Rozdział 13

Szłam razem z Ruby w kierunku parkingu. Strasznie się stresowałam świadomością, że czeka tam na mnie mój brat. Bałam się,  że coś odstawi. Po nim można naprawdę wszystkiego się spodziewać.  Kiedyś mieliśmy super kontakt, ale to skończyło się z dniem, gdy postanowiłam pożegnać się z moją starą osobowością. Odkąd zmieniłam styl, Teddy robił dosłownie wszystko, abym wróciła do jak to on określił "normy".  Dawniej byłam bardzo popularna w szkole. Skutkowało to tym, że obracałam się w towarzystwie ludzi, których interesowały tylko imprezy,  wygląd i reputacja. Może i nie pijałam dużo alkoholu, ale i tak to, życie pochłonęło mnie dostatecznie na tyle, bym mogła zawalić szkołę. To właśnie dlatego mam takie podejście do naszej szkolnej śmietanki towarzyskiej. Miałam szansę zaznać tamtego życia i wiem, że wszystko w nim jest złudne i nie prawdziwe.  Te całe przyjaźnie, wielkie miłości popularsów. To wszystko jest pod publiczkę i nikt mi nie będzie wmawiał, że jest inaczej.

-Wiesz, miałam teraz wychowanie fizyczne.-wyrwała mnie z zamyślenia Ru.

-Do czego zmierzasz?- uniosłam brew do góry.  Nie pasowało mi jej zachowanie. Wyglądała jakby miała dylemat czy mi coś powiedzieć, czy nie.

-No, bo nie chcę cię martwić,  ale wszystkie dziewczyny z szatni mówią o "tajemniczej Stelli Moore".- nakreśliła cudzysłów w powietrzu.

-Co?- zdziwiłam się.  Naprawdę plotki roznoszą się tak szybko?- A konkretniej co mówiły.-dociekałam.

-Tak precyzując, to zastanawiały się tylko kim jesteś i dlaczego Harry cię zgłosił. Były też ciekawe, jaką zrobisz kampanię. - wyjaśniła,  wzruszając przy tym ramionami.  No pięknie, przez tego debila i jego głupkowate pomysły, ludzie zaczynają o mnie rozmawiać.

-Zaraz! Jaka kampania?- dotarły do mnie słowa przyjaciółki.

-No wiesz, plakietki, plakaty, rozdawanie babeczek.-przewróciła oczami.

-Jezu Chryste.- schowałam twarz w dłoniach.- Zabiję go.-zdenerwowałam się.  Na domiar złego zbliżaliśmy się coraz bardziej do parkingu. Nie mogłam pozwolić,  by Ru poznała Teda teraz. Muszę z nim pierwsze porozmawiać. Kto wie co by jej powiedział.

-Czyli nie masz zamiaru zrobić kampanii? -zaśmiała się.

-Nie wiem, muszę to wszystko przemyśleć.  Mam mętlik w głowie. -westchnęłam. -Słuchaj muszę lecieć,  dziś odbiera mnie mój brat i wiesz chcę z nim pogadać. -poinformowałam ją zmieszana. Nie chciałam jej spławiać, ale nie miałam wyjścia.

-Jasne rozumiem. -uśmiechnęła się serdecznie, nie pytając o szczegóły,  za co byłam jej bardzo wdzięczna. -I tak przypomniałam sobie, że muszę iść jeszcze do biblioteki szkolnej.- dała mi całusa w policzek.-Do jutra! I nie zadręczaj się myślami! -krzyknęła odchodząc.

Dobra, przynajmniej ją już mam z głowy.  Teraz tylko Ted, mam nadzieję,  że nie zaparkował na środku parkingu. Nie chciałabym być w centrum uwagi, przez niego. 
Popchnęłam masywne drzwi i wyszłam na parking. Pogada była naprawdę bardzo ładna. Bezchmurne niebo, ciepło i lekki wiaterek. Szkoda, że zostawiłam okulary przeciwsłoneczne w domu.
Oczywiście na placu musiała być praktycznie cała szkoła. Nie wiem czy uda mi się przemknąć nie zauważalnie. Zaczęłam się rozglądać za moim bratem. Nie było trudne go znaleźć, ponieważ zaparkował w takim miejscu, aby każdy go mógł podziwiać.  Uwielbiał być w centrum uwagi. Opierał się o drzwi swojego czarnego jak węgiel Mustanga. Na głowie miał okulary, a w ręku kluczyki.  Zauważyłam, że przykuwa spojrzenia, większości dziewczyn na placu. Z pewnością był z tego powodu zadowolony, czego nie mogłam powiedzieć o sobie.

