18

Vaiana

Otworzyłam drzwi samochodu i chwiejąc się na nogach, opuściłam pojazd.

Oparłam się jedną ręką o czarny wóz i chłonęłam wzrokiem imponującą posiadłość Enzo. Wyglądała jak z katalogu. Nie było dla mnie tajemnicą to, że Enzo miał dużo pieniędzy, ale ten widok przerósł moje najśmielsze oczekiwania.

Nie mogłam odmówić mojemu porywaczowi tego, że było tutaj zjawiskowo. W ogrodzie było dużo roślinności i znajdował się tutaj piękny basen, wokół którego znajdowały się leżaki. Było tutaj także jaccuzi. Wysokie drzewa dawały cień, więc można się było pod nimi schować w upalne dni. Może nie wiedziałam, w jakim kraju się znajdowałam, ale byłam prawie pewna, że przez cały rok było tutaj ciepło. 

Gdy się odwróciłam, ujrzałam przepiękny dom, który wyglądał jak pałac. Miał aż trzy piętra, a na ostatnim znajdował się ogromny balkon. Z zewnątrz dom prezentował się jak zamek księżniczki. Byłam pewna, że w środku było równie pięknie, co na zewnątrz. 

Mimo, że dom Enzo wcale nie wyglądał jak więzienie, to widok wysokiego muru i strażników, którzy stali przy bramie i spacerowali za nią, stanowił dla mnie niezbity dowód na to, że zostałam uprowadzona i zamknięta jak niewolnica. Enzo mógł mówić, co chciał, ale nie mógł kłamać, że nie byłam jego więźniarką. Stałam się jego własnością. Nie byłam dłużej zwyczajną studentką z normalną rodziną i najlepszą przyjaciółką. Stałam się kimś, kogo się bałam.

Nagle mój wzrok spoczął na wysokim i bardzo umięśnionym mężczyźnie. Nook, gdyż tak miał na imię, zgasił papierosa i podszedł do mnie. Cofnęłam się, opierając się plecami o samochód. Nie powinnam się go bać, ale ten człowiek był duży i miał w swoich brązowych oczach coś, co mnie niepokoiło.

Brunet, znalazłszy się przy mnie, sięgnął po moją dłoń. Patrząc mi w oczy, przycisnął ją sobie do ust i złożył na niej pocałunek.

- Miło mi cię poznać, Vaiano. Cieszę się, że w końcu mogę spojrzeć w twoje oczy.

Zaczęłam ciężko oddychać. Enzo szybko znalazł się u mojego boku. Objął mnie ręką w pasie.

- Oddychaj, aniołku. Jesteś z nami bezpieczna.

- Ci strażnicy... Oni mają broń... Boże, Enzo...

- Jesteś bezpieczna - powiedział, przyciągając mnie do siebie tak, aby mnie przytulić. Wtuliłam twarz w klatkę piersiową Enzo i objęłam go rękoma w pasie. Na głowie z kolei poczułam dłoń Nooka. Mimo, że był duży i nie potrzeba byłoby wiele, aby zmiażdżył mi głowę, w jego dotyku było coś delikatnego. - Nikt cię tutaj nie skrzywdzi, aniele. Nikt, rozumiesz?

- Enzo, pomóż mi! Tak bardzo się boję!

Nogi ugięły się pode mną w kolanach. Drżałam jak osika. Było mi głupio. Żadna silna kobieta nie chciałaby się tak czuć. Ja jednak mogłam tylko pomarzyć o staniu się silną. Byłam przerażona i nie miałam pojęcia, co miało stać się ze mną w najbliższym czasie. Może Enzo zapewniał, że nic złego mi się nie przytrafi, ale ja nie mogłam mu ufać.

Nie mogłam ufać już nikomu. 

Po jakimś czasie odsunęłam się od Enzo. Starłam wierzchem dłoni łzy z policzków i jęknęłam. 

- N-nie wiem, co m-mam robić.

Objęłam się rękoma tak, aby dać sobie poczucie bezpieczeństwa. Było jednak złudne.

- Zaprowadzę cię do domu i wszystko ci pokażę, kochanie. Cóż, może nie wszystko, gdyż dom jest naprawdę duży, ale przynajmniej pokażę ci jakąś część. Nook z nami zostanie, dobrze?

