11
Vaiana
Leżałam w łóżku i zastanawiałam się nad tym, co powinnam zrobić. Enzo wrócił do siebie. Miałam więc chwilę sam na sam ze sobą i zamierzałam ją wykorzystać.
Wpatrywałam się w sufit i próbowałam zrozumieć, co tak naprawdę działo się w głowie Enzo. Bardzo chciałam móc wejrzeć w jego myśli. Chciałam poznać o nim prawdę. Już nie przeczuwałam, że mój chłopak miał sekrety. Ja to po prostu wiedziałam.
Byłam zmęczona i zła. Czułam się zagubiona, jednak nie chciałam martwić Olivii i mojej siostry. Mój brat gdzieś zniknął i nie dawał znaku życia, jednak często tak robił. Z kolei mój tata był na szkoleniu, więc nie zamierzałam mu przeszkadzać. Zostałam więc ze swoim problemem sama.
Postanowiłam zrobić coś, co musiałam zrobić. Ze wstydem wzięłam do ręki telefon i znalazłam na mediach społecznościowych profil Kyle'a. Chłopaka, którego Enzo niemal nie zabił za to, że ze mną rozmawiał.
Ja : Cześć, Kyle. Chciałam bardzo Cię przeprosić za to, co zrobił dzisiaj Enzo. Zrozumiem, jeśli postanowisz nigdy więcej ze mną nie rozmawiać. Domyślam się, że pewnie chciałbyś zapomnieć o tej sprawie, ale jest mi bardzo przykro, dlatego do Ciebie piszę. Jeszcze raz z całego serca przepraszam.
Czekałam na odpowiedź chłopaka jak na szpilkach. W końcu jednak pojawiły się upragnione trzy kropki, które zwiastowały, że niebieskowłosy miał mi coś odpisać.
Kyle : Masz rację. Nie powinniśmy się więcej kontaktować.
Nie napisał nic więcej. To oznaczało, że spisał mnie na straty.
Nie miałam mu tego za złe, jednak i tak poczułam żal. Było mi przykro, że przez Enzo straciłam kolegę. Kyle może nie był moim przyjacielem, ale dobrze mi się z nim rozmawiało. Był zawsze pomocny i pozwalał mi ściągać od siebie na trudniejszych egzaminach. Zawsze do wszystkich się uśmiechał i był pozytywnie nastawiony do życia. Nie zasłużył na to, jak potraktował go mój chłopak.
Nagle wpadłam na dziwny, może nieco ryzykowny plan. Czułam jednak potrzebę, aby go spełnić.
Wpisałam w wyszukiwarkę internetową imię i nazwisko mojego mężczyzny. Mruknęłam ze zdziwieniem, gdy nie wyskoczyły mi żadne wyniki. W internecie nie figurował nikt taki jak Enzo Vacciarelli. W dzisiejszych czasach niewiele osób nie posiadało profili na mediach społecznościowych. Byli to jednak w większości starsi ludzie. Tacy, którzy nie znali się na internecie lub tacy, którzy celowo eliminowali go ze swojego życia.
Enzo był jednak młodym mężczyzną. Byłam pewna, że posiadał jakiś profil, jednak nigdy nawet się nad tym nie zastanawiałam. Ufałam mu bezgranicznie, co prawdopodobnie było błędem. Ogromnym błędem.
Wstałam z łóżka. Mimo, że zbliżał się wieczór, ja i tak postanowiłam wyjść z domu.
Miasto, w którym mieszkałam, było całkiem spore. Widziałam jednak, w jakim kierunku odchodził Enzo za każdym razem, kiedy wychodził z mojego domu. Był to ten sam kierunek, z którego do mnie przychodził. Domyślałam się więc, że Enzo mieszkał gdzieś na zachodzie miasta. Była to jego duża część, jednak postanowiłam ruszyć przed siebie.
Zdawałam sobie sprawę z tego, że szanse na znalezienie domu Enzo były nikłe. Nie chciałam robić sobie złudnych nadziei. Czułam jednak ogromną potrzebę, aby odkryć sekrety mojego chłopaka. Pewnie powinnam czuć wstyd za to, co planowałam zrobić, ale miałam to gdzieś. Zaczynałam bać się Enzo. Zasługiwałam na to, aby wiedzieć, kim tak naprawdę był. Przecież nie mogłam oddać serca diabłu. Nie po to czekałam na miłość przez tyle lat, aby teraz zostać pożarta przez potwora.
