Rozdział 21

Patrzyłam na fałszywą twarz Jenny nie wiedząc, jak wybrnąć z sytuacji, w jakiej się znalazłam. Harry przyglądał się na przemian mnie i rudowłosej, był bardziej zdezorientowany niż ja. Nie potrzebnie się łudziłam, że przeprowadzka Jenny to tylko plotki. Mogłam się przygotować na taką sytuację. Dziewczyna patrzyła na mnie oczekując na odpowiedź z mojej strony. Z premedytacją poprawiała swoją krótką spódniczkę, chcąc by Harry zwrócił na nią uwagę.

- Amber, Frank i Rose? Z chęcią, bym ich zobaczyła, ale mam dziś pracę.- posłałam jej uśmiech, zadowolona z mojego dobrego argumentu.

-Ty chodzisz do pracy? -zdziwiła się.- O ile pamiętam zwykle miałaś od wszelkich prac grono ludzi, którzy je wykonywali.- zaśmiała się niby żartując. Była taka wredna i podstępna. Już miałam jej coś powiedzieć, lecz uprzedził mnie w tym Harry.

-To żaden problem, Stella na pewno przyjdzie i ja też.- uśmiechnął się tym swoim, charakterystyczny do czarowania kobiet uśmiechem. 
Przez moment miałam ochotę go uderzyć, ale się powstrzymałam.

-Och to super, nie mogę się doczekać, aż poznasz znajomych Stelli. A tak w ogóle jestem Jenny.- podała mu rękę, Harry uwolnił swoją prawą dłoń z mojej i uścisnął lekko jej, patrząc prosto w te zakłamane oczy. Dziewczyna zachichotała pod nosem, próbując sprawiać wrażenie słodkiej. Może i Styles nie jest moim chłopakiem i nic do niego nie czuję, a to wszystko to tylko jeden wielki plan, ratowania kobiet, ale niech ona się nawet do niego nie zbliża i trzyma te swoje długie tipsy, jak najdalej. Zadziwiające, że Harry nawet w stanie dezorientacji, potrafił myśleć tylko o jednym.

-Jestem Harry, Harry Styles.- przedstawił się niczym James Bond. Może ja zacznę śpiewać Skyfall, żeby miał lepszy efekt?

-Przepraszam cię Jenny, ale mamy niemiecki i trochę nam się śpieszy.- pociągnęłam Harrego za ramię. Już wolałam zmierzyć się z tysiącem pytań, niż znosić widok mizdrzącej się do niego Jennifer. Chłopak chyba zrozumiał moją aluzję, ponieważ ponownie złapał mnie za rękę, odrywając łaskawie wzrok od roznegliżowanej dziewczyny.

-Jasne, do zobaczenia na ognisku Moore i Harry ciebie też chętnie spotkam ponownie.- zarzuciła teatralnie włosami do tyłu, oblizując swoje pomalowane krwistoczerwoną szminką usta.

-Ta na razie.- mruknęłam niewyraźnie, ciągnąc Stylesa w stronę szkoły. Jeśli ona myśli, że pojawię się na tym ognisku, to jest w dużym błędzie. Po pierwsze mam pracę i nie będę brała wolnego, a po drugie, póki co to samobójcą nie jestem.

-Stello, chcesz mi coś powiedzieć?- zapytał dorównując mi kroku.

-Nie sądzę. Ach i możesz sobie pomarzyć, że pójdę na to ognisko. Nie mam najmniejszego zamiaru się zwalniać z pracy.- fuknęłam pod nosem, licząc na to, że jak będę udawać obrażoną, to uniknę zbędnych pytań. Wciąż czułam na sobie wścibski wzrok uczniów.

-Nie musisz się zwalniać, bo to w ramach pracy tam ze mną pojedziesz i nie masz wyjścia, bo teoretycznie jestem twoim szefem.- poinformował mnie. Ech, co za gnojek. Nie ma prawa mnie zmuszać w taki sposób.  On nie rozumie, że nie mogę się spotkać z moimi starymi znajomymi. Zniknęłam bez pożegnania, dla nich jestem dalej starą Stellą. Nie wspominając o Franku, którego zostawiłam, bez wyjaśnień. Nikt nie wiedział o wypadku. Boję się ich reakcji, gdy mnie zobaczą, a założę się, iż Jenny im nie powie o mojej obecności, żeby stała się większa zadyma. Bałam się spojrzeć Frankowi w oczy. Może i nie czułam do niego zbyt wiele, ale jednak byliśmy parą. On był kapitanem drużyny koszykarskiej, a ja gwiazdą szkoły, dopełnialiśmy się, oboje byliśmy wredni dla innych, oczywiście nie dla siebie. Gdy działaliśmy razem, nikt nie odważył się nam przeciwstawić.

