Rozdział 9 - ,,Little games"
,,I don't like your little games
Don't like your tilted stage
The role you made me play
Of the fool, no, I don't like you" *
- Czego ode mnie chciałeś? - spytałam, patrząc na Thomasa z założonymi rękoma.
- Miło, że się przywitałaś - parsknął, a ja przewróciłam oczami.
- A więc?
- Mam pewną teorię - uśmiechnął się przebiegle, po czym rozejrzał wokół. Na korytarzu kręciło się paru uczniów, więc bez słowa złapał mnie za ramię i pociągnął do jednej z pustych sal lekcyjnych.
- Do tej pory nie podejrzewaliśmy żadnego nauczyciela. Na ogół nikt nie miał powodu, aby zamordować jedną z uczennic. Jednak ostatnio zacząłem przyglądać się jednemu z profesorów, mianowicie Houck'owi.
- Temu od chemii? - spytałam, aby się upewnić. Akurat mnie on nie uczył, lecz jego nazwisko kilka razy obiło mi się o uszy - podobno był bardzo surowy i wymagający, za to tłumaczył niewiele.
- Dlaczego? - spytałam Thomasa.
- Wydaje się jakiś...dziwny. Od zabójstwa Lindsay ma dziwny wyraz twarzy, przyjrzyj się jego oczom - mam wrażenie, że kryje się w nich jakaś satysfakcja i szaleństwo, nie wiem jak to opisać - zaciął się, a ja patrzyłam na niego z politowaniem - Dobra, to wszystko brzmi głupio, ale nie umiem tego opisać. Po prostu zawsze, gdy go widzę, mrozi mi krew w żyłach.
- Gdybyś się uczył, to nie srałbyś w gacie, że cię przepyta i wstawi pałę - mruknęłam pod nosem, chichocząc.
- To naprawdę poważne! - oburzył się Collins, patrząc na mnie z wyrzutem.
- Dobra, dobra... - nie potrafiłam przestać się śmiać. Wyraz twarzy Thomasa i to, jak opowiadał o Houck'u, było zabawne. Przecież ten profesor to tylko pięćdziesięcioletni pan, który może i nie przepada za swoimi uczniami, ale chyba nie wygląda na mordercę... Dobra, nie powinnam bagatelizować podejrzeń chłopaka, lecz jak dla mnie ta teoria brzmiała absurdalnie! Zresztą nie mieliśmy żadnego wytłumaczenia, z jakiego powodu nauczyciel mógł zabić nastolatkę. Postanowiłam jednak przyjrzeć się bliżej tej sprawie.
Gdy już doszłam do siebie po tym napadzie śmiechu, zadałam mu pytanie.
- Masz jakieś pomysły na to, dlaczego Houck mógłby to zrobić? - spytałam, próbując ponownie nie zacząć chichotać.
- Na razie nie - mruknął chłopak, kopiąc w jakąś puszkę.
- Jak już będziesz jakieś miał, to daj znać - westchnęłam - Zbierajmy się, za chwilę dzwonek.
Po tych słowach, poprawiłam plecak na ramieniu i ruszyłam w stronę odpowiedniej sali. Za mną wlókł się zamyślony Thomas. Czyżby już zaczął snuć teorie na temat Houck'a? Nie wierzyłam zbytnio w to, że mógłby on zabić Linds, lecz ciekawość wzięła górę. Podczas lekcji angielskiego, napisałam SMS-a do nastolatka z pytaniem czy coś wymyślił. Odpisał, że nie. Westchnęłam, po czym zaczęłam nerwowo przygryzać ołówek, modląc się, aby profesor nie wziął mnie do odpowiedzi.
~~~
- Jak było w szkole? - spytał tata, po czym wziął łyka kawy.
