Rozdział 24

Ubrana w wybrany przez Harrego strój, siedziałam przed dużym lustrem ze złotą ramą, a Ruby kręciła mi włosy za pomocą lokówki. Zdążyłam jej opowiedzieć wszystko co wydarzyło się wczoraj, na co stwierdziła, że Harry zaczyna coś do mnie czuć. Dla mnie było to trochę absurdalne i nie możliwe, w końcu to za szybko, jednak faktycznie jego zachowanie się zmieniło. Teraz musiałyśmy to dobrze rozegrać i sprawdzić, jak bardzo mu na mnie zależy. Nie miałyśmy jeszcze żadnego pomysłu, ale o to będziemy się martwić po balu. Miałam wątpliwości czy na pewno chcę go, aż tak zranić, lecz musiałam odłożyć je na bok, ponieważ zadeklarowałam się do zrobienia tego.

-Gotowe, wyglądasz pięknie.- odłożyła lokówkę na pobliski stolik, poprawiając swoją czarną sukienkę, z rozkloszowanym dołem i odkrytymi ramionami. To ona wyglądała pięknie, nie ja. Dziwię się, że idzie sama na ten bal.

-Jakoś niespecjalnie mam ochotę wychodzić.- westchnęłam.-Harry nie odzywał się do mnie od wczoraj, może się rozmyślił?- wstałam, zgarniając z łóżka małą, czarną kopertówkę. Mama pożyczyła mi ją odrazu, gdy zobaczyła to wielkie pudło od Stylesa, była bardzo podekscytowana i starała się wyciągnąć ode mnie jak najwięcej informacji, co było dziwne, gdyż zazwyczaj nie interesowała się mną, aż tak mocno. Miała mnóstwo swoich spraw, które od lat były ważniejsze niż ja.

-Nie opowiadaj głupot będzie fajnie!- klasnęła w dłonie.  Była coś za bardzo wesoła, co było podejrzane.

-Co ty taka szczęśliwa jesteś?- spojrzałam na nią przenikliwie.
Już nabierała powierza, żeby coś odpowiedzieć, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Obie zamilkłyśmy patrząc na siebie nawzajem, ja z paniką w oczach, a Ru ze szczerym uśmiechem.

-Stello kochanie, przyszedł twój partner!- zza drzwi dobiegł podekscytowany głos mojej rodzicielki. Tak bardzo się nakręciła, że specjalnie została dzisiaj w domu i odwołała spotkanie, żeby tylko zobaczyć Harrego.

-Chodź Ruby, zanim go zamęczy.- przewróciłam oczami.
Dziewczyna zachichotała i ruszyła za mną na parter. Schodziłam powoli po schodach, uważając by nie wywrócić się na tych wysokich butach. Uniosłam głowę dostrzegając Harrego, który natychmiast gdy mnie zauważył zerwał się z kanapy w salonie i stanął na baczność, zupełnie jak przed wczoraj jego.. Boże o czym ja myślę? 
Podeszłam do Stylesa przytulając go.

-Wyglądasz bosko moja zakonnico.- uśmiechnął się łobuzersko. Może i prezentowałam się dobrze, ale przy jego czarnym garniturze i białej koszuli, z guzikami rozpiętymi u góry, czułam się jak bezdomny.

-Czas na zdjęcie!- moja mama przybiegła do nas z lustrzanką. 
Pewnie nawet nie potrafiła jej obsługiwać. Harry objął mnie ramieniem, podczas gdy ona próbowała rozpracować urządzenie.-Teddy chodź tu, potrzebuję pomocy!- zawołała mojego brata zrezygnowana. Zauważyłam, że Ruby nagle zaczyna się prostować i poprawiać. 
Po chwili, dane nam było zobaczyć biegnącego po schodach Teda. Otworzyłam usta ze zdziwienia, widząc jak pierwsze co robi to podchodzi do Ruby i wita się z nią całusem w policzek. Może to by nie było takie dziwne gdyby nie fakt, że miał na sobie smoking, a w ręku trzymał bukiecik kwiatów, który zapiął na jej nadgarstku. Moja mama nie wydawała się tym zaskoczona, Ted od zawsze był synalkiem mamusi i na pewno powiadomił ją o tym wyjściu z dziewczyną. Szkoda tylko, że mnie zapomniał.

