࿇.7.࿇
Wszędzie było czuć tylko odór ścieków. Jedynym światłem było ostrze serfackie Sebastiana. Normalnie bym się teleportowała, ale nie mogę, bo przy mnie jest pan i władca Sebastian.
- Mogłeś wziąć moją rzecz i pobiec górą...
- I pozwolić ci uciec? Nie, dzięki.
Wymruczał.
- No przepraszam, że wampiry mnie gonią.
- I słusznie! Gdybyś nie zwiała z Instytutu nie bylibyśmy tu!
- Głupi bałwan! Gdybyś nie wiedział, to twoi znajomi wzięli mnie ze sobą. Sama nie mogę wychodzić, więc wyszłam z nimi.
- Tak, ale to dzięki twojej upartości jesteśmy zamknięci w kanałach bez zasięgu ani kartki, by wysłać ognistą wiadomość. Moglibyśmy się wrócić, ale wtedy nie unikniemy walki, która narusza porozumienia Clave...
- Clave srave, kurwa mać, obchodzi cię tylko Clave i co myślą o tobie, panie wielki władco, a ja jestem ścigana. Wiedzieliśmy, że jestem ścigana. Ale nie zrobiłam tego celowo.
Uderzyłam go w klatkę tak, że aż się cofnął. Ruszyłam dalej.
- Nie planowałam tego...
- Gdzie więc uciekłaś i im?
- Do toalety. Zatrzymał mnie odór wampirów, jeśli nie był ich cały klan, to cud.
- Wiedziałaś, że może coś takiego się stać.
- Jesteś dupkiem, Sebastianie.
- Mów mi mr. Morgenstern.
- Oh, fantastycznie.
Uderzyłam go w twarz z taką siłą, że chłopak się obrócił.
- Co ty...
Jego miecz upadł na podłogę i zgasł. Chwilę później zobaczyłam przyćmiony błysk jego oczu. Dostałam w brzuch... no i się zaczęło. Zaczęliśmy się okładać, a najgorsze jest to, że jedyne światło bijące od miecza... przepadło w ściekach. Po dobrych pięciu minutach Sebastian miał zakrwawioną twarz z własnej krwi, ponieważ chyba złamałam mu nos, a ja miałam poharatane ręce. Ale nie ciało wyglądało źle. Nasze koszulki były w strzępach, a jedyne co uszło cało to moje szpilki i jego kurtka, mimo obliczenia, były całe, a nie jak popsuta sukienka czy spodnie bez nogawki.
- Co my wyprawiamy... zamiast szukać wyjścia, obijamy się nawzajem z powodu tego, że stado wampirów chciało nas złapać...
- Ciebie złapać.
Westchnęłam. Zaczęłam szukać mojej Stelli. Wsadziłam ją gdzieś w stanik... Eureka!
- Nie ważne- wymruczałam i zaświeciłam Stellą, po czym nastawiłam jego nos, na co jęknął. Narysowałam mu iratze, a następnie sobie.
- Twoje ostrze przepadło, a mogliśmy użyć wzroku. Masz taką runę czy mam ci ją narysować?
- Runę wzroku?
- Tak, jest podstawową. Nieważne, daj dłoń.
Ten ostrożnie dał brudną i zakrwawioną, ale gładką dłoń, a ja narysowałam mu runę widzenia.
- Jest tylko tymczasowa, a teraz musisz mi pomóc...
Ściągnęłam bluzkę, a ten wytrzeszczył oczy.
- Co ty...
- Wyciągnęłam swoją Stellę i jak zobaczysz taką runę jak na twojej ręce, przejedź po moje Stella.
- Wiem, jak włączyć runy, ale jak mam zobaczyć twoją, skoro jej tu nie ma?
- No to patrz.
Wymruczałam i przyłożyłam koniec Stelli do mojego znamienia. Runy zaczęły świecić na srebrno, a ja się odwróciłam plecami.
- Nie możemy użyć ciebie, jako prywatnego księżyca?