- Nic ciekawego - mruknęłam, po czym weszłam do swojej sypialni. Nie miałam ochoty na pogaduszki - byłam wykończona i miałam mnóstwo lekcji do odrabiania oraz nauki. Postanowiłam wziąć się wreszcie do roboty, szczególnie że miałam mnóstwo zaległości. Połączenie szkoły ze śledztwem nie było tak proste, jak mi się wydawało.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Miałam nadzieję, że to nikt do mnie - chciałam skończyć zadania i od razu pójść spać. Lecz nagle do mojego pokoju wparowała czerwona ze złości Carter.
- Co się... - zaczęłam, lecz przyjaciółka nie dała mi dokończyć wypowiedzi. Upewniła się, że drzwi były zamknięte, po czym wrzasnęła:
- Zgadnij kto szlaja się po mieście z kolegami i wygląda jakby imprezował kilka dni z rzędu!
- Słysząc twój ton głosu, zakładam że twój crush - przewróciłam oczami. On był znany z tego typu akcji - Car miała kiepski gust co do chłopaków. Chociaż w sumie Jackson był i tak lepszą partią dla niej niż Daniel - gość słynący z tego, że dwa lata spędził w poprawczaku, a dziewczyna zakochała się w nim do szaleństwa, twierdząc że lubi ,,bad boy'ów"... Czar prysł, gdy został wyrzucony ze szkoły za bójkę z nauczycielem od W-fu...
- Nie - odparła, z założonymi rękoma obserwując moją reakcję - Zgaduj dalej.
- Kurde, nie chcę się w to bawić. Mam dużo roboty - jęknęłam. Owszem, ciekawiło mnie o kim mówiła przyjaciółka, jeśli nie o Jacksonowi. Jednak miałam na głowie ważniejsze rzeczy.
- Twój chłopak - rzekła - Twój chłopak jest właśnie w którymś z barów w Thomson Town - dodała, a ja przerwałam odrabianie lekcji, upuszczając długopis.
- Co?
- Zaraz ci pokażę - mruknęła dziewczyna, grzebiąc w swojej torebce. W końcu wyciągnęła z niej telefon.
Dlaczego Kevin przyjechał do miasta i nic mi nie powiedział? Nic już nie rozumiałam.
Nagle moim oczom ukazało się lekko rozmazane zdjęcie - mój chłopak oraz kilku kolegów z naszej szkoły wchodziło do baru. Ciekawe którego już z kolei - pomyślałam, patrząc na ich oczy - byli pijani.
- Boże - to było jedyne co w tym momencie potrafiłam powiedzieć. Nie miałam pojęcia jak skomentować tą sytuację. - Kiedy zrobiłaś to zdjęcie?
- Jakieś pół godziny temu - odpowiedziała, uprzednio zerkając na zegar, wiszący na ścianie.
W pierwszej chwili miałam ochotę zadzwonić do niego i wygarnąć mu to, że nic mi nie powiedział, lecz to byłoby nielogiczne. Zapewne i tak by nie odebrał, a nawet jeśli, to nie dałoby się z nim normalnie rozmawiać. Znając go, już dawno zaliczył zgona, lub pił nie wiadomo które piwo w jakimś zatłoczonym i głośnym klubie. Postanowiłam więc odpuścić.
- Dzięki za informację - mruknęłam, uśmiechając się sztucznie do przyjaciółki, po czym powróciłam do robienia zadań. Próbowałam się na nich skupić.
- Widzę, że jesteś zajęta... - zaczęła Carter - I tak nie miałam zamiaru zabierać ci dużo czasu. Sama też muszę się uczyć. Po prostu pomyślałam, że lepiej, abyś wiedziała o... - ucięła.
- Rozumiem - pokiwałam głową - Dziękuję - ponownie posłałam jej uśmiech. Słaby, ale tym razem szczery.
- Do jutra - odparła dziewczyna, machając.
- Na razie - mruknęłam, odprowadzając ją wzrokiem.
Zabrałam się do kolejnego już zadania z fizyki. Mój wzrok jednak co chwila uciekał w bok, spoglądając na telefon. Po jakimś czasie nie wytrzymałam - odblokowałam smartfona, po czym zaczęłam pisać SMS-a do Kevina. Wiedziałam, ze był pijany. Wiedziałam, że zapewne nie słyszał telefonu. Byłam po prostu ciekawa co odpisze.
