47

Vaiana

Enzo. 

Enzo. 

Gdzie był mój Enzo?

Czułam się tak, jakbym została wciągnięta w jakieś mroczne głębiny, pożarta przez morskiego potwora i wypluta. Głowa niemiłosiernie mnie bolała, a gardło było suche. Chciało mi się spać, ale miałam wrażenie, że spałam już zdecydowanie zbyt długo. Dlatego z wielkim bólem rozchyliłam powieki i ujrzałam promienie słońca wpadające do pokoju, w którym się znajdowałam.

Byłam w sypialni. Sypialni mojej i Enzo. Nie było tutaj jednak mojego ukochanego, co mnie niezwykle zaniepokoiło.

- Enzo?

Mój głos był słaby. Podobnie jak moje ciało. Niepokoiło mnie to. Bałam się, że stało się coś złego. Nie byłam jednak w stanie wywnioskować, co tak naprawdę się stało. 

Dopiero po chwili zaczęły do mnie wracać wspomnienia. Przypomniałam sobie, co miało miejsce, zanim zasnęłam. Lub raczej zostałam zmuszona do tego, aby zasnąć.

Przypomniał mi się atak z helikoptera. Pamiętałam, że weszłam za Enzo do łazienki. Powiedział mi, że musi gdzieś pilnie wyjechać, a ja protestowałam. Za wszelką cenę chciałam go przy sobie zatrzymać. On jednak nie chciał mnie słuchać. Jakimś sposobem Nook wstrzyknął mi środek usypiający, po którym zasnęłam w ramionach Enzo.

Miałam ochotę płakać z rozpaczy. Wiedziałam bowiem, że Enzo mnie zostawił. Skoro go tutaj nie było, musiał wyjechać.

Nie wiedziałam, czy Enzo żył, czy umarł. Nie miałam pojęcia, co się z nim działo i to bolało mnie najbardziej. Przerażało mnie to, że mogłam już nigdy więcej go nie zobaczyć. Nie chciałam tak myśleć, ale to było ode mnie silniejsze. Nie miałam jednak nawet siły płakać. Byłam tak osłabiona po silnym środku nasennym, że nawet wstanie z łóżka wydawało mi się niemożliwe. Mimo wszystko próbowałam się podnieść. Skończyło się to jednak na tym, że bezsilnie opadłam na łóżko i krzyknęłam na tyle głośno, na ile pozwoliło mi na to moje ciało. 

- Vaiano?!

Usłyszałam krzyk Nooka. Cieszyłam się, że ze mną był. Przynajmniej nie zostałam sama. Byłam jednak przerażona faktem, że nie było tutaj Enzo. Mojego ukochanego, który miał najbardziej niebezpieczny zawód na świecie. Nie wiedziałam, dlaczego musiał urodzić się akurat w takiej rodzinie. Mafia była dla mnie czymś, co miało miejsce tylko w filmach. Wiedziałam, że we współczesnym świecie istniały organizacje przestępcze odpowiedzialne za zło tego świata, ale nigdy wcześniej nie miałam z nimi styczności. Był to dla mnie temat, który był po prostu abstrakcyjny. Niestety trafiłam do tego świata. Choć tak naprawdę byłam w nim od zawsze. Po prostu mój tata świetnie to ukrywał. Miałam wrażenie, że moja mama także miała z tym coś wspólnego, ale tego miałam już nigdy się nie dowiedzieć.

Do sypialni wpadł Nook. Przerażony mężczyzna podbiegł do mnie i zająwszy miejsce na łóżku, wziął mnie w swoje ramiona. 

- Już dobrze, kochanie. Jestem z tobą. Nic się nie dzieje. 

- Enzo! Gdzie jest Enzo?!

Próbowałam odepchnąć od siebie Nooka, ale nie miałam na to siły. Dlatego poddałam się i wtuliłam twarz w jego ramię.

- Maleńka, wszystko jest pod kontrolą. Proszę, o nic się nie bój, dobrze?

- Nook, jak mogłeś? Jak mogłeś mi to wstrzyknąć?

Nie chciałam być w tej chwili egoistką. Powinnam troszczyć się o Enzo, a nie o siebie. Poczułam się jednak w pewien sposób zdradzona przez człowieka, któremu ufałam.