-Mamo musisz nacisnąć ten duży czarny guzik na górze i przetrzymać.- poinstruował ją, witając się ze Stylesem pewnym uściskiem dłoni. Ustawiliśmy się wszyscy do zdjęcia,  czekając na charakterystyczny dźwięk flesza. Kiedy nastąpił natychmiast oderwałam się od Harrego, kierując mój wzrok mordercy na blondyna i jego partnerkę.

-No proszę bardzo.- skrzyżowałam ręce na piersiach.- A wy gołąbeczki, macie mi coś do powiedzenia?- patrzyłam na nich, niczym rodzic po przyłapaniu dziecka na paleniu.-Nie łaska poinformować swoją siostrę i przyjaciółkę o takim małym szczególiku jak to, że wybieracie się razem na bal?- zapytałam na jednym wdechu, lekko unosząc ton głosu.
Oni tylko patrzyli się to na mnie, to na siebie, nie wiedząc co powiedzieć.

-Ja chciałam ci powiedzieć, ale to Ted nalegał by z tym zaczekać.- próbowała się usprawiedliwić Ru.

-Ej kotku, nie zwalaj na mnie ty też się bałaś jej powiedzieć.- zaśmiał się Ted, dźgając ją palcem w bok, na co ta podskoczyła piszcząc.
Zaczęli się łaskotać na wzajem, kompletnie nas ignorując.
Przewróciłam na nich oczami zirytowana.

-Chodźmy już, bo nim te dwa debile się ogarną, to miną wieki.-szepnęłam do ucha Harrego.

Opuściliśmy niezauważeni mój dom, zostawiając w środku czarujących siebie nawzajem Ruby i Teda. Trochę nie docierało do mnie to co się między nimi działo, ale póki co chyba wolałam tego nie wiedzieć i łudzić się, że to nic takiego. Miałam też nadzieję, że Ted serio zauroczył się w Ru, a nie tylko próbuje ją wykorzystać. Chociaż znając mojego brata, raczej wątpię by umówił się z nią dla zabawy, zważywszy, iż to moja przyjaciółka i zrobiłam mu o tym pogadankę. Rozejrzałam się po ogrodzie, szukając wzrokiem czarnego Mustanga Harrego, jednak jedyne na co natrafiłam to długa biała limuzyna, zaparkowana niedaleko bramy wjazdowej. Harry objął mnie w pasie i podprowadzając do pojazdu, otworzył przede mną tylne drzwiczki.

-Żartujesz Harry? Limuzyna, jak w tych wszystkich filmach?- zaśmiałam się troszkę ironicznie. Nigdy nie byłam jakoś pozytywnie nastawiona do takiego przepychu, mimo wszystko wsiadłam zgrabnie do środka, siląc się na uśmiech. Wiedziałam, jak bardzo się starał. W środku luksusowego samochodu znajdowała się mała lodóweczka, telewizor oraz siedzenia rozmieszczone tak, by osoby siedzące w nim widziały siebie nawzajem. Styles sięgnął po dwa szklane kieliszki z mini barku i butelkę szampana, następnie otwierając ją sprawnie, powodując przy tym mały huk. Musiał mieć w tym wprawę, ponieważ zrobił to równie szybko co barman.

-Proszę bardzo.- podał mi alkohol, patrząc prosto w oczy. Czułam się nie swojo, nie wiedziałam jak się zachowywać. Przyjęłam kieliszek i upiłam łyk musującej pysznej substancji.

-Dziękuję za sukienkę i buty, nie musiałeś tego robić.- odezwałam się po kilku sekundach.

-Nie musiałem, ale chciałem.- przejechał palcami po swoich perfekcyjnych włosach.

-Będziesz najseksowniejszą królową balu w historii.- wychrypiał, kładąc dłoń na moje nagie kolano. Zadrżałam lekko, czując jego, dziś wyjątkowo zimną dłoń. No tak wiedziałam, że o czymś zapomniałam. Ten głupi konkurs. Mam nadzieję, że go nie wygram. W tej akurat kwestii, z całego serca kibicuję London.

 Harry wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki papierosy i zapalniczkę, po czym odpalił jednego z nich, kompletnie nie przejmując się moją obecnością.

-Duszę się Harry, mógłbyś użyć mózgu czasem, czy alkohol ci już wypalił wszystkie szare komórki?- zdenerwowałam się. Harry natomiast zaciągnął się dymem i dmuchnął mi nim w twarz wypuszczając powietrze. Oj igrał z ogniem.