-Dlaczego ci tak zależy, żebym tam poszła?- uniosłam lekko głos, popychając masywne, szklane drzwi od budynku szkolnego.

-Może dlatego, bo chcę wiedzieć, co się tu dzieje? W ogóle o czym mówiła ta dziewczyna?- puścił moją rękę obracając się do mnie przodem.

-To nie twoja sprawa Harry.- skrzyżowałam ręce na piersiach, uciekając wzrokiem gdzieś w bok.

-Hej, Stella.- powiedział łagodnie, łapiąc za moją brodę, bym na niego spojrzała.- Powiedz mi co się dzieję, nie będę cię osądzał, obiecuję. Widzę, że nie pałasz do tej dziewczyny sympatią.- odgarnął włosy z mojego policzka. Zaskoczył mnie swoimi słowami, jednak nie ufałam mu, to był Harry z nim nigdy nic nie wiadomo.

-Powiem tylko, że kiedyś byłam inna i nie jestem z tego dumna. Proszę cię nie zadawaj pytań.- westchnęłam. Nie chciałam wracać do przeszłości, było mi wstyd, ogromnie żałowałam, że pozwoliłam sobie na stanie się kimś takim.

-Skoro nie chcesz o tym rozmawiać, to w porządku, ale wiedz, że ja się i tak wszystkiego dowiem. Nie mam pojęcia czego się tak boisz, ale musiało być z ciebie niezłe ziółko.- mrugnął do mnie, chcąc rozluźnić atmosferę.

-Nie mieszaj się w to Styles.- zacisnęłam pięść, wybijając w nią paznokcie. Jeżeli on myśli, że dowie się o mnie czegoś śmiesznego i fajnego, to jest w dużym błędzie. Ruszyłam przed siebie, w kierunku sali, nie mając ochoty patrzeć dłużej na jego wredny uśmieszek. Harry nie poszedł za mną, co mnie bardzo ucieszyło. Byłam już prawie w klasie, kiedy zauważyłam wielki wiszący na ścianie plakat w wielkości sporego telewizora plazmowego, a na nim swoją uśmiechniętą twarz. Zdezorientowana, natychmiast zatrzymałam się, lustrując obrazek. Nie tylko znajdowałam się na nim ja, ale też dużo napisów.

"Piękna, mądra i zmysłowa, tak to właśnie wasza przyszła królowa Stella Moore. Nowa uczennica idealnie nadaje się do tej roli! Nie zapomnicie na nią zagłosować, już w tę sobotę na Balu Wiosennym!"

Czytałam zaszokowana napis po raz kolejny. Co to ma być?! Nie wierzę, że Styles to zrobił, chyba go zabije. Pomijając fakt, że cała szkoła to zobaczy, to nie zapominajmy o Jenny. Myślałam, że ten głupi bal jest za tydzień, a nie już za dwa dni. Dlaczego nikt mi nie mówi takich szczegółów? A może mi mówili, tylko nie słuchałam? To nie zmienia, tego, jakie to jest straszne. I skąd mieli moje zdjęcie? Nawet się nie zorientowałam, jak je robili. Czy ten dzień może być gorszy?

Z chwilą gdy zadałam sobie to jakże niemądre pytanie, zobaczyłam Dereka, zmierzającego w moim kierunku. Zamarłam, przypominając sobie, jego wczorajsze zachowanie. Podszedł do mnie ze skruszoną miną, na co ja tylko zbeształam go wzrokiem.

-Stella, ja..-odezwał się, nie wiedząc co powiedzieć.- Tak bardzo cię przepraszam, nie wiem co mnie poniosło.- odważył się spojrzeć mi w oczy. Dziś przypomniał tego słodkiego, kochanego siebie, lecz ja akurat, dobrze wiedziałam, jak ludzie potrafią grać.

