Matcha - Rozdział 14

William skinął głową. Kąciki jego ust uniosły się. Sam również czasem potrzebował samotności - Rozumiem, w zupełności mi to nie przeszkadza. Myślałem nad przeprowadzeniem z Tobą tej samej metody której próbowałem z moimi poprzednimi uległymi.

-Jakiej Panie? -przekrzywił głowę ciekawsko. Cieszył się, że Master widział jakieś rozwiązanie, jego problemu.

Mężczyzna uśmiechnął się lekko. - Oprowadzałem Cię po mieszkaniu jednak nie byłeś jeszcze w pokoju przeznaczonym dla uległych - odrzekł. - Myślę, że to odpowiedni czas by Ci go przedstawić.

-To pokój w którym miałbym mieszkać? -upewnił się, patrząc jak Master wstaje. Podążył, więc za nim.

- Na razie nie mieszkać. To jest kwestia odległa. Będzie to pokój do którego wejdziesz jako wolny człowiek o imieniu Damon, natomiast wyjdziesz jako podległy mi uległy. Będziesz mógł też spędzać tam czas w którym akurat będziesz zajmować się swoimi sprawami. Ponieważ będziemy spotykać się narazie jedynie na 2 dni nie będziesz miał takiego czasu wiele, jednak chciałbym abyś wiedział, że ta przestrzeń należy poniekąd do ciebie -Master otworzył drzwi, pokazując Damonowi pomieszczenie.

Był to dość skromny pokój z rozkładaną szarą kanapą i biurkiem po lewej stronie. Najbardziej w oczy rzucała się biała, odsuwana szafa znajdująca się na prawo od drzwi.

Nad sofą, wisiała natomiast pusta półka, a obok niej niewielki stojak. Podobny do takiego na którym wieszało się ozdobne miecze i szpady. Tutaj wisiała jednak klasyczna drewniana trzcinka zakrzywiona po jednej ze stron. Bez zbędnych skórzanych opleceń czy też skórzanych uchwytów.

-Co to takiego Sir? -Damon podszedł bliżej do przedmiotu.

- A na co Ci to wygląda? Sądzę, że miałeś już kiedyś styczność z takim przyrządem - sięgnął dłonią po czym zdjął ją z uchwytu. Machnął nią w powietrzu, wydając charakterystyczny świst.

-Drewniana trzcinka -chłopak cofnął się, krzywiąc na znajomy dźwięk.

- Zgadza się, idealna lekkość - skinął głową i podał mu ją - Sam zobacz.

Powietrze znów przecięło parę świśnięć -Przyjemna… ale czemu akurat tu wisi? -oddał narzędzie Panu.

- To jest narzędzie które idealnie nadaje się do wymierzenia standardowej kary. Jeśli pewnego dnia uznasz, że zawiniłeś, mimo, że ja sam tego nie dostrzegę przyniesiesz ją i poprosisz o wymierzanie kary.

-Czyli to patyk samozagłady? -zażartował, ukrywając stres.

- Cóż, z takim określeniem się jeszcze nie spotkałem jednak… Tak można by stwierdzić.

-Rozumiem Sir. Czemu jednak wisi tutaj? A nie w innym miejscu?

- Patrząc na nią, będziesz pamiętał o byciu posłusznym. Widząc ją przypominasz sobie pieczenie i ból. Od razu odechce Ci się bycia niepokornym.

-Co do tego jednak miałbym wątpliwości. Choć może w relacji tpe nabiorę nieco pokory -wyobraził sobie uczucie trzcinki na skórze i zadrżał.

- Będzie tak lepiej dla Ciebie i twojej skóry - zapewnił - Myślę, że samo znakowanie będzie dla Ciebie  wystarczająco bolesne. Po cóż sobie dokładać.

Rudowłosy skinął głową rozglądając się po pomieszczeniu -Co miał Pan na myśli mówiąc  że będę tu wchodził wolny a wychodził jako niewolnik?

- Otwórz - wskazał na szafę stojącą pod ścianą.

Z pozoru była to zwykła szafa, jednak była ona zamykana na ozdobny klucz. Przekręcił go i otworzył drzwi. Była przestronna, choć nieco pusta.

- Co tu widzisz? - wskazał na puste szafki i szuflady.