Narzuciłam na ramiona skórzaną kurtkę i wyszłam. Słońce na szczęście jeszcze nie zaszło, więc miałam przynajmniej trzy godziny na to, aby pozwiedzać ulice miasta, na których nie byłam nigdy wcześniej. Nie zamierzałam oczywiście pukać od drzwi do drzwi w poszukiwaniu mojego chłopaka, ale czułam, że istniała szansa na to, iż jakimś sposobem jednak go znajdę.
Szłam przed siebie, mocno trzymając telefon w dłoni. Czułam, że mogłam go potrzebować. Brakowało mi jedynie gazu pieprzowego, abym mogła poczuć się bezpieczniej.
Szłam przed siebie, mijając domy, których właścicieli kojarzyłam. W ostatnim czasie nikt się stąd nie wyprowadził. Enzo nie mógł więc wprowadzić się do żadnego z tych domów.
Mijałam kolejne domy. Większość wyglądała na zadbane, co świadczyło o tym, że ktoś tam mieszkał. Z tego, co wiedziałam, Enzo kupił dom, w którym dawno nikt nie mieszkał. Musiałam więc szukać zapuszczonego domu. Takiego, do którego na pewno nie chciałabym wejść.
Mogłam napisać do Enzo z prośbą, aby podał mi swój adres. W normalnym związku tak właśnie by to się działo. Nasz związek nie był jednak zwyczajny. Enzo z jakiegoś powodu nie chciał zaprosić mnie do swojego domu. Naszła mnie myśl, że może trzymał tam trupy. Nie mogłam jednak tak szybko oczerniać mojego chłopaka. Może Enzo zachowywał się terytorialnie, ale jednak był moim chłopakiem. Chyba powinnam dać mu kredyt zaufania.
Szukałam dalej. Chodziłam po omacku, jednak nigdzie nie widziałam żadnego zaniedbanego domu.
Musiałam odpuścić. To nie miało sensu. Panikowałam, a powinnam się uspokoić. Nie mogłam przecież oszaleć.
Ruszyłam więc z powrotem do domu. Słońce zaczęło już zachodzić. Robiło się coraz zimniej i ciemniej.
Mieszkałam w spokojnej okolicy. Ostatnie włamanie miało miejsce przed dwudziestoma laty. Nie ukradziono jednak nic cennego, gdyż sprawcy zostali szybko schwytani. Nie było się więc o co martwić. Nigdy wcześniej nie zostałam zaatakowana. Nie wiedziałam więc, skąd brało się w mojej głowie to dziwne uczucie. Czułam się bowiem tak, jakby ktoś mnie obserwował. Tak, jakby lada moment ktoś miał na mnie wyskoczyć i zrobić mi krzywdę.
- Opamiętaj się, Vaiano - powiedziałam sama do siebie. Czy mówienie do siebie nie było pierwszym objawem tego, że coś było z tobą nie tak?
Skręciłam w lewo. Byłam już na prostej drodze do domu. Ścisnęłam mocniej w dłoni telefon i nagle zamarłam.
Pod latarnią zauważyłam dwóch mężczyzn. Obaj byli ubrani na czarno. Mieli usta zasłonięte ciemnymi chustkami. Obaj mieli także kaptury na głowach. Tylko po posturze mogłam poznać, że byli silni.
Przykleiłam się do płotu państwa Harrisonów. Oddychałam ciężko. Może nie powinnam tak panikować. Może byli to po prostu koledzy. Jeszcze mnie nie zauważyli, ale może nie mieli złych intencji. Przecież na razie nic złego nie zrobili.
Na szczęście światło ulicznej lampy nie dosięgało do miejsca, w którym stałam. Byłam przyklejona plecami do białego płotu i modliłam się o to, aby wrócić do domu w jednym kawałku. Mimo, że chciałam zacząć biec do domu, to jakaś siła mnie przed tym powstrzymywała.
- Ile chcesz?
Usłyszałam głos niższego mężczyzny. Był dominujący i ostry.
- Pół miliona.
Nie, czy to...
Czy drugim zamaskowanym chłopakiem był Enzo?!