-Daruj sobie i nie zbliżaj się do mnie.- obróciłam się na pięcie, ale zostałam zatrzymana przez silny uścisk na moim nadgarstku i ponownie odwrócona w jego stronę.

-Chyba mówię, że nie chciałem i mi przykro.- powiedział nieco ostrzej, zaskakując mnie. Nie spodziewałam się takiego zachowania z jego strony, był wręcz przerażający. Kiedy byłam przychylna potrafił być słodki, ale jak stawiałam sprzeciw, zmieniał się diametralnie.

-Zostaw mnie w spokoju.- próbowałam się mu wyrwać, ale był silniejszy ode mnie.

-Nie dopóki nie powiesz, że nic się nie stało i nie zgodzisz się na kolejną randkę, tym razem u mnie w domu.- odparł, przez zaciśnięte zęby. Ta sytuacja była tak bardzo dla mnie absurdalna, że aż prychnęłam śmiechem.-Nie będziemy się tak bawić kotku.- szarpnął mną próbując zmusić do ruchu. Przestraszyłam się nie na żarty, gdy moje nogi nie były w stanie stawić mu oporu. Chłopak uśmiechnął się wrednie, prowadząc nie wiadomo gdzie.

-Zostaw ją ty sukinsynie!- usłyszałam za sobą zbawczy, zachrypnięty głos.

Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Harry odciągnął ode mnie Dereka, rzucając nim z całej siły o szafki. Spowodował tym taki huk, że od razu zbiegło się pół korytarza, okrążając jego i leżącego na podłodze Dereka. Słyszałam odgłosy uderzeń i jęków, ale nie mogłam nic zobaczyć, przez uniemożliwiający mi to tłum. Ludzie odepchnęli mnie z centrum wydarzenia, sami chcąc widzieć jak najwięcej. 
Zaczęłam się mocno martwić, że stanie się mu krzywda. Nie, nie Derkowi, tylko Harremu. Jeżeli chodzi o drugiego chłopaka, to nie interesowało mnie czy coś mu się zrobi, jednak bałam się, że Harry mógłby mieć kłopoty. 
Zaczęłam się przepychać łokciami przez ludzi. Niektórzy z nich posyłali mi zdenerwowane spojrzenia. Kiedy już udało mi się dostać do przodu, pierwsze co zauważyłam ku mojej uldze, to Harrego siedzącego na Ferro. Okładał go w szale, pięściami. Jego twarz była już cała zakrwawiona, a z nosa wytrysnęła kolejna porcja krwi. Podejrzewam, że mu go złamał. Po mimo, iż Derek sobie na to zasłużył, musiałam jak najszybciej odciągnąć Stylesa od niego, ponieważ w każdej chwili, mógł się tu zjawić nauczyciel.

-Harry przestań, proszę cię.- zbliżyłam się do niego. On jednak zdawał się mnie nie słyszeć. Wciąż powtarzał szereg, przekleństw do chłopaka.- Harry będziesz miał kłopoty.- krzyknęłam. Wydawało się, że Derek powoli traci przytomność.-Harry kurwa, wyrzucą cię ze szkoły.- przeklnęłam, co robiłam w naprawdę kryzysowych sytuacjach. Nie wiele myśląc rzuciłam się na jego plecy, obejmując jego ramiona i praktycznie na nim się kładąc. Pewnie wyglądało to naprawdę dziwnie, ale nie obchodziło mnie to, musiałam jak najszybciej go stąd zabrać. 
Harry zatrzymał pięść tuż przed twarzą Dereka. Nie odpuszczałam i mocno się go trzymałam. Chłopak złapał za jedną z moich rąk i czule przejechał kciukiem po mojej skórze. Nie widział mojej twarzy, jednak dokładnie czuł moje ciało na swoich plecach. Po chwili, spokojnie wstał z Dereka, i obrócił się do mnie. Jego twarz z momentu złagodniała. Dotknął mojego policzka, po czym przytulił mnie do siebie, jedną rękę kładąc z tyłu mojej głowy.  Uczniowie przypatrywali się jego poczynania, co najmniej jakby zobaczyli Ufo.

-Chodź jedziemy do domu, jesteś już bezpieczna.- wyszeptał do mojego ucha, głaskając po głowie.  Nawet nie zauważyłam, że cała się trzęsę. Złapał mnie za rękę i poprowadził w kierunku wyjścia.

