Rozdział 17
-Czy ty mówisz poważnie? Psychiczna Jenny Shaffer będzie w mojej szkole?- prawie zakrztusiłam się kanapką. Ja nie wiem czy on sobie ze mnie żartował, czy nie, ale śmieszne to nie jest. Jenny to osoba, która zawsze miała ze mną jakiś problem. Całymi dniami wymyślała plotki na mój temat, próbowała zniszczyć mnie, a wszystko to było spowodowane zazdrością. Pragnęła zostać mną, co jej nie wychodziło. Była chyba najszczęśliwszą osobą na świecie, jak się dowiedziała, iż opuszczam szkołę. Boję się, że jak mnie zobaczy w nowej, to moje wszystkie sekrety wyjdą na jaw.
-Słuchaj siostra, ja nie wiem tego na sto procent, więc przestań panikować.- skończył jeść płatki, klepiąc się po nagim brzuchu. Byłam przyzwyczajona do tego widoku, ponieważ Ted od małego, kiedy tylko mógł ściągał koszulkę.
-Nie myślałeś o jakimś stałym związku?- zapytałam, chociaż i tak wiele razy na ten temat rozmawialiśmy. Teddy nie chciał już nigdy być w związku odkąd zerwała z nim miłość jego życia Simone. Twierdził, że już nigdy się nie zakocha. Było mi go żal, jednakże został skrzywdzony, więc nie mogę na niego naciskać, by zaczął się z kimś umawiać.
-Próbuję Stello, ale nie znalazłem jeszcze nikogo odpowiedniego.- westchnął. Trudno uwierzyć, że tako duży facet jak on, może być niczym skrzywdzone dziecko. Czasami miałam ochotę znaleźć tą całą Simone i jej wygarnąć.
-Dobra, ale w czasie tych prób postaraj się nie złapać, żadnej choroby wenerycznej. -pokazałam mu język, starając się poprawić nastrój. Oboje zaczęliśmy się śmiać. Brakowało mi tego, mimo, iż nasze stosunki trochę się pogorszyły od czasu mojej przemiany, to i tak się za nim stęskniłam.
-Jakim cudem z takiej buntowniczki, stałaś się taka.-pokazał na mnie otwartą dłonią.
-Dobrze wiesz dlaczego.-wstałam, chowając talerz i kubek do zmywarki. Był dopiero początek dnia, a ja już byłam wykończona, jakbym wcale nie spała tej nocy.
Miałam na dzisiaj wiele do zarobienia. Pomijając szkołę, czekała mnie jeszcze wyprawa do kina z Derekiem, którego nie wiem jak, uda mi się przeprosić. Musiałam jeszcze powiedzieć Ruby o tym co zaszło między mną, a Harrym. Ten pocałunek był dziwny, nigdy nie spotkałam się, z kimś kto by tak całował. Pomijając jego atak złości, zmienne humorki i napaść na Dereka. Zastanawiam się, czy on nie zaczyna czegoś do mnie czuć. No bo zazdrość i to wszystko. . Czyżby nasz plan działał?
-Czemu przygotowałaś dwa talerze?- dopiero teraz zauważył dodatkowe nakrycie. Spojrzał na mnie zdezorientowany.
Nie wiedziałam, jak mu mam wytłumaczyć, obecność Harrego w naszym domu na noc, żeby nie pomyślał sobie czegoś głupiego, a znając mojego brata, to nie było to trudne, ponieważ jemu co drugie słowo, kojarzyło się tylko z jednym. Obmyśliłam sobie w głowie w miarę racjonalne wyjaśnienie, które już miałam składać, kiedy zostałam subtelnie wyręczona przez wchodzącego do kuchni Stylesa, z mokrymi włosami i koszulką w ręce zamiast na sobie. Powitał nas uśmiechem od ucha do ucha, ukazując swoje dołeczki w policzkach. Ted zmierzył go wzrokiem z góry do dołu, omal nie wypluwając kawy. Super teraz co bym mu nie powiedziała, raczej nie przejdzie.
-Stello to dla mnie?- zapytał wskazując w kierunku talerza. Myślałam, że będzie mieć kaca, a nie humor jakby właśnie wygrał na loterii. Skinęłam głową potwierdzająco, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Harry zgarnął kanapkę do ręki, po czym opierając się o blat rozpoczął jej konsumowanie, tuż naprzeciwko, siedzącego przy wyspie kuchennej Teda. Mój brat spoglądał z przymrużonymi oczami, to na niego, to na mnie, jakby jego mózg nie mógł pojąć tego co właśnie widzi.
-Co tam Ted?- Harry zwrócił się do niego przyjaźnie, widząc, że ten mu się przygląda.
