2. Pandemonium
Mój pokój utrzymany był w ciemnych kolorach. Na wprost wejścia stało dwu osobowe łóżko zrobione z ciemmego dębu z bordową pościelą, przesunięte prawie pod okno. Po jego bokach stały szafki nocne z tego samego drewna, na jednej z nich leżała książka. Przy drzwiach stała szafa i kilka półek z książkami również z ciemnego dębu. A przy przyległej ścianie stało biurko oraz drzwi prowadzące do łazienki. Na ziemi znajdował się brązowo kremowy dywan który pokrywał prawie całą powierzchnię pokoju.
Przeczesałem wilgotne włosy wychodząc z łazienki owinięty tylko w ręcznik. Podszedłem do szafy szukając jakichś odpowiednich ubrań do klubu. Oczywiście moglibyśmy użyć runy która sprawiłaby że ludzie wogóle by na nas nie zwrócili uwagi, ale Izy stwierdziła że skoro już tam idziemy to możemy się trochę zabawić. Co za upiedliwość. Już wolał bym wejść tam, zabić parę demonów i wyjść.
Wyjąłem kilka ubrań po czym szybko założyłem czarne spodnie, koszulkę i czarną skórzaną kurtkę. Miałem już wyjść gdy mój wzrok zatrzymał się na steli leżącej na łóżku. Było to narzędzie z wyglądu przypominające różdżkę lecz na jej końcu znajdował się magiczny kamień, służyła do rysowania run. Długo się nie zastanawiałem, wziąłem ją i schowałem za paskiem. A może się przyda ?
Wyszedłem z pokoju kierując się do zbrojowni. Znajdowała się na parterze w dodatku na samym końcu korytarza. Niestety nie mogliśmy trzymać broni w swoich pokojach. A było by to o wiele wygodniejsze. Znając życie w przeszłości mogli tak mieć i stał się z tego powodu wypadek. Ale nikt nie musi wiedzieć że pod poduszką trzymam serficki nóż, tak na wszelki wypadek. Na samą myśl aż się uśmiechnąłem.
Wszedłem do zbrojowni. Pomieszczenie wyglądało na małe choć w rzeczywistości wcale takie nie było. Po bokach stały stojaki a na nich serfickie noże, miecze, maczety i tym podobne. Na samym końcu wisiało kilka łuków a w pojemnikach obok stały strzały różnego rodzaju. Podszedłem do serfickich noży biorąc jeden z nich i chowając za pasek, drugi zaś został schowany w środku kurtki.
- Widzę że już się uzbroiłeś? - usłyszałem za sobą kobiecy głos, odwróciłem głowę a widząc Izy uśmiechnąłem się.
- Jak widać. - dziewczyna podeszła do stojaka z nożami, chwilę się im przyglądała po czym zacmokała niezadowolona i ruszyła do wyjścia. - Nic nie bierzesz ?
- Oj Hideki, to mi w zupełności wystarczy. - pomachała prawą ręką nawet się nie odwracając, na jej nadgarstku skakała srebrna bransoleta. Prychnołem pod nosem. No oczywiście, Izy była w końcu jedyną osobą w całym instytucie która perfekcyjnie umiała posługiwać się batem z elektrum a ta bransoleta nie była niczym innym jak zamaskowaną bronią.
Ruszyłem za nią do wyjścia. Na zewnątrz panowała już zupełna ciemność którą rozświetlały światła latarni czy przejeżdżających samochodów. U podnóża schodów stał Alec, podobnie jak ja nie był ani trochę zadowolony. Był ubrany w czarną kurtkę i dżinsowe spodnie. Ten strój najprawdopodobniej wybrała mu siostra, znając bruneta pewnie ubrał by jakiś znoszony ale wygodny sweter.
- Gdzie Jack i Clare ? - usiadłem na schodach obserwując rodzeństwo jak i to co działo się za bramą instytutu. Dzisiaj ulice były pełne ludzi.
- Powinni za chwile przyjść... - chłopak westchnął poprawiając kołnierz kurtki.
- Chyba że są zajęci czymś innym - zaśmiałem się ale zaraz poczułem jak ktoś delikatnie kopię mnie w żebra.
- Możemy być zajęci później, teraz są ważniejsze sprawy do załatwienia. - podniosłem głowę spoglądając na Jacka który stał akurat nade mną.
Na mojej twarzy zagościł wredny uśmiech. Chyba czas w końcu ruszać do Pandemonium.
Klub nie różnił się za bardzo od innych. Ochroniarze przy bramkach, duża kolejka, kilka niezadowolonych osób które nie zostały wpuszczone i wielki neonowy napis "Pandemonium". Wygląda niepozornie ale gdy dodamy do tego podziemnych i demony to może wyjść z tego mieszanka wybuchowa.
Izabell odrazu skierowała się do wejścia. Ominęła kolejkę i stanęła przed jednym z ochroniarzy.
- Ja i moi przyjaciele jesteśmy na liście. - posłała mu swój zniewalający uśmiech numer sześć i zatrzepotała rzęsami.
- Nazwisko ? - rzucił beznamietnie ochroniarz.
- Oj tu go nie znajdziesz. - stanęła obok mężczyzny przerzucając kartkę. I wskazała coś na niej- O tutaj ... sekcja dla Vipów.
- Madles tak? Dobrze, wchodźcie ...
Ochroniarz otworzył nam wejście po czym wykreślił nazwisko z listy. Weszliśmy do długiego korytarza prowadzącego do klubu.
- Naprawdę podałaś takie nazwisko? - Clary zrównała krok z Izy.
- No coś ty. - machneła ręka odgarniając włosy z ramienia. - To po prostu mój dar przekonywania, no i uśmiech numer pięć. - uśmiechnęła się znowu w ten sam sposób.
