Oczywiście, że nie. Nic po za tym, że jesteś bardzo silna.

- Tak, z pewnością chciałbyś coś dodać, ale boisz się, że się obrażę.

- Nie...

Uderzyłaś go w brzuch, na co on tylko się zaśmiał.

- Musimy płynąć na zwiady.- wstałaś i pociągnęłaś go w górę.- Ponoć ostatnio na morzach jest coraz bardziej niebezpieczniej.

- [T.I]...

- Zabronisz mi popłynięcia ? Neteyam, rozmawialiśmy o tym...

- Dobrze.- uniósł ręce w geście obronnym.- Okej, rozumiem.

- Cieszę się bardzo, że rozumiesz.

- Ale chce, abyś była blisko mnie, kiedy wraz z pozostałymi będziemy pływać.

- Ugh...nie zgadzam się.

- [T.I].

- Neteyam.- udałaś równie poważną co on.- Jak będzie się coś dziać, to w każdej chwili możesz do mnie podpłynąć i cię obronię.

- No dzięki.

Zaczął iść w stronę lasu, przez który musieliście przejść.

- Uraziłam twoją męską dumę ?!.- zaczęłaś krzyczeć.- No Ej!

Neteyam pokazał ci środkowego palca, na co ty podbiegłaś do niego i wskoczyłaś mu na plecy.
Od razu wywołałaś u niego śmiech.

- Kocham cię, wiesz ?.- szepnęłaś mu do ucha.

- Ja ciebie też.- odpowiedział, biorąc twoje uda i idąc w stronę na'vi, znajdujących się po drugiej stronie wyspy.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤

Jeszcze chciałabym przeprosić za to, że rozdział pojawił się dość później, ale dzisiaj wróciłam od babci i byłam dość zmęczona + pisałam rozdział z Blue Lock.
A teraz memy:





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top