Niedaleko jego samochodu stał Derek, rozmawiający ze swoimi kumplami,  a jeszcze bliżej znajdował się Harry ze swoją grupką.  Przełknęłam głośno ślinę i ruszyłam w stronę zagłady. Gdy szłam kilka osób wskazywało na mnie palcami, co spowodowała zapewne sytuacja na stołówce. Po prostu świetnie. Pomachałam lekko w stronę Teda, by mnie zauważył.  Na początku chyba mnie nie poznał. Mimo okularów, mogłam zauważyć jak marszczy brwi.

-Hej braciszku.- podeszłam do niego i mocno uściskałam. Cóż poradzić, po mimo,  że był nieznośny, stęskniłam się za nim.

-O mój boże Stella!- złapał mnie za ramiona i oddalił od siebie, chcąc mi się lepiej przyjrzeć. -Wróciłaś! -niekrył swojego zadowolenia. Pozbyłam się jego rąk z ramion.

-Nie ciesz się tak, to tylko ubrania. Dalej jestem nudną nie popularną mną.-zaśmiałam się nerwowo. Proszę, żeby tylko czegoś nie odwalił.

-To zrobisz się popularna, ponieważ dzisiaj urządzam imprezę. -westchnął,  znudzony.

-Co urządzasz?!- uniosłam się. Chyba go pogięło, jeżeli chce zrobić domówkę. Dobra niech sobie robi grunt, żeby nikt ze szkoły się o niej nie dowiedział.

-Rodzice dziś pojechali więc nie widzę przeszkód. -wzruszył ramionami. Super, nawet nie wiedziałam, że rodzice znowu wyjechali. Co tym razem delegacja? Konferencja? Wpatrywałam się wzrokiem mordercy w Teda, kiedy on zaczął mnie dźgać palcem w żebra, wywołując u mnie łaskotki.

-Jezu! Teddy przestań!- mimowolnie się zaśmiałam.

-Nic z tego, musisz się rozluźnić. -wyszczerzył się.  Kątem oka widziałam, że Harry nam się przygląda,  zresztą tak jak i reszta, tyle, że Styles był zdenerwowany.

-Ted!- złapałam go za nadgarstki, w celach obezwładnienia.-Wiesz jak to wygląda.-posłałam mu znaczące spojrzenie.

-Oj tak wiem.-ukazał rząd swoich śnieżno białych zębów.-Jakbyś miała takiego seksownego chłopaka. Punkt do popularności, czyż nie?- cmoknął ustami wysyłając mi buziaczka. Jezu co za podstęp.  Na każdym kroku, próbuje mnie zmieniać.  Doskonale wiedział jak bardzo dziewczyny na niego reagują.  Był bardzo przystojny i dobrze zbudowany, co zawdzięczał swojej ukochanej siłowni. Włosy tak jak ja odziedziczył po mamie. Były tego samego koloru co moje, tyle, że jego krótkie.

-Jesteś debilem.-przewróciłam oczami.

-Pamiętaj, że jesteśmy spokrewnieni.-pokazał mi język.-A i idzie tu jakiś chłopak, widzisz, opłacało się by braciszek przyjechał. -poinformował mnie, przez chwilę zerkając za moje plecy.

-Co?- obróciłam się zdziwiona. Miałam nikłą nadzieję,  że był to Derek, ale oczywiście musiał to być Harry i nie wyglądał na zadowolonego. -Jedziemy stąd szybko! -Popatrzyłam przerażona na brata, czując nagłą potrzebę ewakuacji.

-Nie ma mowy. -uśmiechnął się cwanie i oparł wygodnie o auto. Grunt to wsparcie w rodzinie.

-Witaj Stello, wszędzie cię szukałem.-pojawił się Harry, z przyklejonym do twarzy sztucznym uśmieszkiem. Tak akurat cały czas tam stał debil. Poczułam silne ramie chłopaka,  obejmujące mnie w pasie. Styles popatrzył surowo na Teda, na co on niewzruszenie wpatrywał się w jego poczynania.

-Stella i ja mamy dziś dużo zajęć, więc chyba faktycznie powinniśmy jechać. -odezwał się,  nawiązując do przygotowań do imprezy. Wiedziałam, że ma jakiś ukryty cel i na pewno jeszcze stąd nie odjedziemy.

-Tak Stello?- spojrzał na mnie Harry.- Może przedstawisz mi swojego kolegę, z którym masz tak dużo zajęć. - uśmiechnął się sarkastycznie. No tak, przecież skąd niby ma wiedzieć kim jest Teddy. Wyswobodziłam się z uścisku Stylesa.

-Harry to mój brat Teddy. Ted to Harry.- przedstawiłam ich sobie.  Styles wydawał się lekko zdziwiony jednak uścisnął dłoń Teda.
Cała sytuacja robiła się trochę niezręczna, a ja czułam się obserwowana przez uczniów.

