9. Let's get it started.
∆ Sobota 5 listopada 2048
Droga do pomieszczenia, które North zajęła i urządziła na swój gabinet, zdawała się Simonowi ciągnąć w nieskończoność. Wiadomość od Kamskiego bardzo go zaskoczyła i chcąc być szczerym sam ze sobą, musiał przyznać, że nie był gotowy na tak szybkie przejście do działania. Myślał, że będzie miał czas na przemyślenie sobie tego, ułożenie w głowie scenariuszu rozmowy z North, ale nie mógł zwlekać. Skoro Markus tak szybko wyraził chęć współpracy, trzeba było kuć żelazo, póki gorące. Dlatego, kiedy tylko dowiedział się, że były przyjaciel wyraził swoją gotowość do działania, momentalnie ruszył do North. Postanowił działać spontanicznie, bez żadnego planu. Skoro tyle akcji Jerycha, o których dziś rozmawiał z Markusem i Kamskim udało się bez planowania, ta rozmowa również pójdzie gładko. Taką w każdym razie miał nadzieję i trzymał się jej bardzo mocno.
Po dostaniu się na drugi koniec budynku w którym kilkanaście lat wcześniej funkcjonował niewelki hotel, a który obecnie jest siedzibą Ruchu Androidów, wsiadł do windy i pojechał na drugie piętro. Tam, pokonawszy długi korytarz, wyłożony szmaragdowym dywanem, dotarł do drzwi, opatrzonych złotą plakietką z napisem "przywódca". Simon parsknął cicho pod nosem. Zdecydowanie częściej można było natknąć się na napis "dyrektor" czy "kierownik" ale nie tu. Tutaj, wszystkim rządził przywódca. Zapukał mocno do drzwi w duchu błagając, żeby WR400 była we względnie dobrym nastroju. Wystarczyło, że usłyszał ton jej głosu, gdy zaprosiła go do środka, żeby niemal namacalnie poczuł, jak jego nadzieje rozwiewają się boleśnie. Nacisnął klamkę i wziął głęboki oddech, zanim wszedł pewnym krokiem do gabinetu.
Androidka siedziała na parapecie i obserwowała panoramę miasta. Jej lewa noga była zgięta, a kolano oparte o szybę, natomiast prawa zwisała, beztrosko bujając się w powietrzu. Patrząc z boku, twarz dziewczyny nie wyrażała żadnych emocji i tylko jedna rzecz zdradzała jej zdenerwowanie. Bezwiedne skubanie końcówki grubego warkocza, który spoczywał na jej prawym ramieniu.
- Mam nadzieję, że to coś pilnego, Simon. Nie mam ochoty na pogawędki.
- Czy cokolwiek, co dzieje się ostatnio wokół Ruchu nie jest pilne?
- To fakt - mruknęła, nie odwracając wzroku od widoku za oknem. - Dzisiaj znowu było tu kilku naszych przeciwników. Przegoniliśmy ich, ale zdążyli wybić dwa okna na parterze i napisać parę hasełek na elewacji. Im więcej takich rzeczy się dzieje, tym bardziej cieszę się, że wkrótce to miasto będzie moje.
- Widziałem te zniszczenia - odparł.
- Wiesz, początkowo nie myślałam nad całkowitym pozbyciem się ludzi z miasta - kontynuowała, sprawiając przy tym wrażenie, jakby kompletnie ignorowała Simona. - Zaczynam się zastanawiać, czy nie zmienić swoich planów.
Nie zaszczyciła blondyna nawet jednym spojrzeniem, dlatego nie mogła widzieć, jak na jego twarzy szybko pojawia się grymas totalnej dezaprobaty.
- Dobrze wiesz, że to niemożliwe. - Przysiadł na blacie biurka, przodem do North.
- Założysz się? - zapytała, obracając głowę w jego stronę. Napotkawszy poirytowane spojrzenie androida, wykrzywiła usta w cwanym uśmiechu.
