Rozdział 14

Okładałam plecy Harrego pięściami i wymachiwałam nogami, żeby mnie w końcu puścił. Niestety to nic nie dawało, a chłopak dalej niósł mnie po schodach. Nie miałam pojęcia, po co odstawia tę szopkę. No, ale cóż, specjalnego wpływu na to nie posiadałam. Chciałam iść przywitać się z Derekiem, ale on mi to skutecznie uniemożliwiał.
Kiedy wyszliśmy po schodach, a raczej Harry, zaczął się rozglądać, nie wiedząc, w którą stronę iść.

-Gdzie jest twój pokój Stello?- zapytał spokojnie, jakbym znajdowała się tuż obok niego, a nie na nim.

-Nie powiem ci dopóki mnie nie puścisz!- zdenerwowałam się. Chłopak, westchnął i zaczął po kolei otwierać drzwi na korytarzu, aż w końcu natrafił na moje królestwo.

-To ten? - bardziej stwierdził niż zapytał. Nic nie odpowiedziałam, więc wszedł do środka. Zamknął za sobą drzwi i przekręcił kluczyk, po czym schował go w tylnej kieszeni swoich spodni. No pięknie, jestem uwięziona we własnym pokoju. Podszedł do łóżka i zrzucił mnie ze swoich ramion, a ja opadłam, na chwała Bogu miękki materac.
Usiadłam na kraju łóżka, obserwując jak Harry przechadza się po moim pokoju oglądając zdjęcia powieszone na ścianie. Co ja mam teraz zrobić? Derek pomyśli, że go wystawiłam.
Wzięłam telefon i napisałam wiadomość do Ru.

Do; Ruby
Harry uwięził mnie w moim pokoju. Pomocy!

Moja przyjaciółka, najwyraźniej nudziła się w pracy, ponieważ od razu odpisała.

Od; Ruby
Spokojnie, to nie koniec świata! Bądź zmysłowa, najwyższy czas zacząć, bo nigdy się od niego nie uwolnisz.

Przeczytałam trzy razy poradę Ru. Miała rację, a to jest najgorsze. Tylko jak, ja mam tak nagle zacząć go podrywać? To jest takie nie realne. Ech...

-Masz zamiar, mnie wypuścić?- odezwałam się jako pierwsza. Oparłam się na rękach, żeby mi było wygodniej. Harry spojrzał na mnie przelotnie.

-Nie.-odpowiedział spokojnie, przygryzając dolną wargę.

-To co masz zamiar robić, przez ten cały czas?- zirytowałam się.

-Nie wiem, zagrajmy w pytania.-wzruszył ramionami, pisząc coś na telefonie. Denerwowało mnie, że mnie w pewien sposób ignorował. Dosyć tego dobrego Haroldzie.

-W pytania? -prychnęłam-Ile ty masz lat?- założyłam nogę za nogę, powodując tym samym, że moja sukienka uniosła się lekko do góry, odsłaniając kawałek mojego uda. Nie wierzę, że to robię. Mam nadzieję, że nie na marne.
Harry popatrzył na moje nogi, przełykając głośno ślinę. Nie wierzę. Czyżby to działało.

Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Chwała Bogu! Jestem uratowana! Styles wyciągnął kluczyk z kieszeni i otworzył, po czym zza framugi wyłonił się Zayn z reklamówką.

-Dzięki stary.-poklepał go po ramieniu.

-Nie ma sprawy. -machnął ręką Mulat.-Hej Stella!- uśmiechnął się.-No to miłej zabawy. -mrugnął do Harrego, na co on przewrócił oczami i zamknął ponownie drzwi.

Nie wiedziałam, za bardzo co się dzieję. Harry wypakował zawartość reklamówki na biurko. Były to piwa. Około dziesięciu butelek. Co on znowu wymyślił?

-Wracając do tych pytań. -usiadł koło mnie, przez co materac nieco się ugiął. -To nie będzie, taka zwykła gra. Za każde nieodpowiedzenie na pytanie, pijesz piwo.-wyjaśnił.