- N-na zawsze?

Enzo się zaśmiał.

- Nie, aniołku. Tylko na tę noc. Nie chcę być sam. Wiem, że jestem z tobą, ale...

- Nie musisz mi się spowiadać, Enzo - wyjaśniłam, wbijając wzrok w swoje buty, na które spadały moje łzy. - To twój dom. Twoje życie. Ja jestem tylko twoją niewolnicą.

- Nie jesteś moją niewolnicą. Myślałem, że już to ustaliliśmy. 

Stałam między mężczyznami jak kołek. Próbowałam się ruszyć, ale nie było to wcale takie łatwe. Enzo w końcu zrozumiał, że potrzebowałam przewodnika. Objął mnie ramieniem i zaczął prowadzić mnie w stronę domu. Szłam za nim jak owieczka. Posłuszna i przerażona owieczka.

Kiedy weszliśmy do domu, moim oczom ukazał się majestatyczny hol. Na przeciwko wejścia do domu znajdowały się schody, które rozchodziły się na boki. Z kolei z wysokiego sufitu zwisał mieniący się w promieniach światła żyrandol.

Nie rozumiałam, dlaczego Enzo mieszkał w takim przepychu. Może dzięki temu nie zapominał o tym, jak bajecznie bogaty był. Miał prawo emanować bogactwem, ale nie mogłam zapomnieć o tym, że jego praca nie była normalna i legalna. To, co robił, wołało o pomstę do nieba. Może nie znałam szczegółów jego nielegalnej działalności, ale nie było dla mnie tajemnicą to, że Enzo Vacciarelli był mordercą i sadystą, który lubił torturować ludzi.

- Pójdziemy do salonu, kochanie.

Enzo zaprowadził mnie do salonu. Było tutaj równie pięknie, co w pozostałych częściach tego miejsca. Salon wyglądał jak taki należący do hollywoodzkiej gwiazdy filmowej. Kanapy były najwyższej jakości. Telewizor był ogromny. Dywan był mięciutki. Kominek wyglądał ślicznie. Było tu po prostu pięknie, ale byłam ciekawa, ile osób musiało zostać skrzywdzonych, aby ten dom powstał.

Usiadłam na kanapie, gdyż nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Sięgnęłam po poduszkę i położyłam ją sobie na udach, mocno ściskając ją w dłoniach. Czułam strach. 

Wiedziałam, że Enzo mnie nie zgwałci. Wiedziałam też o tym, że nie będzie mnie torturował. Wszystko miało być dobrze. Tak przynajmniej sobie wmawiałam, aby nie oszaleć.

Płakałam, jednak już nie tak intensywnie, jak na samym początku. Było mi ciężko i czułam żal. Nie był to jednak tylko żal do Enzo, ale przede wszystkim do mojego taty. Do człowieka, który powinien kochać mnie czystą miłością i który powinien bezgranicznie mnie wspierać. Szkoda, że tak nie było. 

Nook usiadł na fotelu znajdującym się na przeciwko mnie. Enzo z kolei uklęknął przede mną na jednym kolanie i łagodnie się do mnie uśmiechnął. 

- Pójdę do kuchni i zrobię dla nas coś do zjedzenia. Nie zajmie to dużo czasu, a ciebie nie chcę tym kłopotać. W końcu jestem twoim sługą i mam obowiązek zajmować się moją panią, racja?

Zrobiłam wielkie oczy. Mój oddech przyspieszył i byłam pewna, że Enzo zauważył mój stan.

- N-nie, ja...

- Porozmawiasz sobie z Nookiem. Może nie mówi za wiele, ale jest dobrym słuchaczem. 

- E-enzo, proszę cię... 

- Nook nic ci nie zrobi - wyznał szeptem. - To mój najlepszy przyjaciel i zależy mi na tym, abyście się polubili. Nie mogę cię przed nim chronić i nawet nie chcę tego robić. Nook ma gołębie serce. Wiem, że nie wygląda jak anioł, ale nim jest.

- Słyszę cię, Enzo - rzekł wytatuowany brunet.

- To dobrze, przyjacielu. Ciesz się, że nie powiedziałem Vai o twoim przekłutym kutasie.

- Właśnie to zrobiłeś.

- Rzeczywiście. Marny kumpel ze mnie.

