7
Vaiana
Leżałam w łóżku, czekając na Enzo. Nie wiedziałam, co tak długo robił w łazience. Teraz coraz bardziej się go obawiałam. Wierzyłam, że mój chłopak nie planował zrobić mi krzywdy, jednak podświadomie czułam, że w jego zachowaniu chodziło o coś więcej. Coś, czego do tej pory nie udało mi się ustalić.
Byłam podenerwowana. Zupełnie nie mogłam zrelaksować się po tym, jak zobaczyłam, że Enzo wszedł do gabinetu mojego taty i czegoś tam szukał. Byłam zła na niego. Chciałam wierzyć w jego historię o tym, że planował sprawić mi na urodziny prezent w postaci komputera, jednak coś mi tutaj nie pasowało.
Enzo w końcu wrócił. Chłopak miał na sobie tylko bokserki. W dodatku miał mokre włosy. Wyglądał fenomenalnie. Prezentował się jak jakiś hollywoodzki aktor. Podobał mi się tak bardzo, że znowu poczułam falę podniecenia.
- Uwielbiam twoją łazienkę, kochanie. Jest niewielka, ale urocza.
- Jestem pewna, że ty masz w swoim domu lepszą łazienkę, Enzo - odpowiedziałam dokładnie wiedząc o tym, jak bogaty był mężczyzna i na jak wiele mógł sobie pozwolić.
- Czyżbyś chciała ją pewnego dnia zobaczyć?
Enzo podszedł bliżej łóżka, na którym spoczywałam. Usiadł na jego brzegu i położył dłoń na moim udzie. Celowo nie ubrałam żadnej seksownej bielizny na noc. Po pierwsze, nie chciałam przesadnie się starać, a po drugie i tak nie miało dojść między nami do seksu. Wystarczyło to, że wcześniej otworzyłam się przed Enzo. Na razie byłam na niego zbyt zła, aby zrobić to ponownie.
- Wiesz, że chciałabym zobaczyć, jak mieszkasz. Mam wrażenie, że nic o tobie nie wiem.
Blondyn zmarszczył brwi. Spojrzał na mnie ze smutkiem, ale i przeprosinami.
- Nie jestem jeszcze gotów, aby pokazać ci swój dom. Muszę trochę w nim posprzątać, zanim cię do niego zaproszę, aniołku. Nie jestem takim czyściochem jak ty. Co powiesz na to, że zaproszę cię do siebie w przyszły weekend?
Uśmiechnęłam się. Ucieszyłam się, że Enzo był gotów się przede mną otworzyć. Na to właśnie liczyłam.
- Cieszę się - powiedziałam, podnosząc się do pozycji siedzącej. Złapałam mojego chłopaka za rękę i lekko ją ścisnęłam. - Chciałabym wiedzieć o tobie więcej. Chcę poznać twoje pasje, twoje przyzwyczajenia i dowiedzieć się, czego nienawidzisz. Potrzebuję lepiej cię poznać, Enzo.
- Mam wrażenie, że niebawem poznasz mnie na wylot - zaśmiał się, a ja, choć nie powinnam niepokoić się tak niewinnymi słowami, czułam w sercu coś na kształt strachu. Starałam się jednak odgonić od siebie te niechciane uczucie. Czułam, że tylko przesadzałam. Może miałam po prostu za sobą jakieś nieprzepracowane traumy, które nie dawały mi spokoju. Trudno było wyjaśnić, o co chodziło.
Enzo położył się obok mnie. Ułożyliśmy się tak, że leżeliśmy na bokach, zwróceni twarzami do siebie. Enzo głaskał mnie po policzku, a ja gładziłam go po piersi. Uwielbiałam dotykać jego mięśnie. Nie byłam jakąś fetyszystką. Po prostu mi się podobały.
- O czym rozmawiała z tobą Kelsey? - spytał Enzo, mówiąc o telefonie mojej siostry.
- Daniel wrócił z wojny. Zabiera ją na Hawaje.
- Naprawdę? To fantastycznie. Chciałbym już poznać tego gościa.
- To dziwne, Enzo.
- To, że chcę go poznać?
Pokręciłam przecząco głową.
