࿇.9.࿇

Spojrzałam na moje dzieło.

- O nie.

- O tak.

- O nie!

- O TAK!

- Dlaczego?

- Wyglądasz sexownie.

- Wyglądam jak Jace...

- Jace wygląda gorzej i Jace ma inny styl. To twoje ubrania, ale inaczej skomponowane. Przestań być dziewicą koleś, odsłoń ciało!

- Luna...

Wymruczał, a ja się uśmiechałam. Może ma swoje kochane glany, ale ja mu dobrałam w miarę przylegające spodnie i czarną koszulę, która była lekko rozpięta. Włosy mu roztrzepałam, a nie że ulizane jak zawsze.

- Teraz wyglądasz sexownie marudo. Chcesz iść się pokazać?

- Chcę... idziemy do Izzy?

- Oczywiście!

Wyszłam z jego pokoju, a on szedł za mną. Alek był chyba nieco zdenerwowany. Wzięłam go pod rękę i weszłam do pracowni, gdzie siedziała Izz. Kiedy zdjęła swoje okulary spojrzała na mnie, a potem na Aleka.

- Okej, gdzie mój brat i co z nim zrobiliście?

Wstała i podeszła do chłopaka.

- Nawet zapach ma lepszy, co jest!

- Luna stwierdziła, że powinienem o siebie zadbać. I jak?

- Wyglądasz sexownie. Dopełniłabym się kazirodztwa, no ale Bane chyba bardziej będzie chciał cię schrupać.

Alek stanął w płomieniach własnego rumieńca, a ja się zaśmiałam.

- Gay-friend!

- Rany, moja siostra też już wie?

- Tak wie, domyślała się, poza tym to widać.

Zaśmiałam się i ucałowałam go w policzek. Pochylił głowę i spojrzał na pierścień. Czy każdy Łowca nosi pierścień rodowy? Ja mam dwa.

- A podobasz się sam sobie? Wygodnie ci?

- Tak, przecież to moje cichy, tylko lepiej dobrane. Poza tym Luna mówi, że wyglądam dobrze.

- Bo tak jest. Okej, gdzie teraz?

- Nie wiem, nie mam pomysłu- powiedziałam.

- Chodźmy na spacer- powiedział Alek, a Izzy się uśmiechnęła.

- No, w końcu to Łowca... tylko niech nie wróci najebany, bo nie chcemy trafić na wkurwionego Sebastiana.

- Wkurwionego?

- Coś zobaczył i zabolało go to.

- Ouh...

Alek przełożył mnie przez ramię i ruszył do wyjścia.

- Koniec smuteczków z Sebastianem, nie myślimy o Sebastianie, idziemy na spacer zabijać kaczki. Tak blondi?

- Nie nazywam się blondi...

- I to ja byłem marudą? Ranyyy.

Wyszliśmy ze śmiechem z Instytutu, oczywiście meldując się tam komuś i poszliśmy do parku. Zachowywaliśmy się trochę jak naćpani i biegaliśmy jak dzieci. Co z tego, że było ciemno. Wyjebane...  Potem wziął mnie "na barana" i tak wróciliśmy do Instytutu ... akurat wtedy przez korytarz szedł Sebastian z teczką.

Przestaliśmy się śmiać kiedy spojrzał na nas. Jego niebieskie oczy niemalże płonęły. Okej bałam się... Sebastian wyglądał groźnie. Wtuliłam się w Aleka, a ten złapał moją dłoń.

- Jak randka?- wysyczał przez zęby a ja spojrzałam na niego dziwnie.

- To nie była randka. Poszliśmy na spacer.

- Mhm... nie ważne. Luna marsz do pokoju, Alek pomożesz mi.

- Ja chyba się przesłyszałam.

Wybudziłam się ze strachu i wystartowałam.

- Nie, masz iść do pokoju.

- Bo co? Ty mi karzesz?

- Tak, bo ja ci karze...

Spojrzał na mnie groźnie, a jego oczy płonęły.

- Jedyne co mógłbyś mi rozkazać, abym się usłucha, to wypierdalać z Instytutu, Nie jesteś tu właścicielem, by rozkazywać komukolwiek.

Splunęłam na jego twarz.

- A już na pewno nie mi.

