࿇.28.࿇
Chodziłam po kuchni w za dużym swetrze zastanawiając się co zrobić, by do tego ślubu nie doszło. Alec przestał płakać, ale z wycieńczenia poszedł spać. Izzy poszła z nim, a ja w końcu poczułam złość. Nienawidzę czegoś takiego, szczególnie, że sama to przeżyłam.
Poszłam do sali treningowej i podciągnęłam rękawy swetra, po czym znów w akcie złości zaczęłam odbijać worek. Tym razem starłam całe kostki i czułam pieczenie, ale uderzałam dalej, aż poczułam jak ktoś mnie łapie za nadgarstku i krzyżuje mi ręce mocno przytulając.
– Czemu nokautujesz ten biedny worek?
Usłyszałam głos Sebastiana. Uśmiechnęłam się i poczułam jak serce zwalnia.
– Nie mogę ci powiedzieć.
To była prawda. Nie mogłam mu powiedzieć, że wzięłam ślub. Rozluźnił delikatnie uścisk, a ja się obróciłam przodem kładąc dłonie na jego klatkę. Jego wyraz twarzy wyrażał w końcu inne emocje niż całkowite skupienie i chłód.
– Co powiesz na mały sparing?
– Znów dostanę w twarz?
– Możliwe – zrobiłam chytrą minę, ale on wziął moje dłonie i zaczął je oglądać. Podszedł do szafki i wyciągnął apteczkę, po czym przyciągnął mnie, i posadził na blacie. Następnie wziął jedną dłoń i zaczął opatrywać. Z uśmiechem spojrzałam na jego twarz.
– No i co tak patrzysz?
– Myślę nad tym, co mi się przypomniało... w parku była kaczka, a ty powoli mnie odsunąłeś i powiedziałeś, że będzie wszytko dobrze... byłeś smutny.
Powiedziałam, a on zastygł.
– Magnus ci powiedział, że nie będę pamiętać... dlatego byłeś smutny?
Popuścił głowę i opatrywał dalej.
– Pamietasz wszytko?
– Na razie tylko to. Przypomniało mi się, jak brat pocałował mnie w czoło... bo sytuacja z tobą też to zawierała...
– Jak sobie przypomnisz wszytko, to porozmawiamy...
Powiedział i wziął drugą rękę.
– Ale...
– Luno, proszę, przypomnij sobie wszytko....
Schyliłam głowę i cicho potaknęłam, wtedy coś przykuło moją uwagę. Mianowicie złoty pierścionek z lekkim wzorem piór, taki jaki wybrałam dla Wiktora, taki, który nałożyłam na jego palec. To nie był Wiktor, to był Sebastian.
Zobaczyłam też na jego ramieniu runę zmiany, która była niedawno użyta. Skończył mnie opatrywać, spojrzał w moje oczy.
– Hej, Lu, wszytko okej?
– Nie... dotykaj mnie Sebastianie.
Teraz zauważył na co patrzę i cofnął dłoń.
– Luna...
– Możesz mi wyjaśnić, jak to się znalazło na twojej dłoni!?
Natychmiastowo stworzyłam czarny sztylet i przyłożyłam do jego szyi, na co przełknął ślinę.
– Luna, ja...
– Skoro to ty tam stałeś, to po co to zrobiłeś? Mogłeś pomóc mi uciec, a nie... Sebastian, kurwa, my jesteśmy małżeństwem idioto pojebany, ty wiesz co to znaczy?!
Wtedy dostałam jebanego olśnienia.
– Ty wiesz... wiesz, że ja...
– Nie powiedziałem nikomu, że jesteś demonem. Nie powiedziałem też, że wziąłem z tobą ślub. Nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale wiedziałem, co robić...
Wtedy moje oczy zaszły czernią, poczułam pieczenie dłoni. On nie jest Łowcą, skoro zmieszanie krwi go nie zabiło. Przybliżyłam rozwścieczona sztylet.
– Kim do kurwy jesteś... ta więź by cię zabiła Morgernstern, o ile w ogóle masz tak na nazwisko.
– Tak, mam tak na nazwisko. Nie podszywam się pod nikogo od tysięcy lat Lu...
– Tysięcy? Sebastian...
– Luna, jestem upadłym aniołem...