-To się świetnie składa! - ucieszył się.-Zapraszamy na naszą dzisiejszą imprezę Harry i zabierz ze sobą najlepiej pół szkoły, bo nie znam tu wiele osób. -zaproponował mój zdradziecki brat. Miałam ochotę go udusić,  co jasno dam mu do zrozumienia,  gdy będziemy sami.

-Pewnie chętnie wbijemy z resztą ludu, to będzie dla Stelli super kampania.- uśmiechnął się cwanie Harry. Tego jeszcze brakowało,  żeby Ted się o tym dowiedział!

-Jaka kampania?- zainteresował się mój brat. Mój wzrok mordercy, był bezskuteczny.

-Stella została zgłoszona do konkursu na królową balu wiosennego.- wyjaśnił.-Chyba pomożesz jej wygrać co? -uniósł brew. Tak zmówcie się wszyscy przeciwko mnie!

-Oczywiście,  że pomogę!  Moja siostra w końcu wraca do formy po tym incydencie! -ucieszył się. Harry zmarszczył brwi, nie wiedząc o czym mówi.  Miałam ochotę go zabić,  jeżeli on się dowie to nie wiem co zrobię.

-Jakim incydencie?  -zapytał.

-Żadnym. - odpowiedziałam, trochę za szybko.- Ted idziemy, teraz.-podkreśliłam ostatnie słowo,  posyłając mu znaczące spojrzenie.

-Sory Henry, musimy iść jak widać, do zobaczenia dziś o ósmej. - zrozumiał moją aluzję. 

-To jest Harry.- poprawiłam go.- I tak, do nieuniknionego zobaczenia.- okrążyłam auto i nieczekając na odpowiedź usiadłam w środku.  Niedługo po mnie, przyszedł Teddy. Odpalił silnik i zaczął manewrować na placu. Kiedy miałam pewność,  że jesteśmy już wystarczająco daleko szkoły,  żeby zawrócił,  postanowiłam dać upust emocją.

-Czy tobie odbiło?!- przerwałam, otaczającą nas ciszę. 

-Ale, że co? - udawał, że nie wie o co mi chodzi.

-Ty się jeszcze pytasz co?! Zaprosiłeś najbardziej irytującego osobnika, razem z połową szkoły na imprezę!  Już nie mówiąc,  że prawie powiedziałeś mu co było punktem kulminacyjnym,  powodującym moją zmianę! - krzyczałam, a wszystko we mnie wręcz się trzęsło.

-Nie przesadzaj.-przewrócił oczami, najwyraźniej nie mając nic do powiedzenia, na ten temat. Ja naprawdę, będę potrzebowała za niedługo psychoterapeuty. Jeszcze ta akcja prze szkołą… Co ci ludzie sobie mogli pomyśleć? Przecież tam był Derek! Mam nadzieję, że nie zmienił o mnie zdania, myśląc na przykład, że Teddy to mój chłopak. W dodatku, podszedł do nas Harry, a oni się nawzajem nie znoszą. Chyba będę musiała zaprosić go osobiście, bo wątpię, iż Styles, by to zrobił.

Nie czekając dłużej wyciągnęłam mój telefon. Niestety nie posiadałam numeru Dereka, dlatego napisałam tylko do Ruby i chłopaków. Zarówno jedna jak i drudzy byli zaszokowani, wiadomością o imprezie, jak i tym, że przyjechał mój brat, o którego istnieniu nie mieli pojęcia. Udało mi się również zdobyć numer Dereka, od Liama, ponieważ grali razem w drużynie.

Byliśmy już blisko domu, kiedy odważyłam się napisać do chłopaka.

Do; Derek

Hej, tu Stella J Jeśli masz czas, to proszę Cię wpadnij dziś do mnie na imprezę, organizowaną, przez mojego brata. Byłbyś moim bohaterem, bo nie lubię takich imprez i potrzebuję jakiegoś normalnego towarzystwa J

-------------------

Wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze. Ubrana w zwiewną czarną sukienkę, oczekiwałam, na nadejście zagłady, a mianowicie domówki mojego brata. Na nogach miałam czarne koturny, a na szyi masywny złoty łańcuszek. Słyszałam dokładnie, hałasy dobiegające z dołu, co oznaczało, że pierwsi goście już są. Naprawdę nie miałam najmniejszej ochoty tam schodzić. Ted oszalał, przez niego połowa szkoły będzie wiedzieć gdzie mieszkam i powiązywać mnie z tą domówką. Głupotą było też, wysyłanie Heleny, na dwudniowy urlop do SPA. Przecież, rodzice od razu się zorientują, co się tu działo i myślę, iż sama Helena też ma tego świadomość. Na dodatek, zostałam z tym wszystkim sama, ponieważ Ruby dziś pracuje. Mogłam tylko mieć nadzieję, iż przyjdzie Derek. Naprawdę miło by było spędzić z nim czas. Niestety nie odpisał na moją wiadomość do tej pory.