-Puste wnętrze szafy? -odpowiedział mu młodziak .

- Zgadza się, ta szafa będzie twoim przysłowiowym przejściem do Narni - uśmiechnął się.

-Chyba nie rozumiem -przyznał drapiąc się po karku -Może Pan trochę prościej?

- Tutaj będziesz zostawiał dawnego siebie. Tego który żyje na co dzień. Zostawisz tu swoje rzeczy osobiste i zmienisz ubrania. Oczywiście szafa jest zamykana na klucz, więc nie będziesz musiał martwić się o swoją prywatność. Od momentu zamknięcia jej na klucz i zostawienia dawnego życia za tymi drzwiami obowiązuje nas dynamika.

Damon skinął głową -Kto ma klucz? Po tym gdy już szafa zostanie zamknięta?

- Przekazujesz go mi, Przekazanie to dla mnie ważna ceremonia do której przywiązuję wagę. - zaznaczył.

-Jak ona wygląda Sir? -przejechał palcami po chłodnym metalu.

- Cóż, każda ceremonia jest inna, jednak mogę Ci opowiedzieć jak to wyglądało z moimi poprzednimi partnerami.

-Tak! Z chęcią posłucham Sir -chłopak zwrócił ku niemu ciekawskie oczy.

- Po zamknięciu na klucz swoich rzeczy, przychodzili do pokoju, klękali i oddawali mi klucz mówiąc słowa:

„Mój umysł jest jasny i dążę do doskonałości.
Mój duch ma odwagę, by się poddać.
Moje serce jest spokojne, pogodne i otwarte na radość.
Moje życie toczy się drogą dyscypliny i służby.
Błagam, prowadź mnie Panie na ścieżce nowego życia”

-To… piękny tekst. -stwierdził zaczarowany przez słowa -Co jest potem?

-Potem kładłem uległemu rękę na głowie i mówiłem „Powstań i służ mi wiernie” Następował koniec rytuału i zaczynał się okres poddania dla mojego uległego.

-To brzmi magicznie -Damon przekrzywił głowę, wyobrażając sobie ową scenę.

- Będziesz chciał tego doświadczyć? - zapytał z uśmiechem.

-Bardzo. Coś czuje, że to może być uwalniające przeżycie.

- Gdyby takie nie było, nie korzystałbym z niego - skinął głową - Więc, będziesz w stanie się na coś takiego zdecydować?

Uległy pokiwał głową, rozglądając się po pokoju -Tak, wydaje mi się, że tak.

- Dobrze - ten otworzył drzwi wypuszczając go z pokoju - A więc już wiem co będziemy robić na następnym spotkaniu za tydzień nim wdrażamy to w życie.

~~~~~~~~~~~~~~~

Damon uśmiechnął się szeroko do Mastera. Tęsknił za nim przez poprzedni tydzień i już nie mógł się doczekać spędzonego z nim weekendu. Czuł, że to będzie magiczny czas.

-Dzień dobry Sir -schylił głowę. Dłońmi rozpiął swoją kurtkę. W galerii handlowej było nieco cieplej niż na dworze.

- Witaj mój drogi - ten uśmiechnął się lekko na widok rudych zmierzwionych włosów. - Jak minął Ci tydzień?

-Bardzo dobrze Sir. Jednak nie mogłem już się doczekać aż znów Pana zobaczę -przyznał rozglądając się -To… gdzie chciałby Pan iść? Galeria to nieco dziwne miejsce jak na spotkanie.

- Dziwne? Dlaczego tak sądzisz? - przekrzywił głowę. - Może chcę zabrać Cię do Mc’donalda?

Damon spojrzał na Mastera, unosząc brew. -Pan? Do mc’donalda? -powiedział jakby to była najgłupsza rzecz na świecie

- Co? To takie dziwne? Stereotyp, że ktoś taki ja korzysta raczej z dużo droższych restauracji? - zapytał z rozbawieniem.

-Zapewne. Nie wyobrażam sobie Pana z burgerem w dłoniach -przyznał zerkając na jego dobraną koszulę i marynarkę.

- W takim razie mógłbyś się zdziwić - uśmiechnął się.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie slodziaki ^^

Trochę o kulturze bdsm i rytuałach. Swoją drogą jest to też fetysz.

Mam nadzieję, że podobał wam się rozdział <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top