Wtedy jego ręka ruszyła w stronę mojej twarzy. Wszytko zwolniło... złapałam jego rękę i przełożyłam cały ciężar jego ciała nad sobą. Teraz leżał na ziemi i jęczał z bólu. Wtedy zrozumiałam co zrobiłam... pokazałam całemu Instytutowi, że jestem tą złą. Puściłam Sebastiana i zaczęłam się odsuwać... jak z torpedy pobiegłam do mojego pokoju i zamknęłam się w nim... matka ma rację. Czego nie zrobię, druga natura będzie zawsze za mną, bo właśnie tym jestem... demonem z krwią anioła...

Spojrzałam w lustro... moje oczy były czarne.

Sebastian pov

Najpierw widzę jak się do niego tuli i śpi, co mnie wpienia. Potem widzę ją jak wraca uchachana z moim przyjacielem. Pluje mi w twarz, przewraca na plecy i teraz sobie leżę zastanawiając się co z nią nie tak.

- Stary, oboje przeginacie.

Nachylił się nade mną Alek, który wyglądał lepiej niż zwykle. No tak, teraz kręci z nią, to sam z siebie chce się zmienić. Zamknąłem oczy. Czemu tak bardzo mnie to wkurwia?

Pomógł mi wstać i zabrał teczkę.

- W czym ci pomóc?

- W sumie jestem tak wściekły, że jedyne o czym marzę to trening, więc idziesz ze mną laluś?

- Czemu laluś?

- Wyglądasz lepiej niż zwykle. Odstawiłeś się chłopie.

Powiedziałem i ruszyłem do sali.

- Wiesz... Luna mi pomogła. Powiedziała, że będę wyglądał lepiej niż wcześniej, gdy biorę pierwsze lepsze ubrania.

- Zmieniasz styl dla dziewczyny?

- Nieee fu, znaczy nie dla Luny, znaczy ... kurwa. Może potrzebuję zmiany, bo spójrz, teraz aż błyszczę.

- Jesteś uroczym chłopakiem Alek, a ktoś powinien kochać cię za wnętrze, nie wygląd.

- Robię to dla siebie. Czuję się nawet lepiej jak tak wyglądam. Izzy to popiera.

- Mówisz, że nie dla Luny, więc dla kogo?

- Ona wie, ty byś nie zrozumiał.

Chłopak mnie wywinął. No nie wierzę, ta laska wie dla kogo się wystroił, a ja nie?

- Co cię  z nią łączy?

- Zaprzyjaźniłem się z nią. Nie jest taka, za jaką ją mieliśmy, chociaż ty pewnie dalej myślisz, że taka jest jak ojciec.

Zaśmiał się.

- Nie kręcicie ze sobą?

- Nie! Pojebało cię do reszty? Zresztą co ona cię tak interesuje?

- Ona wie o czymś, a ja nie !

- Izzy wie wszytko o każdym z nas i tak ma przewagę. Chcesz być jak Izz?

- Nie, ale...

- Czekajjj, ona ci się podoba!

Poczułem jak się rumienię.

- Nie, absolutnie nie. Powiesz mi czego nie zrozumiem, a ona tak?

- Nie ważne Sebastian. Mogę mieć chyba tajemnice, co?

Zaśmiał się i spojrzał na mnie czarno złotymi tęczówkami. A on nie miał czarnych oczu?  Zamknąłem oczy i przywołałem ten wieczór, gdy w "Pandemonium" pojawiła się w strefie. Spojrzała w moje oczy ... było w nich coś dziwnego. Zdziwienie na jej różanych ustach i niepokój w oczach... może mogłem mieć schizofrenię, ale błysły na czarno i poczułem, jakbym się uniósł i znalazł w domu... prawdziwym domu.

- Orient, Sebastian- Alek rzucił we mnie kijem.

- No powiesz mi czy nie?- złapałem kij i ściagnąłem koszulkę.

- Idź precz! Nie poprzesz tego nigdy.

- No ej!

- A w życiu ci nie powiem!

I tak było do dobrej 22. Cali spoceni wróciliśmy do pokojów. Czułem, że Luna siedzi z Izzy w pokoju obok.
...otworzyłem drzwi swojego pokoju.

Coś było...

Poczułem zapach granatu i ognia... Luna... Jak ona tu do diaska jasnej panny weszła?

- Na anioła, przecież tu wszędzie są runy!- wykrzyknąłem. Nie da się tu wejść, nie da.

Nikt tu nie wszedł nigdy.

Wtedy zobaczyłem na ramie łóżka kurtkę i na niej kartkę.