- North, błagam cię, ostudź swój temperament chociaż na chwilę i pomyśl logicznie. Nie możesz ot tak sobie zająć Detroit i przekształcić go na państewko w państwie. Nie myślisz chyba, że ludzie odpuszczą i pozwolą ci budować tu swoje królestwo?
- Nie ma rzeczy niewykonalnych, są tylko za małe chęci - odburknęła od niechcenia i zmieniła pozycję. Usiadła tyłem do okna, krzyżując nogi w kostkach. - Ale ty zdaje się przyszedłeś do mnie z jakąś sprawą. No chyba, że chciałeś po prostu uciąć sobie ze mną pogawędkę, ale wstydzisz się przyznać?
W tym momencie, Simon szczerze pożałował, że nie przygotował sobie chociaż zalążka planu działania. Nie był to jednak moment dobry na to, żeby się mazać, dlatego zaczął najlepiej, jak tylko można. Od początku.
- Niepokoi mnie, jak czujnie ludzie obserwują naszą organizację. Oczywiście chciałaś dobrze, ale twoja prośba o oddanie ci fotela burmistrza okropnie ich rozeźliła. Sama z resztą widzisz, co się dzieje... Kilkoro naszych, mających bezpośrednie powiązania z polityką, zniknęło z dnia na dzień i chyba żadne z nas nie wierzy, że to przypadek.
- Oczywiście, że nie. Z resztą, ludzie sami nie chcą, żebyśmy mieli jakiekolwiek wątpliwości. Próbują nas zastraszyć, a ja już mogę ci powiedzieć, że policja poprowadzi śledztwo tak, żeby szybko zamknąć je z braku dowodów czy poszlak.
- No właśnie. Dlatego pomyślałem, że moglibyśmy spróbować podejść ich od innej strony.
Udało mu się wzbudzić w niej zainteresowanie. Uniosła brwi, szczerze zaskoczona, że Simon wyszedł z jakąś inicjatywą i dała mu znak, żeby kontynuował. Android z zaskoczeniem zaobserwował, że nigdy nie widział jej takiej. North wyglądała jak małe dziecko, będące o krok od otworzenia urodzinowego prezentu. Jej brązowe oczy błyszczały, a usta były nieznacznie rozchylone, jakby w każdej chwili miała pisnąć z ekscytacji. W tym momencie, PL600 pomyślał, jak pięknie mogłoby być, gdyby charakter dziewczyny nie był tak paskudny, tylko choć w połowie tak uroczy, jak jej twarz w tym konkretnym momencie.
- Zauważ, że im agresywniej do nich podchodzisz, tym większy opór stawiają. Wiem, że wierzysz w naszych braci, ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Są sprawy, gdzie ludzie wciąż mają nad nami przewagę, więc może lepiej byłoby spróbować przekonać ich, że chcemy się dogadać, zamiast kolejny raz wywoływać bitwę?
Sympatyczny grymas zniknął z twarzy North, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ściągnęła brwi i mocno zacisnęła usta, świdrując androida spojrzeniem. Simon pamiętał tę minę aż za dobrze. Dokładnie taką samą robiła, kiedy Markus próbował wytłumaczyć jej, że przemoc w niczym nie pomoże, a przez wieczne prowokowanie ludzi więcej stracą, niż zyskają.
- Więc jednak nie chciałeś niczego konkretnego, tylko zmarnować trochę mojego czasu - stwierdziła, zeskakując z parapetu. - Już kiedyś ci powiedziałam, że możesz iść w ślady Markusa i bawić się w zbawcę świata, ale nie tu.
- Nie powiedziałem, żebyśmy naprawdę zaczęli się przed nimi płaszczyć, tylko, żebyśmy przekonali ich, że taki mamy zamiar.
- Simon, zacznij gadać normalnie, albo daj mi spokój - warknęła ostrzegawczo.
