࿇.22.࿇

Sebastian pov

Słyszałem jak sięga po klamkę, jednak wtedy coś ją powstrzymało. Cofnęła się i wróciła do pokoju. Podniosłem się z łóżka. Co jest grane...? Chociaż... to w sumie nadal Luna, może nie chce tym razem przyjść. Mimo że czekam jak debil.

Luna pov

O piątej rano ubrałam sweter Sebastiana. Było ich tu kilka, intensywnie pachniały nim no i mną. Co tu robią jego swetry, zacznijmy od tego...

Założyłam jeszcze czarne spodnie i trampki, a włosy spięłam w kitkę i podwijając rękawy do łokci poszłam do kuchni. Tam zaczęłam robić śniadanie dla wszystkich. Chciałam się odwdzięczyć za pilnowanie mnie, bo na pewno ktoś to robił. Zrobiłam omlety, a wtedy poczułam zapach kwiatów i kakao. Do kuchni weszła Izz.

– Luna? Gdzie Sebastian? Skoro ty tu jesteś, on też powinien być...

– Niby czemu?

Odwróciłam się trzymając patelnię, na którą dokładałam oleju.

– Wróciłaś?

– Jak widać... – uśmiechnęłam się i nalałam na patelnię ciasta do omletu, a ta podeszła i wtuliła się we mnie.

– Magnus mówił, że przechodzisz transformację.

– Tak, no i teraz mam swój pentagram... Uroczo nie?

Zaśmiałam się i podwinęłam za duży sweter. Wzięłam Stellę z buta i poświeciłam po znaku.

– Wow, hej, normalne demony tak nie mają...

– No ale ja mam i mam inny wygląd. Trochę się zmienił, później ci pokażę. Zrobiłam omlet, zjedz sobie.

Uśmiechnęłam się i odwróciłam do kuchenki.

– Właściwie to gdzie byłaś?

– W piekle, zamku, u mamusi – ostatnie powiedziałam z odrazą.

– Nie lubisz jej, co? Chociaż ja swojej bardziej. Dam głowę, że jest gorsza od Lilith. O, a nawet posunę się o stwierdzenie, że by się dogadały.

– Jest świetna. Tylko mnie zmusza do bali, kolacji i chodzenia w królewskich sukniach. Nie cierpię tego.

Podrzuciłam omleta i podnosiłam talerz, po czym on swobodnie upadł na niego. Wtedy podkręciłam moc ognia i zaczęłam robić wszytko szybciej. Izzy patrzyła na mnie z otwartymi ustami. Chwilę później wszystkie omlety były na talerzu, a ja pstryknęłam palcami i ukazał się czarny dymek. Najpierw na dłoni, a potem zrobiłam dziwny gest nad omletami i te przestały tracić ciepło. Zakryłam je jeszcze miską i położyłam dłoń na gazówce.

– Jakim cudem ty tak gotujesz?

– Gotowałam z moim tatą. To były te milsze chwile, tak też używałam częściowo moich mocy. Był dumny, potem z Magnusem kontynuowałam to i teraz w kuchni jestem demonicznie dobra.

Zaśmiałam się i wzięłam jednego omleta, i usiadłam obok dziewczyny.  Poczułam zapach drogich perfum i lasu.

– No proszę, idzie Alek i mój tatuś.

Zaśmiałam się i ugryzłam omleta.

– Okej, czemu nie ma tu Sebastiana?

– A czemu miałby być, o co chodzi? – zapytałem ponownie obracając się do ojca.

– Lu... wróciłaś? Tak szybko, moment, to możliwe?

– Luna! – powiedział uradowany Alek. Podszedł do mnie i przytulił.

– Okej, Alek jak chcesz tam są omlety, sama robiłam, jedz... – uśmiechnęłam się, a Magnus patrzył z czymś dziwnym na twarzy.

Powoli jadłam omleta.

– Magnus, czemu nic nie mówisz?

– Zaniemówiłem ze zdziwienia. Wiesz, że najsilniejszy demon tworzy pentagram minimum tydzień? Luna, ciebie nie było 2,5 dnia. Powiesz mi co ty tu robisz ? To nie możliwe.

– Możliwe. Patrz, mam swój pentagram.

Odłożyłam talerz i wzięłam Stelle, po czym przejechałam po brzuchu podświetlając pentagram. Magnus otworzył szerzej oczy i złapał się za głowę.

