C H A P T E R T H I R T Y F O U R

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)

Trzeba poświęcić swoje życie, nawet dla tej jednej osoby.

Dotarłaś do skały, która przyprawiała cię o złe wspomnienia. To właśnie tutaj z niej spadłaś z nadmiaru emocji i wizji, jakie ci się ukazały. 
Dlaczego tak bardzo chciałaś tam wrócić ?
Odpowiedź jest prosta.
Potrzebowałaś tego.

Wspięłaś się na sam szczyt. Usiadłaś na samym środku i zamknęłaś oczy.
Próbowałaś się uspokoić, ale nie umiałaś.
Czułaś, jakby zaraz miało się stać coś nieprzyjemnego i strasznego.

- No dalej.- byłaś wkurzona.- Zrelaksuj się, przecież to nie takie trudne.

Ta, z pewnością.
To gadanie można byłoby porównać do szkolnego psychologa.
"Jesteś smutny ? To przestań"

Tak, naprawdę rady godne każdej złotówki.

- Nosz cholera jasna!.- uderzyłaś się mocno w twarz, aby się ogarnąć. Szybko tego pożałowałaś, bo twarz zaczęła cię boleć.
Chciało ci się płakać.

- Dobra, spokojnie.- ciągle mówiłaś do siebie.- Będzie dobrze, zaraz wszystko się uło...

Nie dokończyłaś swojego osobistego monologu gdyż właśnie w tym momencie doznałaś "objawienia" wizji.

Przez moment czułaś się dziwnie. Było ci zimno a przez to jeszcze przeszły cię dreszcze. Twoją głowę zaczął wypełniać ból, a kończyny straciły  czucie.

W końcu jednak wszystko wróciło do normy. Po chwili.

Poczułaś zapach spalenizny oraz czegoś...ostrego.
Ogień.
To właśnie on drażnił twoje nozdrza. Byłaś w dziwnym miejscu. Nie przypominało Pandory takiej, jaką znałaś. Była spalona jak miejsce klanu ognia. Wszystko było spalone.
Drzewa, rośliny, kwiaty...
Zwierzęta leżały martwe. Ikrany, thanatory czy gromognu.
Wszystko.

Serce zaczęło ci szybciej bić.

Zapomniałaś, że to była wizja.

Zatraciłaś się w tym.
To była dla ciebie rzeczywistość.

Przypomniał mi się sen.
Sen, który okazał się prawdą.

Znowu się tak poczułam.

Znowu mam wrażenie, że straciłam wszystkich, a widok śmierci Neteyama sprawi tylko, że ja sama zapragnę umrzeć.

Neytiri tym razem leżała wygięta i miała kilka strzał w swojej klatce piersiowej. Jake leżał martwy, bez jednej ręki.
Tuk była przytulona do Kiri.
Obydwie martwe.
Lo'ak leżał niedaleko swoich sióstr.
Miał wbity nóż w serce.

Załkałam.

Następnie widziałam, jak Brandon trzyma w ramionach Leylę. Również oboje nie żyli.

No i "wisieńka na torcie".
To, co zapamiętałam najbardziej.

Wódz klanu ognia trzymał Neteyama, ten tylko smutno uśmiechał się w moją stronę, a następnie wódz dźgnął mojego narzeczonego w serce.

Miałam wrażenie, że krzyczałam. Jednak mnie nie było słuchać.

Upadłam.

I umarłam razem z nim.

Wzięłaś głęboki wdech. Łzy napłynęły do twoich oczu, a później już tylko głośno załkałaś. Trzymałaś się za swoje serce, które w tym momencie zaczęło cię boleć od tego, co zobaczyłaś.

- Spokojnie...uspokój się...- łkałaś.

- [T.I]!

Nie byłaś w stanie spojrzeć na osobę, która cię wołała.

- Carissime...- Neteyam wziął cię w ramiona.- Po co ty tu przychodziłaś...- był przerażony.

- Ja...musiałam...

- To, co widziałaś jest nieprawdą, jasne ?.- przytulił cię mocno.- Cholera, jesteś cała zimna.

Wziął cię na ręcę i zabrał do Awa'atlu.

Jak miałaś mu powiedzieć, że wizja to coś, co może się potencjalnie zjawić w przyszłości ?

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤

Teraz memy:











Uwielbiam ten drugi xd

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top