- Przepraszam, skarbie. Musiałem to zrobić, bo wiedziałem, że sama się nie uspokoisz. Chciałem ci tylko pomóc. Uwierz mi, że nie miałem złych intencji.

- Boże, Nook... Mój Enzo...

- Wszystko będzie dobrze - wyszeptał mężczyzna, kładąc dłoń na tyle mojej głowy. - Musisz w niego uwierzyć, Vaiano. Proszę, nie stresuj się. Źle to na ciebie wpłynie, dziecinko.

Przełknęłam ślinę. Moje ciało powoli budziło się do życia i mogłam płakać. Skorzystałam z tej możliwości i zalałam się łzami.

Powoli objęłam rękoma Nooka. Mężczyzna nic nie mówił. Przytulał mnie i po prostu był przy mnie, co było dla mnie ważne. Cieszyłam się, że miałam go obok. Gdyby zabrakło Nooka, byłoby mi bardzo smutno. Pokochałam go jak przyjaciela. Może nie powinnam więc tak myśleć, ale w tej chwili wolałabym, aby był ze mną mój Enzo. Miałam ochotę nakrzyczeć na niego za to, że mnie tu zostawił, a sam pojechał na niebezpieczną misję. Potem bym go przytuliła i wyznała, że będę dozgonnie go kochać, jeśli już nigdy więcej nie wykręci mi takiego paskudnego numeru.

Po jakimś czasie Nook się ode mnie odsunął. Podtrzymywał mnie jednak, abym nie padła na łóżko jak długa. Może byłam jeszcze słaba po środku nasennym, ale zyskiwałam coraz więcej sił.

- Enzo pojechał do człowieka, którego zna.

Otworzyłam szeroko oczy.

- Zna człowieka, który nas zaatakował?

- Tak. Hector Vasquez był prawą ręką ojca Enzo. Pokłócili się jednak i rozeszli. Nie wiem, o co chodzi, Vai. Gdybym wiedział, na pewno bym ci o wszystkim powiedział. Lepiej jednak, że Enzo zna osobę, do której pojechał. Może wszystko się ułoży. 

Pokręciłam przecząco głową. Zacisnęłam dłonie w pięści, gdyż byłam wściekła. Po prostu wściekła.

- Nie znoszę go.

- Wcale tak nie myślisz, Vaiano. Kochasz Enzo.

Miał rację, ale nie chciałam mówić tego na głos.

- Co mam teraz robić? - spytałam, rozkładając bezradnie ręce na boki. - Mam czekać? 

- Tak, kochanie. Zaufaj mu i czekaj. Ja także się denerwuję. 

- Och, Nook.

Złapałam go za rękę. Nook odwrócił ode mnie wzrok. Był taki skrzywdzony. Było mi go tak bardzo szkoda. 

- Przepraszam za to, co wyznałem ci wcześniej. Za to, że mi się podobasz i podoba mi się Enzo. Obiecuję, że nigdy nie stanę między wami. Nigdy nie będę walczył o ciebie albo o Enzo. Kochacie się i tak powinno być. Po prostu myślałem, że szczerość to dobry pomysł, dlatego wyznałem ci prawdę. Jeszcze raz przepraszam. 

Pogładziłam kciukiem wierzch dłoni Nooka. Mężczyzna drżał. Może wyglądał na twardego i nieustraszonego, ale w rzeczywistości wciąż był tym małym chłopcem, który był okrutnie wykorzystywany. Nook jako dziecko potrzebował pomocy, jednak nikt mu tej pomocy nie zapewnił. Nikt mu nie pomógł, gdy najbardziej tego potrzebował. 

Płakałam cicho. Chciałam coś powiedzieć, ale obawiałam się. Nie zamierzałam bowiem zranić jego uczuć. Może ostatnio więcej się denerwowałam i krzyczałam, ale gdy mi na kimś zależało, byłam w stanie zrobić dla tego człowieka wiele. Może tego po sobie nie pokazywałam, ale chciałam być najlepszą wersją samej siebie. Pragnęłam kochać i być kochaną. 

- Nie mam ci tego za złe, Nook. Bardzo ci dziękuję za szczerość.

Pokręcił głową tak, jakby nie chciał o tym słuchać.

