࿇.14.࿇

Izzy pov

Poszliśmy za nimi do oranżerii, gdzie od dobrych kilku minut siedzieli w okręgu z kwiatów i grali w łapki.

- Poważnie?

- Oh, daj spokój. Daję głowę, że będzie coś grubego...

- Mhm, siedzimy i obserwujemy ich dwie godziny, a Jace zapchał już galerie zdjęciami.

- Ciii...

Luna pov

Uśmiechałam się i grałam jak dziecko w łapki z Sebastianem.

- Nudzi mnie to już.

- A karty masz?

- No, wziąłem.

Zabrałam od niego karty i zaczęliśmy grać w wojnę. Sebastian myślał, że oszukuję, bo zabierałam mu silne karty, a mnie to bawiło.

- No pokaż, no musiałaś je ułożyć albo przewidzieć, może jesteś medium jak Izz?

- No mówię ci, że nie.

- Udowodnij.

Pokazałam mu karty.

- No i to ma być udowodnienie? Luna, masz same dobre karty, oszuście jeden.

- Może pójdziemy do lombardu, skoro tak dobrze mi idzie.

Zaśmiałam się i odkładając karty przysunęłam się do Sebastiana. Ten poprawił nogi i ciągnąc za sweter przyciągnął mnie do siebie.

- Wygrałbym.

- Ze mną nigdy nie wygrasz, nie ma dziedziny, w której byłbyś lepszy.

- Coś musi być, blondi.

Złapał za mój podbródek i ze uśmiechem przysunęłam się.

- Jak myślisz, gdzie są?- wyszeptałam nie słyszalnie.

- Stoją tu blisko, kwiaty się ruszają, a tu wiatru nie ma.

Wyszczerzyłam się i kiedy już niby miał nastać pocałunek, wzięłam coś zza Sebastiana i rzuciłam to za siebie. Wstaliśmy i zaczęliśmy sypać mąką w kwiaty, gdzie zaraz pokazały się kształty. Dopiero po chwili usłyszeliśmy głosy.

- Hej, jak wy...

- Możecie nakładać wiele run, ale to oczywiste, że nas oglądaliście. Ładnie to podglądać?- spytał Sebastian, a Izzy, Alek i Jace wstali i zaczęli się otrzepywać.

- A już myślałem, że będą się całować- wymruczał Jace.

- Nie? Jace prędzej go zabije, a teraz...

- Szanowna Luno Herondale, uczynisz mi ten zaszczyt i udasz się ze mną na spacer po parku w tych dziwnych swetrach?

- Ależ oczywiście Sebastianie Morgensternie, o ile głupia cholero przestaniesz gadać jak Sebastian.

- Dobra, nie bij, idziemy boso?

- Pewnie, czemu by nie?

- Zakażenie...

- To ubierzemy jakieś coś, luzuj...

Ruszyliśmy do wyjścia śmiejąc się.

- Zrobimy z nich ciasto...

- Podglądali nas, nie powinni tego robić. Myślisz, że kaczki śpią?

- Spokojna twoja blond czupryna, masz mnie, zwalcze dla ciebie te bestie,

Zaśmiał się, a ja zarumieniłam. Mówcie co chcecie, ale Sebastian Morgenstern potrafi być uroczy i śmieszny zarazem.

- Myślisz, że nie będzie nam zimno?

- Myślę, że nie. Okej, noce w nowym Jorku są lodowate, ale Nocni Łowcy mają runy.

Zaśmiał się, gdy ubraliśmy buty. Wziął moją dłoń i narysował runę ciepła i niewidzialności. Zrobiłam to samo na jego ręce i wyszliśmy. Ja w samym, za dużym swetrze, a on w swetrze i spodenkach. Zobaczyłam jakieś serfackie ostrze i wsadziłam za pasek jego spodenek.

- To w razie demonów.