-Masz dzisiaj ten dzień "irytującego Stylesa"?- nakreśliłam cudzysłów w powietrzu.

-Owszem.- dmuchnął kolejną porcją dymu.- Musisz się trochę rozluźnić skarbie.- puścił mi oczko, przystawiając papierosa do ust, nim zdążył kolejny raz, mnie zdenerwować, wyrwałam mu papierosa, następnie błyskawicznie uchylając szybę, pozbyłam się niedopałka.

-Ej!- zerwał się Harry.-Jak mogłaś zostało jeszcze dużo.-naburmuszył się. Na moje szczęście limuzyna zatrzymała się.

-Jeden papieros podobno skraca życie o pięć minut, także przynajmniej wydłużyłam ci je, albo w sumie po namyśle zapal jeszcze jednego, a nawet dziesięć, tylko wyjdę.- rzuciłam, opuszczając pojazd. Tak jak się spodziewałam chłopak wybiegł za mną, dorównując mi kroku.

-Nie uciekaj mi, będziesz moją królową dziś, a ja twoim królem i mam co do ciebie duże plany.- objął mnie ramieniem, nawiązując do konkursu. Co do jego wygranej nikt nie miał wątpliwości, ale ja raczej na dziewięćdziesiąt procent nie zdobędę tej korony, nawet po super kampanii Stylesa. Oczywiście dla mnie to świetnie, ponieważ nie miałam ochoty na zostanie królową balu.

-Ja tam bym na twoim miejscu tak nie liczyła, że ja wygram.- pokazałam mu język, przekraczając próg naszej szkolnej sali gimnastycznej.

-Oj wygrasz zobaczysz słonko.- Harry pokazał nasze bilety, jednemu z uczniów sprawdzających wejściówki. Nie wiedziałam czemu mu tak zależy, żebym akurat ja wygrała, ale kto zrozumie Harrego Stylesa?
Przeszliśmy przez wielkie ozdobione kwiatami wejście, trzymając się za ręce. W środku była już większość uczniów. Ja i Harry postanowiliśmy gustownie się spóźnić. Ludzie siedzieli przy długich stołach, umieszczonych przy ścianach, niektórzy z nich tańczyli do skocznej muzyki granej przez jakiś znany w miasteczku zespół, inni chowali się po kątach pijąc alkohol, czy też całując się. Zaczęłam się rozglądać za miejscem, gdzie mogłabym usiąść, jednakże Ru i Teda, wciąż nie było, a Dylan i Liam, znikli gdzieś w tłumie.

-O Zayn przyszedł z London, kto by pomyślał, oni się nie znoszą. Pewnie nie miała z kimś iść, a Malik wisi jej przysługę.- odezwał się Styles, patrząc przed siebie na swojego kumpla. Nim zdążyłam się odezwać, ruszył w jego stronę, ciągnąc mnie za sobą.

-Malik ty cioto jak ty się dałeś zmusić na bal z London?- zapytał, wyraźnie rozbawiony.- O ile pamiętam, miałeś iść z tą długonogą brunetką.-wyszczerzył się, siadają na przeciwko niego. Nie pewnie zajęłam krzesło obok. London zmierzyła mnie wzrokiem, po czym wypięła do przodu swoje piersi. Cały stolik, miał na nie idealny widok, ponieważ jej czerwona sukienka posiadała ogromny dekolt. Myślę, że dogadałaby się z Jenny.

-Ech, London przypomniała mi ten moment kiedy pieprzyłem się z żoną dyrektora.- westchnął zrezygnowany. Boże jak on mógł przespać się z czterdziestoletnią kobietą?!

-Zayn, to nie moja wina, tylko Harrego, miał iść ze mną, a wystawił mnie dla tej lali.-prychnęła w moją stronę, jakby mnie tam w ogóle nie było. Harry zaśmiał się, a ja wręcz zaczęłam się gotować od środka.

-Och popatrz, popatrz London, taka ze mnie lala a nawet nie musiałam, rozkładać nóg i odkrywać piersi, by z tobą wygrać.- zakpiłam. Harry nie mogąc się powstrzymać zachichotał po nosem, kładąc rękę na moim kolanie.

