Rozdział 40
Po ciągnącej się w nieskończoność podróży, wysiadałam z żółtej taksówki wyciągając torbę z bagażnika. Kierowca był bardzo nie miły i nie raczył nawet mi pomóc. Niepotrzebnie Teddy zapłacił mu z góry, już nie wspominając, że z nadwyżką. Ciągle myślałam o Harrym, teraz wiedziałam, że kocham, kocham tego dupka. Jedyne czego pragnęłam to wyjaśnienie mu wszystkiego. Chciałam by między nami wszystko się ułożyło, chciałam być z nim... Skierowałam się w stronę drzwi od mojego domu, wycierając białą chusteczką zapłakane oczy. Była piąta nad ranem i rodzice na pewno się mnie nie spodziewali. Postawiłam torbę przed drzwiami, po czym zadzwoniłam na dzwonek. Po chwili otworzyła mi Helen, na której twarzy wypisane było nie małe zdziwienie.
-Boże dziecko co się stało?!- przeraziła się moim widokiem. Wyobrażałam sobie, iż wyglądam strasznie, ale żeby, aż tak?
-Nie ważne Helen- wymamrotałam.- Nie chcę chodzić do tamtej szkoły, wolę zostać tutaj z Harrym.- wyjaśniłam lekko roztrzęsiona. Helena pomogła mi wytargać bagaż do domu, a ja bez słowa udałam się na piętro, do mojego pokoju. Otwierając drzwi, uśmiechnęłam się przelotnie, wspominając moje stare lokum. Rodzice najprawdopodobniej jeszcze spali. Postanowiłam nie zwlekać i jak najszybciej pojechać do Harrego, jednakże wcześniej będę musiała zrobić porządek ze sobą. Jako, że zostawiłam tu sporo ubrań, a nawet kosmetyków, nie musiałam nawet otwierać walizki. Z szafy wyjęłam białą sukienkę z krótkimi rękawami, sięgającą do połowy moich ud. Zabrałam również ręcznik oraz świeżą bieliznę, po czym z wszystkim udałam się do łazienki. Rozebrałam się do naga, wrzucając ściągnięte rzeczy do kosza na pranie, którym zajmowała się Helena. Weszłam do kabiny prysznicowej i włączyłam wodę, ustawiając odpowiednią temperaturę. Nabrałam na białą gąbkę truskawkowego żelu pod prysznic. Zaczęłam myć swoje ciało, czując jakbym zmywała z siebie wszystkie negatywne emocje.
Po dokładnym namydleniu, umyłam jeszcze włosy lawendowym szamponem. Spłukałam z siebie pianę i czysta wyszłam na zimne, łazienkowe kafelki. Wysuszywszy się ręcznikiem, uformowałam na głowie "turban". Wyszorowałam dokładnie zęby, następnie nakładając lekki makijaż na twarz. Z szafki wyjęłam suszarkę, przy pomocy, której wymodelowałam włosy. Ubrałam na siebie, wcześniej przygotowane ciuchy, przyglądając się sobie jeszcze chwile w lustrze. Czegoś mi brakowało. Spojrzałam na swoją szyje i mnie olśniło. Czym prędzej pobiegłam do pokoju, odnajdując w nim torebkę. Zaczęłam ją dokładnie przeszukiwać, do momentu, aż znalazłam naszyjnik od Harrgo. Niestety wcześniej go zerwałam, więc tylko ściągnęłam wisiorek i przymocowałam do niemal identycznego łańcuszka, jaki kiedyś dostałam. Gotowa do wyjścia spojrzałam na zegarek. Była siódma, a Harry z pewnością jeszcze spał, jednak ja nie mogłam dłużej czekać. Zadzwoniłam po taksówkę, prosząc by pojawiła się jak najszybciej przed bramą.
Zbiegłam po schodach na parter, prosto do kuchni, gdzie na moje nieszczęście zastałam rodziców. Tata opierał się o blat, czytając gazetę, a mama siedziała przy wyspie kuchennej, popijając swoją ukochaną, czarną kawę. Oboje gdy mnie zobaczyli, oderwali się od swoich zajęć, przyglądając się mi uważnie. Helen na pewno im już powiedziała, o moim nagłym "wtargnięciu" tu o piątej nad ranem. Starałam się zachowywać, jak gdyby nigdy nic.