- Posłuchaj... Jakby udało nam się przekonać ludzi, że rezygnujemy z siłowego rozwiązania spraw, to przy odrobinie szczęścia dadzą nam spokój. A chyba tego najbardziej potrzebujesz, planując swoje wielkie obchody dziesięciolecia. - North milczała, więc PL600 kontynuował. - Jedenasty zbliża się wielkimi krokami, ciężko będzie zaplanować cokolwiek i uzupełnić magazyny, kiedy ludzie węszą. Już powoli zaczynają krążyć plotki, że planowana jest wzmożona czujność w dniu obchodów, a policja jest w pełnej gotowości.
Blefował. Nigdy nie usłyszał nic podobnego, ale miał nadzieję, że to podziała na wyobraźnię androidki. Z narastającym niepokojem obserwował jej reakcję, próbując odgadnąć, czy udało mu się wypaść wiarygodnie. North nie pokazywała żadnych emocji, świdrowała Simona spojrzeniem, jakby chciała go sprawdzić. Blondynowi udało się utrzymać poważny wyraz twarzy i nie drgnął na niej nawet jeden, najmniejszy fragment, podczas gdy jego oczy pojedynkowały się z tymi, należącymi do liderki. Atmosfera nieco zgęstniała. Rozproszyło ją dopiero przeciągłe westchnienie dziewczyny.
- To rzeczywiście problematyczne... - mruknęła, spacerując wokół biurka, ze skrzyżowanymi na piersi ramionami. - Zależy mi, żeby to się stało dokładnie w rocznicę, ale powstrzymują nas jeszcze braki w zapasach tyrium i biokomponentów. Nie jest tego mało, ale w tej sytuacji potrzebujemy o wiele więcej. Nasi rzeczywiście będą mieli problemy z transportem, kiedy stale ktoś będzie im siedział na ogonie.
- Albo, jak obejmą obserwacją naszą siedzibę, o ile już tego nie zrobili.
- Właśnie... - Złapała nasadę nosa w dwa palce i lekko rozmasowała, jakby to miało jej w jakikolwiek sposób pomóc. - No dobra. Mów, co wymyśliłeś.
- Pomyślałem, że dobrze byłoby zagrać na dwa fronty. Odwrócić ich uwagę i uspokoić, żebyśmy mogli bez obaw działać dalej i wziąć ich z zaskoczenia, ale to nie będzie proste, bo istnieje tylko jedna osoba, której ludzie uwierzą, ale... - Wzruszył ramionami. - Nie ma jej tu. Chociaż powinienem raczej powiedzieć, że jego tutaj nie ma.
Kładąc duży nacisk na słowo "jego" Simon uniósł znacząco brwi. Spodziewał się ogromnego wybuchu złości, wrzasków, wyzwisk, a nawet i gróźb, bo WR400 rzucała nimi nadzwyczaj lekko, nie widząc w tym niczego złego. Tymczasem, androidka obdarowała go po prostu pustym, kompletnie niepodobnym do niej spojrzeniem.
- On na pewno zginął w trakcie obławy. Z resztą, nawet, jakby okazało się, że jakimś cudem przeżył, to nie wiem w jaki sposób miałby nam pomóc. I nie chcę wiedzieć, on nie ma do nas wstępu.
- Myślę, że warto byłoby odłożyć na bok przeszłość i skupić się na tym, co przed nami, a Markus byłby dla nas bardzo użyteczny. - Uniósł otwarte dłonie, kiedy dziewczyna otworzyła usta z zamiarem przerwania mu. - Cholera jasna, North, po prostu mnie wysłuchaj, ok?
Liderka umilkła pod wpływem podniesionego głosu Simona. Android wykorzystał to, żeby dokończyć to, co zaczął.
- Moglibyśmy go tu ściągnąć i zrobić z niego naszą marionetkę, którą będziemy kierować w taki sposób, żeby odciągała uwagę ludzi. Postawimy go w roli przywódcy, odegra wielki powrót jedynego sprawiedliwego, a dzięki temu my będziemy mogli w spokoju przygotowywać się do przejęcia miasta. Nasza siedziba może nie będzie wtedy...