Uśmiechałam się, a jego oczy błysły na niebiesko. Wyszłam z Instytutu, a on za mną. Ciągle się uśmiechał. Nie było w tym podtekstu, jego uśmiech był szczery.

- Przejdę dosłownie po tłuczonym szkle, by to znów zobaczyć.

Powiedziałam, a ten schylił głowę i ruszył do parku. Próbował ukryć rumieńce, ale mu się to nie udawało. Uwaga, nasz bałwanek się roztapia!

W milczeniu szliśmy uliczkami Nowego Jorku, które nawet o tej porze były głośne.

- Coś ci pokażę- powiedział, gdy już przemierzaliśmy park.

Gwałtownie zaciągną mnie za jakieś drzewa, a wtedy zobaczyłam krągłości z kwiatów, wszędzie były rozwieszone lampki. Od moich oczu odbijały się setki światełek nade mną. Byliśmy cali oświetleni z różnych stron. Sebastian zaczesał grzywkę w tył i spojrzał na mnie. Otulił mnie od tyłu i położył głowę na mojej.

- Nadal mnie nienawidzisz?

Zamknęłam oczy i położyłam swoje ręce na jego, zaczęliśmy się bujać.

- Jesteś w granicach tolerancji.

Uśmiechałam się.

- Skąd znasz to miejsce? Byłam w tym parku tysiące razy, a ani razu nie widziałam lampek.

- To moje miejsce, zakryłem je runami przed wszystkimi. Te światełka trochę przypominają mi dom, zawsze tam było jasno. Chciałbym tam wrócić.

- Więc czemu tego nie zrobisz?

- Mam nowe życie, poza tym nie wiem czy mój ojciec chce mnie widzieć. Może pewnego dnia przebaczy mi tę zbrodnię...

- Przebaczy, każdy przebacza...

- Mój ojciec jest surowy.

- Na pewno nie tak jak mój. Sebastian, czemu mimo że wszyscy cię tu znają, nic o tobie nie wiedzą?

- Bo nikt oprócz Izzy nie może wiedzieć. Ona jest medium i tak by zobaczyła... ale ja nie lubię mówić o tym co było...

- Co z twoim bratem?

- Nawet nie wiem gdzie jest, znaczy domyślam się gdzie, ale ja nie chcę tam jechać. Poza tym mój brat pewnie nadal ma urazę, że nie odszedłem z nim.

- Hej, spójrz, ja swojego brata odnalazłam po 18 latach. Może twój brat ci wybaczył i jeszcze się z nim zobaczysz.

- Może. Co zrobimy z tym nowym?

- Nie wiem, jest nawet uroczy, no i ma ładne, zielone oczy.

Słysząc to zdrętwiał i mocniej mnie otulił.

Sebastian pov

Gdy usłyszałem, że chodź trochę mu się podoba, poczułem jakby coś mi zabierano. Złapałem jej nogi, a ta pisnęła zaskoczona. Zaśmiałem się i usiadłem po turecku układając ją sobie w "koszyczku". Leżała z głową na moim kolanie, a nogi były przerzucone przez drugie kolanko, tak leżała.

- Nie rób tak nigdy więcej- dotknęła mojego nosa z uśmieszkiem, a ja się wyszczerzyłem.

- Bo co?- wystawiłem język, a ona dotknęła swoim długim paznokciem kolczyka.

- Bolało?

- Pierwsze dwa dni, ale teraz mam fajny kolczyk.

- Fantastyczny. Powinniśmy wstać za kilka godzin, wiesz o tym?

- Wiem, ale najwyżej będziemy spać tam, no co za problem?

- Żaden. Co byś zrobił, jakbyś znał kogoś, kto jest demonem, ale zachowuje się normalnie i nawet pragnie być człowiekiem?

- Skąd to pytanie?

- Nie wiem, co byś zrobił?

- Luna, demon to demon, może i jest tak jak mówisz, że potrafią kochać i czasem mają przebłyski bycia ludzkim, ale to nadal, demon który może nam zagrażać. Musiałbym go zabić.