- Mówię poważnie - powiedziałam. - Dziękuję ci za to. Wiesz, że też mi się podobasz?

- Vaiano, nie musisz być dla mnie miła tylko dlatego, że jest ci mnie szkoda.

- Wcale tak nie jest. To znaczy jest mi przykro z powodu tego, co ci się przytrafiło, ale wcale nie patrzę na ciebie przez pryzmat tego, że jest mi ciebie żal. Podobasz mi się Nook. Komu nie podobałby się tak duży i wytatuowany facet jak ty? Twarz też masz niezłą.

Mężczyzna w końcu się uśmiechnął. Moje serce się radowało. Cieszyłam się, że mogłam w jakiś sposób poprawić mu humor.

- Muszę ci coś wyznać. Pocałowałem dzisiaj Enzo.

Cholera. Tego to się nie spodziewałam.

Nie poczułam jednak zazdrości. Nie było mi smutno. Nie było mi źle.

- To musiał być gorący widok.

- Nie wierzę, że nie jesteś na mnie wściekła. Powinnaś mnie za to spoliczkować, skarbie.

- Nie zrobiłabym ci tego. Nie jestem takim człowiekiem. Nie jestem taka jak mój ojciec.

- Nigdy bym cię do niego nie porównał, Vai - przyznał, łapiąc mnie za drugą rękę tak, że teraz trzymał w uścisku je obie. - Nie znam twojego ojca osobiście, ale słyszałem o nim wiele. To nie były pochlebne historie. Ten facet świetnie maskuje się z tym, kim jest i co naprawdę robi. Jest mi przykro, że twoim ojcem jest taki mężczyzna jak on. Wracając jednak do głównego wątku, nigdy nie porównałbym cię do twojego ojca. Nie można porównywać dzieci do ich rodziców. Myślisz, że nie było mi przykro, gdy klientki mojej matki mnie do niej porównywały? Nie chcę widzieć w sobie ani grama z matki. Nienawidzę jej, dlatego nie trawię tego, gdy ktoś mi mówi, że jestem do niej podobny. Moja matka na szczęście już nie żyje, ale nie o tym. Jesteś wyjątkowa, Vaiano. Masz dobre serce i jesteś kochana. Szanuję cię. Kurwa, nawet nie wściekłaś się na to, że pocałowałem twojego chłopaka. I to dwa razy. Wstyd mi za to.

Nie chciałam, aby Nook się smucił lub zadręczał. Był bowiem fantastycznym facetem. Miałam o nim coraz to lepsze zdanie.

Mimo wszystko czułam się trochę dziwnie z tym, że Enzo nie powiedział mi o swoich pocałunkach z Nookiem. O tym ostatnim nie mógł mi powiedzieć, gdyż byłam wtedy nieprzytomna, ale z wypowiedzi Nooka wnioskowałam, że całowali się także przed tym zdarzeniem.

Nie byłam jednak zła na Enzo i na Nooka. Mój związek z Enzo był w początkowej fazie. Poza tym, Enzo znał Nooka od wielu lat. Ufał mu bardziej niż mnie. Znał go lepiej niż mnie. Nie byłam więc zła.

Nie chciałam na razie myśleć o tym, co straszne. Enzo nie było i mimo, że chciałam panikować, to nie było to racjonalne. Nie chciałam wykończyć samej siebie. Kto wtedy kochałby Enzo?

I może także Nooka?

Nook siedział na brzegu łóżka. Jego nogi zwisały swobodnie na podłogę. Może nie powinnam robić tego, co planowałam. Pewnie nie powinnam, ale w tej chwili nie miało to dla mnie większego znaczenia. 

Wstałam. Stanęłam przed Nookiem. Spojrzałam w jego oczy. Chwyciłam jego podbródek w palce.

- Vaiano?

- Czy naprawdę ci się podobam, Nook? 

- Kurwa, tak. Nie okłamałbym cię w tej sprawie. To dla mnie zbyt poważne.

Objęłam dłońmi jego twarz. Przesunęłam palcami po jego policzkach i uśmiechnęłam się.

- W takim razie Enzo nie będzie miał mi tego za złe.

Usiadłam okrakiem na kolanach Nooka. Zarzuciłam mu ręce na szyję. Widziałam w jego oczach niezrozumienie. 

- Vaiano?

