{3; fake love}

Niedziela nadeszła za szybko. Red nie chciała kolejnego spotkania i słów krytyki, jakie usłyszałaby od teściowej. Starsza kobieta, której mąż brunetki był jej ulubieńcem, ciągle znajdywała coś, za co wygłaszała kazania niczym kaznodzieja, a Red robiło się przykro. Starała się tym nie przejmować, bo wiedziała, że nie warto, ale czasem naprawdę bolało i nic nie potrafiła na to poradzić. Nie chciała zaczynać wojny z Anną, choć o to właśnie się prosiła, bo Will stanąłby po stronie matki, a Red jednak nie miała ochoty sprawić, żeby stał się jeszcze bardziej podejrzliwy niż był i odkrył jej romans. W prawdzie ta informacja powinna wyjść na jaw już dawno, ale adwokat dbała, żeby tak się nie stało. Czekała na odpowiedni moment, aby oświadczyć Willowi, że już z nim nie będzie, bo ma go serdecznie dosyć i żąda rozwodu. 

Siedzieli przy stole. Will z Red po jednej stronie, a Anna ze swoim mężem po drugiej. Brunetka słuchała jednym uchem tego, o czym rozmawiali, a drugim wypuszczała, bo nie interesowały ją jakieś ploteczki. Z wzrokiem wbitym w talerz, czekała, aż ten obiadek się skończy i będzie mogła pójść na górę. Zawsze traciła humor przez spotkania rodzinne i potem długo trzeba było czekać, aby uśmiech powrócił na jej twarz. 

– Myślicie już nad dziećmi? – spytała Anna, świdrując wzrokiem brunetkę. Na swojego syna natomiast spojrzała łagodnie i z uśmiechem na twarzy. Red nie rozumiała jej zmiany. Przed ślubem wszystko było w porządku i była dla niej całkiem miła, ale po tamtym wydarzeniu to nie była ta sama kobieta. 

– Ja mógłbym mieć już dwójkę, czy trójkę – przyznał Will, wkładając sobie do ust kawałek mięsa, które przygotowała adwokat. – Ale Red protestuje. 

– Nie będziesz wiecznie młoda, powinnaś posłuchać się męża – przyznała kobieta, a Red westchnęła ciężko.

– Nie chce mieć dzieci. Nigdy nie planowałam ich mieć. Mam pracę i to mi wystarcza – rzuciła, prostując się i upiła łyk wina z kieliszka. Will spojrzał na nią, mrucząc przy okazji pod nosem o starej śpiewce, ale puściła to sobie wokół uszu. 

– Ostatnio za dużo pracujesz – zaczął i spojrzał na brunetkę, a ona wzruszyła ramionami.

– Wybacz, że nie jestem utrzymanką, jakiej chciałaby twoja mama, a zarabiam na własne życie – uśmiechnęła się sztucznie, a później pokręciła głową.

– Red – Anna upomniała ją, ale brunetka już nie słuchała.

– Pogódź się z tym, że wyszłam za twojego syna, bo zostałam do tego zmuszona, Anno. Ale nikt mnie nie zmusi, abym rozłożyła przed nim nogi i dobrowolnie pozwoliła spłodzić dziecko. – rzuciła i wstała od stołu, aby później zniknąć na górze. 

Za drzwiami sypialni, które zatrzasnęła za sobą, potrafiła jeszcze słyszeć pełen dezaprobaty głos Anny, ale nie przejęła się tym. Już i tak było jej wystarczająco przykro. Brunetka otarła policzek swoją dłonią, bo wcześniej spłynęło po nim kilka łez. Wzięła głębszy oddech i odepchnęła się od drzwi, o które się oparła. Postanowiła wziąć kąpiel, aby jakoś się odstresować. Nie miała już najmniejszej ochoty na to, aby pojawić się na dole i przewidziała, że pewnie Will zrobi awanturę, ale nie obchodziło jej to. 