Popatrzyłam na niego, jak na idiotę.
Powinnam się zgodzić? Przecież nie będzie mi chyba zadawał, wielu pytań, na które nie odpowiem.
W sumie, co miałabym robić przez ten cały czas? Musiałam w końcu działać. To ja będę tą dziewczyną, która da mu nauczkę życia. Już nawet rozmyślałam nad tym jaką będzie miał minę, kiedy złamie to jego skamieniałe serce.

-Okej, niech ci będzie. -zsunęłam się na podłogę i oparłam o bok łóżka. Harry wstał i usiadł po turecku, na przeciwko mnie.

-Jesteś pewna? -uniósł brew, na co skinęłam lekko głową. -A więc tak, każdy zadaje po piętnaście pytań, ewentualnie można zamienić je na wyzwanie.-wyszczerzył się. Wiedziałam, że będę tego żałować, jednak zgodziłam się.

-Z iloma dziewczynami spałeś? -zaczęłam, nieczekając. Lokers spojrzał na mnie nie spodziewając się, takiego pytania.

-Nie wiem z ponad sto ich było. -wzruszył ramionami.

-Błąd! -klasnęłam w dłonie. - To nie jest konkretna odpowiedź, a skoro nie wiesz to pijesz!- ucieszyłam się, że mój mały podstęp się udał.

Podniosłam się z podłogi i podeszłam do biurka, sięgając po jedno z piw. Postanowiłam trochę się popisać, więc przyłożyłam butelkę do krawędzi blatu i jednym zwinnym ruchem otworzyłam ją, sprawiając, że kapsel spadł bezwładnie na ziemię. Zadowolona podałam mu alkohol, patrząc głęboko w jego pełne zdziwienia oczy. Usiadłam na twardej ziemi, przyglądając się jak zdezorientowany, bierze pierwsze kilka łyków, gorzkiej substancji. Punkt dla mnie!

-Okej, i tak chciałem się napić tego piwa.-zaśmiał się.-Ale pamiętaj, że to nie są zawody mała. -wychrypiał.

-Czy jak skończymy tę grę, to mnie stąd wypuścisz?- zapytałam z nadzieją. Tak właściwie to on sobie powinien iść, bo to mój pokój.

-Zobaczymy.- przysunął się bliżej mnie, uśmiechając zalotnie.

-Czy w starej szkole, też byłaś taką zakonnicą?- położył dłoń na mojej nodze, a raczej kolanie. Zaczął jeździć po nim palcami, wykonując kółeczka. Patrzyłam, na jego poczynania, mając świadomość, iż nie mogę strącić jego ręki. Denerwowało mnie bycie bezradnym. Zawsze wolałam, mieć wszystko pod kontrolą. Dlaczego by nie odwrócić kota ogonem? Przecież teoretycznie, sama powinnam doprowadzać do takich sytuacji.

-Nie odpowiadam na takie durne pytania, podaj piwo.-wyciągnęłam do niego rękę, uśmiechając się od ucha do ucha. Boże co ja robię? Harry podał mi jedno z piw, otwierając je wcześniej za pomocą zapalniczki.

-Co cię łączy z Derekiem?- zadał kolejne pytanie, ponownie kładąc rękę na moim kolanie. Tak trudno, było rozgryźć tego chłopaka. Nie wiem, z której strony mam do niego podejść, żeby wzbudzić w nim uczucie.

-Póki co nic, jutro idziemy do kina, a później się zobaczy.-odpowiedziałam, czując nagły przypływ szczerości. To musi być wina tego piwa.- A ty i ta cała London? Czemu się nie ustatkujesz i z nią nie będziesz?- Tym razem ja zadałam pytanie.

-Ja się nigdy nie ustatkuję, a London jest świetna w łóżku, ale tępa jak noże na stołówce szkolnej.- zaśmiał się pod nosem.-A ty, nigdzie jutro nie pójdziesz, już ci to mówiłem.- przeniósł swoją rękę w kierunku moich włosów, odgarniając jeden kosmyk z mojego policzka. Lustrował mnie uważnie wzrokiem, przejeżdżając kciukiem po mojej brodzie. Dopiero teraz, gdy przycisnął lekko moją dolną wargę, zorientowałam się, że ją przygryzam, lecz pod wpływem jego poczynań, wypuściłam ją z uścisku moich zębów.

