࿇.12.࿇

Nie myśląc ani sekundę, jak absurdalne to jest, wystrzeliłam strzałę i sięgnęłam po następną. Pojawił się za mną Sebastian z serfackim ostrzem. Mężczyzna złapał strzałę, a wtedy spojrzałam w jego oczy... to nie był mój ojciec.

- Kim jesteś i czego chcesz- powiedziałam, a on odrzucił strzałę. Wszyscy spojrzeli na mnie- to nie mój ojciec. Myślicie, że bym go nie rozpoznała?

Spytałam, a wtedy Sebastian westchnął. Mężczyzna podszywający się pod mojego ojca wziął Stellę i przejechał po ręce... runa zmiany. Nie minęła chwila, a przed nami stał chłopak o zielonych oczach i mocno czarnych włosach. Był mniej więcej wzrostu Sebastiana, ale rysy twarzy nie przypominały mi nikogo. Był przystojny, a wtedy przez drzwi wpadł jeszcze ktoś ... naciągnęłam łuk, ale zobaczyłam Jace'a.

- Hej, stop, fałszywy alarm!- wyskoczył przez chłopaka, a ten się zaśmiał za nim- to jest Lucjan z Instytutu w Londynie, jest ze mną.

- No tak, tylko Jace ma tak głupie pomysły.

Znikąd pojawiła się Izzy ze swoim batem i podeszła do chłopców. Jace spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Odwzajemniam go, jednak moją uwagę skupiał chłopak. Był przystojny, oj tak, podobał mi się. Jego zielone oczy ostrożnie obserwowały wszytko wokoło, aż w końcu trafił na mnie.
Zarumieniłam się, a wtedy on odwrócił wzrok, a raczej przeniósł go na osobę za mną.

- Będą z nim gorsze problemy niż z tobą- powiedział Sebastian, który z wyraźnym wkurwem zszedł na dół i przywitał się z Jace'm. Zeszłam do nich.

- Wiesz może, gdzie jest mój Parabatai?

- Na randce- zatarłam ręce i przytuliłam chłopaka.

- Co? Na randce?- spytał Sebastian.

- Żartujesz? Alek nie chadza na randki- powiedział Jace, a Izzy się zaśmiała. W tym czasie wszyscy znikli i zostaliśmy tylko my i nowy chłopak.

- Kto to Alek?

- Mówiłem ci, to mój Parabatai, a łączą cię z nim czarne włosy. 

- Oh fantastycznie, ale ja to bym chciał wiedzieć, jak nazywa się blond piękność, bo o Izzy mi mówiłeś, białowłosy to pewnie Sebastian, ale o niej nie mówiłeś.

Uśmiechnęłam się, a Jace zmrużył oczy.

- Luna Herondale- wystawiłam dłoń, a ten ją ujął i ucałował wierzch. Zarumieniłam się, a jego zielone oczy były skupione na mnie.

- Lucjan Verlac.

Izzy się zaśmiała i pojawiła obok... właśnie zdałam sobie sprawę, że jestem najniższa i że Sebastian i Jace patrzą dziwnie na mnie i niego.

- Oby plotki się myliły, bo tak urocza dziewczyna nie może być zła.

Zignorowałam spojrzenia i przysunęłam się do chłopaka.

- A może się nie mylą?- puściłam go i  odsunęłam się. Usłyszałam jego śmiech, a potem poczułam jak Jace kłuje mnie w plecy.

- Będę zazdrosny, blondi...

- Nie jesteśmy przecież razem...

- Nieee, ale idziemy teraz porozmawiać. Miałaś mi dać parę odpowiedzi- powiedział mi do ucha i pociągnął za sobą.

Czy ktoś tutaj w ogóle pyta o to, czego chcę? Znalazłam się w pokoju Jace'a, a ten się uśmiechał i rzucił swoją torbę gdzieś na bok.

- Więc...

Zobaczyłam wtedy coś za jego uchem...

- Jace... możesz się nie ruszać?- podeszłam i zobaczyłam co to było... Moje oczy się rozszerzyły, spojrzałam na jego rozkojarzony wzrok.

- Co tam jest?

- Jace, jesteś pewny, że nie wiesz, kto jest twoimi rodzicami?

- Nie, ale wiem, że matka jest Wayland, jednak słuch o niej zaginął, a o ojcu nie mam pojęcia, nie wiem nic.