- Nie. To, że Daniel wrócił z wojny tak prędko i nic nie było nam o tym wcześniej wiadomo. Nigdy tego nie robił.
- Może po prostu chciał zrobić swojej żonie niespodziankę? Vai, nie możesz tak wszystkie analizować. To cię dobije. Pozwól sobie na odrobinę wolności. Ciesz się każdym dniem. Mam wrażenie, że strasznie dużo się martwisz i to zjada cię od środka. Kelsey i Daniel to dorośli ludzie. Wiedzą, co robią. Nie musisz tak się nimi przejmować. Wszystko będzie dobrze.
Enzo miał rację. Za dużo analizowałam. Nie skupiałam się na sobie. Ważniejsi byli dla mnie moi bliscy. Pewnie nie powinnam tak postępować, ale taka już byłam.
- Nie chcę nic mówić, ale pragnę ci przypomnieć, że mam przy sobie kajdanki, Vai - wyszeptał Enzo, puszczając mi oczko. - Może chciałabyś z nich skorzystać? Co powiesz na to, że mnie nimi skujesz?
Zaśmiałam się. Pokręciłam jednak przecząco głową.
- Chyba nie mam już na to siły, Enzo.
- Nie żartuj! Vai, proszę!
- Prosisz mnie o to, abym cię skuła? Czyżbyś miał jakieś fantazje, o których nie wiem?
Na twarzy Enzo zobaczyłam dziwny uśmieszek, który jednak zniknął tak szybko, jak się pojawił. Przełknęłam gulę w gardle. Wmawiałam sobie, że za dużo analizowałam. Powinnam poddać się chwili tak, jak radził mi to mój chłopak. Przejmowanie się każdym, nawet najdrobniejszym szczegółem, nie przynosiło niczego dobrego. Moja przyjaciółka, Olivia, z pewnością poradziłaby mi, abym wyluzowała. Tak postanowiłam zrobić.
- Dobrze, skuję cię. Ale jeśli coś mi się nie spodoba...
- Jesteś kochana, Vai! - krzyknął Enzo, całując mnie ochoczo w usta. Po tym chłopak wstał z łóżka i udał się po kajdanki. Przyniósł je do mnie i podał mi do ręki. Błysnął do mnie uśmiechem i rozłożył ręce na boki. - Jestem gotów.
- Jesteś pewien, że tego chcesz? Czy to nie jest niewłaściwe?
Enzo przewrócił oczami, a ja starałam się nie poczuć tym urażona. Wiedziałam, że mój chłopak miał po prostu taki sposób bycia. Był wesoły i lubił sobie żartować. Ja jednak byłam inna. Moja siostra czasami mówiła, że miałam kij w tyłku. Twierdziła, że nie umiałam się bawić.
Wszystko było starannie zaplanowane w moim życiu. Nie miałam luzu. Uczyłam się przez wiele godzin dziennie po to, aby być najlepsza w tym, co robiłam. Chciałam, aby tata, siostra i brat byli ze mnie dumni. Mama niestety nie mogła już patrzeć na moje osiągnięcia, ale czułam, że i tak ze mną była. W formie duchowej, ale jednak.
Nie byłam jednak naiwną idiotką. Zdawałam sobie sprawę z tego, że wielu ludzi na całym świecie nie uprawiało zwyczajnego seksu. Wiele par decydowało się na różne urozmaicenia. Niektóre pary stosowały kajdanki, pejcze i wibratory, a inne zapraszały do łóżka kolejne osoby. Istniało naprawdę wiele dewiacji, ale wszystko było w porządku, dopóki obie strony się na to zgadzały. Problem zaczynał się wtedy, gdy jeden człowiek zaczynał wykorzystywać drugiego człowieka.
Tutaj jednak nikt nie planował nikogo wykorzystywać. Enzo po prostu prosił mnie o to, abym poszła z nim o krok dalej. W dodatku nie chciał skuć mnie, ale sam pragnął zostać skuty.
Mogłam to dla niego zrobić. Poza tym sama chciałam zrobić w końcu coś dla siebie. Nie mogłam w nieskończoność być tą bojącą się wszystkiego i żyjącą z dala od romansów Vaianą. Miałam już dwadzieścia pięć lat i zasługiwałam na to, aby się zakochać. Zasługiwałam na to, aby zacząć naprawdę żyć.