- Co ty powiedziałeś? Że postawimy go w roli przywódcy?
- Takiego, którym ty będziesz kierować - wyjaśnił, obserwując z niepokojem rosnące poirytowanie North. - Jeśli ludzie uwierzą, że wrócił i przejął od ciebie Ruch...
- Simon, ty naprawdę myślałeś, że zgodzę się na coś takiego? - Podeszła do niego zdecydowanym krokiem i każde wypowiedziane przez siebie słowo podkreślała dźgnięciem androida w pierś palcem wskazującym. - Nigdy nie pozwolę, żeby ktokolwiek myślał, że Markus pojawił się znikąd i odebrał mi przywództwo, wybij to sobie z głowy!
- North rozum, że to może być...
- Wynoś się! - Szybkim ruchem wyprostowała prawą rękę i wskazała nią drzwi. - Wypierdalaj, zanim stracę cierpliwość!
PL600 nie chciał kontynuować tej dyskusji. Wiedział, że nie ma to najmniejszego sensu, dlatego bez słowa wstał z biurka i ruszył do wyjścia. Zanim opuścił gabinet, odwrócił się i spojrzał jeszcze raz w jej kierunku. Dziewczyna kipiała z nerwów, dłonie zaciskała w pięści, a usta zaciskała tak mocno, że zamiast jej pełnych warg, było widać jedynie cieniutką linię. Nie chcąc zaogniać już i tak napiętej sytuacji, bez słowa opuścił pomieszczenie i udał się do siebie. Myślał nad powiadomieniem Kamskiego o rezultacie rozmowy z liderką, ale postanowił poczekać. Miał nadzieję, że kiedy ochłonie, spojrzy na jego propozycję przychylniejszym okiem.
∆
Po wejściu do domu, oczom Markusa ukazał się Luther. Siedział na kanapie w pozycji półleżącej i zaśmiewał się, oglądając nadawany akurat program. Ucichł, gdy spostrzegł wchodzącego w głąb domu RK200. Wyprostował się, przyciszył telewizor i cierpliwie czekał, aż przyjaciel podzieli się z nim przebiegiem spotkania u Kamskiego. Sądząc po wyrazie twarzy byłego lidera Jerycha, nie zanosiło się na wesołą opowieść. Na to samo wskazywała jego mowa ciała, kiedy szedł ze zwieszoną głową, a później opadł ciężko na fotel, wydmuchując powietrze z mocno wydętymi policzkami. Luther czekał cierpliwie, rzucając Markusowi krótkie spojrzenia, aż w końcu ich oczy się spotkały. Czarnoskóry android uniósł brwi, a RK200 wysunął dolną wargę i wzruszył ramionami.
- Zgodziłem się - powiedział tonem wypranym z jakichkolwiek emocji. Luter nie do końca wiedział, jak na to zareagować. Współczuć mu, czy może gratulować odwagi? Wybrał więc możliwie jak najbardziej neutralną opcję.
- Skoro tak zdecydowałeś, to mogę tylko życzyć ci powodzenia. Kto, jak nie ty?
Mimo, że twarz Markusa pokrył uśmiech, Luther miał wrażenie, że wyszło bardzo drętwo. Pocieszanie zdecydowanie nie było jego mocną stroną i doceniał, że przyjaciel sprawiał wrażenie, jakby tych kilka słów było najlepszym, co mógł usłyszeć.
- Cała ta akcja będzie jedną, wielką improwizacją, bo Simon nie ma konkretnego planu - powiedział. - Początkowo nie chciałem brać w tym udziału, ale uświadomili mi, że wiele naszych misji w Jerychu też działo się spontanicznie, a mimo to kończyły się powodzeniem. Może tym razem też tak będzie...
- Odpowiednio poprowadzona rozmowa, pomoże ci odkryć jej słabe punkty, a wtedy będziesz wiedział, gdzie uderzyć.
- Pewnie tak... Boję się tylko reakcji naszych na mój widok. Mieli i pewnie wciąż mają mnie za zdrajcę. Jestem przekonany, że North pielęgnowała w nich nienawiść do mnie przez te wszystkie lata.
