25
Vaiana
Obudziłam się w ramionach mojego porywacza.
Wczorajszy dzień był dla mnie najbardziej traumatycznym doświadczeniem w całym dotychczasowym życiu. Zostałam porwana, trafiłam do obcego kraju, dowiedziałam się, że mój ojciec był kryminalistą oraz zrozumiałam, że chłopak, któremu oddałam swoje serce, przez cały czas mnie okłamywał.
Obróciłam się delikatnie na bok. Nie chciałam obudzić Enzo. Nie byłam jeszcze gotowa na konfrontację z rzeczywistością. Chciałam, aby Enzo jeszcze sobie pospał, a ja mogłam w tym czasie zastanowić się nad tym, co chciałam robić dalej.
Enzo spał na plecach. Miał ręce złożone na piersi niemal tak, jakby zaraz trzeba było złożyć go do grobu. On na szczęście oddychał.
Mój chłopak miał lekko rozchylone usta. Spał spokojnie. Był nagi, ale dół jego ciała przykryty był lekką kołdrą. Mogłam jednak dostrzec wybrzuszenie widoczne w okolicy jego krocza, więc domyślałam się, że Enzo zmagał się z poranną erekcją.
Mężczyzna wyglądał pięknie, gdy był pogrążony w spokojnym śnie. Czułam się jak jakaś adoratorka, gdy tak bezwstydnie mu się przyglądałam, ale podobało mi się to. On cały mi się podobał. Ze swoimi bliznami i całą historią, którą nosił w sercu. Wciąż nie poznałam wszystkich sekretów Enzo, ale wiedziałam, że w najbliższej przyszłości miałam wszystkiego się dowiedzieć. Chciałam poznać każdą jego cząstkę. Zależało mi na tym, gdyż potrzebowałam poczucia, że mogłam mu zaufać.
Ku własnemu zaskoczeniu, nie żałowałam tego, co wydarzyło się wczoraj. Mimo, że zaszalałam i poszłam z Enzo o krok dalej, nie czułam wyrzutów sumienia. Chciałam tego. Pożądałam ciała mojego chłopaka i pożądałam jego samego. Mimo, że Enzo mnie okłamał i zachował się podle, porywając mnie, jednocześnie odbierając mi prawo do wolności, ja wciąż nie mogłam go znienawidzić. Może świadczyło to o mojej bezgranicznej głupocie. Nie zdziwiłabym się, gdyby tak było. Może jednak byłam w nim po prostu zakochana. Czy jednak miłość mogła wybaczyć to, co zrobił mi Enzo?
Nie chciałam na razie o tym myśleć. Wciąż miałam w sobie dużo emocji po tym, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin. Sama nie czułam się ze sobą źle, ale obawiałam się tego, co miał pomyśleć sobie o mnie Enzo.
Miałam nadzieję, że mój chłopak nie uzna mnie za wariatkę. Pewnie powinnam na niego krzyczeć i wyklinać, na czym świat stoi, ale tego nie robiłam. Owszem, na początku byłam wściekła i czułam się zraniona, ale dodatkowo bolało mnie to, co zrobił mój tata. Dlatego nie umiałam być w pełni zła na Enzo. Nie tylko on zasługiwał na to, aby obarczać go winą. Był, jaki był, ale należał do mnie. A ja należałam do niego. Taką przynajmniej miałam nadzieję. Nie chciałam bowiem, aby Enzo się mną zabawił, a potem, gdy już mu się znudzę, miałby mnie zostawić.
Postanowiłam pocałować Enzo w czoło i wstać. Poszłam do łazienki i tak cicho, jak to możliwe, wzięłam prysznic. Umyłam także włosy i rozczesałam je szczotką, która znajdowała się w specjalnie przygotowanej dla mnie półeczce.
Enzo zadbał o wszystko. W łazience znajdowały się wszystkie kosmetyki, jakich potrzebowałam, a także takie, na które nigdy nie byłoby mnie stać i o których mogłam śnić. Nie chciałam czuć się jak utrzymanka Enzo, ale poniekąd tak było.
Rodzina Vacciarelli miała bardzo dużo pieniędzy. Teraz, gdy jedyną żyjącą z tej rodziny osobą był Enzo, to jemu przypadła cała fortuna. Mógł kupić sobie wszystko. Nie chciałam go pytać, ile dokładnie posiadał pieniędzy, ale byłam pewna, że była to irracjonalna kwota.