Enzo przede mną uklęknął. Był taki bezbronny i uległy. Mimo, że mężczyzna kojarzył się z siłą, dominacją i pewnością siebie, to było coś magicznego w tym, gdy oddawał swoją wolność kobiecie. Kobiecie, na której mu zależało.
- Nie ma w tym nic niewłaściwego, księżniczko - rzekł miękko, kreśląc palcami niewidzialne wzorki na moich udach. - Jeśli jednak tego nie chcesz, nie ma w tym nic złego. Jak już wiele razy mówiłem, do niczego nie będę cię zmuszał, skarbie. Po prostu chciałbym tego z tobą spróbować. Marzy mi się oddanie się w twoje ręce.
- Kręcą cię takie rzeczy? - spytałam, przyglądając się kajdankom, które były zupełnie zwyczajne. Byłam jednak ciekawa, czy Enzo miał w swojej kolekcji inne ciekawe zabawki. Jeśli tak, to chciałam wiedzieć, ile ich miał.
- Podoba mi się wizja oddania wolności kobiecie. Chciałbym zostać przez nią wykorzystany.
- Masz na myśli bicie?
- Nie - zaśmiał się, kręcąc głową. - Choć nie miałbym nic przeciwko klapsom. Nie kręci mnie jednak sadyzm. Lubię fantazjować o tym, że kobieta robi ze mną, co jej się żywnie podoba, ale ma przy tym do mnie szacunek. Nie traktuje mnie jak zabawkę, a jak człowieka. Choć nie miałbym nic przeciwko byciem zabawką. Na przykład taką do sprawiania rozkoszy.
Poczułam, jak na moje policzki wstępuje rumieniec. Zawstydziłam się.
- Ufasz mi na tyle, aby oddać mi władzę nad sobą?
- Bez dwóch zdań - odparł, ani przez chwilę nie zastanawiając się nad odpowiedzią. - Ufam ci bardziej, niż ci się wydaje, Vaiano. Dałaś mi coś, czego nie dał mi nikt inny. Zrozumiałaś mnie i zaakceptowałaś. Nie użalasz się nade mną dlatego, że moja rodzina zginęła. Nie widzisz we mnie ofiary. Lubisz mnie i za to ci dziękuję.
Pogłaskałam go z czułością po głowie. Uwielbiałam to, jak na mnie działał. Miałam nadzieję, że "włamanie się" do pokoju mojego taty było jednorazowym incydentem. Nie chciałam przekreślać Enzo z powodu czegoś takiego. Poza tym obiecałam sobie, że gdy tata wróci ze szkolenia, porozmawiam z nim o tym i dowiem się prawdy.
Wstałam z łóżka. Enzo wciąż przede mną klęczał. Podobała mi się ta scena. Chyba bardziej niż powinna.
- Połóż się na plecach na łóżku.
Enzo wykonał moje polecenie z uśmiechem na ustach. Ja za to zastanawiałam się, skąd wzięła się we mnie taka siła, aby nim rządzić.
- Cholernie mi się to podoba, kochanie. Nie zdziw się, jak mój fiut stanie, ale nic nie mogę na to poradzić.
Starałam się powstrzymać uśmieszek cisnący mi się na usta, ale nie byłam w stanie tego zrobić.
- Ręce do góry.
Enzo wykonał mój rozkaz. Ja za to pochyliłam się nad nim i ostrożnie założyłam mu kajdanki. Przykułam jego ręce do wezgłowia łóżka. Enzo po chwili nie mógł nimi ruszyć. Ja na jego miejscu chyba bym spanikowała. Byłam jednak inna niż on.
- Może być? - spytałam, mając ochotę stąd uciec, gdyż ogarnęło mnie potworne zawstydzenie.
- Jest lepiej, niż to sobie wyobrażałem - przyznał, śmiejąc się.
- Co powinnam teraz zrobić? - spytałam, choć profesjonalna domina na moim miejscu już dawno zakneblowałaby Enzo i robiła z nim to, co by jej się tylko zamarzyło.