- Sugerujesz, że jestem gruba czy zajebiście świecę?
- To drugie. Okej, widzę runę.
Poczułam chłodne dłonie na swoim ciele i jak przejeżdża Stellą po runie. Mój wzrok się rozjaśnił, a ja ubrałam koszulkę i związałam włosy Stellą.
- Dlaczego nie oświetlisz nam drogi?
- Bo musiałabym iść bez koszulki, a jest chłodno.
- Przecież nawet przez spódnicę było widać niektóre runy.
- Sebastian, to kosztuje wysiłek i ochładza mnie, a już mi jest zimno. Wolę użyć runy, niż mam paść po 30 minutach.
- Oh, no dobra, więc w którą stronę?
- Już raz tędy uciekałam. Skręcamy.
Wymruczałam i pociągnęłam go za sobą.
- Luna, zwolnij! Mocno się poharataliśmy, straciłaś sporo krwi.
- Nic mi nie będzie...
- Nie ważne, stój.
Powiedział i złapał mocno mój nadgarstek. Czekałam na dalszy ruch, a ten ściągnął kurtkę i założył mi, po czym zapiął po szyję. Czułam chłód, ale przy nim było... jakoś lepiej.
- Dziękuję...
- Nie musisz. Jak daleko jesteśmy, od jakiegokolwiek wyjścia?
- 30 minut drogi.
Powiedziałam cicho, a on powoli ruszył. Zwolniliśmy tępo. Miał rację, byłam trochę zmęczona. Szedł moim śladem, a ja wtuliłam się w jego kurtkę. Przyjemnie pachniała miętą, czekoladą, aloesem, kawą i wodą, o ile woda ma zapach. O tak, uwielbiam tę mieszankę...
W końcu znaleźliśmy się pod otworem, jednak on o tym nie wiedział. Wzięłam jego srebrną, zdobioną Stellę i narysowałam runę.
- Więc to już?
- Na to wygląda.
Ściągnęłam szpilki i weszłam na drabinkę. Poluzowałam śrubę i odrzuciłam kratę, po czym wyszłam z kanałów odrzucając szpilki. Położyłam się na trawie i jęknęłam.
- Wszystko ok?- spytał Sebastian, który stanął tuż nade mną. Wyciągnęłam dłoń, a on ją chwycił i pomógł mi wstać. Wzięłam moje szpilki.
Uniosłam rękę w górę i poczułam, że mi słabo. Wyciągałam Stellę i przejechałam po runie wytrzymałości.
- W jednym każdy ma rację. Ciebie by sam diabeł nie upilnował.
- I nie upilnuje- wymruczałam i ruszyłam do Instytutu.
Sebastian pov
Wylądowaliśmy przed Instytutem, gdzie czekała Izzy.
- Co. Wam. Się. Stało.
- Kłótnia...
- Ucieczka...
- Ścieki...
Wymienialiśmy nawzajem, a Izz złapała się za głowę.
- Sebastian, wyglądasz gorzej niż po walce ze stadem demonów 3 klasy!
- Też byś tak wyglądała, gdybyś się z nią biła!
Zaśmiała się cicho i otuliła szczelniej kurtką.
- Okej chodźcie, trzeba was... umyć, a jako że nie możecie zwracać uwagi na siebie o tej godzinie, to nie wiem jak, ale macie się umyć w tym samym czasie.
- No i co? Są te firany czy jak to się to nazywa.
- Parawany Sebastian...
- Nie ważne. Są? Są. Przeżyjemy. Chodź blondi.
Ruszyła za mną, a Izzy kryła nas. Wyglądaliśmy okropnie. Potargane włosy i ubrania, cali brudni w krwi i Bóg wie czym. Zobaczyłem Aleka.
- Na anioła, gdzie wyście się błąkali?
- W kanałach. Długa historia, opowiem jutro.