-Kim byś chciał zostać w przyszłości?- odwróciłam, zmieszana wzrok. Od kiedy on mnie onieśmiela? Czemu tak zareagowałam, to było głupie. Muszę się ogarnąć. To wina alkoholu, przez niego mam przytępiony umysł .

-Czy ja wiem.-westchnął, przenosząc swoją ciepłą dłoń, ponownie na moje kolano.-Zawsze marzyło mi się, żeby zostać lekarzem. Wiesz ratować ludzkie życie, mieć świadomość, że jest w moich rękach i robić wszystko, żeby je ocalić.-Mówił, uśmiechając się lekko. W jego wypowiedzi słychać było pasję, o którą bym go nie podejrzewała. Myślałam, że chciał objąć sklepy po ojcu i być ustawionym na całe życie, albo zostać sportowcem czy nie wiem kim.

-Wiesz to może się spełnić, wszystko jest w twoich rękach.-uśmiechnęłam się, odkładając pustą butelkę po piwie obok siebie.

-Raczej się nie spełni.- opuścił głowę, wpatrując się w podłogę.- Mój ojciec, chcę bym przejął jego biznes, a nie jak to on twierdzi, marnego lekarzynę z wielkimi aspiracjami. - posmutniał. Dziwiło mnie, że mówi mi to wszystko. Zrobiło mi się go trochę żal. Widząc jego smutne oczy, zamiast tego cwanego uśmieszku, nie miałam takiej satysfakcji jak bym oczekiwała. Jednak, to zupełnie inna kwestia życia, a ja zawsze miałam miękkie serce.

-To udowodnij mu, że chcesz być kimś więcej niż marnym lekarzyną.- położyłam dłoń na jego dłoni, spoczywającej na moim kolanie. Sama nie wiem, czemu jestem taka pomocna, może dlatego, bo zobaczyłam w nim cząstkę kogoś normalnego, jakby człowieka?Chłopak spojrzał na nasze ręce, uśmiechając się pod nosem. -Weź udział w olimpiadzie biologicznej.-podsunęłam mu pomysł.

-Myślisz?- wysunął swoją dłoń spod mojej i położył na niej, splatając nasze palce razem.- W sumie może wyrwę tam jakieś seksowne kujonice.- zaśmiał się, zabawnie poruszając brwiami.

-Słyszałam, że jedna, która tam bierze udział, nie przepada za tobą, więc lepiej miej się na baczności.-zażartowałam, śmiejąc się razem z nim. Kiedy przestaliśmy nikt z nas się nie odzywał, słyszeliśmy jedynie przytłumioną muzykę dobiegającą zza drzwi. Harry przyglądał mi się w milczeniu, a ja powoli zaczynałam być skrępowana, jego przenikliwym i intensywnym spojrzeniem. Miałam wrażenie, że zaraz wypali mi dziurę na skórze.

-Stella? - zwrócił się do mnie.

-Hmm?- obróciłam się w jego stronę. Wyglądał jakby bił się z myślami, jakby go coś trapiło.

-Możesz się do mnie przytulić?-zapytał niepewnie. Próbowałam znaleźć na jego twarzy, jakiś oznak kpiny, czy czegokolwiek, jednak ku mojemu zdziwieniu, nic takiego nie zobaczyłam. Wydawał mi się taki inny. Może faktycznie mu się podobałam, skoro tak mi się zwierzał? Jeżeli to prawda, to jestem na naprawdę dobrej drodze do uratowania, wielu kobiet. Przybliżyłam się do niego i z wahaniem usiadłam na nim, co nie było łatwe, ponieważ siedział po turecku. Objęłam jego szyję swoimi drobnymi rękami i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Chłopak objął mnie swoimi silnymi ramionami. Brodę ułożył na moich pachnących truskawkowym szamponem włosach. Momentalnie poczułam specyficzny zapach, jego za pewne drogich perfum, wymieszany z papierosami i miętą. Po jakimś czasie Harry schował twarz w moich włosach i zaczął gładzić moje plecy. Trwaliśmy tak przez najbliższe dwie minuty, po czym oddaliłam się od niego.