-A wy nic nie widzieliście, po prostu takiego go znaleźliście.- obrócił się do tłumu.- Jeżeli ktoś piśnie chociaż słówko, dopilnuję żeby już nie miał życia w tej szkole.- zagroził.

-Dziękuję Harry.- wydusiłam z siebie odzyskując dar mowy.- Nie wiem co by się stało gdyby nie ty.- ścisnęłam mocniej jego dłoń.

-Obiecuję, że on już nigdy ci nic nie zrobi.- odparł wychodząc z budynku. Słońce oświeciło jego twarz, a ja dopiero teraz zauważyłam, że jest podrapany na szyi. Nie wiedziałam, że Derek ma takie mocne paznokcie.

-Podrapał cię.- przejechałam palcami, po jego szyi, nim zdążyliśmy wejść do samochodu.- Boli?- zapytałam z troską.

-To nie Derek.- mruknął pod nosem. Czy on mi sugeruje, że była to jakaś dziewczyna? Chryste, podczas dwudziestu minut mojej nieobecności, on już zdążył się z kimś zobaczyć? To przerażające. Ciekawe co za dziwka to zrobiła.

-Och to kto?- zaciekawiłam się, choć wiedziałam, że nie powinnam o to wypytywać. Harry wyszczerzył się wchodząc do auta, zirytowana, również wsiadłam do środka, zapinając pas.- Odpowiesz mi czy będziesz się tak durnie uśmiechał?- fuknęłam. Nie wiem, co to za dziewczyna powoduje u niego taki uśmiech na twarzy i co musiała z nim wyczyniać, ale już jej współczuję. Styles odpalił silnik, podczas gdy ja w dalszym ciągu czekałam na jego odpowiedź.

-To ty mnie podrapałaś.- położył dłoń na moim kolanie rozbawiony.

-Co niby kiedy?- nie uwierzyłam mu.

-No jak to, już nie pamiętasz, jak się rzuciłaś na moje plecy, niczym napalona nimfomanka?- zaśmiał się.- Ostre masz te pazurki.- mrugnął do mnie.

Wpatrywałam się w niego przez chwilę, mrużąc oczy. Zerknęłam na swoje pomalowane na kremowy kolor paznokcie. Zauważyłam, że na końcach płytki mam lekko zdarty lakier. Boże nawet nie poczułam, kiedy to zrobiłam.

-Rzuciłam się na twoje plecy, bo prawie go zabiłeś, a jeżeli nie przestaniesz się tak szczerzyć to podrapię cię jeszcze raz, ale tym razem po twarzy.- nadąsałam się.

-Dobra już.- uniósł ręce w geście obronnym chwilowo puszczając kierownice.- Pojedziemy do ciebie posiedzieć, a potem zbierzemy się na ognisko.- poinformował mnie. Zdawałam sobie sprawę, że wszystko już miał zaplanowane i żadne sprzeciwy nie pomogą, więc tylko kiwnęłam głową.

 ----------

Siedziałam razem z Harrym na kanapie, już od jakiś czterech godzin oglądaliśmy maraton serialu Gra o Tron. Wcześniej dużo rozmawialiśmy, a nawet robiliśmy razem kanapki, co nie było proste, ponieważ Styles krytykował, każdy mój ruch w kuchni. Muszę przyznać nie było tak źle, a nawet całkiem fajnie. Udało mi się odprężyć i przestać myśleć o dzisiejszym incydencie z Derekiem. Niestety, za niedługo musieliśmy wyjść na ognisko, co wywoływało u mnie ponowne pokłady stresu. Będę musiała robić wszystko, by nie wpaść na Franka, lub dziewczyny, a szczególnie Jenny.

-Skończyły się chipsy.- odłożył pustą paczuszkę na stół Harry. Przeciągnął się unosząc ręce do góry. Gdy już naprostował swoje zastane od lenienia się na kanapie kończyny, położył się kładąc głowę na moich kolanach. Przewróciłam na niego oczami i powróciłam do oglądania serialu. W pewnym momencie moje dłonie nie wiedzieć kiedy znalazły się na jego głowie głaskając ją i bawiąc się jego włosami.