Zamknęła oczy, a gdy ponownie je otworzyła zobaczyłem jak mocno zaszklone są.

- A pół demony?

- To inna sprawa... ale czystego demona nie wolno trzymać, je trzeba wygnać do piekła.

Dziewczyna nagle wstała.

- Chcę już iść. Wrócę sama, nie idź za mną, muszę być sama.

Luna pov

Wybiegłam z jego ukrycia i zanim zdążył wyjść są mną, skoczyłam na jakiś budynek i spojrzałam w księżyc. Mogłam przyjąć teraz moją najczystszą postać i tak nikt mnie nie widział. Moje włosy stały się dłuższe, a ich końce były jak z dymu. Na głowie miałam rogi, a moja skóra na czole i po bokach była zwęglona, jak moje nogi do pępka i ręce do łokci. Mój znak czarnego gołębia był teraz srebrny i połyskiwał. Moje drugie oczy otworzyły się i widziałam wszytko jaśniej. Uśmiechnęłam się sama z siebie i rozwaliłam paznokciami ostrymi jak żyletki sweter tak, że zostałam w samej bieliźnie, nie potrzebowałam run, by było mi ciepło. Byłam demonem, mi zawsze jest ciepło. Moje włosy naleciały mi na twarz, przez co praktycznie nie było jej widać. Przeskoczyłam na następny budynek i spojrzałam na park, z którego wychodził Sebastian... demony trzeba zabijać, tak?

Upewniłam się czy mojej twarzy nie widać, ale i tak by nic nie zobaczył, ponieważ aż do wysokości oczu jest zwęglona. Cały mój wyraz twarzy jest inny. Rozpędziłam się i upewniając się, że moje ciało też jest okryte włosami, zeskoczyłam w dół. Sebastian od razu wyciagnął serfackie ostrze, a ja się uśmiechnęłam pod włosami. Byłam w znacznej odległości niż on. Włosy częściowo z dymu zasłaniały moje ciało, przez co mógł jedynie stwierdzić dzięki kształtowi płeć. Stałam również w płomieniach, które były koloru krwi.

Sebastian obserwował mnie bacznie, wokół jeździły auta, a my staliśmy na pustym chodniku.

- Jakiej jesteś rangi?

- Ósmej...

Powiedziałam trzema głosami, które w żaden sposób nie przypominały mojego głosu. Wypiełam dumnie pierś, a ten stanął w pozycji obronnej. Wiedział, co oznacza ósemka w hierarchii demonów. Byłam najwyższej klasy.

- Co taki demon tu robi!? I czemu wcześniej nie wykryto ciebie?

- Nie wykryto, bo mam swoje sposoby. Urządzam sobie wakacje, już mi nie wolno?

Zaśmiałam się, a jego oczy w blasku księżyca zaczęły połyskiwać. Nie atakował, a ja zrobiłam krok, na co się cofnął.

- Dobranoc, jeszcze się spotkamy.

Powiedziałam i zniknęłam, zanim zdążył zobaczyć o co mi chodzi. Znów byłam na dachu i patrzyłam jak uderza w ścianę.

- Luna!- nagle krzyknął i ruszył w stronę Instytutu.

Zaczęłam biec. Nie mógł być tam przede mną.

Gdy byłam blisko zmieniłam się, by nie wyczuli mojej obecności i wskoczyłam do pokoju, gdzie siedziała Izzy.

- Co ty...

- Aktywność wysokiego demona na ulicy *******. Ciesz się, że byłam akurat w sali głównej i jak wyskoczyło powiadomienie, wyciszyłam wszytko. Dowiem się, co było tak ważne, byś pokazała drugą stronę?

- Byłam zła?

- CZYM cię znów wkurwił...

- Właściwie to zadałam mu pytanie co by zrobił, jakby znał demona, który chce być człowiekiem.

- Pytałaś o siebie?