Na twarzy Nooka pojawił się delikatny uśmieszek. Byłam pewna, że skoro Enzo mu ufał, musiał mieć dobre serce. Ja jednak go nie znałam. Co więcej, przerażał mnie jego wygląd. Mówiło się, że ludzi nie powinno oceniać się po pozorach, gdyż było to po prostu krzywdzące. Ja jednak nie umiałam spojrzeć na Nooka inaczej. Poza tym czułam, że skoro był przyjacielem Enzo,on także musiał zajmować się nielegalnymi rzeczami.

- Przysięgam, że nic ci nie będzie. Za momencik wrócę, aniołku. Zrobię nam coś dobrego do jedzenia.

Enzo wstał i pocałowawszy mnie w czubek głowy, zostawił mnie samą z Nookiem.

Nie patrzyłam na mężczyznę. Starannie unikałam jego spojrzenia. Czułam jednak, że on mnie obserwował.

- Jak się czujesz? 

Cóż, takiego pytania z pewnością się po nim nie spodziewałam.

Otworzyłam usta, aby odpowiedzieć, ale nie wydostały się z nich żadne słowa. Po prostu nie byłam w stanie nic powiedzieć.

- Domyślam się, że jest ci ciężko - mruknął, kaszląc. Papierosy robiły z jego zdrowiem swoje, ale nie zamierzałam zwracać mu na to uwagi. Kim byłam, aby to robić? - Dlatego staram się trzymać z dala od miłości. Bardzo mi przykro, że przytrafiło ci się coś takiego.

- Nie znasz mnie. Nie musi być ci przykro. 

Podniosłam lekko wzrok i spojrzałam na bruneta. Siedział wygodnie i pewnie. Miał jedną nogę założoną na drugą, a dłonie złożył w piramidkę. Nie miał problemów z pewnością siebie. To z pewnością zdążyłam zauważyć.

- Jesteś ładna. Delikatna. Wrażliwa. Nie dziwię się, że spodobałaś się Enzo.

Ścisnęłam mocniej poduszkę. Chciałam się schować. Gdziekolwiek. Gdzieś, gdzie byłabym niewidzialna i bezpieczna.

Musiałam zdusić w sobie szloch. Byłam pewna, że Nook nie miał nic złego na myśli. Na pewno chciał mi pomóc, choć nie miał żadnego powodu, aby to zrobić. Byłam dla niego zupełnie obca. Pewnie zależało mu na tym, aby złapać ze mną dobry kontakt z powodu Enzo. Domyślałam się, że Nook był częstym bywalcem tego imponującego domu.

- Vaiano, boisz się mnie?

Skinęłam twierdząco głową. Nie czułam potrzeby, aby kłamać.

- To wyświechtany frazes, ale nie musisz się mnie obawiać. Gdybym cię skrzywdził, Enzo obciąłby mi jaja i wsadziłby mi je do gardła, abym się nimi udławił. Potem odciąłby mi fiuta i wepchnąłby mi go w tyłek. Wolę zachować swoje przyrodzenie na miejscu. Ponadto po prostu nie miałbym powodu, aby cię zranić. Nie jestem taki. 

Nie byłam pewna, czy Enzo zrobiłby coś takiego swojemu najlepszemu przyjacielowi, ale nie mogłam zapomnieć o tym, że mój chłopak miał doświadczenie w torturowaniu ludzi. Enzo robił to, odkąd był małym chłopcem. Nie wierzyłam w to, że oddałam serce komuś takiemu.

Przycisnęłam dłonie do oczu. Starałam się zmusić samą siebie do tego, aby przestać płakać. Nook był silnym mężczyzną, a ja nie chciałam, aby uznał mnie za słabą i beznadziejną.

- Możesz iść do Enzo, Nook. Nie musisz ze mną siedzieć.

- Uwierz mi, że nic nie muszę. Ja tego chcę.

Och, no tak. Ktoś taki jak on nie przyjmował rozkazów. Chyba, że od Enzo. Byłam ciekawa, czy mój porywacz był dla Nooka kimś w rodzaju szefa.