Wtedy jego oczy stały się srebrno-niebieskie i całe świeciły...
– Anioły nie mają nazwisk... – wysyczałam i lekko nacisnęłam jego gardło, z którego popłynęła stróżka czerwono-rubinowej krwi, która lekko świeciła.
– Opiekunowie rodów mają... tak jak Gabriel opiekuje się twoim rodem, tak ja się opiekuję Morgensternami.
– Oh, a wiedziałeś, że twoi podopieczni mnie sprzedali?
Włożyłam sztylet trochę głębiej z jadem. Syknął może dlatego, że ma trochę jadu. Byłam wściekła. Dobrze, że nie było nikogo, nie moje oczy płonęły tak jak pentagram, od którego czułam ciepło na brzuchu.
– Nie... ja się opiekuję rodem, symbolizuję go...
– Jakoś nigdzie nie jest zapisane, kto strzeże tego rodu.
– Kiedyś dowiesz się dlaczego.
– Dość kłamstw. Wiedziałeś, wziąłeś ze mną ślub, a mogłeś wyjebać te kielichy, mogłeś zrobić wszystko, a wolałeś się związać na wieki i dłużej...
Tak, niech czuje mój jad w głosie.
– Tak? Chcesz wiedzieć? Jestem Jonathan Morgenstern, BRAT TWOJEGO JEBANEGO NARZECZONEGO LUCYFERA, A RACZEJ BYŁEGO, BO JUŻ WZIĘŁAŚ ŚLUB Z GOŚCIEM, KTÓRY CIĘ NIENAWIDZI!
Powiedział podniesionym głosem. Pieprzony anioł!
Odrzuciłam sztylet i uderzyłam w szczękę chłopaka pięścią, w tą jebaną anielską buźkę...
Zachwiał się, więc złapałam za jego koszulę i podniosłam, a potem znów uderzyłam, ale w nos słysząc chrupot. Kostki zaczęły barwić bandaż. Wzięłam jeszcze rękę nie tam, gdzie miał pierścionek ze względu na uczulenie, a tą drugą i złamałam jego palce. Widziałam ból w jego oczach, ale postanowiłam złamać mu coś jeszcze... kopnęłam go w piszczel, a gdy już się zwijał, złapałam za kołnierzyk.
– Dobry początek małżeństwa, nie sądzisz kochanie?
Popchnęłam go na podłogę.
– A i pamiętaj, nie mówisz nikomu, że to byłeś ty. Ach, zapomniałem, ty BOISZ SIĘ CLAVE!
Krzyknęłam i zostawiając go tam poszłam w stronę wyjścia. Byłam wściekła. Zobaczyłam w pustym korytarzu Lucjana. No, a może raczej Lucyfera.
Podeszłam i złapałam jego rękę.
– Świetnie żeś się kurwa z braciszkiem dobrał. Jonathan jako Sebastian, ty jako Lucjan, fantastiko, bajecznie kurwa. Ale wiem, czemu akurat poranna gwiazda, w końcu to twój braciszek ma świecące włosy i niesie światło jak i ty.
Złamałam mu przedramię i uderzyłam w podbródek. Mam jeszcze jeden łącznik ich obojga. Ich zdziwienie jest tak wielkie, że bez problemu mogę ich obić do dowolnego stopnia. Wyszłam z Instytutu z mordem na twarzy. Gdy byłam w znacznej odległości zmieniłam się w demona. Machałam zadowolona z tego, co robię ogonem. Jonathan Sebastian Morgenstern, jest moim pieprzonym mężem i na chuj to mi?
Dlaczego nalał krwi do kielichów, skoro mnie nienawidzi? Po kiego kija mu to małżeństwo...? W dodatku ze mną?! Co, że mamy jakąś więź? Trudno, to tylko więź.
Zobaczyłam dziewczynę o wyjątkowo czystej duszy. Nie byłam zraniona, byłam wściekła, zdruzgotana i jeszcze raz wściekła. Wiedziałam, że dziewczyna nie widzi mojego prawdziwego wyglądu, inaczej już by zaczęła zwracać na siebie uwagę dziwną miną. Podeszłam do niej. Dobrze, że ludzie widzą, jakbym miała sweter, a nie sukienkę.