-Zatańczymy złośnico?- szepnął do mojego ucha. Nie byłam w tym dobra, jednak wszystko lepsze od siedzenia z London. Kiwnęłam głową, ujmując jego dłoń i kierując się w stronę parkietu. Zatrzymaliśmy się na środku sali. Harry ułożył dłonie na moich biodrach, a ja zarzuciłam mu swoje ręce na szyi. Zespół akurat, zaczął grać jedną z wolnych piosenek, a mianowicie Let her go. Kołysaliśmy się na boki nic nie mówiąc. Schowałam twarz w jego klatce piersiowej, a on oparł swoją brodę na moim ramieniu.

-Ech, całkiem dobry z ciebie facet Styles, pomijając, że irytujący do potęgi.

-Dzięki Moore.- wyszczerzył się.- A ty jesteś nawet spoko laską, pomijając, że totalną kujonicą i zakonnicą, a no i masz skłonności do pyskowania oraz nieustannego obrażania mojej osoby.- obrócił mną, tak, że wykonałam piruet. Już miałam go przytulić ponownie, kiedy muzyka ucichła, a do mikrofonu, podeszła jakaś nieznana mi do tej pory dziewczyna. Prawdopodobnie, to ona zajmowała się całymi przygotowaniami do tej imprezy.

-Witajcie kochani, na balu wiosennym!- powitała tłum.- tak jak co roku przyszła pora na ogłoszenie wyników, kto został  królem, a kto królową, bo każdy na to czeka prawda?- zapytała retorycznie, na co ludzie zaczęli bić brawo i gwizdać.-Nie przedłużając moi drodzy! Zacznijmy od króla.- sięgnęła po czerwoną kopertę. Nastąpiła chwila ciszy, mająca na celu budowanie napięcia.- Panie i panowie, miażdżącą przewaga głosów, wygrał jedyny, niepowtarzalny Harry Styles!- krzyknęła.

Tłum zaczął wiwatować, a Harry niewzruszenie, dosłownie jakby zobaczył zdjęcie kota, albo wygrał cukierka, podszedł leniwym krokiem na scenę. Dziewczyna założyła mu dużą złotą koronę, przytulając go i szepcząc jakieś gratulacje.  Po chwilo podała mu mikrofon, jednak ona też, nie wysilał się jakoś specjalnie, na super mowę z podziękowaniami.

-Taaa dzięki za głosy i ten, no trzymajcie się.- powiedział od niechcenia, lecz oczywiście i tak wszystkie dziewczyny, patrzyły na niego maślanym wzrokiem.

-Cześć Stello, co mnie ominęło?- obok mnie pojawiła się Ruby, podczas gdy dziewczyna na scenie opowiadała coś o tym jaki to zaszczyt zostać królową i bla, bla, bla.

-Od kiedy umawiasz się z moim bratem co?- zignorowałam jej pytanie. Ru spuściła wzrok, zaczynając bawić się swoimi palcami, na jej szczęście obok nas pojawił się Malik i London, czekając w napięciu na wyniki. London to jeszcze rozumiem, ale co Zayna to obchodziło?

-A zwycięzcą jest. .- zabrzmiały werble. Proszę, proszę tylko nie ja!- Stella Moore! Zapraszamy cię na scenę Stello!- uśmiechnęła się dziewczyna. Ruby przytuliła mnie ciesząc się moją wygraną. Natomiast London prawie wyrwała sobie włosy z głowy, a właściwie doczepy.

-Kurwa, co za sukinsyn.- odezwał się, dosadnym słownictwem Zayn. Zdezorientowane wszystkie trzy popatrzyłyśmy na niego.

-Aaaa.- zorientowała się o co chodzi London.- Co teraz musisz zrobić?- zachichotała, wygląda na to, że nastrój jej się polepszył.

-Przebiec nago trzy razy naokoło tej sali.- westchnął Malik.

-Co czemu masz tak zrobić?- zdziwiłam się, ale mulata już nie było, zniknął gdzieś w tłumie zaczynając rozpinać swoją czarną koszulę.

-Jesteś taka naiwna Moore.- zakpiła London.- Harry zrobił z największej ofiary w szkole królową i wygrał zakład z Zaynem.- poinformowała mnie zadowolona, a ja otworzyłam usta ze zdziwienia. Jeżeli ona mówi prawdę, to się zaraz zdenerwuję i to nie na żarty.

-Stella Moore, prosimy na środek.- usłyszałam intrygujący, ponaglający mnie głos.

Hej skarby, jak wam się podoba rozdział?  Chcę tylko powiedzieć, że to dopiero wprowadzenie do akcji z balu i następny będzie cały rozgrywał się na nim.

Kocham was BARDZO!!!

Camila Xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top