Wymruczała spokojnie Luna i wtulając się w moje ramię, ruszyła dalej. Nie wiedząc czemu poczułem ciepło w sercu, jak nigdy, kiedy się tak wtuliła. Uśmiechnąłem się mimowolnie i wszedłem do łazienki na końcu korytarza. Nie chciałem, by mnie puszczała, jednak głupio było mi zapytać o to czy możemy zostać tak jeszcze chwilę.
Odsunęła się i rozłożyła parawany.
- Wypiorę ci ją...- powiedziała, gdy spojrzała na rękaw.
- Nie trzeba. Izzy ma specjalną maszynę, ona zajmuje się takimi rzeczami.
- Izzy czasem też chce odpocząć, a teraz macie dodatkowe ręce. Skoro i tak nic nie robię, to pomogę chociaż tak, nie chce być balastem.
- Jak chcesz- odparłem. Przesadnie miłym też nie powinienem być.
Jest moją misją, zanim zostanę właścicielem Instytutu. Nigdy więcej nikogo nie zawiodę moimi "widzimisię".
Westchnąłem i przeszedłem na drugą część.
~ A może by tak...
~ Nie.
Luna pov
Umyłam się w wannie i ubrałam w podobny zestaw do wczorajszego. Czekałam na Sebastiana, który najwidoczniej przeciągał to wszytko.
- Sebastian! Rusz się, zmęczona jestem.
Parawan się odsłonił, a przede mną stanął chłopak w samych bokserkach.
- Już mi się ubrać nie można?- wyszczerzył się i zaczesał mokre włosy w tył. Jeśli to ma mnie zmylić, to mu nie wyjdzie.
Popchnęłam go na ścianę i docisnęłam kolanem, uśmiechając się.
- Można, ale robisz to jak żółw w miodzie. Nie pytaj, skąd wiem jak to wygląda.
Przejechałam dłonią od obojczyka do gumki od bokserek. Nie tylko on poczuł ciepło. Gdyby nie to, że kontrolę mam w małym palcu, drżałabym tam czując jego chłodną, wilgotną i twardą powierzchnię skóry. Zaczął się robić ciepły, a jego wzrok zaszedł lekko mgłą. Rzuciłam w niego koszulkę śmiejąc się.
- Dawaj dawaj, idziemy spać.
Powiedziałam i sprawdziłam czy w biustonoszu mam tę kartkę. Mokre włosy zawinęłam Stellą i stanęłam przy drzwiach.Chłopak ubrał na siebie koszulkę i spodenki, mamrocząc coś, a chwilę później wyszedł przez drzwi, ignorując mnie.
Podobało mi się, że tak działam na niego. Coś mnie do niego ciągnęło. Choć nie powinnam, pragnęłam tego.
Uśmiechnęłam się w duszy i wyszłam przed niego skręcając do mojego pokoju. Czułam jego wzrok na sobie, yeah. Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku patrząc w sufit. Mam całą noc na przetrawienie tego, co się stało. A od rana pokaże, że jestem przydatna.
O piątej znów poszłam wypić kawę, chwilę później przyszedł Sebastian ze swoim typowym, lodowatym wyrazem twarzy. Jestem tu praktycznie tydzień, a jego twarz się nie zmienia. Typowy Łowca.
Wzięłam ten sam kubek i nalałam do niego kawy.
- Dzień dobry- wymruczał i stanął za mną.
- Był dobry, do póki nie przyszedłeś.
- No wiesz? Staram się być miły. Utrudniasz.
- Cóz poradzić, taka moja natura.
Wzięłam kawę i ostrożnie wyminęłam chłopaka, który wyciagnął tace z rogalami i złapał się za kanapki. Chwyciłam za rogalika i zamoczyłam w kawie.
- Hej, to moje!
- Nieee, robisz sobie kanapki, a jako że robisz trening, nie możesz zjeść za dużo, bo zrobi ci się niedobrze, więc musisz z tego wybrać rogale albo kanapki, a skoro robisz kanapki, rogale są już moje.
