Vahdam - Rozdział 18
Master rozsiadł się wygodnie na fotelu, spoglądając na chłopaka z dołu. Był ciekaw jego reakcji na nową sytuację. Zarzucił nogę na nogę, wpatrując się w uległego z pewnego rodzaju znudzeniem.
Chłopak opadł na kolana czując się nieco dziwnie. Na jego twarzy malowała się niepewność. Zaczął niespokojnie poprawiać swoją pozycję, próbując się czymś zacząć.
- Bardzo ładnie, twoje relacje są poprawne - pochwalił go mężczyzna, przesuwając lekko palcami po włosach chłopaka.
Dotyk był ledwowyczuwany, jednak i tak posłał fale przyjemnych drgawek wzdłuż kręgosłupa Damona. Nagradzał właściwe zachowanie, wypalając w głowie uległego przyjemne skojarzenie. Posłuszeństwo wiązało się z przyjemnością... warto więc jest być posłusznym.
-Cieszę się, że się Panu podobają -uległy uśmiechnął się do podłogi. Wbijał w nią wzrok, nieco niezadowolony. Definitywnie wolałby móc patrzeć na Pana.
- Uczyłeś się pozycji? Znasz te najbardziej klasyczne? - zapytał Master, nieprzerywając suwania opuszkami palców po skórze głowy uległego - Przywiązuję do tego sporą wagę. Pełna etykieta i perfekcyjność tresury jak pamiętasz mają dla mnie wręcz priorytetowe znaczenie.
-Tak. Myśle się większość pamiętam. A przynajmniej tak sądzę... -powiedział, przypominając sobie obrazki z książek i blogów. Kolorowe obrazy przewijały się przed jego oczami.
- Wspaniale, może zechcesz mi je zaprezentować? Nie będę Cię oceniał, jednak chcę wiedzieć na czym stoimy, i jak wiele nauki przed nami w tej dziedzinie.
-Mam mówić nazwę i pokazywać? -zapytał odsuwając się nieco by zrobić miejsce na wyginanie się.
- Jeśli potrafisz nazwy, dlaczego nie - skinął głową, rozsiadając się wygodnie.
Jego ciemne oczy z pożądaniem przyglądały się ślicznemu chłopakowi. Master uznał, że musi kiedyś zabrać go na łąkę… wśród kwiatów i świerzych traw wyglądałby wspaniale.
-Taki pokaz -zaśmiał się myśląc nad kolejnością w jakiej chce zaprezentować swoją wiedzę.
- Zgadza się. Taki pokaz - pokiwał głową Master patrząc na rudowłosego w oczekiwaniu.
- W takim razie brakuje muzyki - stwierdził uległy z wielkim uśmiechem, dumny ze swojego żartu.
Uśmiech ten jednak zbladł, gdy Master uniósł na niego brew - Coś mówiłeś, mój uległy? Wydawało mi się, że coś słyszałem, jednak być może to jedynie odgłos zbliżającej się chłosty - odparł William, starając się brzmieć poważnie.
Damon ukrył uśmiech, kręcąc głową - Nie Panie. Nic nie mówiłem. Przejdźmy może do prezentacji? - zaproponował, a gdy Master skinął głową, zamyślił się.
Gdy cały misterny plan był już ułożony w jego głowie, usiadł w klęku, wyprostował się i położył dłonie na kolanach. Jego nogi były złączone, tak samo jak palce. Plecy proste, a ramiona ściągnięte w dół i do tyłu -Tower.
- Bardzo dobrze, jednak unieś głowę wyżej - dotknął dłonią jego podrobiona dwoma palcami - Jeszcze, o… w ten sposób i teraz spuszczasz wzrok.
-Czuje się dziwnie -przyznał wyciągając mocno głowę do góry.
Jego wersja tej pozycji była bardziej przyjemna. Nie wymagała aż takiego spięcia mięśni szyi oraz mięśni kręgosłupa. Do tego dochodził też emocjonalny aspekt…
- Ponieważ? - zaciekawił się Master, wybijając go z rozmyślań - Uniesienie głowy ma dla Ciebie takie znaczenie?
-Takie wyciąganie głowy przy spuszczaniu wzroku. To dla mnie takie…bardziej uległe niż chociażby ta pozycja -skłonił się w głębokim posłanie opierając czoło o posadzkę.
- Doprawdy? A to ciekawe… Zazwyczaj jest na odwrót. Ukłon to bardzo uległa pozycja. Pokazująca całkowicie oddanie i szacunek. W końcu zniżasz się aż do samej podłogi - zauważył rozbawiony.
-Ale nie widać twarzy -podniósł się do luźnego klęku.