Spojrzałam jeszcze raz na Nooka. Zmierzyłam go wzrokiem i zrozumiałam, że nie chciałabym zobaczyć takiego mężczyzny w ciemnej uliczce nocą. Jak było jednak widać na załączonym obrazku, czasami potwory wcale nie budziły się do życia w nocy. One żyły wśród nas i przybierały postać istot, które nas kochały. Lub przynajmniej zakładały, że tak było.

- Co czujesz do Enzo?

Te pytanie zbiło mnie z tropu.

Oczy Nooka w kolorze whisky skanowały moją twarz. Czułam się jak obiekt w muzeum.

- Nie wiem, co do niego czuję.

- Nienawidzisz go?

Spojrzałam w stronę kuchni, jednak znajdowała się ona po drugiej stronie rozległego holu. Nie istniała więc żadna szansa na to, aby Enzo mnie usłyszał.

- Nie potrafiłabym go znienawidzić, choćbym tego bardzo chciała.

- Kochasz go?

Spuściłam wzrok, aby Nook nie odczytał z moich oczu prawdy.

- Jeśli go kochasz, nie powinnaś się tego wstydzić, Vaiano - wyjaśnił, a ja chciałam zaśmiać mu się prosto w twarz. Nie zrobiłam tego jednak, gdyż byłam dobrze wychowana. Taką przynajmniej miałam nadzieję. - Nie powinienem się przed tobą uzewnętrzniać już podczas naszego pierwszego spotkania, ale jest w tobie coś, co każe mi tobie zaufać. Dlatego wyznam ci, że nie miałem w życiu szczęścia. Nie kochano mnie. Moja własna matka mnie sprzedawała. Byłem gwałcony jako dziecko i nastolatek tylko dlatego, że matka chciała zarobić na alkohol i inne używki. Nie byłem otoczony miłością. Nie nauczyłem się kochać. Miłość od zawsze była dla mnie czymś niedoścignionym. Czymś, na co nie zasługiwał taki zbrukany gówniarz jak ja. Dlatego jako dorosły mężczyzna uciekam od potencjalnej miłości. Twierdzę, że na nią nie zasługuję. Jednak ty i Enzo zasługujecie na to, aby się kochać. Rozumiem, że mój przyjaciel cię zranił, ale nie dziw mu się. Twój ojciec wybił całą jego rodzinę.

Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.

- Życie dla niektórych jest bajką, a dla niektórych jest cierpieniem. Mogę z całą śmiałością stwierdzić, że gdyby Enzo nie pojawił się w moim życiu, już dawno leżałbym pod ziemią. Choć pewnie raczej zostałbym rozszarpany przez jakieś dzikie zwierzęta.

Zasłoniłam usta dłonią. Było mi go szkoda. Zdawałam sobie sprawę z tego, że wielu nieodpowiedzialnych rodziców wykorzystywało swoje dzieci i znęcało się nad nimi, jednak nigdy wcześniej nie spotkałam osoby, której przydarzyłoby się takie nieszczęście.

- Czasami naprawdę siebie nienawidzę. Dla mnie nie ma już przyszłości, ale ty i Enzo ją macie. Dlatego ją wykorzystajcie. Kurwa, tylko nie mów mu, że tak dużo mówiłem. Enzo nazywa mnie mrukiem nie bez powodu.

Nook starał się zaśmiać, ale dźwięk, który opuścił jego usta, w niczym nie przypominał śmiechu. 

- Już jestem. Zrobiłem spaghetti. Wybaczcie, że tak słabo, ale nie chciałem tracić czasu.

Enzo przyszedł do salonu z tacą, na której znajdowały się trzy talerze. Postawił tacę na dębowym stole i rozdał każdemu z nas talerz. Enzo usiadł obok mnie i pocałował mnie delikatnie w policzek. Mężczyźni zaczęli jeść, ale ja nie miałam apetytu.

- Nie dosypałem tam trucizny, aniołku - zażartował, śmiejąc się, ale jego śmiech zniknął tak szybko, jak się pojawił. - Vai?

- Przepraszam. Nie jestem głodna. 

Wstałam z kanapy i zostawiłam talerz na stole. Nie chcąc, aby Enzo zdążył mnie złapać, szybko minęłam chłopaków i podbiegłam do drzwi wyjściowych. Na szczęście nie były zamknięte. 

Wiedziałam, że daleko nie ucieknę, ale nie panowałam nad sobą. Dlatego zrobiłam to, co zrobiłam.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top