- Jace, ja wiem, kto jest twoim ojcem.

- Kto niby?

- Liliam.

Chłopak spojrzał na mnie z dziwnym uśmiechem.

- Robisz sobie jaja, nie ma tam nic, prawda?

- Spójrz więc w lusterko.

Zapaliłam światło i odsłoniłam swoją koszulkę. Znak czarnego gołębia teraz połyskiwał, a Jace spojrzał za swoje ucho.

- To nie możliwe... przecież ja...

- Jace, nie jesteś Wayland, jesteś Herondale... jesteś moim bratem...

W jego oczach pojawiły się łzy, a chwilę później usiadł na podłodze i założył ręce za głowę.

- Mój ojciec nie żyje... jakim cudem, jak...

- Jace...

Klęknęłam obok niego, a ten spojrzał miodowymi oczami.

- Luna, nie rozumiesz, to nawet dobrze, że się znaleźliśmy, ale źle bo... podoba mi się własna siostra...

- Jace...- przytuliłam go.

- Teraz już musisz mi powiedzieć wszytko.

- Wiesz, zanim ci powiem cokolwiek, zanim mój ojciec poznał moją matkę, miał romans, ale nie sądziłam, że miał dziecko...

Chłopak złapał moje dłonie i przytulił mnie.

- Bo moja matka uciekła... jak była w ciąży, nigdy nikomu nie mówiła, kim był ojciec. Powiedz mi teraz o nim... chcę wiedzieć, czemu ją zabił... chcę wiedzieć też, co robił mojej... siostrze.

Położyłam głowę na jego klatce i objęłam... zaczęłam mu opowiadać powoli i wyraźnie co się stało... jeszcze nie mogłam mu powiedzieć, kim byłam, to dla nas obojga jest szok. Jace jest moim bratem, Alek częściowo jak i ja miał racje, to absurdalne podejrzenie z kaczkami, okazało się główną wskazówką do tego, że jesteśmy rodzeństwem.

Na koniec opowieści Jace otulił mnie mocniej.

- Musiałaś tyle prze...

- Tak... nie mówimy o tym, proszę. Wiesz może, która godzina? Alek miał wrócić i mieliśmy iść na spacer.

- Więc teraz randkujesz z nim?

- Nie. Skąd Jace, zwariowałeś? Alek poszedł na randkę.

- No nadal w to nie wierzę, to brzmi gorzej niż to, że jesteśmy rodzeństwem, właśnie, powiemy reszcie?

- Jutro na śniadaniu albo dziś na kolacji czy coś. Ej, nie wiesz, gdzie jest Maryse? Powinnam dostać opieprz, a coś nie słychać jej.

- Jest w Instytucie w Londynie, byłem z nią przecież. No iii przywiozłem Lucjana, widziałem jak na ciebie patrzy i teraz mój tok myślenia kieruje się inaczej. Ja go nie dopuszczę do ciebie.

- A to czemu?

- Jesteś moją siostrą, moją jedyną rodziną. Muszę cię chronić przed chłopcami, którzy chcą zrobić z tobą wszytko to, co ja bym chciał.

- I niechaj tak zostanie, ale o chłopców, nie musisz się przejmować. Nie chcę mieć nikogo.

- Zauważyłem mała, a teraz obiecałem Lucjanowi, że jedna osoba go oprowadzi.

- Nie ja, prawda?

- Wiesz, ciebie też może wybrać, oj gwarantuje ci to anioł, nie dosłownie raczej, ale wiesz, nie masz czym się przejmować.

- A ty?

- A ja mam, bo patrzy na ciebie, jak ja na  naleśniki...

- Okej, wszyscy wiemy, jak patrzysz na naleśniki, a to niebezpieczne.

Zaśmiał się i zaczesał moje włosy w tył, po czym poprawił róże.

- Od kogo ją masz?

- Nie ważne.

Zarumieniłam się i spojrzałam na Jace'a.

- Lu...ty...

Wtedy do pokoju weszła Izzy.

- No jak możesz Jace! Ze mną nie mogłeś się przywitać?

- Izzy...

- Nie Izzy, wiesz doskonale...

- Rozmawiałem z moją siostrą.

- Nie wykręcaj mi się, że gadałeś ze swoją siostrą... czekaj, siostrą?

Spojrzała teraz na mnie, a ja się uśmiechnęłam.