Postanowiłam jednak nie pozwolić, aby dopadły mnie wyrzuty sumienia i normalnie korzystałam z wszystkich przeznaczonych dla mnie kosmetyków. Poza tym powtarzałam sobie, że zasługiwałam na to, aby traktować mnie jak księżniczkę. Enzo mnie przecież porwał. Może zrobił to w dobrej wierze, ale porwanie jednak było porwaniem i nic nie mogło usprawiedliwić jego okropnego czynu.
Kiedy już się ogarnęłam, założyłam te ubrania, które miałam na sobie wczoraj. Nie czułam się z tym dobrze, jednak nie miałam pojęcia, gdzie znajdowała się moja nowa garderoba. Już samo myślenie o tym, że miałam swoją własną garderobę było dla mnie dziwne.
Uznałam więc, że w świeże ubrania przebiorę się wtedy, gdy obudzi się Enzo. Na razie jednak chłopak głęboko spał, więc postanowiłam po cichu zejść na dół.
Nie zachowywałam się jak klasyczna ofiara porwania. Nie szukałam możliwości ucieczki. Nie zastanawiałam się nad tym, jak mogłabym skontaktować się ze swoją rodziną lub przyjaciółką. Byłam spokojna, co powinno mnie niepokoić, ale tak nie było.
Zeszłam na dół i zamarłam, gdy w kuchni ujrzałam Nooka.
Mężczyzna wyczuł na mnie swoje spojrzenie. Odłożył na blat kubek z kawą i powoli się do mnie zbliżył. Lekko się uśmiechnął. Może Nook nie powinien mnie przerażać, gdyż w końcu nie było jego winą to, że był taki duży i silny, ale i tak czułam lekki strach.
- Dzień dobry, Vaiano. Enzo jeszcze śpi?
Skinęłam twierdząco głową. Gardło mi się zacisnęło i nie mogłam nic powiedzieć.
- Zrobiłem dla was śniadanie. Mam niestety tylko kanapki. Nie mogłem zrobić nic ciepłego, bo nie wiedziałem, kiedy wstaniecie, a chciałem wszystko dla was wcześniej przygotować.
- Nie musiałeś.
Nook jedynie pokręcił głową.
- Nonsens. Lubię się do czegoś przydawać. Poza tym Enzo to mój szef i czasami robi ze mnie swojego służącego.
Spojrzałam pytająco na Nooka, a brunet tylko się roześmiał.
- Nie martw się, sam tego chcę. Kurwa, nie tak to miało zabrzmieć. Po prostu lubię być potrzebny. Oprócz Enzo nie mam nikogo, więc lubię się dla niego starać. To miłe, gdy mnie chwali, kiedy zrobię coś dobrze. Pewnie będziesz się z tego śmiać, ale gdy byłem dzieckiem, nikt mnie nie chwalił, więc miło jest usłyszeć takie słowa będąc dorosłym.
Nook wczoraj opowiedział mi o tym, co działo się w jego dzieciństwie. Nie znałam szczegółów, ale Nook miał za sobą traumatyczne przeżycia. Jako dziecko był wykorzystywany seksualnie, a na to wszystko zezwalała jego matka. Nie mieściło mi się to w głowie. Ludzie bywali okrutni i nie rozumiałam, jak rodzice mogli wykorzystywać swoje dzieci. Najwyraźniej czasami pieniądze odgrywały ważniejszą rolę niż dobro dziecka.
- Przykro mi, Nook. Z powodu twojej przeszłości.
Mężczyzna odsunął dla mnie krzesło przy stole niczym dżentelmen. Zajęłam wybrane miejsce i pozwoliłam, aby Nook zrobił mi herbatę. Nie byłam pewna, skąd wiedział, że nie pijałam kawy, tylko właśnie herbatę. Czułam, że wpływ na to miał Enzo. Miałam przeczucie, że powiedział o mnie Nookowi kilka rzeczy, ale nie spodziewałam się, że wspominał także o takich szczegółach.
Gdy Nook podał mi herbatę, dostałam od niego także talerz z pysznie wyglądającymi kanapkami. Od dawna nic nie jadłam, więc od razu zaczęłam jeść. Nie przejmowałam się tym, że pewnie powinnam zaczekać na Enzo. Byłam głodna i bardzo chciałam coś zjeść.