-Dlaczego się tak na mnie uwziąłeś?- zapytałam wciąż na nim siedząc.- Dlaczego ciągle za mną łazisz i nadwyrężasz mój nerwy?

-Po prostu, lubię cię denerwować.- mruknął.- No i miło jest porozmawiać z kimś, kto nie ślini się na twój widok, a właściwie to cię nie znosi.-potarł swój kark.

Po mimo, że wiedziałam, iż nie podał mi dokładnego powodu, postanowiłam się nie odzywać. Może powodem, tego było moje zmęczenie, a może alkohol, ale nie przeszkadzały mi jego dłonie na moich biodrach. Powinnam się przyzwyczajać, ponieważ wątpię, że szybko się go pozbędę z mojego życia. Biedny Derek, pewnie myśli, że go wystawiłam. Zerknęłam na zegar wiszący na ścianie. Było już dosyć późno, co oznaczało, że Ruby i chłopcy mogli się tu zjawić, ponieważ dziewczyna skończyła zmianę w sklepie. Niestety nie mogłam się z nimi zobaczyć, ponieważ w dalszym ciągu byłam uwięziona. W mojej głowie pojawił się pewien, stosunkowo trudny do zrealizowania pomysł. Podniosłam się z nóg Stylesa i poprawiłam sukienkę. Tak jak przypuszczałam chłopak, momentalnie wstał, stając naprzeciwko mnie. Chociaż, możliwe, że powodem było moje zachwianie się, przy podnoszeniu. Dwa piwa, dla tak słabej głowy jak moja, już dawały lekko o sobie znać, dlatego nie mogłam wypić nic więcej, ponieważ chciałam mieć świadomość tego co robię.

-Harry, zamknij oczy.-poprosiłam stając przed nim. Pierwsze na jego twarzy zobaczyłam zdezorientowanie, jednak, po chwili posłusznie zamkną oczy. Czyżby przez alkohol stawał się bardziej podatny na sugestie?

Objęłam go w pasie i zaczęłam jeździć ręką po jego umięśnionych plecach, zerkając przez jego ramię, delikatnie sięgnęłam wolną ręką do tylniej kieszeni jego czarnych rurek. Wykonywałam coraz to inne ruchy, nawet zbliżyłam swoje usta do jego szyi, chuchając na nią ciepłym powietrzem, a wszystko po to, żeby nie poczuł, jak wyciągam metalowy kluczyk z jego spodni. Trzymałam go zza jego plecami, zastanawiając się jak wyjść z pomieszczenia niezauważenie.

-Stella, co ty robisz?- wychrypiał, ponętnie do mojego ucha, omal nie przyprawiając mnie o zawał. Poczułam jego dłoń, przesuwającą się wzdłuż mojego kręgosłupa. O cholera, cholera, cholera! Zszedł niż, będąc niebezpiecznie blisko mojej pupy. Nie odważy się jej dotknąć prawda? Na dodatek, wciąż trzymałam za jego plecami ten nieszczęsny kluczyk.

-Harry, czekaj mam fajny pomysł, nie podglądaj dobrze?- wyszeptałam, bardziej do jego szyi niż ucha. W odpowiedzi pokiwał energicznie głową, przygryzając lekko wargę. Odsunęłam się od niego, kilka razy upewniając się, czy aby na pewno nie podgląda. Włączyłam wierzę, stojącą na komodzie, zgarnęłam telefon z biurka i skierowałam się do drzwi. Prawie niesłyszalnie wetknęłam w nie kluczyk i przekręciłam. Zerknęłam ostatni raz za siebie, po czym rzuciłam się biegiem na parter.