Nigdy nie zrobiłabym nic wbrew woli drugiego człowieka. Dlatego musiałam zadać te pytanie.

- Czy mogłabym cię pocałować?

Nook wstrzymał oddech. Zaśmiałam się, gdyż jego duże oczy były po prostu zabawne. Patrzył na mnie tak, jakby myślał, że ktoś mnie podmienił.

- Vaiano... 

- Jeśli tego nie chcesz, możesz mi o tym powiedzieć. Nie będę miała ci tego za złe. Nie obrażę się. Po prostu nie chcę robić tego wbrew twojej woli. Dlatego grzecznie pytam. Czy mogłabym cię pocałować, Nook?

Mężczyzna był w szoku, a może po prostu nie wiedział, jak powinien się zachować, aby mnie nie urazić. Przełknęłam ślinę i skinęłam głową ze zrozumieniem. Poczułam się troszeczkę odrzucona, ale nie chciałam się tym przejmować. Dlatego zaczęłam wstawać, jednak jego silne ręce nagle złapały mnie w pasie i przytrzymały w miejscu.

- Kurwa. Enzo może mnie za to zabić, ale mam to gdzieś.

Nook przycisnął wargi do moich ust. Wplotłam palce w jego ciemne włosy i całowałam tego smutnego, skrzywdzonego przez życie mężczyznę. Nie myślałam już jednak o nim jak o ofierze. Nie chciałam widzieć w nim kogoś, kto był wykorzystywany seksualnie. To go nie definiowało. Owszem, stanowiło to część jego historii, ale nie miało to dużego znaczenia. Nie dla mnie. 

Całowanie Nooka było zupełnie inne niż całowanie Enzo. Enzo był brutalny i dominujący, a Nook był delikatnym i czułym kochankiem. Jego objęcia były jednak silne. Czułam się przy nim bezpiecznie. Wiedziałam, że mężczyzna zaopiekowałby się mną, gdyby zaszła taka potrzeba.

Jego wargi były miękkie. Język dominujący, a mięśnie twarde. Błądziłam rękoma po jego ciele i stopniowo je badałam. Nie miałam zamiaru zapędzać się zbyt daleko. Nie zrobiłabym tego przy pierwszym pocałunku. Poza tym miałam szacunek do Enzo. To on był moim chłopakiem i choć z jego wypowiedzi wynikało, że nie miałby nic przeciwko związkowi z Nookiem, to nie miałam zamiaru robić nic bez jego zgody. Choć na pocałunek mogłam się zgodzić. Skoro Enzo całował się z Nookiem, dlaczego ja nie mogłam tego robić?

Rozłączyliśmy się dopiero w chwili, w której tego wszystkiego było dla nas za dużo. Oddychałam ciężko. Podobnie jak Nook.

Mężczyzna wplótł palce w moje włosy. Patrzył na mnie takim wzrokiem, że aż robiło mi się słabo. Czułam się przy nim piękna. Normalna. Potrzebna.

- To było wspaniałe, Vaiano. Nie żałujesz tego?

Pokręciłam przecząco głową, śmiejąc się.

- Jesteś moim drugim facetem. Oprócz Enzo z nikim się nie całowałam.

- Poważnie? - spytał, unosząc brwi. - Z nikim?

Śmiałam się, kręcąc głową.

- Twój penis chyba też zareagował.

Nook zaklął, gdy spojrzał w dół i ujrzał swoją twardość. Rozbawiona trąciłam go palcem w wybrzuszenie w spodniach. Nook parsknął śmiechem.

- Jak my powiemy o tym Enzo? - spytał, wzdychając ciężko.

- Niech to będzie dla niego kara za to, że nie powiedział mi o pocałunku z tobą. On myśli, że będzie mnie zdradzał, a ja będę siedzieć cicho? Niedoczekanie!

Śmialiśmy się jeszcze długo. Nagle fakt, że Enzo wyjechał, przestał być dla mnie taki przerażający. Dalej potwornie się o niego martwiłam, ale miałam przy sobie Nooka, dzięki któremu czułam się bezpieczniej. Przez cały czas modliłam się jednak o to, aby Enzo wrócił do nas cały i zdrowy. Gdyby tego nie zrobił, nigdy bym mu tego nie wybaczyła.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top