-Rozdziewiczyłeś moją siostrę?- wypalił prosto z mostu Teddy, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Harry, który w tym momencie akurat popijał jedzenie sokiem, usłyszawszy mojego brata zaczął się krztusić, nieudolnie próbując połknąć jedzenie. Nie wiedziałam czy to ze śmiechu, czy z szoku. Postanowiłam mu pomóc kiedy sytuacja zaczynała się robić niebezpieczna. Zbliżyłam się do niego, jedną ręką klepiąc go w środek pleców, a drugą kładąc na jego ramieniu.
-Debilu, co to w ogóle za pytania? Chcesz go udusić?!- warknęłam na niego, kiedy tylko Harry przestał kaszleć. Nieświadomie głaskałam jego plecy, jednocześnie patrząc na brata. Harry stał obrócony tyłem do Teda, opierając się rękami o kuchenny blat. Pochylony starał się uspokoić oddech, przez chwilowy brak powietrza, oczy zaszły mu łzami. Mój brat posłał mi cwany uśmiech spoglądając, to na mnie to na moją rękę.
-O i jak się o niego martwisz! Widzę nie myliłem się.- wyszczerzył się. Natychmiast zdjęłam dłoń z nagich pleców Stylesa, przez co on obrócił się w końcu przodem. Ted, był wręcz nie możliwy. Dlaczego musiał mi robić taki wstyd?
-Ej spokojnie stary, zanim wyprawisz jej przyjęcie gratulacyjne, muszę ci powiedzieć, że jeszcze jest dziewicą.- do rozmowy dołączył się Harry, najwidoczniej mógł już oddychać normalnie. Zaraz.. Jakie znowu ‘’ jeszcze jest dziewicą’’? Jakie jeszcze? To jakaś aluzja czy po prostu tak powiedział?
-No tak mogłem się spodziewać, wiesz w starej szkole wielu próbowało, nawet zacząłem na nią mówić żelazne majteczki.-zaśmiał się, na co Harry mu zawtórował. Pewnie kompromituj mnie przy wszystkich i jeszcze wspominaj, że wielu próbowało, żeby się zaczął znowu zastanawiać nad moją przeszłością. Co oni się zmówili czy co. Mają jakiś dzień śmiania się ze Stelli?
-Ech zamknijcie się!- zdenerwowałam się.- Harry jedziemy do szkoły, a co do ciebie Teddy, to dom ma lśnić do mojego powrotu.- nakazałam. Zirytowana przewiesiłam torebkę przez ramię i trzasnęłam z całej siły drzwiami, wychodząc do ogrodu.
Odszukałam na podjeździe samochód Harrego i stanęłam niedaleko drzwi pasażera. Oczywiście, jemu się nie śpieszyło, więc musiałam czekać. Na całe szczęście była bardzo ładna pogoda, która chociaż w lekkim stopniu poprawiała mi humor. Różno kolorowe kwiaty w ogrodzie rozwinęły swoje piękne płatki, ptaki zaczynały wyśpiewywać poranną melodię, a słońce wznosiło się coraz wyżej na niebie. Och, powinnam się cieszyć tym dniem, a nie przejmować. Oparłam się o maskę samochodu czekając, aż jaśnie pan Harry Styles przyjdzie. Kiedy w końcu drzwi się otwarły, odetchnęłam z ulgą, ponieważ chciałam zdążyć jeszcze przed lekcjami, pogadać z Ruby.
-Boże w końcu!- westchnęłam w jego stronę, czekając, aż otworzy pilotem drzwi. On jednak zamiast tego, okrążył samochód, kierując się w stronę bagażnika.
-Muszę się przebrać.- wyjaśnił, ściągając przez głowę koszulkę. Po co on ją w ogóle zakładał? Ubrał na siebie świeży, biały T-shirt z napisem Rolling Stones, po czym zaczął rozpinać zamek od spodni.- Radzę ci się obrócić, bo chcę przebrać też bokserki, no chyba, że masz ochotę popatrzeć, to proszę podejdź bliżej, nie krępuj się.- uśmiechnął się, rozbawiony moim wyrazem twarzy. Kiedy zaczął zsuwać swoje spodnie wraz z materiałem bokserek, momentalnie się odwróciłam, dla pewności zasłaniając nawet oczy ręką. Tak właściwie to dlaczego miał ze sobą ciuchy na przebranie? Czyżby sobie od początku planował, tu nocleg?
-Grzeczna dziewczynka z ciebie.- usłyszałam dźwięk zapinanego zamka, jednak dla czystej pewności wolałam się jeszcze nie obracać. Poczułam za sobą jego obecność i charakterystyczny zapach perfum. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zbliżył się do moich pleców i ułożył dłonie na moich biodrach. Zamarłam nie wiedząc, jak zareagować. Może właśnie powinnam być milsza? W końcu tak dobrze mi szło, nawet zaczynał być zazdrosny. Harry uniósł jedną ze swoich dużych rąk i odgarnął delikatnie moje blond włosy na prawe ramię, odsłaniając przy tym lewą część mojej szyi. Przejechał opuszkami palców po czułej na dotyk skórze, przez co lekko przymknęłam oczy. Nie moja wina, że to moje czułe miejsce.