Kiedy udało mi się zejść po schodach, poczułam się wolna. W sumie muszę przyznać z Harrym nie siedziało mi się tak źle, ale nie mam zamiaru spędzać z nim, aż tak wiele czasu. Poza tym, niech walczy o moją uwagę, wtedy prędzej się zakocha, niż jakbym latała za nim jak reszta tych wszystkich, dziewczyn. Oczywiście, nie mówię, że to był ich wina, bo to on je zwodził swoim do bólu słodkim uśmieszkiem. Pewnie się zdenerwuje, jak w końcu otworzy oczy, a mnie nie będzie, choć pewnie już to zrobił. Zaczęłam się rozglądać po domu. Widać wszyscy się dobrze bawili, a większość nie była trzeźwa. Szukałam wśród tłumu swojego brata, jednak nigdzie go nie widziałam, tak samo jak i Ruby. Zrezygnowana, postanowiłam wyjść do ogrodu, trochę się przewietrzyć. Wyszłam przez szklane, drzwi tarasowe, a świeże powietrze, momentalnie ukoiło moje nerwy. Wzięłam głęboki oddech, delektując się brakiem dymu papierosowego, potu i alkoholu. W ogrodzie, siedziało dość sporo osób, a szczególnie przy basenie, lub w basenie, więc skierowałam się niezauważenie przez nikogo, na oddaloną od nastolatków ławeczkę. Usiadłam na niej, unosząc głową w górę. Niebo było bardzo czyste, dzięki czemu mogłam podziwiać gwiazdy. Przymknęłam oczy, starając się rozluźnić.

-No, wszędzie cię szukałem Stello.- ze stanu błogości wyrwał mnie znajomy głos. Otworzyłam oczy.

-O, hej Derek.-na moich ustach zagościł uśmiech. Ten chłopak miał coś w sobie, co mi się podobało. Biło od niego takie.. czy ja wiem ciepło? Był to typ człowieka, który spodobałby się rodzicom, niejednej nastolatki. Jednak czy nie był zbyt idealny?

-Gdzie się podziewałaś księżniczko?- usiadł obok, mnie.

-Byłam u siebie w pokoju.- westchnęłam, przypominając sobie o Harrym, jednak część z nim postanowiłam pominąć w mojej wypowiedzi. Może nie powinnam tak uciekać? Nie chcę, żeby znowu się rozzłościł jak jakiś nienormalny, ale nie zapominajmy, że to on mnie uwięził.- Cieszę się, że jednak przyszedłeś Derek.- uśmiechnęłam się. Czułam lekkie wirowanie w głowie. Mam nadzieję, że to zwykłe zawroty, a nie te przeklęte dwa piwa. To wszystko przez to, że mój organizmy nie był przyzwyczajony do alkoholu.

-Ja też się cieszę. -objął mnie ramieniem, opierając się o ławkę. Poczułam ekscytacje, spowodowaną objęciem jego ręki, lecz była to tylko chwilowa ekscytacja. Czy nie powinnam czuć, jakiś motylków w brzuchu, lub czegoś w tym stylu? Ech może, to miały być te motylki? W końcu cieszyłam się, że mnie obejmuje, więc czym się martwię.

-Ładne mamy dzisiaj gwiazdy.- mruknęłam cicho, patrząc w niebo.

-Wolę patrzeć na ciebie, niż na gwiazdy.- obrócił głowę w moją stronę. Posłałam mu nieśmiały uśmiech, w podziękowaniu za jego słowa. On natomiast spojrzał w moje oczy i ujął moją brodę w dłoń. Wpatrywał się we mnie niczym w obrazek próbując, wyczytać jakiekolwiek emocje z mojej twarzy. Zdawałam sobie sprawę z tego, że chciał mnie pocałować. Nie wiedziałam czy tego chcę, jednak nie wyraziłam, żadnym oznak sprzeciwu. Derek zaczął powoli zbliżać swoje usta do moich ust, słyszałam jak jego oddech przyśpiesza, a serce zaczyna bić szybciej. Już miałam, zamknąć oczy i nie myśląc o niczym poddać się chwili, kiedy dostrzegłam za plecami Dereka, idącego w naszą stronę, wściekłego Harrego.

Hej kochani! Postanowiłam zrobić wam prezent i dodać dziś, nie jutro Xx Jak myślicie pocałuje czy nie pocałuje? Mam nadzieję, że rozdział się podoba :)

Kocham was

Camila Xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top