,,Hej, co słychać, co robisz?" - tak wyglądała treść mojej wiadomości.
Ku mojemu zdziwieniu niemalże od razu otrzymałam odpowiedź.
,,Heej, ano siedze z mama i ogladamy telewizje. tesknie za toba"
O tym ile błędów znalazło się w jego wiadomości mogłabym rozprawiać godzinami, podobnie o tym jak bardzo widoczne było to, że był pijany. Jednak to, że mnie okłamał najbardziej mnie w tym wszystkim zdenerwowało - dlaczego ukrywał w tajemnicy to, że przyjechał z Nowego Jorku?
Miałam ochotę cisnąć komórką w ścianę. Jakby tego było mało - gdy podeszłam do okna, aby je otworzyć, gdyż z nadmiaru emocji - zrobiło mi się duszno - zobaczyłam tą zakapturzoną postać. Tym razem nie była jednak w aucie - po prostu stała pod moim oknem i obserwowała.
Chciałam na nią wrzeszczeć. Kazać jej zostawić mnie w spokoju.
Wybiegłam ze swojego pokoju. Następnie z domu na ulicę. Ojciec za mną.
- Gdzie idziesz? - krzyczał.
Gdy znalazłam się na przed domem, uświadomiłam sobie, że osoba zniknęła. Bez śladu. No, prawie. Na chodniku leżał skrawek papieru, który szybko schowałam do kieszeni, aby tata go nie zobaczył.
- Oszalałaś? - krzyknął - Co ty wyprawiasz, Juliet?
- Ja... - nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. On patrzył na mnie jak na wariatkę i wcale mu się nie dziwiłam - Coś mi się przewidziało chyba - mruknęłam cicho.
- Co takiego?
- Jakaś dziwnie ubrana postać. Zdziwiłam się i chciałam to sprawdzić. Może to był ten chłopczyk z naprzeciwka, w końcu lubi się przebierać - nie wiedząc czemu zaśmiałam się nerwowo. Mówiłam prawdę. Siedmiolatek, mieszkający w domu na wprost nas, często dziwnie się przebierał, a jego matka tłumaczyła, że miał on wybujałą wyobraźnię. Nie tylko jego ubiór był dziwaczny, ale też sam charakter - wiem, ponieważ kilka razy się nim opiekowałam, żeby nie zostawał sam w domu. Mimo całkiem przyzwoitych pieniędzy, szybko zrezygnowałam - Simon był naprawdę dziwnym chłopcem. - Ale gdy byłam na ulicy, nikogo już nie widziałam. Zapewne mi się przewidziało - sprostowałam. Tato pokiwał głową - chyba się nabrał.
- Chyba powinnaś pójść spać, skoro widzisz takie dziwne rzeczy - zaśmiał się, po czym weszliśmy do mieszkania - Ostatnio mało jesz i mało śpisz - mruknął.
- Wiem, już się kładę - ziewnęłam - Dobranoc - przytuliłam go, po czym wróciłam do swojego pokoju. Zrobiłam ostatnie zadanie, po czym udałam się do łazienki. Po długim, przyjemnym prysznicu, wreszcie położyłam się do łóżka. Przez kilka minut rozmyślałam o Kevinie - czy on myślał, że jestem na tyle głupia, by nie dowiedzieć się co wyprawiał? Thomson Town nie jest wielkie i wieści szybko się rozchodzą, lecz on chyba wziął mnie za jakąś idiotkę. Ciekawe na ile przyjechał - na dzień, aby się zobaczyć z kumplami czy na dłużej? Westchnęłam cicho, po czym wreszcie zasnęłam, całkowicie zapominając o liściku, który został w kieszeni bluzy wrzuconej już do kosza na pranie.
* Fragment utworu Taylor Swift - ,,Look what you made me do"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top