– Hej śliczna...
Powiedziałam, a jej policzki stały się czerwone. Stanęła przede mną i spojrzała zielonymi oczami.
– Dzień dobry...
– Gdzie tak pędzisz?
– Przyjaciele zaprosili mnie do baru...
Mówiła bardzo cicho, a ja się uśmiechnęłam.
– A mogę iść z tobą? Podobasz mi się, jesteś taka urocza, a te oczy są piękne.
Wymruczałam, a jej oczy zalśniły. Już ją miałam.
– Jeśli tylko chcesz... też jesteś dość... urocza.
Jej policzki były czerwone, a ja wzięłam ją pod rękę. Nie cierpiałam tego daru. To prezent od mamusi, jednak czasem się na coś zdaje. Szczególnie, gdy jest się wściekłym.
Weszłam z dziewczyną do jakiegoś pubu i zobaczyłam grupkę chłopców i dziewcząt siedzących przy stoliku.
Obróciłam dziewczynę.
– Crystal, znamy się od dłuższego czasu i podobamy sobie, ale żadna z nas tego nie powie, bo się boimy...
Użyłam hipnozy i zobaczyłam, jak chłopcy zaczynają machać. Machając ogonem podeszłam z dziewczyną.
– Hej, poznajcie Lunę, to moja przyjaciółka, znamy się od paru miesięcy.
– Hej – powiedziałam słodko i wystawiłam dłoń. Pierwszy wstał chłopak o bujnych, czarnych włosach.
– Damian...
Nie obchodziło mnie nic, oprócz jej czystej duszy. Ich były brudne, były takie, jakimi demon się pożywia.
Minęło parę godzin. Nałożyłam runę, dzięki której mnie nie znajdą i zaczęłam zabawę. Poszłam z dziewczyną do toalety i przypierając do ściany zaczęłam całować. Ta jęknęła, kiedy dotknęłam jej piersi i uśmiechała się.
– W końcu się skusiłaś na ten ruch...
Tak... dodałam jej kilka wspomnień, których nie było.
– Tak, ale wiesz co, mam dla ciebie propozycję.
– Jaką?
– Nie jestem trochę taka, jak myślisz. Za to ciebie mogę uczynić taką jak ja. Dam ci dar widzenia i mądrości. Wiem, że chcesz być najlepszą we wszystkim księżniczko, będziesz moją asystentką, chcesz?
Jej oczy zabłysły, nie wierzyła do końca w to, co słyszy, ale chciała być przy mnie.
– A jak zatwierdzimy to?
– Na pewno chcesz zostać przy mnie i być dla mnie?
– Na pewno.
Uśmiechnęłam się i wyszczerzyłam. Miałam kiełki, a raczej trzy pary zaostrzonych zębów. Wzięłam swój nadgarstek i ugryzłam się wbijając zęby. Dziewczyna zastygła w bezruchu.
– Nie bój się, wystarczy tylko kropla.
Przysunęłam nadgarstek, a ta nieśmiało wzięła i zaczęła pić moją krew. Kiedy wiedziałam, że jej wystarczy odsunęłam nadgarstek i pocałowałam jej usta. Proszę mamusiu, chciałaś żebym taka była... oto jestem.
Dziewczyna złapała za moje rogi, a jej oczy nie były już czysto zielone, miały czerwono-czarne plamki, jak jej nowa władczyni... Włosy były białe i miały czarne pasma, a ona sama była już blada. Miała znak róży na szyi.
– Od teraz należysz do mnie.
Sebastian pov
Nie wiem ile tak leżałem, ale bolało jak cholera. W końcu usłyszałem delikatny stukot butów. Izzy...
Dlaczego się nie regenerowałem?
Izzy zaczęła biec i chwilę później zobaczyłem jej buty.
– Sebastian ty też...? Co wyście... Ona wie?
– Nie mogłem zdjąć tej przeklętej obrączki...
Powiedziałem i spojrzałem na zdrową rękę, a Izzy zastygła. Jej serce przyspieszyło.
– Czyli wcale nie za niego wyszła?
– Ja nie wiem czemu to zrobiłem... powiedziałem, że jej nienawidzę... powiedziałem, kim naprawdę jestem. Musiała wiedzieć, no i wykorzystała moment nieuwagi.