-Przez ciebie musimy zaraz wyjechać, a moglibyśmy tu zostać i oglądać.- próbowałam nakłonić go do zmiany zdania.

-Musimy, poza tym, gdyby nie to jechała byś już do pracy.- mruknął pod wpływem przyjemności, jaką sprawiały mu moje ręce.- Nie przestawaj! Proszę cię tak mi dobrze.- wymamrotał niczym małe dziecko, gdy tylko chciałam zabrać dłonie. Musiał to bardzo lubić.- Wiesz te dziewczyny, z którymi sypiam nigdy nie głaszczą mnie po głowie. Po prostu zrobią swoje i idą.- wyznał.

-No to im powiedz, żeby to robiły.- odparłam nie widząc problemu.

-Nie.- ziewnął.- One są od pieprzenia, a nie od głaskania.- obrócił się bokiem, tak, że jego policzek znajdował się na moim udzie. Przymknął jeszcze na kilka minut oczy, po czym niechętnie wstał z moich kolan.- Chyba czas jechać księżniczko.- wyciągnął w moją stronę rękę. Złapałam za nią i przy jego pomocy, podniosłam się z kanapy.

- Tak strasznie mi się tam nie chce iść.- mruknęłam pod nosem, zabierając moją torebkę. Już miałam wyjść, gdy Harry zatrzymał mnie podając mi skórzaną rzecz.

-Kurtka?- uniosłam brew.

-Tak, impreza jest na zewnątrz, a ty zmarzniesz.- odparł pomagając mi założyć czarne ubranie. Nieustannie zadziwiało mnie jego postępowanie, ciągle było coś nowego, teraz na przykład, nagle okazał się troskliwy jakbym była zrobiona co najmniej z cukru.

Usiedliśmy w jego czarnym Mustangu zapinając pasy, Styles standardowo odnalazł ręką moje kolano. Na szczęście, zdążyłam się już do tego przyzwyczaić i nie rumieniłam się niczym burak. Jechaliśmy nic nie mówiąc, przy włączonej płycie Kelly Family, swoją drogą zespół ten był kolejną rzeczą, która mnie zaskoczyła. W życiu nie powiedziałabym, że Harry słucha takiej muzyki, chociaż w jego schowku widziałam też Eminema czy Kanye Westa.

-Gdzie to w ogóle jest?- zapytałam, gdy Harry skręcił w stronę terenu z dużą ilością drzew.

-Już praktycznie jesteśmy, w lesie jest taka duża polana, zawsze urządzamy tu tego typu imprezy, bo można się napić pośmiać, policja nie przyjeżdża, no a jak ci się chce iść gdzieś z dziewczyną to ma się cały las.- zaparkował auto, tuż przed jakimś wielkim drzewem.

Opuściłam ciepłe wnętrze samochodu, stawiając stopy na nierównej ziemi. Wokół było mnóstwo zielonych, wysokich drzew, przez ich konary mogłam zauważyć duże skupisko ludzi, wiele ławek porozmieszczanych po różnych strefach polany i kilka rozpalonych ognisk. Wychodziło na to, że będzie tu z dwieście osób, a miejsce jest duże, więc istnieją spore szansę, że uda mi się uniknąć moich starych przyjaciół, powoli się ściemniało, co również działało na plus. Ruszyliśmy w stronę ludzi. Już z daleka, słyszałam stosunkowo głośną muzykę, wydobywającą się za pewne, z któregoś samochodu. Zaczęłam się rozglądać szukając Ruby, a zarazem miejsca gdzie mogłabym usiąść i przesiedzieć ‘’bezpiecznie’’ całą imprezę.

-O zobacz, to Jenny. Chodźmy się przywitać.- Harry, ucieszył się widokiem ubranej niczym panie spod latarni, Jenny. Skierowałam swój wzrok w miejsce gdzie patrzył. Gdy udało mi się dojrzeć rudowłosą, Harry już ciągnął mnie za rękę, ona zdawała się jeszcze nas nie widzieć. Odległość między nami, zaczęła się zmniejszać, a ja mogłam już dokładnie zobaczyć zarówno dziewczynę, jak i Franka, Amber i Rose.

 Hej kochani Xx Łapcie rozdział, na poprawę humoru :) Co sądzicie? Powinno być więcej akcji, czy tak jest okej?

Kocham was

Camila Xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top