- A jest w ogóle jakiś pomysł na twoje pojawienie się w Ruchu? Czy będziesz działał z ukrycia, jak jakiś tajniak?
- Simon stwierdził, że będzie grał na dwa fronty. Wersja, jaką przedstawimy North wygląda tak: ściągają mnie do Detroit szantażem i stawiają w roli przywódcy, którym ona będzie kierować w taki sposób, żeby odciągnąć uwagę ludzi od Ruchu, bo to pozwoli jej dalej przygotowywać się do uderzenia. Tak naprawdę, to my będziemy kontrolować ją, aż w końcu zepchniemy królewnę z tronu. A przynajmniej... - Pokręcił głową. - Przynajmniej mam nadzieję, że tak będzie.
- Nie wierzysz mu?
Mimo, że intencją Lutera było zadanie pytania, nie wyszło to dokładnie tak, jak planował. Ton jego głosu sugerował, że android stwierdził fakt. Markus nie do końca wiedział, co ma na to odpowiedzieć. Ciężko mu było określić jego własne uczucia względem nie tylko tej sprawy, ale również intencji Simona. Podchodził do tego bardzo ambiwalentnie, był rozdarty i niepewny i mimo, że to uczucie towarzyszyło mu zdecydowanie częściej, niż sobie tego życzył, nie zdołał się do niego przyzwyczaić. Czuł, że nigdy tego nie zrobi.
- Sam już nie wiem komu i w co wierzyć - przyznał z lekkim zawstydzeniem. - Z jednej strony ciężko mi znaleźć powód, dla którego Simon miałby chcieć mnie skrzywdzić w końcu minęło tyle lat... Z drugiej... Sam nie wiem, ciężko mi zaufać komukolwiek, zwłaszcza jemu.
- Zdradził cię - powiedział od razu. - Po czymś takim bardzo ciężko odzyskać czyjeś zaufanie, o ile w ogóle jest to możliwe.
- Tak, wiem, ale bardzo mnie to męczy.
Luther zaczął w myślach błagać, żeby Kara wróciła już do domu. Kierunek, w jakim zmierzała ta rozmowa zaczynał znacząco wybiegać poza obszar w jakim czuł się komfortowo. Jak na dłoni było widać, że Markus potrzebuje się przed kimś w pełni otworzyć i wyrzucić z siebie wszystko, co go gryzie. TR400 mimo swojej wrażliwości i współczucia, jakie czuł wobec osób, którym działa się krzywda, kompletnie nie potrafił płynnie prowadzić tego typu dyskusji. Zachowywał się dość drętwo, dlatego jeśli sytuacja wymagała taktownego udzielenia rady, czarnoskóry wyręczał się swoją żoną, która była niezastąpiona w takich sytuacjach.
- A może ten detektyw mógłby jakoś pomóc?
Markus podniósł głowę i ściągnął brwi.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Simon mówił Kamskiemu, że nie chce angażować w to policji, bo boi się, że sytuacja między nami a ludźmi, mogłaby zaognić się jeszcze bardziej - wyjaśnił. - Obawia się, że prędzej czy później o całej sprawie dowiedziałyby się media.
- Rozumiem, ale przecież sam mówił, że jak już będzie po wszystkim, to oddacie ją w ręce policji.
- Tak, ale plan jest taki, że przedstawimy władzy nieco inny obraz, który nie będzie aż tak drastyczny, ale na tyle poważny, żeby North przez jakiś czas oglądała świat przez kraty.
- Oby twój znajomy był w stanie to wszystko ogarnąć i nie pogubić się we własnych kłamstwach.
- Mam taką nadzieję. - Uśmiechnął się niemrawo. - Jesteś już trzecią osobą, która zasugerowała mi rozmowę z Connorem, więc chyba to przemyślę i skonsultuję z Simonem i Elijahem.