– No dobra, to się zdziwiłem. Kochanie, daj jednego omleta, muszę to zagryźć.

Podszedł do Aleka i zabrał mu omleta, którego sobie nałożył. Spojrzał z pod byka i wziął następny talerz. Poczułam wtedy zapach aloesu... Jace.

Skoczyłam na chłopaka zanim w ogóle przeszedł przez drzwi i się wtuliłam.

– Jace!

– Luna... wróciłaś.... ale gdzie Sebastian?

– Ty też? Co wy, fetysz macie?

– Nie, skąd.

Zobaczyłam wtedy w korytarzu zielone tęczówki. Jace wszedł do kuchni i podszedł do mojego talerza.

– Alek, ja też chcę – wymruczał, a chłopak mamrocząc naszykował talerz dla swojego parabatai.

– Gdzie Sebastian? – Spytał kolejny przybysz, a mianowicie Lucjan.

– Co jest kurwa z wami nie tak? Czemu miałabym być obok Sebastiana?

– Bo jesteście tu codziennie razem o piątej rano, a teraz go nie ma i hej, wróciłaś!

– Tak, wróciłam, ale czemu pytacie o Sebastiana?

– Bo miałaś nie władne ręce i on cię karmił. W sumie to byłaś jak zombie.

Powiedział Magnus spoglądając na wszystkich... ci tylko kiwali głową jednakowo. Coś tu mi nie pasuje...

Wróciłam do jedzenia omleta, kiedy poczułam zapach, którym byłam przepełniona. Moje zmysły szalały odkąd jestem tu znów, czuję wszytko bardziej. Do kuchni wszedł Sebastian. Spojrzałam na niego, a ten miał minimum spanikowaną twarz. Kiedy mnie zobaczył, uspokoił się.

– Co robisz tu sama? Miałaś na mnie czekać...

Izzy zaczęła się dławić śmiechem tak jak Alek.

– Ej, to nie śmieszne. Nie było jej w pokoju, oranżerii i bibliotece, a nawet na sali treningowej, a się okazuje, że siedzi w kuchni i je omleta... zaraz je?

– Sebastian głupi BAŁWANIE wróciłam.

Wysyczałam, a on zamknął oczy i uderzył głową w ścianę.

– Poważnie, dwa dni spokoju i wracasz. Szkoda tylko, że nic nie pamiętasz.

Powiedział jakby zły i wyszedł. Okej, może byłam za ostra, ale czemu mam coś pamiętać? I tak, skoro byłam zombie, to nie mogłam być miła, więc nic raczej się nie zmieniło w naszej pojebanej relacji.

– Co mu się stało?

– Sebastian najbardziej się tobą opiekował. Karmił cię, wychodził na spacery. Może i byłaś trochę zombiacza, ale chciałam, by ci czytał no i nie dopuszczałaś nas, gdy mieliśmy cię ubrać, więc robił to on albo Izz. Spokojnie, nic nie widział, bo od bielizny była Izz. Robił to wszytko i liczył, że zapamiętasz choć trochę, mimo że mówiłem mu, iż tak nie będzie.

Nagle poczułam jak robi mi się głupio. Stąd te swetry. Musiałam go prosić, by dał mi jeden i drugi i jeszcze inne. Milczałam do końca śniadania. Sebastian robił tyle dla mnie, a ja jeszcze wyzwałam go. Rany.

Poszłam do sali. Wiedziałam, że będzie chciał się wyżyć na czymś i tak było. Okładał worek treningowy. Jęknęłam w duszy widząc jego pół nagie ciało. Och tak, chciałam dotknąć, ale nie mogłam. Weszłam do jego sali i gdy chyba z przyzwyczajenia mnie zaatakował złapałam kij w locie. Przestał się ruszać i przełknął głośno ślinę.

– Lu...

Wyrwałam jego kij, a następnie podeszłam bardzo blisko i przytuliłam go. Był zdrętwiały, jakbym przytulała słup. Wtuliłam się bardziej, a on wtedy otulił mnie swoimi ramionami.

– Dziękuję – wyszeptałam i spojrzałam w jego oczy. Nie było w nich już złości, był tylko ten zwykły wyraz twarzy co zawsze.

Odsunęłam się i wyszłam z sali. Czułam dziwną bezsilność i wtedy wpadłam na kogoś. Zapach palonej kawy...

– Lucjan.

– Hej księżniczko, idziemy na spacer?

– Po co?

