C H A P T E R T H I R T Y F I V E
Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)
Dla każdego w życiu osobistym jest ważnego co innego. Dla nie których pieniądze, dla niektórych miłość czy przyjaźń. Dla mnie natomiast ważna jest wolność. Dla wszystkich.
Leyla
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, Brandon...
- Żołnierze muszą robić patrole.- warknął.- Inaczej nie mamy szans pokonać wroga, musimy badać teren i wiedzieć na czym stoimy.
- Było dużo patroli. A jedyne co ustaliliśmy to tylko to, że mają strzały, które są nasączone jakąś trucizną. Przez którą ty i [T.I] prawie umarliście.
- Prawda. Oboje nie wykazaliśmy się wtedy rozumem i nie popisaliśmy się swoimi umiejętnościami intelektualnymi, ale...- przerwałam mu śmiechem.- Co ?
- Przepraszam, kochanie, ale od kiedy ty popisujesz się swoją inteligencją ? Raczej jej brakiem.
- No wiesz co ? Teraz muszę się jeszcze bardziej popisać swoją wiedzą i dostojnością, gdyż jestem w tym momencie Neteyamem.
- Brandon, ale ty go tylko udajesz dla ludu, nie dla mnie.
- No wiem, ale muszę myśleć jak on. Jeżeli ich zmylimy będziemy mieli przewagę, więc warto byłoby zastosować...
- Mogę wiedzieć, co w tym momencie mówisz ? Bo zboczyłeś z tematu.
- Cicho bądź. Gadam do swoich wymyślonych żołnierzów bo obmyślamy plan.
- Masz może jeszcze alkohol ?.- zapytałam.
- Nie, razem z Mo'at wypiliśmy w naszym konkursie, dlaczego pytasz ?
- A szkoda, bo na trzeźwo nie da się zrozumieć twojego toku rozumowania.
- Wiesz, że cię kocham ?.- tylko na niego spojrzałam.- Halo, kochasz mnie ?
- Nie.- odparłam.
- Leyla no!.- zaczął mną postrząsać.- Powiedz, że mnie kochasz.
- Z jakiej to okazji ?.- zapytałam podnosząc jedną brew do góry.
Chłopak uśmiechnął się wrednie.
- Nie wiem, co planujesz, ale...
Chłopak szybko pocałował mnie w usta. Zabrało mi to mowę.
- To co ? Teraz powiesz, że mnie kochasz ?.- uśmiechnął się w ten swój sposób.
- Debil...- mruknęłam odsuwając się od niego.
- Czyli tak.- zaśmiał się.- Chodź, moja ukochana. Musimy obmyślić plan.
- Z twoimi niewidzialnymi żołnierzami ?
- Oczywiście.
Idiota.
[T.I]
Byłaś zmęczona. Tak bardzo zmęczona psychicznie i fizycznie, że nawet nie miałaś ochoty gadać z nikim innym. Leżałaś i patrzyłaś na górę namiotu. Serce skakało jak porąbane, kiedy tylko myślałaś o wizji.
Nie umiałaś się uspokoić.
- [T.I] ?
Ku twojemu zdziwieniu do twojego namiotu weszła Ronal. Kobieta wyglądała na dziwnie wkurzoną. Dlaczego dziwnie ? Trudno było określić jaki miała teraz nastrój. Z jednej strony miała twarz, jakby chciała ci pomóc, ale z drugiej czułaś, jakby miała zaraz cię zbesztać za twój wyczyn.
- Ronal.
- Witaj.- usiadła obok mnie.- Cóż, twój mały wybryk naprawdę nieźle nas nastraszył.
- Cóż, miałam nadzieję, że nikt się o tym nie dowie. Chciałam to załatwić po cichu i samodzielnie.
- Ale jak widać nie udało ci się.
- Prawda...- przegryzłaś wargę.- Mogę wiedzieć, co pani tu...
- Przyszłam zobaczyć jak się czujesz. I pomyślałam również, że może potrzebujesz pomocy profesjonalistki. Tsahìk wie, jak pogromić złe uczucia, jakie towarzyszą nam w sercu.
- Racja, ale chyba mi nic nie pomoże.
Uśmiechnęła się delikatnie.
Czyli może pokazuje swoje prawdziwe uczucia ?
- Pozwól, że powiem ci coś o wizjach.- wstała ze swojego miejsca.- Wizję niekoniecznie ukazują to, co ma się ukazać zaniedługo. Nie warto się tym przejmować. Zawsze możemy zrobić jakąś rzecz, która może zmienić cały bieg wydarzeń.
- A co jeśli ta wizja ukazała mi się już drugi raz ?.- zapytała smutno, lekko podnosząc głowę.
- Wtedy musimy zrobić wszystko, aby do tego niedopuścić.
Spojrzała na ciebie smutnym wzrokiem i wyszła, żegnając się cicho.
Czyżbyś znowu musiała poświęcić wszystko dla ukochanego ?
Mam nadzieję że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤
Kocham was słodziaki.
Nawet nie wiecie, jak bardzo jestem w tym momencie szczęśliwa.
Jesteście cudowni i nic bym nie osiągnęła bez was.
A teraz memy:
Tutaj bałam się, że wattpad zbanuje dlatego zakryłam gwiazdką xd
Ten ostatni akurat mnie bawi xd
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top