Lapsang Souchong - Rozdział 15
William poprawił fryzurę, przejeżdżając po włosach dłonią - Jednak masz rację, cel naszego spotkania jest zgoła inny.
Uległy spojrzał na Pana ciekawsko. Dawno nie był w żadnej galerii -A jaki Panie?
- Kupimy Ci ubrania. Wolisz sam za nie zapłacić czy ja mam to zrobić? Zrobię to z przyjemnością. Lubię findom i traktuje to jako ważny element relacji. Nie chcę jednak, żebyś czuł się niekomfortowo.
-Findom to znaczy, że lubi Pan decydować o finansach uległego? -zapytał nieco zbity z tropu.
- Zgadza się - mężczyzna zgodził się z chłopakiem - Mniej więcej właśnie to znaczy.
-To mogłoby być miłe -przyznał jednak szybko się zarumienił -Problem jest tylko taki, że aktualnie mogę na ubrania wydać 150 dolarów… więcej niestety nie mam -przyznał zawstydzony.
- Damon, spójrz na mnie - powiedział łagodnie mężczyzna. Jego ton przybrał nad wyraz życzliwą barwę.
Uległy podniósł wzrok. Fakt, że nie zarabiał dużo i nie miał bogatych rodziców płacących za niego czasem go dołował. Zazwyczaj nie przywiązywał wagi do finansów, jednak gdy przebywał w okolicy osób bogatszych…
- Nie ma w tym nic złego - zapewnił - Nigdy nie wstydź się swoich zarobionych pieniędzy. Żadna uczciwie zarobiona suma nie powinna być dla Ciebie upokorzeniem - powiedział wolno po czym dodał - Tak jak kiedyś powiedziałem, możemy połowę zapłacić z twoich pieniędzy, połowę z moich.
Chłopak widocznie nie swój skinął głową -Zawsze mogę też pożyczyć od Toya.
- Jest dobrym przyjacielem co? - uśmiechnął się lekko.
-Tak Sir, cholernie dobrym. -spojrzał na witrynę sklepu. -Więc…chce pan to 150?
- Proszę byś usunął ze swojej wypowiedzi słowo cholernie - poprosił po czym dodał - Co do 150 dolarów, nie ty powinieneś zapytać czy ja chcę, a raczej ja powinienem zapytać Ciebie, czy chcesz mi je dać na taki cel.
-Nie lubi Pan tego słowa? Przecież to nie przekleństwo! -oburzył się -I tak Panie. Chciałbym -skinął głową podają mu gotówkę.
Poczuł przyjemny dreszcz ekscytacji. to było miłe uczucie, tak oddawać się w ręce Pana.
- Dobrze, w takim razie pójdziemy teraz do pierwszego sklepu - uśmiechnął się
-Dobrze Panie -wymruczał podążając za nim.
Razem ruszyli w nieznanym Damonowi kierunku. Jego Pan wiedział chyba jednak gdzie się kierują.
Weszli do sklepu z dobrą, jednak nie markową odzieżą. Ta firma kierowała swoje produkty do osób praktycznych, nie zawyżała cen by uchodzić za luksusowom.
- Byłeś tu kiedyś? - zapytał ze spokojem wchodząc do sklepu.
-Tak Sir. Kiedyś tak. Mają dobre ubrania -podążył za nim posłusznie
- Orientujesz się mniej więcej w rozmiarach jakie nosisz? - zmierzył go wzrokiem.
-Zazwyczaj L Sir. Problem mam jedynie ze spodniami. Najlepiej wyglądam w damskich krojach, ponieważ mam za pełne pośladki na męskie -spojrzał na swój wyraźnie okrągły tyłek.
- Idealnie, jeśli chcesz możemy, więc wziąć damskie. Aczkolwiek będą to dresy, więc dużej różnicy nie będzie - stwierdził.
-Jak Pan woli, Sir -Uśmiechnął się do niego szczęśliwy - Mogę też zawsze chodzić bez spodni, czyż nie?
- Dobrze, jestem za tym by były one w jasnym kolorze. Czerń jest zarezerwowana dla mnie - uśmiechnął się pod nosem, ignorując komentarz chłopaka.
-W sumie też wole jasne kolory -przyznał wpatrując się w pana. -Choć myślę, że Pan wyglądałby świetnie z zielonej koszuli -przyznał wyobrażając sobie kontrast cery mężczyzny do materiału.