- Myślę, że warto poświęcić temu chwilę. Nie chodzi o to, żeby stawiać cały posterunek na baczność, tylko o ciche wsparcie, gdyby zrobiło się nieciekawie.
Markus pokiwał głową. Nie powiedział tego na głos, ale sam coraz częściej myślał o wtajemniczeniu Connora w sprawę. Powstrzymywało go przed tym jedynie jego ogromne przewrażliwienie i obawa przed dzieleniem się zbyt wieloma szczegółami z osobami, które były dla niego całkowicie obce. Nie wiedział, jak do swojej pracy podchodzi RK800 i ile ma w sobie ze służbisty. Chłopak miał na uwadze ogromną wdzięczność o której detektyw zapewniał go podczas ich ostatniego spotkania, bo to właśnie ona miała szansę okazać się jego kartą przetargową. Bardzo możliwe, że Connor będzie chciał się odwdzięczyć za pomoc Markusa w złamaniu kodu. Tym bardziej, warto było porozmawiać z Elijahem i Simonem. Wsparcia nigdy dość, zwłaszcza, gdy chodzi o bezpieczeństwo całego miasta.
∆
Simon zaczynał tracić nadzieję, że wszystko pójdzie po jego myśli. North zareagowała o wiele impulsywniej, niż podejrzewał i żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazywały, żeby miała zmienić swoje zdanie. To mocno wszystko komplikowało, bo całkowicie wykluczało pojawienie się Markusa w Ruchu, a to z kolei oznaczało, że trzeba było wymyślić inny sposób. Jedna rzecz, jakiej Simon był całkowicie pewny, to to, że trzeba było pozbyć się North i zakończyć bezsensowny konflikt pomiędzy ludźmi a androidami. Mimo utraty niemal całej nadziei, postanowił wstrzymać się z informowaniem Markusa i Kamskiego o zmianie planu i zrobić to dopiero następnego dnia, jeśli nastawienie liderki się nie zmieni.
Chcąc się uspokoić, zaczął przeglądać internet. Przeglądnął kilka artykułów, jednak nie zarejestrował niczego, co przeczytał. Błądził wzrokiem po wyświetlonych na ekranie tabletu zdaniach, nie przykuwając do nich większej uwagi, myślami będąc przy ich sprawie, która wisiała na wyjątkowo cienkim włosku. I tylko jednego był pewny w całym tym rozgardiaszu. Jeżeli im się nie uda i North doprowadzi do wojny, to nie przyłoży do tego ręki. Wyjedzie jak najdalej stąd, zostawiając za sobą całe zło, jakie dzieje się w Detroit.
Między innymi, a może przede wszystkim to zło, jakie wparowało do jego pokoju pod postacią liderki.
- Skontaktuj się z nim - powiedziała, niedbałym ruchem ręki wskazując Simona, po czym rozsiadła się w fotelu, posyłając mu ponaglające spojrzenie.
- Mogę wiedzieć skąd ta nagła zmiana? - zapytał, spokojnie blokując tablet i odkładając go na biurko.
- Muszę łapać się wszystkiego, co pomoże mi osiągnąć cel.
Blondyn ledwo powstrzymał się przed skomentowaniem słów North. Z równie wielkim wysiłkiem, opanował usilnie pchający się na jego twarz krzywy półuśmiech. Gdyby android założył się z kimś o grube pieniądze, że WR400 nie przyzna mu, że miał dobry pomysł, tylko jak zawsze sprowadzi wszystko do siebie, w tej chwili byłby bogaty, Niestety, zamiast tego musi zapoczątkować kolejną rewolucję, która będzie całkowicie inna od tej mającej miejsce w 2038 roku. Dziesięciolecie zdobycia przez androidy uznania i praw, nie będzie ociekało krwią. Cicho i bez niepotrzebnej paniki, zmieni się głowa ich ludu. Simon nie mówił tego głośno, ale w głębi siebie miał wielką nadzieję, że to, co będzie działo się za kilka dni, obudzi w Markusie dawnego ducha przywódcy i sprawi, że android ponownie przejmie dowództwo. Patrząc po obecnym nastawieniu Markusa, nie był to najbardziej prawdopodobny scenariusz, ale Simon nauczył się nawet w najgorszej sytuacji znaleźć choć małą iskierkę nadziei.