- Kurwa, żartujesz sobie? Skąd ja mam wytrzasnąć tyle kasy? - spytał ten drugi.
- Pierdoli mnie to. Masz mi dać te pieniądze i gówno mnie obchodzi, jak je zdobędziesz. Możesz nawet dawać dupy.
- Ty...
- Zanim powiesz coś, czego możesz żałować, przypomnę ci, że jestem kimś bardzo ważnym.
O czym, do diabła, mówił Enzo? Kim niby był? O co w tym wszystkim chodziło?
Obcy mężczyzna westchnął ciężko i skinął głową.
- Obiecuję, że jutro dam ci te pieniądze. Spotkajmy się w tym miejscu, może być?
- Pamiętaj tylko, że w moim świecie obietnice są na wagę złota. Jeśli nie przyjedziesz tutaj jutro o dwudziestej pierwszej z pieniędzmi, rozliczę się z nie z tobą, ale z twoją ukochaną. Jest w szóstym miesiącu ciąży, prawda?
Osunęłam się na ziemię z łoskotem. Mężczyźni odwrócili się do mnie i na mnie spojrzeli. Sparaliżowało mnie.
- Vai?
Enzo powoli do mnie szedł. W dalszym ciągu miał na głowie kaptur, a na twarzy chustkę zasłaniającą usta i nos. Poznać mogłam go tylko po głosie i oczach. Tych pięknych oczach, które prawdopodobnie należały do strasznego człowieka.
- Nie zbliżaj się do mnie! - krzyknęłam, nie mogąc się ruszyć. Bardzo chciałam wstać i zacząć biec przed siebie, aby jak najszybciej trafić do domu, jednak zwyczajnie mnie sparaliżowało. - Nie podchodź do mnie!
Enzo jednak i tak do mnie szedł. Gdy znalazł się wystarczająco blisko, ukucnął przede mną. Spojrzał na mnie ze smutkiem.
- Kochanie, nie powinnaś była wychodzić z domu.
Nie wiedziałam dlaczego, ale zabrzmiało mi to jak groźba.
- Enzo...
- Zrób to dla mnie, dobrze? Wróć do domu, a ja za kilka chwil do ciebie przyjdę.
Wstałam. Zachwiałam się na nogach, ale nagle dostałam przypływu adrenaliny do swojego ciała. Zaczęłam więc biec.
Biegłam przed siebie tak, jakby goniło mnie stado lwów. Kochałam zwierzęta i uwielbiałam obserwować życie lwów, ale chyba jednak nie chciałabym stanąć z żadnym oko w oko.
Uciekałam przed własnym chłopakiem. Ta sytuacja była nie tylko śmieszna, ale i tragiczna. Enzo powinien być moją podporą. Powinnam mu ufać i nie bać się go. Ja jednak dowiadywałam się o nim coraz więcej niepokojących rzeczy. Choć tak naprawdę nie wiedziałam już nic. Kręciło mi się w głowie od tylu informacji, których nie miałam nawet szansy przetworzyć w swoim umyśle. Byłam zmęczona i chciałam od tego odpocząć. Nie byłam jednak naiwna i wiedziałam, że odpoczynek nie czekał na mnie w najbliższej przyszłości.
W końcu dobiegłam do domu. Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Później sprawdziłam, czy wszystkie okna były zamknięte. Może za bardzo panikowałam, ale kto będąc na moim miejscu, by się nie wystraszył?
Wbiegłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi. Weszłam pod łóżko. Ściskałam w dłoni telefon. Nigdy wcześniej nie chowałam się pod łóżkiem, jednak w tej chwili to miejsce wydawało mi się najbardziej odpowiednie.
Płakałam ze strachu. Zasłaniałam dłonią usta tak, jakby ktoś miał się do mnie włamać. Nie chciałam kłopotać Olivii, ale postanowiłam do niej zadzwonić. Pech jednak chciał, że nadeszła burza. Światło w moim pokoju zgasło. Nie było więc mowy o kontakcie z Olivią.
Leżąc na brzuchu, zakryłam głowę dłońmi. Burza była mocna i okropnie padało. Na szczęście zdążyłam wrócić ze spaceru, ale w tej chwili się z tego nie cieszyłam.
- Boże!
Krzyknęłam, gdy drzwi mojego pokoju stanęły otworem. Ujrzałam światło latarki i spanikowałam, wrzeszcząc tak, jakbym znalazła się w horrorze.