Pokazałam jej jego znak.

- Jace jest moim bratem. Dopiero zobaczyłam jego znak za uchem. Nie był widoczny, szczególnie że jego włosy zawsze zasłaniają tę stronę.

- Ale jak...

- Mój ojciec miał romans, przecież on jest starszy ode mnie. To jest możliwe, sama wiesz.

- Tak, ale to brzmi tak.. absurdalnie, a właśnie, dzwoniłam do Aleka, znów się schlał. Wyjaśnisz mi, co ma...

- "Ma", co?

Spojrzałam na Jace'a.

- Martyna, yyy Martyna znów go upiła.

- Więc pójdźmy po niego.

- Nie trzeba, zajęłam się tym, a raczej "Martyna".

- Portal?

- Możecie mi wyjaśnić na nasz, o co chodzi?

- Nie- powiedziałyśmy wspólnie.

- Lucjan pyta o naszą Lunę, tu chyba potrzeba interwencji starszego brata.

- Nie, znam go od dawna, wiesz, powinno być okej... muszę pogadać z Sebastianem pilnie...

Zaśmiałam się.

- Widzimy się na kolacji.

Powiedziałam i wyszłam z Izz pod rękę, gdy wróciliśmy do sali głównej zobaczyliśmy Lucjana na krześle z wielkim uśmiechem. Wstał i podszedł do nas. Coś czuję, że jego ego jest równe tego Sebastiana.

- Ja was zostawiam i idę po brata.

Wymruczała, a ja zostałam sam na sam z zielonookim.

- Wydaje mi się, jakbym już cię kiedyś poznał.

Wyszczerzył się i wyciągnął ramię. Pstryknęłam go w nos, na co rozszerzyły oczy i ruszyłam do pierwszej części Instytutu.

- Nie to, że jakoś specjalnie chcę zwiedzać, każdy Instytut jest podobny, a wybrałem ciebie, bo ciebie nie znam... o reszcie się nasłuch..

- ciii- przyłożyłam palec do jego ust.
- Wiem doskonale, dlaczego wybrałeś mnie. Nie jestem głupia, więc jeśli nie chce ci się tracić kolejnej godziny, idziemy do biblioteki.

- Szybka jesteś.

-Ktoś musi. Nie specjalnie chcę cię poznać, przypominasz mi kogoś, ale jeszcze nie wiem kogo.

- Mhm...

Spędziłam z nim kilka godzin. Lucjan się okazał być miłym, przyjaznym chłopakiem. Siedzieliśmy na półkach w bibliotece i śmialiśmy się z czegoś.

- Widziałem, jak na ciebie patrzył.

- Kto?

- Bałwanek, ciekawe, kto wymyślił mu te ksywkę.

- Ja, bo właśnie z tym mi się kojarzy. Jak na mnie patrzył?

- Jak na nie odpakowany prezent.

Przysunął się do mnie i złapał moją dłoń.

- Tak jak mężczyzna powinien patrzeć na kobietę, na swój obiekt westchnień.

- To brzmi słabo Lucjan, trochę jak ten podryw "uczysz się na lekarza? bo ciągle zmieniasz mi tętno", Sebastian mnie nie cierpi, ze wzajemnością.

- Jesteś pewna?

- Jestem.

- Więc nie będziesz mieć nic przeciwko, jeśli zaproszę cię na kolację? A on nie zabije mnie?

- Ja nie szukam chłopaka, a Sebastian nie wypuści mnie z Instytutu.

- Może jak się bardziej poznamy zmienisz o mnie zdnie?

Przekrzywia uroczo głowę tak jak ja i spojrzał na mnie tymi zielonymi oczyma.

- Będziesz musiał stanąć na rzęsach, żebym zmieniła zdanie, a teraz wybacz, wołają mnie do kuchni.

Wybiegłam z biblioteki udając się prosto do kuchni. Tam byli już prawie wszyscy.

- Gdzie jest Alek?

- Tutaj.

Usłyszam głos za sobą, a Jace spojrzał na niego jak na ducha.

- A tak poważne, to gdzie Alek?- spytał obserując postać za mną.

- To ja, kretynie.

- Alek tak nie wygląda, powiesz mi, gdzie mój Prabatai? A jeśli to serio ty, to udowodnij...