- No dobra, daj mi chwilę.
Simon przymknął oczy, ale zanim zdążył podjąć próbę nawiązania połączenia, North z hukiem położyła na blacie biurka płaski, prostokątny przedmiot, z zamontowanym z boku głośnikiem. Kiedy łączący się z kimś android wszedł z nim w interakcję, rozmowa stawała się słyszalna dla innych osób. PL600 rzucił dziewczynie znudzone spojrzenie.
- Jeżeli myślałeś, że pozwolę ci rozmawiać z nim bez mojego nadzoru, to znaczy, że jesteś skończonym głupkiem - powiedziała i podsunęła urządzenie bliżej niego.
- No skąd. Zdążyłem się już przyzwyczaić, że bycie członkiem Ruchu wiąże się z permanentną inwigilacją - warknął. - Dobrze, że nie jesteśmy ludźmi, wtedy miałbym cię na głowie nawet w toalecie.
- Nie cwaniakuj - burknęła i ponaglająco wskazała brodą urządzenie, które z braku lepszych określeń, nazywali zestawem głośnomówiącym. Simon przewrócił oczami i położył dłoń na znajdującym się na samym środku, dotykowym panelu, który błysnął białym, lekko mglistym światłem z chwilą, gdy spoczęła na nim dłoń androida. Po kilkunastu sekundach ciszy, chłopak cofnął rękę i wzruszył bezradnie ramionami. - Spróbuj jeszcze raz, co się tak gapisz?
Cmoknął z udawanym zniecierpliwieniem i ponowił próbę. Zakończyła się tak samo jak poprzednia. North próbowała grać obojętność, ale zdradziło ją niezbyt dyskretne zaciskanie szczęki i zgrzytanie zębami. Simon, dokładnie tak samo, jak chwilę wcześniej, wzruszył ramionami. Wziął do ręki tablet i odblokował go zgrabnym ruchem.
- Wygląda na to, że znowu miałaś rację - powiedział, mocno akcentując słowo "znowu". - Markus nie odpowiada, więc istnieje prawdopodobieństwo, że rzeczywiście nie żyje.
- Nigdy bym się nie domyśliła, gdybyś mi nie powiedział.
Zabrała urządzenie i ciężkim krokiem ruszyła do wyjścia. Simon spiął się w sobie, żeby utrzymać jak najbardziej neutralny wyraz twarzy i użył ostatniego asa, jakiego miał w rękawie.
- No chyba, że po prostu wyłączył opcję połączeń - rzucił niby od niechcenia. North zatrzymała się gwałtownie i z gracją odwróciła się w stronę blondyna.
- Co to zmienia w naszej sytuacji? Nawet, jeśli ten tchórz żyje i, jak twierdzisz, wyciszył połączenia, to mamy związane ręce.
- Kto ma, ten ma... - mruknął enigmatycznie, unosząc lewy kącik ust w chytrym uśmieszku. Udało mu się osiągnąć swój cel na ten moment, którym było wzbudzenie w liderce zainteresowania. Dziewczyna ściągnęła brwi i ponownie weszła w głąb pokoju, tym razem przystając przy niewielkim stoliku. Oparła się o niego pośladkami i skrzyżowała ramiona na piersi.
- Mam nadzieję, że nie doprowadzę do jakiegoś zwarcia w twoich biokomponentach, kiedy każę ci mówić jaśniej?
- Twoja troska porusza mnie do łez, dlatego tym chętniej zdradzę ci, co miałem na myśli. - Po kilkusekundowej, pseudo dramatycznej pauzie, która znacząco podniosła u North poziom stresu, PL600 zaczął wszystko tłumaczyć. - Nie wiem, czy Markus ci o tym wspominał, ale mi mówił, że został nie tylko zaprojektowany, ale również stworzony osobiście przez samego Elijaha Kamskiego. Moglibyśmy zwrócić się o pomoc do niego. Jeżeli ktokolwiek ma możliwość dojścia do Markusa, to tylko on.