- Możesz zrobić ze mną różne rzeczy, Vaiano - rzekł spokojnie Enzo, gdyż musiał zobaczyć, jak bardzo się stresowałam. - Na przykład możesz mnie masturbować, ale nie pozwolić mi dojść. Możesz przekręcić mnie na brzuch i dawać mi klapsy. Możesz rozkazać mi, abym ciebie wychwalał. Możesz także usiąść mi na twarzy i mnie w ten sposób wykorzystać. Wszystko zależy od twojej wyobraźni i tego, na ile się odważysz, kochanie.
Zacisnęłam nogi. Czułam, jak wypływa ze mnie podniecenie. Nigdy nie czułam czegoś takiego przy żadnym innym chłopaku. Enzo był jednak inny niż wszyscy, których poznałam do tej pory.
- Nie będziesz się ze mnie śmiał?
Blondyn posłał mi pełne niezrozumienia spojrzenie.
- Vai, z całym szacunkiem, ale to ty masz większe prawo się ze mnie śmiać. Jestem przykuty do łóżka i jeśli postanowisz zostawić mnie tutaj do mojej śmierci, głodząc mnie, z radością bym się temu poddał.
- Nie mów tak - poprosiłam, obejmując się rękoma w pasie. - Nigdy bym ci tego nie zrobiła.
- Wiem - odrzekł, uśmiechając się ciepło. - Jesteś na to za dobra, aniołku. Dlatego odpowiadając na twoje pytanie, nie będę się z ciebie śmiał. Dlaczego miałbym to robić? Dlatego, że odważasz się na coś, czego nie robiłaś nigdy do tej pory? Kochanie, żaden człowiek nie rodzi się profesjonalistą w danej dziedzinie. Wszystkiego musimy się nauczyć.
Wzięłam głęboki wdech. Skinęłam głową i zrobiłam coś, czego dawna Vaiana z pewnością by nie zrobiła.
Rozebrałam się do naga. Weszłam na łóżko i usiadłam okrakiem na brzuchu chłopaka. Na szczęście miał na sobie bokserki. Jeszcze.
Enzo patrzył na mnie tak, jakby widział we mnie coś pięknego. Jego wzrok przez chwilę zawiesił się na moich piersiach, a następnie przeniósł się na moje oczy. Enzo uśmiechnął się do mnie. Coś zacisnęło mi się w brzuchu.
- Obiecujesz, że mnie nie skrzywdzisz?
Ludzie się rozchodzili. Związki się rozpadały. Nie było w tym nic dziwnego. Problem polegał jednak na tym, że obawiałam się o swoje uczucia.
- Nigdy cię nie zostawię, Vai.
- Nigdy?
- Nigdy. Nigdy, skarbie. Nigdy bym cię nie zostawił. Jak ktoś mógłby zostawić tak cudowną dziewczynę jak ty? Nie jestem takim głupcem.
Zdawałam sobie sprawę z tego, że jego obietnica nie musiała dostać dotrzymana. Wiedziałam, że gdybyśmy pewnego dnia zrozumieli, że do siebie nie pasujemy, musielibyśmy się rozstać.
Postanowiłam jednak zrobić to, co planowałam zrobić. Nie chciałam już dłużej zastanawiać się nad tym, czy to, co robiłam i myślałam, było poprawne czy też nie. To było moje życie. Życie, które od kilku tygodni dzieliłam z Enzo. Pragnęłam, aby ten człowiek został w moim życiu na możliwie długo. Najchętniej już na zawsze.
Objęłam dłońmi twarz Enzo i go pocałowałam. Moje piersi dotknęły jego torsu. Enzo jęknął i próbował uwolnić się z kajdanek, aby móc mnie dotknąć, jednak nie udało mu się to. Musiał mi się poddać. To ja miałam nad nim w tej chwili władzę.
- Jesteś moją boginią, Vaiano z Hawajów - rzekł, wzdychając ciężko. - Kocham cię, dziewczyno. Błagam, wykorzystaj mnie. Proszę, zrób to.
Nie mogłam pozostać głucha na te prośby. Dlatego zrobiłam to, czego chciał Enzo. I czego tak w głębi serca chciałam również ja.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top