- W zielonej? - dopytał unosząc brew.
Uśmiechnął się w duchu. Dobrze, że chłopak nie bał się wyrażać swojej opinii. To będzie sprzyjało ich relacji.
Chłopak pokiwał ochoczo głową -Taki, kontrast. Nieoczekiwana niespodzianka w stroju. Albo taki neonowy róż…
- Hm, może kiedyś spróbuję, ale na razie szukamy ubrań dla Ciebie - skinął głową - Jast jakiś krój koszulek w których czujesz się szczególnie komfortowo? Chodzi o długość rękawów. - skierował się na jeden z działów.
-Nie Sir. Raczej nie mam preferencji co do tego -podążył za nim posłusznie.
- Dobrze, wybierzemy Ci więc trzy, dobrze dopasowane i przylegające koszulki oraz jedną over size - zamyślił się - Do tego dwie pary dresowych spodni. Myślę, że tak będzie odpowiednio.
-Dopasowane? -chłopak spojrzał na Pana pożądliwie -Czyżby chciał mnie pan oglądać?
- Zdecydowanie - uśmiechnął się - Jak z bielizną? Masz jakąś w jednolitym kolorze? Nie w serduszka jak Connor - wywrócił oczami.
-Tak Panie. Mam czarne i białe bokserki. No i -zaciął się, rozglądając. Nie był pewny czy mówienie takich rzeczy publicznie jest dobrym pomysłem.
- I…? - zachęcił go spokojnym tonem.
-Mam też stringi Panie, oraz bieliznę odkrywająca pośladki.
- O, to bardzo dobrze, przyda się - uśmiechnął się - Uważasz to za wstydliwe? - zapytał, przekręcając głowę.
-Lekko. Szczególnie stringi. Niektóre się damskie -przyznał niechętnie. Wyglądał w nich jak tancerz erotyczny, a gdy miał erekcję jego żołądź często wystawała spod materiału.
- Damskie są często wygodniejsze niż męskie. Sprawdzałem - uśmiechnął się jednym kącikiem ust.
Damon poczuł jak jego serce omija jedno uderzenie. Spojrzał na Pana widocznie zdziwiony. Sprawdzał? To znaczyło, że…
-Nosi Pan stringi?
- Bywałem na wielu pokazach BDSM. Bywałem też w klubach i uczestniczyłem w wielu takich występach. I zdarzało się, że miałem je na sobie. To takie nieprawdopodobne? - przekrzywił głowę.
-Nieco. Trudno to sobie wyobrazić -przyznał, jednak na jego ustach szybko pojawił się uśmiech -Jednak jestem pewny, że w stringach pana pośladki wyglądają jeszcze lepiej niż teraz.
- Czyżbyś już je oglądał z bliska? Coś mnie ominęło czy może nie zarejestrowałem tej sytuacji? - zapytał.
-Przed chwilą wyjeżdżaliśmy razem na ruchomych schodach. Stałem za Panem -wymruczał nieco rozbawiony -Być może nieco się przyjrzałem.
- Zdradzasz swoje praktyki. To nierozsądne - zaśmiał się lekko - Udam, że tego nie słyszałem - dodał po czym spoważniał. - Wracając… - rozejrzał się po wieszakach - Takie koszulki są chyba odpowiednie. Ważne by materiał był przewiewny.
Damon przytaknął na to jedynie. Posłusznie chodził za Masterem z uwagą przyglądając się jego wyborom. Czuł się dziwnie, jednak nie było to nieprzyjemne.
- Chyba przyda nam się koszyk. Przynieś mi go - polecił nie odrywając wzroku od regałów.
-Już Panie -powiedział nieco za głośno.
Stojąca obok nastolatka uniosła na niego ciekawskie spojrzenie. Chłopak zarumienił się bardziej niż zwykle i wręcz pobiegł po koszyk. Cholera! Pomyślał, że musi zacząć się pilnować, bo w końcu ktoś mu wpierdoli. I to w ten nieprzyjemny sposób. William pokręcił na to jedynie głową.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pam, pam, pam
Dostałam się na medycynę, ale teraz nie mogę znaleźć mieszkania X'D także umieram i mogę czasem zapominać o wrzucaniu.
A co u was kochani?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top