Przepraszam, że zepsułam ci poprzednią~ Luna

Podniosłem ją i zacząłem oglądać... cała złość ze mnie zeszła. To dlatego zniknęła z Alekiem? Jak durny się wyszczerzyłem i ją ubrałem. Czy pan ma miarę w oczach? Jest dopasowana. Tak się nie da. Izzy nawet nie mogła uszyć na te moje głupie, szerokie ramiona kurtki.

Poszedłem do Aleka, który szukał coś w szafie.

- Gdzie ona dała moje koszulki do spania!

- Kto?

- Lu...- obrócił się do mnie i zatrzymał się z otwartymi ustami- ...na, jak się podoba?

Wyszczerzył się i poprawił włosy... wow nigdy tego nie robił, no i nigdy nie ściągał koszulki.

- Alek, co w ciebie wstąpiło...?

- Nic, co miało?

- Zachowujesz się inaczej. Dobra, nie ważne powiedz, mi jak ona to zrobiła?

- Przerobiła gotowca.

- Ale nawet Izzy nie mogła zrobić tak dopasowanej i wygodnej kurtki. Alek jak !?

- Może ma miarę w oczach... nie zastanawiaj się jak, bo to co ona robiła z maszyną to były jakieś śmigle wigle, ale spójrz masz zajebistą kurtkę, o i jeszcze nałożyła runy. Ta się nie zniszczy, tu masz kieszonkę na Stellę, no a tam na jakieś papierki itp. A widziałeś, co zrobiła na kołnierzyku?

Chłopak rozpiął moja kurtkę i po kolei pokazywał mi wewnętrzne kieszenie i zewnętrzne też. Uśmiechał się ciągle, a złota obramówka lekko świeciła.

- Co ty mnie macasz- zaśmiałem się i pacnąłem jego rękę. Spojrzał na mnie z wyrzutem.

- Ja też chcę taką, a Luna mówi, że jeszcze nie zasłużyłem. Zazdroszczę ci, to jedyny egzemplarz.

Zaśmiał się. Mimo że był podobnego wzrostu, to nadal byłem te dwa centymetry wyższy. Ja miałem 190, on ma 188. Więc kiedy staniemy razem, wygląda to dość zabawnie.

Poczochrałem go po włosach.

- Może uda mi się ją namówić, to ci zrobi.

- Tsa, szczególnie po dzisiejszej akcji. Chłopie ona siedzi teraz z Izzy i krzyczy. Nie pytaj co się tam dzieje, nie chcesz wiedzieć, ale zanim ją zobaczysz, może trochę minąć... zamierza cię unikaaać.

- Ale...

- Wiesz... twój chłód czasem jest przerażający. Tak czy owak sam widzisz, dziewczyna pluje na ciebie.

- Alek... Luna mi się podoba.

Luna pov

Płakałam dalej. Kiedy przyszła Izzy, wtuliłam się w nią.

- Mogę się dowiedzieć, jakim cudem go przerzuciłaś?

Spojrzałam na nią czarnymi oczyma.

- Izzy wiem, że wiesz dużo i masz tak zwaną przewagę, ale musisz coś wiedzieć. Chociaż ty, ktoś musi mnie kryć, a wiem że mogę ci ufać...

- Wiem, czym jesteś. Myślałam już, że wogóle mi nie powiesz. Uh.

Wtuliła się we mnie.

- Możesz na mnie zawsze liczyć, okej?

- Jesteś medium?

- Czymś takim. Nie ważne, w sumie sama nie wiem czym jestem. Ile masz krwi demona?

- Izzy, ja jestem demonem. Ilość krwi anioła jest mała, bardzo mała. Dna szklanki byś nie napełniła.

Wymruczałam i odsunęłam się od niej po czym zmieniłam postać i położyłam się na łóżku.

- Rany... ty wyglądasz... wow... wow. Nie wyglądasz jak normalne demony. Której kasy mniej więcej jesteś?

Powiedziała podskakując, następnie usiadła przy mnie i gdy chciała dotknąć mojej zwęglonej ręki, odsunęłam się.

- Nie dotykaj- powiedziałam trzema głosami, które są w różnej wysokości... aż uszy bolą.

- Przepraszam, ja..

- Wiem...

- Której rangi jesteś, kto jest twoją matką, skoro...

- Mówiłam ci, że mój ojciec kochał nieodpowiednią kobietę? Tą kobietą była królowa piekła... Lilith.