- No proszę, w jakiej dziedzinie jeszcze się popiszesz?
- Każdej. Niestety ja, swój czas dzieciństwa zamiast bawić się lalkami i mieć pryzmat dzieciństwa albo tylko uczyć się run, czytałam księgi o wszystkim i trenowałam po kolei każdy możliwy rodzaj walk.
- Miałaś chyba trudne dzieciństwo...
- Miałam, ale dzięki temu przez te lata żaden Łowca i Podziemny nie mógł mnie złapać.
Powiedziałam biorąc gryza. Chłopak usiadł na przeciw z kawą i kanapkami, po czym spojrzał w moje oczy.
- Opowiesz mi, jak wyglądały twoje treningi?
Spytał gryząc kanapkę... wtedy jego ogórek zamierzał spaść. Wyciągnęłam rękę i złapałam go w palce, po czym patrząc w jego oczy, przysunęłam do jego ust.
- Nie po....
Przerwał mi wypowiedź biorąc w swoje usta ogórek wraz z moim kciukiem i palcem wskazującym. Poczułam jak ręce mnie pieką, a policzki pokrywają się czerwienią.
- Co tu się dzieje!?
Obydwoje spojrzeliśmy na drzwi, a Sebastian nadal ssał moje palce. Zobaczyłam Aleka, który był zły, ale to mogłam zobaczyć tylko ja. Miał dziwną aurę. Sebastian wypuścił z ust moje palce zabierając ogórka, a ja automatycznie nie wiedząc czemu oblizałam palce z jego śliny... o rany co ja robię. Wytarłam rękę, a Alek wyszedł. Fuck.
Wybiegłam za nim... ale to na nic. Był już przy wyjściu i biegł dalej. No kurwa mać, czy on... o nie.
Byliśmy w parku. Alek siedział na ławce skubiąc trawę. Stanęłam obok.
- Alek...
- Co chcesz?
- Powiesz mi sam co się stało czy mam uświadomić ci co się stało?
- Co się niby stało, nic się nie stało...
- Podoba ci się Sebastian, prawda?
Jego aura zrobiła się różowawa.
- Mam rację, prawda?
Podniósł głowę i wstał, po czym złapał mój podbródek.
- To tobie podoba się Sebastian.
- Oh no błagam, co za tekst z podstawówki. Alku Lightwoodzie, przyznaj się sam, bo inaczej użyję runy.
- Dobra, wygrałaś. Podoba mi się mój przyjaciel, zajebiście?
Uśmiechnęłam się i go przytuliłam.
- Alek głupku, nie lubię Sebastiana i w sumie mogłam się domyśleć, czemu wyglądasz jakbyś miał eksplodować przy Sebastianie. Nie powiem mu o niczym, bo wiem, że debilni Łowcy mają zasadę, że wszytko ma być hetero. Osobiście zmieniłabym kilka zasad.
Ten spojrzał na mnie wielkimi oczyma.
- Jakim cudem to widzisz?
- Alek, ja widzę, wiem, czuję więcej niż ty. Kiedyś ci wyjaśnię... swoją drogą wiem, że bycie gejem jest zabranianie wśród Łowców, a Sebastian nie wygląda na bi, albo homo... ale można by spróbowa..
- Nie.
- Alek czekaj... chodzi mi o to, że mógłbyś spróbować być szczęśliwy. Co z tego, że to pogwałcenie zasad. Gdybym była tobą i kochała kogoś z wzajemnością, przewróciłabym piekło, a demona związała z aniołem, by być z tą osobą.
- Tak, prowokuj mnie bardziej.
- O to chodzi! Alek, masz być całe życie nieszczęśliwy z powodu zasad? Osobiście podoba mi się nawet twoja siostra wizu...- widząc jego minę zaśmiałam się- mogłam tego nie mówić. Chodzi mi o to, że gdybym kochała twoja siostrę jako... partnerkę, miałabym wyjebane w Clave.