Nook przypatrywał mi się, gdy jadłam. Ja za to spoglądałam bezwstydnie na tatuaże zdobiące jego ręce. Miał ich mnóstwo. Niektóre malunki przedstawiały karty do gry, inne smoki, a kolejne stanowiły łacińskie sentencje.
Siedzący przede mną mężczyzna dużo przeszedł. Ja na jego miejscu pewnie bym się załamała, ale Nook był ode mnie o wiele silniejszy. Cieszyłam się, że miał Enzo. Był jego przyjacielem. Dla mnie taką osobą była Olivia. Moja przyjaciółka na pewno odchodziła od zmysłów. Z nią najbardziej chciałam się skontaktować.
W końcu zjadłam wszystko i wypiłam herbatę. Zadowolona i najedzona uśmiechnęłam się do bruneta.
- Dziękuję. Było pyszne.
- Do usług, Vaiano. Mam nadzieję, że zostaniesz moją przyjaciółką.
Chyba nigdy nie usłyszałam od żadnego mężczyzny takich słów.
- Z pewnością. W końcu oprócz ciebie i Enzo nie będę widywać się tutaj z nikim, prawda?
Nie chciałam, aby zabrzmiało to tak smutno, ale tak niestety się stało.
- Na razie tego nie wiem, Vaiano. Mam nadzieję, że nie będziesz miała Enzo za złe tego, jeśli jednak postanowi izolować cię od innych ludzi. Nie żyjemy w normalnym świecie. Zabijamy ludzi i jesteśmy u innych na celowniku. Musimy się pilnować. Dla Enzo jesteś wszystkim, więc będzie chciał cię chronić.
Skinęłam głową. Domyślałam się, że ze względu na tryb życia, jaki prowadzili Enzo i Nook, będę miała utrudniony kontakt ze społeczeństwem.
- Naprawdę sądzisz, że dla Enzo jestem wszystkim?
Nook objął dłońmi kubek i napił się kawy.
- Oczywiście. Kocha cię. Nigdy nie kochał nikogo tak, jak kocha ciebie. Wystarczy, że na ciebie patrzy i już byłby gotów paść przed tobą na kolana.
Zarumieniłam się. Uwielbiałam wyobrażać sobie Enzo na kolanach. Najbardziej jednak chciałam założyć mu obrożę i prowadzić go na smyczy. Czułam, że nie powinnam mieć takich fantazji, ale Enzo również tego pragnął. Moje fantazje były jego fantazjami i na odwrót.
- Wczoraj chyba dobrze się bawiliście, co?
Zarumieniona i zaskoczona posłałam brunetowi pytające spojrzenie.
- O czym ty mówisz, Nook?
- Vaiano, daj spokój - rzekł, śmiejąc się. - Może ściany w tym domu rzeczywiście są grube, ale dało się was usłyszeć. Nie martw się, szybko stamtąd odszedłem, abyście nie czuli się skrępowani. Wszystko jest dobrze, Vai. Nie jesteś na mnie zła?
Pokręciłam przecząco głową, choć miałam mieszane uczucia.
- Nie, ale... Dużo zdążyłeś usłyszeć?
- Nie tak wiele. Nie martw się, dobrze? Cholera, niepotrzebnie ci to mówiłem, ale uwierz mi, że cieszę się waszym szczęściem. Enzo zasłużył na miłość, a ty jesteś dla niego idealną kobietą. Wiem, co mówię.
- Czy gdy mnie jeszcze tutaj nie było, to Enzo się z tobą kontaktował? Czy mówił ci o mnie?
Nook skinął głową. Westchnęłam ciężko.
- Oczywiście. Dzwonił do mnie i pisał ze mną. Miał dużo wątpliwości co do porwania ciebie, Vaiano. Z jednej strony nie chciał tego robić, ale z drugiej strony właśnie tego pragnął. Czułem się źle, bo jakby na to nie spojrzeć, ja też miałem udział w twoim porwaniu. Namawiałem do tego Enzo. Chciałem, aby w końcu cię stamtąd zabrał i wyznał ci prawdę o tym, kim jest twój ojciec. Także ja też muszę cię z całego serca przeprosić, Vaiano. Nigdy nie zależało mi na twojej krzywdzie. Chciałem, aby Enzo był szczęśliwy i ty przy okazji też, wiesz?
