Mao Feng - Rozdział 5
- Masz wszystko?! - usłyszał wyjątkowo głośny głos w słuchawce, na który się skrzywił.
Leo czasami potrafił być naprawdę głośny. Damon miał wręcz wrażenie, że przejmuje się spotkaniem z mężczyzną bardziej niż on sam.
-Tak, mamo. Jestem przygotowany. Przestań się tak przejmować. Jeśli się nie polubimy to najwyraźniej tak miało być. Spokojnie. -uspokoił przyjaciela idąc powoli przez park. Wyszedł wcześniej by nie musieć się spieszyć.
- Jak się ubrałeś? Jeśli znów w ten t-shirt z napisem Youngblood to sam spuszczę Ci lanie! - ostrzegł blondyn.
-Ubrałem tą ładną czarną koszulkę. Wyglądam seksownie. -zaśmiał się patrząc na swoje zgrabne ciało.
- Nie miałeś żadnej koszuli? - przekrzywił głowę - A nie… Lepiej nie, przecież to zawsze ja Ci wszystko prasowałem, bo tobie to nie szło - odparł z zamyśleniem. - Pan William przykłada wielką wagę do schludności.
-Wyglądam schludnie. Pozatym nie przesadzaj. Chce żeby mnie polubił takim jakim jestem. -poprawił swoje włosy stojąc pod wejściem do wysokiego wieżowca.
- Ogoliłeś się? - zapytał po namyśle znów blondyn, a Damon niemal parsknął śmiechem
- Nie, wciąż jestem rudy. Moich pięknych włosów nikt się nie pozbędzie, nie ma opcji.
- Nie… Nie o to mi chodziło - zaśmiał się Leo. - Miałem na myśli te… Inne włosy.
- Ah te… Nie, je też zostawiłem. W końcu jestem rudy wszędzie. - odparł z dumą.
-Nie mogę z ciebie. Damon! Przecież mówiłem, że powinieneś się ogolić -jęknął Leo w słuchawkę.
-Dobra, dobra. Idź do Coniego tak jęczeć. Ja już muszę iść. Pa pa! -zakończył rozmowę nim jego przyjaciel mógł jeszcze coś dopowiedzieć.
Potem westchnął i pokręcił głową. Leo czasami był jak dziecko jednak… Czy on był lepszy? Wątpliwe…
Przygryzł wargi wchodząc przez automatycznie otwierające się drzwi. W Sms miał zapisany dokładny adres. Siódme piętro mieszkanie numer 3.
Westchnął i skierował się w stronę windy.
Nie miał ochoty wspiąć się po schodach. Z uśmiechem podjechał na piętro po czym podszedł pod ciemne, hebanowe drzwi. Ostatni raz poprawił włosy po czym zapukał.
Niemal kilka sekund później usłyszał dźwięk zamka i drzwi otworzyły się ukazując oblicze ciemnowłosego mężczyzny, ubranego w czarną koszulę i czarne garniturze spodnie.
"Niczym na jakieś spotkanie biznesowe" pomyślał chłopak.
- Witaj - skinął mu głową mężczyzna po czym spojrzał na zegarek - 16:02 - odparł.
-Przepraszam za lekkie spóźnienie. Leo nie dawał mi spokoju -wyjaśnił pochylając lekko głowę -Dzień dobry Sir.
- Nie zganiaj na innych swoich niepowodzeń. Dziś Ci daruję, ale niech nie wchodzi Ci to w nawyk - rzekł jedynie mężczyzna po czym wpuścił chłopaka do środka - Zapraszam.
Damon zmarszczył brwi, czując rumieniec na policzkach. Czy to właśnie robił? Podążył za meżczyzną mając nadzieje, że nie zrobił aż tak złego wrażenia.
Mieszkanie było urządzone nowocześnie i skromnie. Utrzymane w odcieniach szarości. Salon do którego wkroczyli nie różnił się zbytnio od reszty mieszkania którą widział już Damon. Na dłuższym czarnym stole stał dzbanek i dwie filiżanki. Do tego obok leżał talerzyk z ciastkami.