- Po pierwsze, jak chcesz dostać się do Kamskiego? Po drugie, co mu powiemy, kiedy będzie dociekliwy?
- Naprawdę pomyślałaś, że proponowałbym ci to bez sprawdzenia? - Pokręcił głową. - Kamski przyjmuje zwykłych, szarych obywateli i przedstawicieli mediów dwa razy w tygodniu, można umówić się na rozmowę w siedzibie CyberLife na Hart Plaza. Musielibyśmy go po prostu przekonać, że przestałaś radzić sobie z tym wszystkim i pilnie potrzebujesz porozmawiać z Markusem.
Powiedzieć, że liderka nie była zachwycona tym pomysłem, byłoby koszmarnym niedopowiedzeniem. Osoba, która jej nie znała, po samym wyrazie jej twarzy mogła wywnioskować, że wcielanie się w rolę ofiary było ostatnią rzeczą, na jaką North chciała się zgodzić. Jej wielka duma nie pozwalała jej na takie rzeczy. Nie do tej pory. Tym razem, North, chociaż nie powiedziała tego na głos, przyznała rację Simonowi. Wykorzystanie Markusa mogło przynieść jej dużo pożytku. Podczas gdy on tym swoim nieznośnie słodkim uosobieniem uśpiłby czujność ludzi, pracujący w przeznaczonych dla androidów placówkach medycznych członkowie Ruchu, mogliby dalej dostarczać do siedziby tyrium i biokomponenty, a pozostali, niezbędną broń. WR400 szybko przeanalizowała tę opcję i wyciągnęła jeden wniosek. Odegranie nieudolnej przywódczyni opłaca się, kiedy nagrodą ma być dokopanie ludziom i zdobycie władzy w mieście. Nie obchodziło ją to, co będzie później. Liczyło się dla niej tylko to, co tu i teraz.
- Zadzwoń tam i umów mnie - powiedziała, krzywiąc się. - Odegram przez panem Kamskim zagubioną, nieudolną idiotkę.
- Dobra decyzja - odparł, uśmiechając się szeroko. - A, słuchaj... Może chciałabyś, żebym poszedł tam z tobą? No wiesz, jako... doradca?
Ku zdziwieniu chłopaka, spojrzenie North nieco złagodniało. Podeszła bliżej niego i położyła dłoń na jego ramieniu, patrząc prosto w jego błękitne oczy. Ciemne tęczówki androidki na moment wypełniły się tym, co dziewczyna już dawno zgubiła na swojej krwawej drodze do władzy. Szczerą, zupełnie nieskalaną fałszem sympatią. Simon poczuł, jakby cofnął się w czasie, do momentu przed pojawieniem się Markusa w Jerychu. Wtedy, North była zupełnie inna. Wściekła na ludzi, nienawidząca ich, ale nie tak żądna ich krwi, jak teraz.
- W sumie... dlaczego nie? Umów więc nas na rozmowę.
Poklepała delikatnie jego ramię i wyszła. Simon jeszcze chwilę patrzył pustym wzrokiem na drzwi, a kiedy ocknął się z wywołanego wspomnieniami letargu, nie chcąc tracić ani chwili, od razu zadzwonił do Kamskiego, informując go o rozwoju całej sytuacji.
∆
Nie spotkałam się dotychczas ze stawianiem North w roli głównej antagonistki, dlatego postanowiłam sama to zrobić. Mam wrażenie, że charakter, jaki przedstawiła w grze nadaje się do uczynienia z niej w fanfiku "tej złej". U mnie skończyło się to tak, że podczas rozmyślań nad fabułą Shades w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że całkowicie pozbawiłam ją ludzkich odruchów :D
Cóż, jest jak jest ;)
Rose.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top