- Tak... i powiedział, że by zabił, więc nie wiem, co mnie wkurzyło, no ale chyba przegięłam.

- Szczególnie, że jesteś w samej bieliźnie? Stara, co ty tam robiłaś?

- Nic, ściągnęłam go, bo mnie wkurwił. Za ile mamy być u Magnusa?

- 6 godzin.

- Więc odpocznę.

Powiedziałam i nałożyłam na siebie koszulę nocną, i położyłam do łóżka.
Izzy wyszła, a ja usłyszałam jak Sebastian biegnie korytarzem. Uchylił drzwi mojego pokoju i odetchnął z ulgą, widząc mnie w środku.

- Nie wiem co cię wkurzyło, ale przepraszam- powiedział szeptem i oparł głowę o drzwi- a było tak miło...

Mówił chyba bardziej do siebie, bo ja... udawałam, że śpię. Wyszedł z pokoju wzdychając, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Wyciągnęłam z włosów różę i zaczęłam ją oglądać.

Popołudniu

Po załatwieniu formalności z Sebastianem, ja musiałam wyjść oknem, a Izzy informowała mnie czy Jace wyłączył zabezpieczenia. Sebastian dał grubą wymówkę, że nie będzie go z powodu pójścia na pomoc Magnusowi. Gdy ten przybył i się przywitał, i potwierdził jego wersję, więc była wiarygodność, której było nam potrzeba. Oddalili się na znaczną odległość od Instytutu, a Alek obserwował teren. Pomógł mi wyjść i obecnie stałam między Magnusem, a Sebastianem.

- Przeteleportujesz nas tam? Podałam ci dokładny adres.

Wtedy zobaczyłam minę Sebastiana.

- A mi nie mogłaś powiedzieć?

- Nie ufam ci, nie na tyle.

Jego mina zrzedła, a my wraz z Magnusem weszliśmy do ciemnej uliczki. Zaplątałam włosy w Stellę i poprawiłam sweter.

- Izzy nie męczyła cię o wieczór?

- Nieee, a ciebie?

- Dostałem milion pytań, czemu wróciłaś sama.

- Ona wie, a udaje, że nie. Nie ważne.

- Gotowi na ekspres do Polski?

- Bardziej nie będę- wymruczałam.

- Tylko nie wpadnij na samą wiesz kogo.

- Znów jakieś tajemnice? Chcę wiedzieć przed czym mam ją bronić.

- Moją byłą...

- Czekaj, że dziewczyną?

- Tak, dziewczyną. Masz takie małe pojęcie o diecie, że ograniczasz się do hetero?

- Więc jesteś...

- Nie, nie jestem. Jestem bisexualna, lubię i chłopców i dziewczyny.

Uśmiechałam się, a on zagryzł wargę.

- Więc twoja dziewczyna ...

- Była dziewczyna. Natalia jest hybrydą wilka i czarownika...

Sebastian spojrzał na mnie.

- Czarownika?

- Tak, specjalne zioło zostało zjedzone przed stosunkiem i mogli mieć dzieci.

Przejechałam palcem po jego ramieniu, a on zadrżał. Podoba mi się. Może by tak trochę go prowokować?

- Biszkopciku, proszę o ciszę, muszę dokładnie zobrazować sobie to miejsce, w innym przypadku mogę was umieścić miedzy wymiarami...

Stęknęłam i czekałam, aż Magnus zrobi portal. Gdy był pewny tego, gdzie nas wysyła otworzył fioletowy portal. Złapałam za rękaw kurtki Sebastiana i przeszłam przez portal, jeszcze krzycząc coś do Magnusa. Przez chwilę poczułam chłód powietrza. Był środek nocy. Było mniej aut, ale nadal były.

- Gdzie więc jesteśmy?

- Witaj w Polsce, we Wrocławiu, jednego z kilku większych miast tego kraju.

Rozdział poprawiony przez torka24

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top