– Nie narzekałaś na żelki jak chciałem ci je dać w bibliotece – zaśmiał się i wystawił przed siebie paczkę. Moje ulubione, długie, kwaśne, tęczowe żelki.

– Dobra, to jest argument – zaśmiałam się, a on mnie pociągnął za sobą.

Powtórzę pytanie: co się stało, gdy mnie nie było?

Miesiąc później

Siedziałam w oranżerii zakryta różami. Nie chciałam by mnie znaleziono, muszę pomyśleć.

Informacji nadal nie mamy, no to trudno, jeszcze przeżyję. Ale nie ma nic do roboty. Demony nie atakują od miesiąca, odkąd Lucyfer był i się zmył. Było to podejrzane, a Łowcy byli tak zestrachani, że zaczęli szykować się na coś większego. Oczywiście pod nadzorem Sebastiana, który zaczął mnie unikać jak ognia i Maryse, która patrzyła na mnie dziwnie tak, jakby liczyła, że coś zrobię, ale nie zrobiłam. Wiem jedno. To jebana suka, która nie dość, że terroryzuje moją Izzy, to jeszcze patrzy na Aleka jakby czekała aż coś ujawni.
Ale nie, tu jestem ja, która chroni Aleka i tworzy iluzje na oczy. Jak się okazuje złote dodatki nie zeszły, a zaczęły przyjmować różne wzory. A gdy miał iść do Magnusa, tworzyłam sztucznego Aleka. Nie dziękować, moje moce dają mi więcej możliwości niż wcześniej.
Izzy, ta laseczka zaczęła rozwijać swoje umiejętności pod moim okiem. Pilnowałam ją, żeby się nie zatraciła w wizjach, no i w międzyczasie potajemnie, przy naszych braciach, stworzyłyśmy więź parabatai, z tą różnicą, że moja runa była czarna, a jej złota. To tak z serii czego nie wiesz o tym, jak działa twoja demoniczna krew. Chrzanić. Jace wyjeżdżał często na misje, cokolwiek to miało być. Odkąd Maryse dowiedziała się, jak i reszta Instytutu, że to mój kochany braciszek, zaczęli go wysyłać. Fantastycznie, miałam ochotę rozszarpać tę kobietę. Ale to jeszcze nic!

Pozwoliła mi wychodzić na misje i tu ja wiem, że ona czeka na moje potknięcie. Ale ok, jeszcze to znoszę, jednak usłyszałam rozmowę z jej mężem. Clave już nie uważam za problem, ale pan już tak, więc każe mi teraz wszędzie chodzić z Lucjanem, który zamieszkał na stałe u nas. Ale to nic, bo Sebastian jest zadowolony z tego, a ja mam już serdecznie dość. Może i polubiłam Lucjana, może nawet coś troszkę czuję do niego, ale nic więcej. A on sam czasem robi się irytujący.

Ale nie mówmy o tym. Ważne było to, co miało się wydarzyć za dobre dwa tygodnie. Ma przyjechać panna Lydia Branwell i wziąć ślub z Alekiem. Ja obmyślam plan jak go wykręcić z tego, ale nie mogę nic zrobić, bo madame "Maryse w dupę mi się chcę" mnie obserwuje. Na to wszytko jeszcze Magnus coś ukrywa. To jest kosmos, co się dzieje. A dziś jeszcze mam mieć rozmowę z matką.

Plusy tych wszystkich pojebanych kulminacji miesiąca?
Gdy przyjeżdża Jace, nasze więzi się zacieśniają i Maryse szlak trafia.
Gdy siedziałam czasem z Alekiem, czułam jak stawał się moim bratem, przez co Maryse szlak trafia.
Gdy byłam u Izz i robiłyśmy broń, Maryse szlak trafiał. Niech poczeka, aż dowie się, co zrobiłyśmy, wtedy  zdechnie.
Gdy siedziałam z Lucjanem, o dziwo nie wkurzała się, a cieszyła, przez co mnie szlak trafiał.
Gdy Sebastian mijał mnie bez słowa była zadowolona, że jej następca się trzyma zasad, a mnie to bolało.

Jednak sumując, plusy są takie, że zacieśniam więzi, a Maryse szlak trafia. Już ja doprowadzę, by się przekręciła za to kurwa, że wysyła mojego brata, a mnie każe mieć pod lupą i czeka, aż się potknę.

Nie, nie, nie, nie z tym demonem, to ja tu będę górą.

Rozdział poprawiony przez torka24

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top