Pokiwałam głową. Rozumiałam to, choć porwania wciąż były dla mnie czymś, co nie mieściło mi się w głowie i czymś, o czym dotychczas czytałam tylko w książkach. Miałam wrażenie, że coś takiego jak porwanie nigdy mnie nie spotka, a wystarczyło, abym się zakochała, żeby wszystko się zmieniło.
- Vai?!
Spojrzeliśmy po sobie z Nookiem, gdy usłyszeliśmy paniczny krzyk Enzo.
Po chwili odwróciłam się tylko po to, aby ujrzeć zbiegającego po schodach Enzo. Wytrzeszczyłam oczy, gdy zrozumiałam, że mężczyzna był zupełnie nagi.
- Vai!
Enzo podbiegł do mnie i bez chwili zawahania wziął mnie w ramiona. Objął mnie mocno, a ja starałam się zignorować to, że dźgał mnie swoim członkiem.
- Myślałem, że to tylko sen - rzekł, dysząc ciężko tak, jakby przebiegł maraton. - Przepraszam, że tak was wystraszyłem, ale myślałem, że porwanie było tylko snem. Bałem się, że ciebie tutaj nie ma, aniołku. Tak bardzo się bałem.
Enzo drżał, więc wiedziałam, że nie kłamał. On naprawdę się o mnie martwił. Bał się, że mnie tutaj nie było. Sama już nie wiedziałam, czy wolałabym być teraz w domu z ojcem, który przez całe życie okłamywał mnie i moje rodzeństwo czy może wolałabym być tutaj z Enzo. Po chwili namysłu dotarło do mnie, że chyba wolałam drugą opcję.
- Już dobrze. Jestem tutaj.
Blondyn odsunął się ode mnie tylko po to, aby objąć dłońmi moją twarz. Pogłaskał mnie kciukami po policzkach i wycisnął soczysty pocałunek na moim czole.
- To dobrze, kochanie. To dobrze.
- Vaiana zjadła już śniadanie, gdy ciebie nie było - powiedział Nook, stawiając przed Enzo talerz zapełniony kanapkami. - Nie martw się, zaopiekowałem się nią.
Nook puścił mi oczko, a ja skinęłam do niego z wdzięcznością głową.
Mój chłopak nie kłopotał się tym, aby cokolwiek na siebie założyć. Zupełnie nagi zajął miejsce obok mnie. Mimo, że lubiłam patrzeć na jego penisa, to w tej chwili nie byłam w stanie tego robić. Dlatego wstałam i udałam się do salonu, aby przynieść Enzo poduszkę. Spojrzał na mnie z krzywym uśmieszkiem i położył sobie poduszkę na kroczu.
- Nigdy już jej nie dotknę - wyznał Nook, krzywiąc się na widok poduszki na penisie Enzo.
- Daj spokój, stary. Myślałem, że staje ci na widok mojego fiuta - zażartował Enzo.
- Nie ma mowy. Podniecają mnie kobiety, a nie ty.
- Nie okłamuj sam siebie - droczył się dalej Enzo, a ja śmiałam się do łez, gdyż ta sytuacja była dla mnie po prostu przyjemna i normalna. - Podobam ci się.
- Mowy, kurwa, nie ma. Jestem tylko twoim pieskiem na zlecenie.
- Gdybym ci rozkazał, z pewnością z radością zostałbyś moją dziwką.
Nook opluł się kawą i zgromił Enzo spojrzeniem.
- Twoja kobieta tutaj siedzi. Zachowuj się jak na dżentelmena przystało, Enzo.
- Moja kobieta uwielbia sprośne pomysły. Prawda, Vai?
- Ja... Cóż...
- Nie kręciłby cię trójkącik ze mną i z Nookiem? - spytał Enzo, łapiąc mnie za podbródek i patrząc na mnie tak, że oblała mnie fala podniecenia.
- Jedz, bo zaraz ci to zabiorę - zagroziłam, patrząc wymownie na talerz z kanapkami.
- Władcza. Za to cię właśnie kocham, moja królowo.
Och, życie było takie piękne. Szkoda, że nasza sielanka nie miała trwać długo.
***
Cześć! Wróciłam już z Hiszpanii i mam kilka nowych pomysłów na książki dzięki wakacjom :) Także szykujcie się, bo niebawem będzie się dużo działo!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top