Powiedziałam i zmieniłam się w normalna formę.

Wyraz twarzy Izzy wyrażał ogromne zdziwienie, jednak nie bała się, a uśmiechała.

- Jesteś córką królowej piekła? A ona przypadkiem nie jest zamknięta?

- Jest, dlatego ja jestem na ziemi. Zdążyła mnie urodzić i podesłać ojcu... wiedziała, że ją złapią. Teraz czasem mnie odwiedza w snach.

- Jak to jest mieć matkę demona?

- Chce bym była zła, Izzy. Chce bym zeszła do piekła... powiedziałam jej, że zejdę, jeśli zostanę zraniona przez anioła- cieleśnie albo duchowo. Umowa diablic.

Oczy Izzy się rozszerzyły jakby coś wiedziała.

- Wtedy poddasz się jej rządzom?

- Obiecałam. Ale wiesz, anioły nie chodzą tak sobie po świecie, nawet upadłe, więc mogą minąć wieki, zanim spotkam tego, przez którego zejdę do piekła... o ile takowy się pojawi.

- Wiesz, nie mogłaś sobie wybrać czegoś trudniejszego?

- Czemu trudniejszego?

- Nie wiem, ale na przykład mogłaś wybrać dobrą, w sumie to najlepsza opcja. Mam pytanie, twoja matka kochała ... Liliama?

- Wierzysz w miłość demonów?

- Wiesz... widzę jaką ty jesteś, a jesteś demonem, więc czemu ty masz nie kochać?

Pochyliłam głowę i się uśmiechnęłam.

- Ktoś nie myśli szablonowo. Masz rację, demony kochają, tylko u nas wygląda to inaczej...

- Jak?

- Alek jest przedstawicielem tego. Jeśli demon się zakochuje w osobie bez krwi demona, ta druga osoba też musi tego chcieć. Ta miłość jest pierwotna, nieskazitelna, prawdziwa i chciana.

Uśmiechnęłam się i podniosłam czarne oczy.

- To wyższy poziom. Oczywiście mogą być miłostki, ale gdy widzisz oczy tej drugiej osoby, tracisz częściowo kontrolę. Twoje oczy zmieniają barwę, a gdy odwrócisz wzrok, możesz mieć obramówkę w kolorze oczu tej drugiej osoby, Alek taką ma... Alek i Magnus dla demonów już są parą, a oni sami muszą popracować nad resztą.

- A jeśli to zachodzi między demonami?

- To ten gorszy rodzaj, ponieważ ten pierwszy nie zajdzie, jeśli ta druga osoba nie chce. Wtedy demon nigdy nie znajduje miłości. A ten drugi rodzaj jest gorszy, ponieważ demon pół krwi lub całkowity może zakochać się w dowolnym demonie. Na przykład mogłabym spojrzeć teraz na jakiegoś demona i moje tęczówki by się zmieniły... ale jego nie muszą. Jemu może być przeznaczony ktoś inny. Zdarza się też tak, że jeden demon ma kilku adoratorów, a on sam ma jednego, ze wzajemnością lub nie. To w tedy boli... bo to wyższy stopień miłości i przywiązania.

- To pojebane. To trochę jak wpojenie, tylko tu mogą być trio i bóg wie co.

- W relacji demonów nic nie jest proste...

Izzy pov

Obawiałam się trochę. Nawet bardzo. Nawet za bardzo. Luna jest demonem, ale ma dobre serce, jakkolwiek to brzmi. Jeśli ktoś to zmieni, a szczególnie anioł, ona pójdzie do piekła i rozpizga nam świat.

Kiedy skończyła swój wykład na temat miłości demonów, która jak już się zdarzy jest nieśmiertelna, wieczna i zdolna do niemożliwego, podniosła wzrok... była cała pokryta rumieńcem... a jej niebiesko szare oczy z nutą zieleni zmieniły się... były teraz inne, tak dobrze mi znane. Ona nieświadomie przeszła sama ten rodzaj miłości...

- Luna, a czy demon może zakochać się bez świadomości tego?

- Dzieje się to bardzo rzadko... demon i jego wybrany są złączeni nie uczuciem... a duszami... Kiedy sobie oboje to uświadomią, będą woleli spalić niebo i zatopić piekło, niż się rozdzielić.

No to przekichane.

Rozdział poprawiony przez torka24

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top