- A to nie była szóstka?
- O nie Hideki, przy szóstce uśmiecham się rozchylając delikatnie wargi widzisz ? - zaczęła demonstrować a ja tylko machnąłem ręka. Izy to ten typ kobiety z która nie warto się kłócić. A już na pewno nie wnikać w jej dar przekonywania mężczyzn. Jeśli powiedziała by któremuś że ma skoczyć dla niej z mostu to na pewno by to zrobił.
- Dobra jeśli będziecie widzieć jakiegoś demona zabijcie go tak by nikt nie widział. Zrozumiano? - Jack zmierzył każdego spojrzeniem a my tylko kiwneliśmy głowami.
Gdy już znaleźliśmy się w klubie roździeliliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę.
Przepychałem się przez ludzi tańczących wokół na parkiecie. Właśnie sobie uświadomiłem dlaczego nie przepadam za takimi miejscami. Zawsze pełno tu ludzi i każdy ale to praktycznie każdy jest natarczywy... lub traci resztki swojej moralności. Z obrzydzeniem odwróciłem wzrok od migdalącej się przy barze pary. Chociaż po tym jak się zachowują wątpię by było to tylko jakieś migdalenie.
Stanąłem w miejscu gdy jakaś niska blądynka zastąpiła mi drogę i położyła dłonie na mojej piersi. Jej powieki uginały się pod ciężarem ostrego i wyzywającego makijażu a jej ubranie ... praktycznie nic nie zakrywało.
- Hej .. może pójdziemy gdzieś razem ? - złapałem ją za ramiona odsuwając od siebie przez co urażona nadeła policzki, choć równie dobrze mógł to być nadmiar tapety.
- Sory ale kogoś szukam ... - odwróciłem się chcąc wyjść lecz coś złapało mnie za rękę.
- Ale prooosze nie bądź taki ... Na pewno nie pożałujesz. - zamrugała zalotnie a ja poczułam jak mój obiad chce na ten widok uciec z żołądka.
Wyrwałem rękę wychodząc tylnym wyjściem z klubu. Oparłem się o drzwi głęboko oddychając nocnym powietrzem. Nie cierpię takich miejsc. Jeszce gdyby to był demon to mógłbym ją zabić, a tak brzydzę się że musimy chronić tak głupich i nie szanujacych się ludzi.
Schowałem ręce do kieszeni kurtki wychodząc na ulicę. Nadal pomimo późnej godziny panował tu tłok. Przystanąłem czując silną aurę demona ... tylko skąd? Rozejrzałem się a moją uwagę przykuło coś białego znikającego w ciemnej uliczce. Nie czekając pobiegłem w tamtą stronę. Złapałam serficki nóż wetknięty za pasek i powoli wszedłem do uliczki.
- Sidriel ... - szepnąłem a nóż w mojej dłoni rozbłysł światłem. Każdy łowca nadawał swojej broni imię anioła na które reagował, nikt inny przez to nie mógł go użyć.
Przez moment nikogo nie widziałem, dopiero po chwili na końcu ciasnej uliczki zauważyłem stojącą do mnie tyłem dziewczynę o białych włosach sięgających do pasa. Mówiła coś do pijanego mężczyzny.
- Może poszukasz sobie innej ofiary demonie ? - dziewczyna drgneła odwracając się w moja stronę, posyłając wściekłe spojrzenie szarych oczu. Dopiero teraz mogłem zauważyć że grzywką opada na jej lewe oko. Wyciągnąłem zza paska rozjaśniony nóż.
- Nie skorzystam ...
W jednej chwili znalazłam się przy niej celując w jej pierś jednak w jej dłoniach pojawiła się czarna kosa którą zablokowała mój atak. Prychnołem uśmiechając się chytrze. Miałem przewagę, kosa była tak duża że ledwo mieściła się w ciasnej uliczce. A skoro tak, to nie mogła blokować moich ataków w niektórych miejscach. Odskoczyłem po czym wymierzyłem szybki cios w jej głowę, tak jak planowałem został zablokowany. Wykorzystując jej nie uwagę wyciągnąłem drugi nóż i wbiłem go w jej udo. Demonica nie spodziewała się tego, popchnąłem ją a ta straciła równowagę i upadła na ziemię. Zasyczała wściekle z bólu a jej kosa gdzieś zniknęła. Usiadłem na jej biodrach okrakiem czym tylko bardziej ją rozzłościłem i przyłożyłem rozpalone ostrze do jej szyji.
- Myślałem że trochę dłużej powalczymy... - przybliżyłem się do niej robiąc smutną minę.
- Możemy ... - uśmiechneła się - ale na moich zasadach.
Nim się spostrzegłem białowłosa wypuściła chmurę czarnego dymu prosto w moją twarz. Mimowolnie zamknąłem oczy i zacząłem kaszleć przez drapiący dym. Poczułem jak demonica znika a ja siadam na ziemi. Otworzyłem oczy i spojrzałam w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą leżało ciało demonicy, nie było po niej nawet śladu.
- Kurwa... - uderzyłem ostrzem o bruk. Jeszcze nigdy żaden demon mi nie uciekł. Może w rzeczywistości była silniejsza niż myślałam? Tylko Jak skoro wszystko szło zgodnie z planem i nie miała jak się obronić? ... Chyba że to był jej plan ?
Powoli ruszamy z akcją :) nie przypuszczałam że pisanie z perspektywy Hide będzie takie trudne, ale myślę że to miła odmiana niż czytanie cały czas tego co myśli i czuje dziewczyna.
Napiszcie w komentarzach jak wam się podoba :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top