-Cześć- mruknęłam, nalewając sobie trochę soku pomarańczowego. Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi, co było gorsze od tych wszystkich spojrzeń, które sobie wysyłali na wzajem, komunikując się w niedorzeczny dla mnie sposób.
-Stella, powiesz nam co się stało?- odezwał się jako pierwszy tata, który najwyraźniej przegrał z mamą, w tej "bitwie na spojrzenia".
-Wszystko jest w jak najlepszym porządku- skłamałam- Teraz wychodzę i mnie nie będzie- oznajmiłam.
-To dlaczego wróciłaś?- zapytał tata.
- I gdzie wychodzisz?- wtrąciła mama. Czułam, że jestem pod ostrzałem i muszę jak najszybciej się stąd ulotnić.
-Po prostu, wolę zostać w tej szkole i wychodzę do Harrego, nie wiem kiedy wrócę- rzuciłam kierując się, wręcz truchtem do drzwi wyjściowych, zostawiając zdezorientowanych rodziców.
Zarzuciłam torebkę na ramie, ówcześnie ubierając białe baleriny z koronki. Opuściłam dom. Z oddali dostrzegałam już, żółtą taksówkę. Podbiegłam do niej i bez wahania wsiadłam do środka.
-Dzień dobry, proszę oto adres- podałam kierowcy karteczkę- Im szybciej, tym więcej zapłacę- poinformowałam na moje oko czterdziestoletniego mężczyznę, na co on posłał mi uśmiech, odpalając silnik.
-Znam skrót, będziemy w dziesięć minut- odparł zadowolony.
Droga mijała bardzo szybko, facetowi musiało zależeć na napiwku, ponieważ ma każdym kroku łamał przepisy i przekraczał prędkość, już nie wspominając o wymuszaniu pierwszeństwa. Po pewnym czasie znaleźliśmy się przed domem Harrego. Myślę, że był nawet większy od mojego. Zapłaciłam kierowcy uwzględniając obiecaną nadpłatę, po czym skierowałam się do w stronę zamkniętej wysokiej bramy. Dostrzegając bramkę, pociągnęłam za klamkę. Najwidoczniej miałam szczęście, gdyż była otwarta. Przemknęłam, przez wypielęgnowany ogród, prosto do frontowych drzwi. Zatrzymałam się, przez moment przypatrując się im. Wypuszczając gwałtownie powietrze, nacisnęłam na dzwonek do drzwi. Czekałam dość długo, jednakże nikt mi nie otwierał. Zadzwoniłam jeszcze kilka razy, aż w końcu usłyszałam, że ktoś idzie. W mgnieniu oka, oblałaś się zimnym potem, czułam, jakby mój żołądek, skręcał się w supeł. Dźwięk przekręconego zamka, tylko potęgował to uczucie. Moje stopy, były jak przybite do ziemi, a ja nie mogłam się ruszyć.
Drzwi otwarły się, a w progu pojawił się zaspany Harry. Twarz miał lekko popuchniętą od spania, a jego włosy były rozczochrane, na wszystkie strony świata. Zauważyłam lekkiego siniaka, pod jego lewym okiem, którego spowodowało uderzenie Franka. Na sobie miał tylko krótkie białe spodenki, zwisające na jego biodrach, przez co doskonale widać było tak zwaną literkę "V". Moje ciało, a zwłaszcza nogi było jak z waty. Czułam tyle emocji, jakbym zaraz miała zemdleć.
-Stella?- odezwał się, tą swoją poranną chrypką. Wyglądał na zaskoczonego, chociaż może to przez to, iż teraz się obudził.
-Tak Harry, proszę cię za nim cokolwiek powiesz, wpuść mnie do środka i pozwól mi z tobą porozmawiać.- udało mi się wykrztusić.
Styles zmierzył mnie wzrokiem, po czym przepuścił mnie w drzwiach. Poprowadził mnie do dużego, nowocześnie urządzonego salonu. Usiedliśmy na kremowej kanapie.
-A więc? Czemu tu przyjechałaś, przecież masz Franka, ja ci nie jestem potrzebny do niczego- rzucił z lekką kpiną. Przełknęłam głośno ślinę, patrząc w jego duże, zielone, oczy.
