10 - Lego.
HAILIE
Aby świętować kolejny dzień wakacji, dzisiaj święta trójca zabrała mnie do centrum. Okazało się że ostatnie prezenty to nie był koniec niespodzianek, dlatego też dzisiaj miałam umówioną wizytę u fryzjera. Miałam już wybraną fryzurę. Zdecydowałam się na butterfly haircut, bo od jakiegoś czasu mi się to podobało.
Siedząc w niebieskim lamborghini Shane'a połączyłam się z radiem i puściłam swoją playliste. Nie różniła się bardzo od tej Shane'a, bo mieliśmy podobny gust muzyczny.
Do centrum dojechaliśmy po dwudziestu minutach. Tony i Dylan mieli być trochę później bo mieli coś jeszcze do załatwienia. W tym czasie Shane miał mnie zabrać do fryzjera. Narzekał trochę, bo nie chciało mu się siedzieć w jednym miejscu i to jeszcze u fryzjera, ale obiecałam mu że po tym możemy odrazu pójść do Mcdonalda. Nie musze chyba mówić że mój brat zgodził się niemal natychmiast.
Moje cięcie nie zajęło tak długo jak myślałam. Nie wiedziałam ile dokładnie, bo nie pamiętam o której wchodziliśmy do fryzjera, ale w tym momencie dochodziła czternasta.
Shane zadowolony że już mógł mnie zobaczyć, podszedł do mojego fotela i odrazu zagwizdał z uznaniem. Uśmiechnęłam się do niego a on zrobił mi zdjęcie. Trzepnęłam go bo nie raz mówiłam że ma mi nie robić zdjęć ale on jedynie się zaśmiał. Wiedziałam, że gdyby nie to że dopiero co miałam zrobione włosy, to by je rozczochrał.
— To ja idę zapłacić a ty czekaj przy wyjściu. — Zarządził Shane, a ja jako dobra siostra wykonałam jego prośbe.
Gdy mój brat już zapłacił, skierowaliśmy się w stronę Fast food'a, tak jak mu obiecałam. To był nasz lunch, dlatego Shane przypilnował abym zjadła odpowiednią porcję. Jestem ciekawa czy Vincent mu kazał, czy on sam tak bardzo się mną opiekował. Nie musiał się jednak jakoś bardzo martwić, bo kroczek za kroczkiem wychodziłam z zaburzeń odżywiania. Shane sam przyznał że jest ze mnie dumny, widząc moje zamówienie, czyli: Cheeseburger, nuggetsy, frytki i do tego Cola.
On sam wziął trzy Cheeseburgery, ale już dawno wiedziałam że mój brat ma wielki żołądek. Nawet się nie zdziwiłam gdy nasze zamówienie przyszło.
Tym razem Shane zrobił mi zdjęcie, tłumacząc że Vincent o nie poprosił. Nasz najstarszy brat chciał mieć pewność że jem wystarczająco.
Nasz lunch też zajął nam prawie godzinę. Nie spieszyło nam się jednak, Shane dał mi czas abym na spokojnie zjadła, a w tym czasie też sobie pogadaliśmy.
O piętnastej trzydzieści mieli do nas dołączyć Dylan i Tony. My z Shane'em postanowiliśmy w tym czasie iść do Lego store żeby kupić kilka fajnych zestawów. Ze względu na to że już dostałam bukiet róż z lego, chciałam dokupić jeszcze orchidee oraz drzewko bonsai. Nie zaprzeczę też że chciałabym ferrari z lego. Świetnie wyglądało na tych wszystkich zdjęciach.
Głupio mi jednak było kupywać aż tyle. Shane za mnie płacił, i to też dlatego było mi głupio. Trzy zestawy to jednak dużo jak na jeden raz, więc postanowiłam wziąć narazie tylko jeden zestaw i jedynie zobaczyć czy tam w ogóle są dwa pozostałe zestawy które chciałam.
Shane też mówił że chciał jakieś auto. Ze względu na to że pierw zobaczyliśmy lamborghini z lego, tam też się udaliśmy. Shane zainteresował się właśnie zestawem lamborghini, a ja zauważyłam mój wymarzony zestaw.
Ferrari Daytona stało na półce nie daleko lamborghini. Wpatrywałam się w nie jak zaczarowana, lecz szybko się ogarnęłam bo nie chciałam żeby Shane coś zauważył. Było jednak za późno.
— Chcesz ten zestaw? — Spytał stawając obok mnie. Spojrzałam na niego lekko zestresowana.
— Co..? Nie.. no wiesz, drogie jest.. Ale wezmę inny, lepszy. W sensie tańszy. Tak.
— Hailie. — Powiedział stanowczo Shane. Spojrzałam na niego a on skrzyżował ręce na piersi. — Ty wiesz że to nie problem? Mógłbym ci kupić takich dziesięć. —
— Ale ja nie chce żebyś ty tyle na mnie wydawał. — Przyznałam niepewnie.
Shane zaśmiał się lekko i objął mnie ramieniem. Dał mi do potrzymania zestaw z lamborghini a sam wziął Ferrari.
— A teraz pokażesz mi jakie jeszcze chcesz.
No i się poddałam. Shane poszedł po wózek sklepowy i wpakował tam wszystkie zestawy. Dodał na dodatek jeszcze inne które mi się podobały, dlatego wyszło że miałam sześć zestawów lego.
— Nie Shane, to za dużo..
— Dziewczynko, ale czym ty się stresujesz? — Usłyszałam za swoimi plecami. Dylan i Tony właśnie się zjawili, nawet przed czasem.
— No bo to drogie jest..
W tym momencie Dylan wziął dwa zestawy, Tony dwa i Shane trzy — dwa moje i jeden swój. Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc co dokładnie oni robią. Chłopcy ruszyli w stronę kasy a ja zaczęłam lekko panikować, to serio nie było tanie.
Lecz oni nie płacili razem. Każdy płacił za dwa zestawy osobno. Jeszcze mocniej się zdziwiłam i zaczęłam się powoli do nich zbliżać.
— Chyba czegoś nie rozumiem.. — Zaczęłam gdy moi bracia do mnie wrócili.
— Było ci szkoda Shane'a, bo by dużo zapłacił, dlatego każdy coś kupił, no i każdy ma dla ciebie prezent. — Wyjaśnił mi Dylan.
Zachciało mi się płakać ze wzruszenia. To było tak słodkie!
Zbliżyłam się do braci i przytuliłam każdego po kolei w ramach podziękowania.
Nie wiem od kiedy moi bracia byli tacy mili dla mnie, ale chciałabym żeby tak zostało.
SHANE
Nie chciałem tego mówić Hailie, ale się trochę wycwaniłem z kupowaniem jej prezentów.
Wszystko szło z karty Vincenta.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top