-Stello.- mruknął do mojego ucha, kładąc rękę z powrotem na biodro.- Nigdy nie odwracaj się do mnie tak, żebym miał tak idealny widok na twój tyłek, zrozumiano?- wychrypiał, chuchając ciepłym powietrzem, na moją szyję. Jego usta wręcz dotykały mojego ucha, pokonując drogę do mojej szyi. Obudź się Stello, nie będziesz się mu dawać całować po szyi, tylko dlatego, bo ci fajnie. Będzie musiał się bardziej postarać, wtedy pewnie też, więcej się zaangażuje i bardziej będzie załamany.
-Harry, wiesz, że wczorajszy pocałunek nie oznacza, że możesz teraz atakować ustami moją szyję.- wyswobodziłam się z jego objęć i ku niezadowoleniu na jego twarzy wsiadłam do samochodu. Chłopak westchnął i również wsiadł do środka, tyle, że na miejscu kierowcy. Zaskakujące.. Miał taki porządek w aucie, a nie wyglądał mi na pedanta. Odpalił silnik, nic się do mnie nie odzywając, Czyżby się obraził? Szybko jednak odrzuciłam tę opcję, ponieważ jak zwykle położył dłoń na moim kolanie. Ech, przy nim trzeba mieć naprawdę stalowe nerwy.
-Na którą masz zamiar iść do kina z tym dupkiem i gdzie to w ogóle jest?- zapytał niespodziewanie.
-Od razu po szkole, w centrum handlowym przy kręgielni. A po co ci to wiedzieć?- uniosłam brew, lekko zaniepokojona. Po namyśle, w sumie mogłam mu tego nie mówić.
-A tak pytam maleńka.- uśmiechnął się lekko, wjeżdżając na parking szkolny.-Martwię się o ciebie.- wyznał po chwili ciszy. Odwróciłam się lekko w jego stronę.
-Co ty o mnie?- zaśmiałam się nerwowo. Nie wierzyłam w jego słowa, bo niby od kiedy się o mnie martwił? Ciągle robił coś wbrew mojej, woli i mnie denerwował, a tak nie robią ludzie, którzy się martwią.
-Nie chcę, żeby ci się stała krzywda.- zaparkował na swoim codziennym miejscu. Kilkoro uczniów wpatrywało się w szybę samochodu, pewnie byli zdziwieni, moim widokiem.-Słuchaj kochanie, jesteś piękną dziewczyną i niektórzy faceci będą chcieć cię wykorzystać.- popatrzył mi prosto w oczy, łapiąc za rękę. Przez moment utrzymałam kontakt wzrokowy, przez chwilę mu uwierzyłam, jednak przypomniałam sobie, że to przecież on wykorzystuje jak to on określił piękne dziewczyny, dlatego teraz ja wykorzystam jego, ale przez chwilę też podenerwuję go trochę.
-To miło z twojej strony Harry, ale jesteś hipokrytą. Sam wykorzystujesz dziewczyny.- zabrałam mu swoją rękę.
-Tak Stello, ale ja od razu zaznaczam, że chcę seksu.- spoważniał.- To one, oczekują czegoś więcej.- wyciągnął kluczyki ze stacyjki. O dziwo to wyjaśnienie miało pewien sens jednak, nie usprawiedliwiało go. Harry otworzył mi drzwi i pomógł wyjść z auta. Byłam lekko zdezorientowana, jego poczynaniami, bo znajdowaliśmy się w miejscu publicznym, a on z reguły dbał o swoją reputację, pana ‘’nie bawię się w związki, a miłości niema’’.
-Jesteś jakiś inny.- stwierdziłam.
-Ja?- zdziwił się.- Jestem taki jak zawsze skarbie.- zapewnił mnie. Co to ma być, skarbie, kochanie, maleńka.. Coś tu nie gra za dużo tego na raz.
-Słuchaj, nie mam czasu się zastanawiać nad twoim dzisiejszym zachowaniem, więc lepiej mi powiedz o co chodzi, bo się śpieszę do Ruby.- zdenerwowałam się, nieco unosząc ton głosu.
-Nie zabijaj mnie.- powiedział wpatrując się za mnie.- Ruby możesz, chodź ja jej kazałem w ramach pracy.-przygryzł wargę. Nie wiedziałam o czym on do mnie mówi, ale wciąż zamiast patrzeć na mnie gapił się w przestrzeń za mną. Zdenerwowana odwróciłam się, sprawdzić co tam takiego ciekawego jest.