- Pytałeś mnie o to, jak uwieść Lune- wyszczerzył się i objął mnie. Tak, był lekko pijany, ale chyba było mu lepiej... pachniał Magnusem.

Spojrzałam na niego, oczy były pół złote... fantastycznie. Jace się rumienił.

- Zapomnijmy o tym, Luna jest ...

- Ej, ja chcę mr. Herondale.

Wyszczerzyłam się, a Sebastian wypluł kawę.

- Ma podobne zachowania do ciebie, Luna- wymruczała Izz i spojrzała na Sebastiana.

- Zaręczyliście się? To nie za wcześnie? Znacie się tydzień...

Złapałam się za twarz, a Jace zaczął głośno śmiać, Izzy parsknęła śmiechem, a Alek spojrzał na Jace'a.

- Debilu, to mój brat! Prawdziwy brat, pamiętasz Alek, o czym gadaliśmy w nocy?

- Gadaliście w nocy?

- Ciii...

- Tak, gadaliśmy i tak, ten wasz lęk jest podobny.

- Właśnie wtedy pomyślałam, że mógłby być moim kuzynem, no bo hej, jedyni Łowcy, jacy boją się kaczek to Herondale i uwaga dzisiaj odkryłam to. Jace ma za uchem znamię takie jak ja na brzuchu, identyczne to znaczy, że jesteśmy rodzeństwem. Mój ojciec miał romans przed moją matką i bum, tak powstał mój brat...

- Na anioła, nie strasz ludzi Luna- powiedzial Sebastian, a wszyscy spojrzeli na mnie wzrokiem "mówiłem". Jęknęłam w duszy, ja mu się nie podobam, to nie jest możliwe.
- Fajnie, że znalazłaś swojego brata, dobrze że mój nie chce nas odwiedzić...

Izzy spojrzała na niego dziwnie, podobnie jak ja.

- Masz brata?

- Tak... bliźniaka, mimo że nie podobni wcale, nie jesteśmy jest koszmarny ojciec jak jeszcze oboje mieliśmy z nim kontakt, wyjebał go z domu, ponieważ trochę namieszał z dwoma kobietami, przez co jedną miała ochotę zrobić apokalipsę, a druga lekko zwariowała.

- Woow...

- A to nie wszytko, bo mi kazał wybierać czy idę z bratem, czy będę posłuszny... jak teraz na to patrzę, wybrałem źle. Może bym teraz miał brata, teraz nawet nie wiem, co się z nim dzieje.

- Od kiedy to pan Morgenstern daje wywody życiowe?

- Od kiedy gadamy o rodzeństwie, ale patrzcie jak śmiesznie się zgrało, Izzy i Alek to rodzeństwo, Jace i Luna to rodzeństwo, brakuje tu mojego brata i były by trzy parki rodzinne.

Sebastian mówiąc to, miał swój typowy, chłodny wyraz twarzy, a Alek się szczerzył jak nigdy.

- Mam wrażenie, że coś się tam stało, hm?- powiedziałam do Aleka, a ten tylko nachylił się do mojego ucha.

- Magnus mnie pocałował.

Zamknęłam oczy, a chwilę później skoczyłam na Izzy i zaczęłam piszczeć.

- Stało się! Stało się! Ja pierdolę, Izzy, stało się, Alek się całował!

Izzy zaczęła skakać ze mną, a Jace i Sebastian popatrzyli po sobie, no a Alek się zaczerwienił.

- Z kim?- spytali chłopcy, a Alek usiadł na krzesełku i wziął gruszkę.

- Skoro się zwierzamy z tego, że mamy zaginionych braci i tych odnalezionych, to może powiedzieć o moim małym sekrecie?

- Mhm, mów, a nie od 3 dni coś ukrywasz przede mną!

- Sebastian, uspokój się ...- powiedziałam.

- Sama się uspokój, to ty piszczysz, bo się całował, a ja chcę wiedzieć z kim!

- Z Bane'm.

Powiedział Alek cały uśmiechnięty, a Jace spadł z krzesełka, a Sebastian zemdlał.

- Mogłem im nie mówić, co?- spojrzał na leżących na ziemi chłopców...

- Raczej cię poprą, a jak nie, mamy Lunę do przekonania ich siłą.

- Izzy, czuję się jak nowo narodzony!

- Nie wiem jak wy, ja to opiję!

Rozdział poprawiony przez torka24

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top