-Harry, ja nie jestem z Frankiem. Owszem Frank chce tego, ale ja nie. On to powiedział, po to byś mnie zostawił i już nigdy się do mnie nie odezwał- wyjaśniłam.
-Nie wierze ci Stello, gdybyś chciała być ze mną, to wróciłabyś do ogrodu- odparł z bólem wypisanym na twarzy. Patrzył prosto w moje oczy, jednak jego wzrok na moment zjechał na moją szyje.- założyłaś go?- zdziwił się, wskazując na wisiorek.
-Tak Harry, nie mam zamiaru go zdejmować, już nigdy- szepnęłam.- Słuchaj Harry, nie wracałam do ogrodu, ponieważ myślałam, że już cię tam nie ma. Od razu zaczęłam się pakować i przyjechałam o piątej nad ranem, tylko po to, by cię, jak najszybciej zobaczyć- wyjaśniłam, czując jak do moich oczy napływają łzy, jednak nie mogłam się rozpłakać.
-Nie rozumiem, po co ten cały cyrk- prychnął, co mnie zabolało.
-Jak to nie rozumiesz?!- uniosłam się, zrywając z kanapy, czego Styles się nie spodziewał- Nie rozumiesz, że zależy mi na tobie?! Nie rozumiesz, że nie mogę bez ciebie normalnie funkcjonować? Nie rozumiesz, że wróciłam dla ciebie?- krzyczałam. Szargały mną emocje.- Nie rozumiesz, że cię kocham?- dodałam cicho i nie mogąc wytrzymać, pozwoliłam by łzy spłynęły po moim policzku. Wyrzuciłam z siebie wszystko, było mi z tym lepiej i nie ważne co się stanie.
Harry patrzył na mnie najpierw zdezorientowany, po czym jego twarz złagodniała. Wstał z kanapy i zbliżył się do mnie. Nie zwlekając objął mnie swoimi silnymi ramionami, tuląc mocno do swojego nagiego torsu.
-Ciii nie płacz- szepnął głaszcząc mnie po włosach, powodując kolejną fale łez- Też cię kocham Stello, nawet nie wiesz jak mocno- wychrypiał. Trwaliśmy przytuleni do siebie przez dłuższą chwilę. Czułam się szczęśliwa. Byłam w ramionach chłopaka, z którym przeszłam wiele, od nienawiści do miłości, od zakładów do zgody, od intryg do szczęśliwych chwil, ale najważniejsze, że go kochałam, a on kochał mnie.
-----
Obudziłam się na kremowej kanapie w ramionach Harrego, po długiej rozmowie zasnęłyśmy w jego salonie. Okazało się, iż chłopak jest sam w domu, więc nie krępowałam się odpłynąć do krainy Morfeusza. Byłam bardzo szczęśliwa, czułam, że wszystko jest na swoim miejscu i tak powinno być już zawsze. Wpatrywałam się w śpiącego Harrego, wyglądał naprawdę słodko. Był moim prywatnym Bogiem. Dzięki niemu, zmieniłam się ma lepsze, znalazłam złoty środek, pomiędzy starą "złą" Stellą, a Stellą kujonicą.
Patrzyłam jak chłopak powoli wybudza się ze snu, otwierając swoje oczy. Posłałam mu uśmiech, co błyskawicznie odwzajemnił. Uniosłam się do pozycji siedzącej, następnie wdrapując się na kolana Hazzy.
-Dzień dobry- uśmiechnęłam się, składając na jego pełnych, malinowych ustach czuły, aczkolwiek namiętny pocałunek.
-Kocham cię Stello- mruknął.
-Ja ciebie też Hazz.- odparłam. Teraz nie liczyło się nic, byłam tylko ja i Harry. Wiedziałam, że nie będzie idealnie, ale będąc z nim byłam w stanie przetrwać wszystko.
Koniec
Witajcie kochani! Oto rozdział po długiej nieobecności. W szkole już prawie wszystko załatwione, więc jestem pełna siły i energii. Karate mam napisane do przodu dużo i rozdziały będą regularnie. Teraz pojawił się nowy, na który serdecznie zapraszam! Karate to książka, która jest na dobrej drodze do wydania i mam nadzieję, że wam się podoba/ spodoba.
Kocham was
Camila Xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top