Pierwsze co zobaczyłam to Ruby z wielkim megafonem w ręce, idącą przez sam środek parkingu. Zaraz za nią z dwoma wielkimi wiklinowymi koszami, w których nie mam pojęcia co było, szli Dylan, Liam i jacyś dwaj inni chłopcy. Wszyscy mieli na sobie takie same koszulki. Zmrużyłam oczy próbując odczytać co jest na nich napisane. Zaraz czy to ‘’Głosuj na Stellę Moore’’? Co do cholery? Miałam zamiar wydrzeć się na Harrego, jednak on wykorzystał sytuację, że się zapatrzyłam i po prostu się ulotnił. Zanim zdążyłam zapobiec tragedii, moja przyjaciółka przystawiła megafon do ust.
-Stella Moore na królową!!!- zaczęła powtarzać do urządzenia.
Chłopcy zaczęli rozdawać ludziom, jak się okazało, czekoladowe babeczki i długopisy, oraz przypinać im plakietki do koszulek. Wpatrywałam się w to jakże duże przedsięwzięcie z otwartymi ustami. Kiedy kilka osób, krzyknęło do mnie ‘’Hej Stella’’ moje przerażenie i chęci mordu wzrosły do maksimum. Wiedziałam, że to nie była wina Ru, ale mogła mnie chociaż uprzedzić. Zaraz cała szkoła będzie gadać o tej akcji, a ja tego nie przeżyję. Przestraszona, ruszyłam w stronę budynku, nakładając czarne okulary na nos, muszę porozmawiać z kimś normalnym i uwolnić się od tego stada na placu, muszę znaleźć Dereka.. Otworzyłam pośpiesznie szklane drzwi. Wchodząc do środka, poczułam się nieco spokojniejsza. Szłam wzdłuż korytarza, rozglądając się za chłopakiem.
-Przepraszam Stella tak?- zaczepiła mnie jakaś dziewczyna, po przyjrzeniu się jej uważnie, zorientowałam się, że to ta London, czyli prywatna dziwka Harrgo/
-Tak, to ja. W czym mogę pomóc?- Zmierzyłam ją wzrokiem. Ona tylko, uśmiechnęła się sztucznie, zarzucając teatralnie włosami do tyłu.
-Słuchaj paniusiu, radzę ci nie wchodzić mi w drogę z tym konkursem, ponieważ jedyną prawdziwą królową balu jestem ja.- syknęła, diametralnie zmieniając wyraz twarzy. Super, dzięki Harry, teraz mam jeszcze ją na głowie!
-Po pierwsze, nie nazywaj mnie paniusią, paniusiu. Po drugie, królowa chyba się nie puszcza na prawo i lewo i po trzecie twoje zachowanie jest infantylne, a jak nie wiesz co to znaczy, to sprawdź w słowniku droga intelektualistko.- uśmiechnęłam się do niej, obracając na pięcie. Ech chyba nie wyrosłam z wprawy, rozmawiania z takimi jędzami. A Styles pożałuję, że przez niego mam ją teraz na głowie. Byłam tak zdenerwowana, że idąc prawie nie zauważyłam stojącego przy automacie z batonikami, poobijanego Dereka. Podobnie jak Harry miał rozcięty łuk brwiowy i rozwalone knykcie, tyle, że on miał jeszcze mocno poobijaną twarz i ręce. Podeszłam do niego z wielkimi wyrzutami sumienia.
-Derek!- zawołałam, chłopak zwrócił się w moją stronę.
-Stella?- zdziwił się. Wydawał się być ucieszony, myślałam, że będzie na mnie zły.
-Przepraszam cię za wczoraj ja..- urwałam nie wiedząc co powiedzieć, nerwowo kołysałam się w przód i w tył.
-Nie mam cie tego za złe, gdybyś nie poszła z nim pewnie, bym skończył w szpitalu. – zaśmiał się, by rozładować napięcie.
-Naprawdę? Wiesz obiecuję ci, że to się nie powtórzy, przynajmniej taką mam nadzieję. – wymamrotałam.
-Nie przejmuj się tym.- machnął ręką.- Poza tym to ja cię całowałem i to ja idę z tobą dzisiaj do kina.- uśmiechnął się przyjaźnie.- A co do Harrego, to już się nim zajmę.- powiedział odrobinę groźniej, jakby w tym przypadku nie żartował. Nie wiedzieć czemu, poczułam nieuzasadniony strach o to, że coś mogłoby się stać Harremu.
Hej kochani! Oto rozdział, co myślicie? Mam nadzieję, że wam się podoba, ale w następnym będzie trochę więcej akcji.
Kocham was
Camila Xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top