- Ah, o to chodzi - uniósł brwi - Nie wpadłbym na to, co tak właściwie Ci przeszkadza w tym, że widzisz mnie zamiast podłogi? Czyżbym był aż tak ciężki do zniesienia?
-Właśnie fakt, że teoretycznie widzę Pana jednak nie mogę skupić na Panu wzroku jest nieprzyjemny. Tylko kątem oka rejestruje Pana ruchy i spojrzenia. Widzę, że się Pan przygląda, nie wiem tylko czemu dokładnie.
- Rozumiem - pokiwał powoli głową w zamyśleniu, odnotowując sobie to w głowie - Jakie znasz inne pozycje?
-Table, Panie -powiedział od razu stając na czworaka. Oparł swój ciężar na łokciach oraz rozłożył nogi by obniżyć biodra do wysokości ramion. Dzięki temu jego plecy były prostopadle do podłogi.
- Bardzo ładnie, podoba mi się ta pozycja, prawie dobrze - pochwalił go Master.
-Prawie? - Damon uniósł wzrok urażony, patrząc na mastera.
- Prawie - zgodził się z nim - Chciałbyś by było idealnie?
-Oczywiście, że tak Panie -odpowiedział, przypominając sobie o zasadzie i znów spuścił wzrok.
- Nic nie jest idealne, to co pokazałeś mnie zadowoliło, powinieneś jednak bardziej spiąć pośladki, dzięki temu stabilizujesz pozycję i osiągasz idealny poziom.
Chłopak zrobił to napinając ciało - Czy ta pozycja nie ma służyć do utrzymywania jej przez długi czas? W takim napięciu nie da się wytrzymać dłużej niż parę minut.
- Udowodnię Ci, że się da, choć boli - przyznał - Sam będziesz za jakiś czas wytrzymywał w niej wiele godzin.
Damon skrzywił się wyraźnie, choć musiał przyznać, że perspektywa bycia sprowadzonym do roli przedmiotu brzmiała kusząco -Dobrze Panie -odpowiedział jak na niego dziwnie łagodnym głosem. Jak widać wizja spowodowana słowami pana nieco go zmiękczyła.
- Znasz jeszcze jakieś pozycje? - zainteresował się, lustrując jego twarz.
-Hmmm… obedience -uklęknął, po czym nachylił się zastygł z ustami przed butem Pana -Mogę, panie?
- Nie uznaję takiego słowa jak "Mogę" - rzekł mężczyzna chłodno
-Więc jak powinienem zapytać Sir? - chłopak zmarszczył brwi jednak nie wyprostował się, nie chcąc łamać pozycji.
- Myślę, że wiesz jak się prosi. W pełnej etykiecie - uśmiechnął się lekko William.
-Błagam Panie, czy okażesz mi tę łaskę i pozwolisz dotknąć swoich butów bym mógł pokazać pozycje, Panie? -zapytał pokornie, choć głęboko w jego głosie można było usłyszeć sarkastyczną nutę.
- Tak Damonie, pozwalam. Jesteś w końcu taki grzeczny… - rzekł wymownie, opierając się plecami o oparcie.
-Dziękuje Panie -złączył usta ze skórzanym pantoflem, całując go delikatnie.
- Dobry chłopak - mężczyzna położył dłoń na rudej głowie i pogłaskał go lekko, natychmiastowo nagradzając właściwe zachowanie - Bardzo ładnie.
-Dziękuje za tę łaskę mój Panie - tym razem w jego głosie wybrzmiało już tylko szczęście i uwielbienie.
Pocałował ponownie but z wyraźnym uśmiechem. Uwielbiał uczucie zimnej skory pod ustami. Gładkiego materiału, przyjemnie kontaktującego z wargami.
- Hmmm… spróbujmy więc może…Na miejsce - rzekł unosząc palec i wskazując podłogę nieco dalej zaciekawiony jak chłopak zareaguje na taki gest.
Damon spuścił wzrok, ale odsunął się posłusznie, siadając w klęku.
- Myślę, że na razie to wystarczy - powiedział spokojnie - Całkiem dobrze sobie radzisz. Oczywiście pozycje są do dopracowania jednak naprawdę jestem zadowolony. Komendę "Na miejsce" jak widzę też kojarzysz… myślę, że mogę w tym pracować.
-Dziękuję mój Panie -ukłonił się głębiej z wielkim uśmiechem na ustach.
~~~~~~~~~~~~
Połowa rozdziału pisana teraz, bo język w tym opowiadaniu umiera xD
Mam nadzieję, że podoba wam się nieco ostrzejszy Damonek. Chłopak się rozkręca i zaczyna nam coraz bardziej cwaniaczyć. Być może to czas by William wyjął szpicrutę...?
Trzymajcie się kochani <3 miłego wieczoru
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top