– Lucjan też jest połamany. Poczekaj, pójdę po Aleca, pomoże cię przenieść.
– Nie mogę się regenerować...
– Wiem, iratze też nie do końca działa, zaraz wrócę – i pobiegła.
Wróciła z Alec' iem, który podniósł mnie.
– Izz, ty wiesz co, ona tam wiesz... kiedy miała okres?
– Chyba właśnie dostała...
Powoli kuśtykając dotarłem do pokoju, gdzie leżał Lucjan. Jego też obiła...
– A teraz poproszę o pełne wyjaśnienia, bo już mnie szlak trafia, że siostra wie więcej niż ja.
Luna pov
Patrzyłam na dziewczynę, która się uśmiechała.
– Od dziś nazywasz się Katy.
Owinęłam jej dłoń ogonem i wyszłam.
Stanęłam przyciągając ją do siebie.
– Teraz pokażę ci pewną sztuczkę.
Powiedziałam z uśmieszkiem zła i pstryknęłam palcami. Wszyscy w pomieszczeniu się zatrzymali. Złapała mnie za rękę i usmiechnęła się.
– To chyba najlepsze co postanowiłam.
– Masz rację, a teraz daj mi się pożywić.
Uśmiechnęłam się i zaczęłam podchodzić do każdego człowieka, i wysysać jego duszę, po czym ostrymi paznokciami podcinałam im gardła. Dziewczyna się nie bała. To dzięki temu, że dałam jej krew. Ciągle patrzyła na jedną z dziewczyn. Podeszłam do niej.
– Podoba ci się?
– Ma ładny naszyjnik.
– Więc sobie go weź, zanim go zakrwawię.
Powiedziałam sycząc i wyssałam jej duszę, a następnie, gdy naszyjnik znikł, podcięłam jej szyję.
– Moich przyjaciół też...
– Tak, wybrałam ciebie na swoją podopieczną, nie ich – powiedziałam dotykając ją zakrwawioną dłonią. – Oni nie traktowali cię należycie. Teraz chodź, przedstawię ci człowieka, z którym zamieszkasz.
– Co!? Nie wrócę do domu?
– Jesteś skarbie teraz moja, więc pójdziesz tam, gdzie ja chcę, ale obiecuję ci, twoja rodzina będzie bezpieczna.
Uśmiechnęłam się i wyszłam z baru. Wyszła posłusznie za mną w poplamionym sweterku.
– Dlaczego nie patrzą na nas dziwnie?
– Nie mają daru wzroku.
Powiedziałam tryumfalnie i weszłam do domu, po czym udałam się do windy.
– Łatwe jest zejście do piekieł...
Sebastian pov
Po nastawieniu kości i długim leczeniu iratze, ja i Lucjan stanęliśmy w końcu na nogi. Wtedy przybiegła rudowłosa dziewczyna, a jej oczy były pełne fascynacji. Zarzuciła ręce na Aleca, który był jakiś inny i spojrzała na nas.
– Lydia, zostaw mojego brata, bądź profesjonalna.
– Dobrze, nie ważne. Mam wieści, pamiętacie te wasze silne demony?
– Tak, owszem, każdy je pamięta.
– Jest podejrzenie, że jakiś również demon wszedł do pewnego baru i wyssał wszystkie dusze, a następnie podciął gardła...
Zamknąłem oczy. Super wściekła Luna zostawia po sobie krwawy ślad.
– To tylko masowe morderstwo, a jeśli nie, to wyślij dwóch Łowców, niech zbadają poziom siarki. Ja nie będę angażował się, jeśli nie ma siarki – powiedziałem kończąc opatrunek na rękę. Palce były słabsze, Luna miała uścisk i to nie mały.
Lydia wyszła, a Izzy stanęła przy drzwiach i nałożyła runę słuchu.
– No więc co powiedziała wam panna Herondale przed wyjściem?
– Że świetnie się dobrałem z bratem.
– Że Lucjan to Lucyfer – wycharczałem i spojrzałem w zielone oczy chłopaka.
Teraz do mnie dotarło.
– TY GŁUPI SUKINSYNU! – Wykrzyknął, a chwilę później leżałem już na ziemi.
Rozdział poprawiony przez @torka24
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top