- Usiądź - mężczyzna z gracją zasiadł na fotelu i wskazał miejsce na przeciw siebie.
Damon opadł na kanapę przed Masterem. Czuł się nieco spięty w nowym otoczeniu.
- Napijesz się herbaty? - zapytał mężczyzna, uważnie lustrując rudowłosego chłopaka wzrokiem.
-Tak. Poproszę. Zaschło mi nieco w gardle -odkaszlnął, czując w nim suchość.
Ten skinął głową i nalał napój do jasnozielonej filiżanki. To samo uczynił ze swoją. - Jak minęła Ci podróż?
-Dość przyjemnie. Przyjechałem autobusem nieco wcześniej, by przejść Sir po pobliskim parku. Bardzo tam ładnie -upił łyk napoju. Musiał przyznać że napar był przepyszny.
- Owszem, sam lubię odbywać tam spacery. W lato jest tam szczególnie ładnie - zgodził się z nim Master.
Damon przytaknął po czym nastała dość niezręczna cisza. Chcąc ją przerwać chłopak rozejrzał się -Ma Pan mieszkanie urządzone ze smakiem -pochwalił.
- Miło mi, że tak mówisz jednak jeszcze go nie widziałeś. Jest dość spore, oprowadzę Cię po nim w stosownym czasie.
-Podobno na codzień pracuje Pan w tej samej firmie co Pan Connor? -zapytał rozpoczynając nowy temat.
- Zgadza się, ale na innym wydziale - pokiwał głową.
-Czym się Pan zajmuje? -uśmiechnął się uprzejmie, znów upijając herbaty
- Jestem programistą - odparł upijając łyk herbaty.
-Brzmi jak dość… monotonna praca -przyznał chłopak przekrzywiając głowę -Nie nudzi się Panu?
- Brak nudy nadrabiam po za pracą - uśmiechnął się mężczyzna ukazując białe zęby. - A akurat po za nią nuda mi nie doskwiera.
-Jestem w stanie się domyślić -zaśmiał się lekko Damon, siadając wygodnie. Gdy Pan się uśmiechał czuł się o wiele pewnie.
- A ty studiujesz, zgadza się? - zapytał już nieco bardziej życzliwie.
-Tak Sir. Grafikę komputerowom. I już nawet pracuje! -pochwalił sie szczęśliwy. -Jeśli będzie Pan chciał mogę pokazać moje prace.
- Cóż, z chęcią je obejrzę - ten pokiwał głową. Czuł, że ten chłopak potrzebuje zainteresowania. Jego radosne oczy były tak ładne, gdy błyszczały w nich ogniki radości.
-Właściwe to… wczoraj nie mogłem zasnąć -wyjął z leżącej obok torby tablet do rysunku. Miał go cały czas przy sobie w razie natchnienia. -Więc narysowałem coś. -wyszukał w galerii jeden ze szkicy. Przedstawiał Williama siedzącego dumnie na kanapie ze swoim cynicznym uśmiechem na ustach.
Mężczyzna uniósł brwi widząc siebie na ekranie. Obrazek wywarł na nim większy podziw niż chciałby sam przyznać.
- Cóż… Nie jestem znawcą, ale chyba nieco mnie upiększyłeś na tym dziele.
-Rysowałem z pamięci. Być może moja uległa strona tak Pana wypiększyla. Choć dla mnie na żywo wyglada Pan równie dobrze -Przyznał zamykając tablet -Także… No. Na codzień rysuje takie obrazki i komiksy na zamówienie. Ludzie dużo płacą by zobaczyć swoje fantazje -przyznał.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam witam, moje wiewióreczki!
Jak wam się podobał rozdział? Liczę na komentarze!
I jak tam u maturzystów? Dobrze wam poszło, moi drodzy? <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top