- Spokojnie, moje kochanie. To ja.
Enzo. Enzo tu był.
Nie powinnam się go bać, ale dalej płakałam jak spanikowana. Zasłaniałam usta dłonią. Czułam się strasznie. Chciało mi się wymiotować z przerażenia.
Enzo ukucnął przy łóżku i spojrzał na mnie leżącą pod spodem. Nie miał już na twarzy chustki, ale wciąż miał na głowie kaptur. W dodatku świecił mi w oczy latarką.
- Prąd wysiadł chyba w całej dzielnicy - wyjaśnił spokojnie tak, jakby nic złego przed chwilą się nie wydarzyło.
- E-enzo...
- Jestem przy tobie, Vaiano. Nie bój się, dobrze?
Enzo zaczął wsuwać się pod łóżko, a ja zaczęłam krzyczeć.
- Skarbie...
- Zostaw mnie! Jak tutaj w ogóle wszedłeś?!
- Dorobiłem sobie klucze - wyjaśnił tak, jakby nie było w tym nic dziwnego. - Vai, nie bój się. Wszystko jest dobrze.
- Nic nie jest dobrze! - krzyczałam, dusząc się łzami. - Nie wiem, co się z tobą dzieje, Enzo! Nie mam pojęcia, kim jesteś! Coraz bardziej się ciebie obawiam, a ty mi się nie dziw! Co robiłeś na ulicy z tym mężczyzną?! Dlaczego groziłeś, że skrzywdzisz ciężarną kobietę?! Dobry Boże, kim ty w ogóle jesteś?!
Schowałam twarz w dłoniach. Pot spływał mi po plecach. Było mi niewyobrażalnie gorąco. Czułam przerażenie, gdyż bałam się, że Enzo zaraz mnie zabije.
Mój chłopak jednak wpełzł do mnie pod łóżko. Położył się tak blisko, że czułam przy sobie jego ciało. Enzo ułożył dłoń na moich plecach i delikatnie mnie głaskał. Pozwalałam mu na to, gdyż nie mogłam się ruszyć. Rozpaczliwie chciałam z nim porozmawiać, aby dowiedzieć się prawdy o nim, jednak strach mi to uniemożliwiał.
- Mam pewne interesy, którymi muszę się zająć. Nie chciałbym, abyś w nich uczestniczyła, kochanie.
- E-enzo, błagam cię...
- Nic złego się nie dzieje. Obiecuję, że nie zrobię żadnej kobiecie krzywdy. Chciałem tylko postraszyć tego skurwiela. Powiesz mi, co robiłaś o tak późnej porze na zewnątrz? Mogłaś dać znać, że czegoś potrzebujesz.
Kręciłam głową jak wariatka. Dyszałam ciężko, a Enzo mnie głaskał po głowie.
- Nie bój się mnie, Vaiano.
- Boję się ciebie! Mam prawo się ciebie bać!
- Vai...
- Nie mam pojęcia, kim jesteś! - krzyknęłam, odważając się spojrzeć w jego niebieskie oczy. - Czuję strach, gdy jesteś przy mnie! Powinnam ci ufać! Powinnam czuć się przy tobie bezpiecznie, ale tak nie jest! Strach mnie paraliżuje i nie wiem, jak mam sobie z tym poradzić! To mnie zabija, Enzo! Chcę poznać prawdę! Chcę zrozumieć, kim jesteś!
Enzo westchnął ciężko. Pogładził kciukiem moją dolną wargę. Wpatrywał się w nią tak, jakby chciał pocałować mnie w usta. Nie istniała jednak żadna siła, która pozwoliłaby na to, abym pocałowała tego kłamcę.
- Dobrze. Dzisiaj dowiesz się całej prawdy.
- Co?
- Powiem ci o wszystkim, Vai. Aby to jednak zrobić, zabiorę cię do siebie. Musisz zobaczyć to, co mam w domu, abyś mogła wszystko pojąć. Jesteś gotowa, aby tam ze mną iść?
Nie byłam gotowa. Bałam się go, ale wiedziałam, że nie miałam czasu do stracenia. Musiałam poznać odpowiedzi na swoje pytania. Dlatego zgodziłam się pójść z nim do jego domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top