Zabrała swoje rzeczy i zamknęła się w łazience. Wolała nie zostawiać telefonu na widoku, bo miała tam swoje sekrety, jak rozmowy z Michaelem w smsach, czy rejestr połączeń. Zabrała urządzenie ze sobą i zostawiła je na szafce. Woda zaczęła lać się do wanny, a Red zrzuciła z siebie wszystkie ubrania i dolała jeszcze ulubionego olejku. W łazience zaczął unosić się zapach róż, co jej się spodobało i nieco poprawiło humor, który doszczętnie zepsuła Anna. Brunetka wsunęła się do wanny, czując, jak woda parzy jej skórę, ale nie była to jeszcze tak wysoka temperatura, aby wyskoczyć z piskiem poza brzegi. 

Brunetka zasiedziała się trochę w łazience, ale nie przejęła się tym. Skupiła się na sobie i wieczornej pielęgnacji, aby jakoś przygotować się na nowy tydzień w pracy. Nie interesowało ją nawet to, czy rodzice Willa wyszli, bo nie chciała widzieć już Anny. Red wykąpała się, umyła włosy i nałożyła na nie maskę, a później po prostu poleżała trochę w ciepłej wodzie. Po wyjściu z wanny wtarła w swoje ciało balsam, który pachniał owocami i nałożyła na twarz maseczkę. Odczekała, aż upłynie dwadzieścia minut i zmyła ją, aby na samym końcu oczyścić jeszcze dokładnie swoją cerę. 

W międzyczasie napisał do niej jeszcze Michael. Zawsze wymieniali się chociaż kilkoma wiadomościami wieczorem, co zawsze jakoś poprawiało jej humor, jeśli ktoś jej go zepsuł. Tamtym razem opowiedziała mu cały przebieg kolacji i to, jak poszła na górę, a zachowanie matki Willa dosyć mocno oburzyło Clifforda. Poprosił Red, aby tym się nie przejmowała, bo naprawdę nie warto, a później już zaczęli pisać o czymś przyjemniejszym. Umówili się już na kolejne popołudnie w hotelu, a Red nie mogła się tego doczekać. Postanowiła przygotować się na nie jakoś specjalnie, aby zaskoczyć Michaela i w myślach zaczęła już sobie wszystko planować. Miała nadzieje, że mu się spodoba. 

Wyszła z łazienki akurat wtedy, gdy Will był już w sypialni. Bez słowa zaczęła szykować sobie ubrania na następny dzień do pracy. Czuła jego spojrzenie na sobie, bo zawsze po jakiejś jej kłótni z matką, chciał od niej wyjaśnień, ale nigdy ich nie było. Red nigdy nie miała w zamiarze mu się tłumaczyć, bo z takim maminsynkiem, jakim on był nie dało się niczego wyjaśnić. Will zawsze stawał po stronie rodzicielki i bronił jej nawet wtedy, gdy nie miał racji. 

– Możesz mi powiedzieć, o co ci chodzi? – uniósł brwi, gdy usiadła przy toaletce, aby rozczesać włosy. – Zachowujesz się jak idiota i robisz mi wstyd przed rodzicami.

– Jak zwykle wszystko moja wina – prychnęła, kręcąc głową. – O co mi chodzi? O to, że twoja matka zachowuje się wobec mnie, jakbym była kimś gorszym, a ty się z nią zgadzasz! Nie mam zamiaru pozwalać sobie na takie zachowanie i nie myśl sobie, że się jej posłucham i będę teraz każdego dnia leżeć w domu i czekać na ciebie, aby w końcu okazało się, że jestem w ciąży. Nie ma nawet takiej mowy – dodała, rzucając szczotką na blat. Złapała w dłonie swoją kołdrę i poduszkę, po czym wyszła trzaskając drzwiami. 

~*~

shades wskoczyło do pisanych, więc rozdziały będą częściej x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top