- Ale Sebastian nie ma, no i ja też. Poza tym jest dla mnie jak brat, a tym wyznaniem mógłbym zmarnować wszytko
Pochylił głowę.
- Alek, nie mówię, że masz mówić Sebastianowi... mówię, że powinieneś kogoś poznać, a nie ograniczać się do niedostępnej miłości!
Wtedy wpadłam na pewien plan... ale moje rozmyślanie przerwało stworzenie zła...
- Czy... to... kkakakkaczka!????!- zobaczyłam za Alekiem gdakające stworzenie i wskoczyłam gwałtownie na jego ramiona.
Zaczął się śmiać.
- Zachowujesz się jak Jace!- spojrzałam na niego, a ten ruszył w przeciwną stronę od kaczki. Co fakt to fakt, ale co miał na myśli, że Jace też się tak zachowuje? Czyżby coś jeszcze wydawało się podobne?
Wyszliśmy z parku, a on mnie odstawił.
- A wiesz ty co? Muszę cię komuś przedstawić, to pomoże. Nam wszystkim, aaaa poza tym jesteś mi od teraz winny wielką przysługę. Iidziemy, Lightwood.
- Nie mogę...
- Wyszłam na dwór z Łowcą, więc nie pogwałciłam przepisów. Oj, chodź!
Magnus Bane
Martwiłem się o mojego biszkopcika, jednak wiedziałem, że z Łowcami jest bezpieczna. Musi być. Wtedy usłyszałem pukanie. Od razu poczułem jej woń. Nie była sama... zapach lasu i orzechów włoskich z karmelem dotarł do moich nozdrzy, poczułem zawirowanie.
- Magnus, otwórz!
- Więc przyszliśmy do czarownika?- usłyszałem męski, miękki głos podchodząc do drzwi.
- Nieee do człowieka, który mnie wychował. Magnusie Bane, jesli nie...
- ...otworze drzwi zastosujesz siły?
Spytałem otwierając drzwi, a wtedy woń jej towarzysza otuliła mnie jak jakiś koc... no nie może być... już czułem to kiedyś... znaczy zapach. Nie, to przyjemne ciepło. Spojrzałem wyżej i zobaczyłem brąz tęczówki. Poczułem, jak moje serce przyspiesza... Luna spojrzała na mnie, jakby właśnie tego efektu pragnęła.
- Ouohhh fuck yeah!- krzyknęła, a ja wpatrywałem się w błyszczące oczy chłopaka, które na moment stały się złote. Czułem jak moje same zmieniają się w kocie, więc odwróciłem wzrok przenosząc go na "córkę".
- Luno Bane, co ty tu do diaska robisz i czemu nie ma z tobą więcej niż jednego Łowcy? Wiesz doskonale, że może...
- Alek strzela z łuku i ma serfackie ostrza, poza tym jest dobrze wyszkolony, a w razie czego, ja też jestem do czegoś. Wyluzuj Bane.
Od słowa Alek reszta wyrazów była przyćmiona, więc ma na imię Aleksander...
- Magnus Bane, a ty młodzieńcze?
Spojrzałem na niego z uśmiechem.
- Aleksander Gideon Lightwood, jednak wolę Alek.
Mówił jak w hipnozie... nic bardziej mylnego... zwyczajnie poczuł coś, co nie powinno się zdarzyć...
- Okej, więc kto chce drinka?
Spytała Luna za ladą... z tego wszystkiego nie zauważyłem, że tam jest. Wtedy zobaczyłem siebie w odbiciu... miałem za mało brokatu!
Luna pov
Nie wiedziałam, że to się stanie przy Aleku. Ale i tak byłam zadowolona. Magnus pił drinka rozmawiając z Alekiem. Widziałam uśmiech Aleka oraz kocie oczy Magnusa... nie chował ich przy mnie, bo i tak je widziałam, jednak że przy Aleku je miał... Uroczo. Zamiast królową piekła, może powinnam zostać swatką?
Rozdział poprawiony przez torka24
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top