Postanowiłam, że nie będę niedorajdą i tchórzem i opuszczę mój azyl. Nie mogłam się, ukrywać w nieskończoność. Może poszukam Dylana, albo kogoś. Jednakże wątpię w ich obecność tu, skoro Ru nie przyszła. Poprawiłam materiał sukienki i skierowałam się do wyjścia. Otwierając drzwi, pozbyłam się jedynej izolacji od głośniej muzyki. Niepewnie schodziłam po schodach, dostrzegając coraz to więcej obcych mi ludzi. Widać Harry wziął sobie do serca, słowa, ‘’przyprowadź pół szkoły’’. Przystanęłam na ostatnim stopniu, zaczynając się rozglądać, za kimś znajomym, który byłby w miarę normalny. Niestety, nikogo takiego nie widziałam. Zrezygnowana ruszyłam w stronę kuchni, która była połączona z salonem. Ledwo przeciskałam się przez spoconych i śmierdzących alkoholem ludzi.  Miałam zamiar nalać sobie czegoś do picia i usiąść na ławce w ogrodzie, gdzie było trochę mniej ludzi.

W kuchni pojawiały się i znikały coraz to inne osoby, nalewając sobie alkoholu do czerwonych kubeczków. Ja również zabrałam jeden z nich, tyle, że zamiast drinka, czy piwa, napełniłam go sokiem pomarańczowym. Upiłam łyk delektując się jego cudownym smakiem. Oparłam się o blat, starając zrelaksować. Nigdzie nie widziałam mojego brata, co lekko mnie martwiło.

-Witaj diablico.- usłyszałam, ten charakterystyczny, zachrypnięty głos. Wiedząc do kogo należy niechętnie zwróciłam głowę w jego stronę.

-Już nie zakonnico?- uniosłam brew. Naprawdę nie miałam siły, by się z nim kłócić.

-Dziś jesteś diablicą, bo wyglądasz tak w tej sukience.-uśmiechnął się łobuzersko, ukazując dołeczki w policzkach. Zlustrowałam go wzrokiem. Muszę przyznać jak na dupka, prezentował się bardzo dobrze. Na sobie miał czarne rurki oraz koszulę w samolociki z rozpiętymi kilkoma górnymi guzikami, w celu ukazania, wytatuowanych jaskółek.

-Wiesz, przycięłam trochę habit.-zaśmiałam się. Harry wziął czysty kubeczek i nalał sobie piwa.

-Co ty jesteś taka bezkonfliktowa?- spojrzał na mnie, biorąc łyk piwa.

-Jestem zbyt zmęczona, żeby się kłócić.-wzruszyłam ramionami. Chłopak oparł się o blat obok mnie.

-Ładnie wyglądasz.- szepnął do mojego ucha. Mam nadzieję, że nie będzie niczego próbował.

-Dzięki. Pomimo, że mój brat to dzikus, w moim domu jest ponad sto osób, a mnie boli potwornie szyja, staram się nie odstraszać wyglądem.- powiedziałam z sarkazmem , jednocześnie trochę się żaląc. Naprawdę schodzę na psy, rozmawiając z nim a nie Ru czy chociażby Dylanem.

-Twój brat wydaje się okej, ludzie sobie pójdą, a co do szyi, to mogę ci ją rozmasować.- poruszył zabawnie brwiami. Sama nie wiem czemu, ale się zaśmiałam.

-Nie dzięki poradzę sobie.- pokazałam mu język.- Właściwie, to mam do ciebie pytanie.-odezwałam się, przygryzając dolną wargę z nerwów.

-Tak?- zapytał, przelotnie, zerkając na moje usta.

-Dlaczego, zgłosiłeś mnie do tego konkursu?- odepchnęłam się od blatu, zostawiając na nim pusty kubek.

-Chciałem ci zrobić na złość.- powiedział szczerze, niewiele się przejmując.-Ciesz się, że nie powiedziałem o twojej pracy.-mruknął. Spojrzałam na niego zaszokowana.

-Przestań mnie nękać Styles, mam ciebie dosyć.-zacisnęłam rękę w pięść. Chłopak nie wzruszony nalał sobie kolejną porcję, piwa.

-Chcesz?-zapytał ignorując mnie.- Ach zapomniałem świętoszka nie pije.-powiedział ironicznie.  W jednej chwili, potrafił mnie tak zdenerwować. Od normalnej rozmowy do tych jego irytujących docinek.

Pod wpływem jego debilnego uśmieszku, ruszyłam w stronę kubków i napełniłam jeden z nich piwem. Styles natychmiast posłał mi zdziwione spojrzenie. Popatrzyłam prosto w jego zielone oczy, zatkałam nos i duszkiem zaczęłam pić piwo. Och jak dawno tego nie robiłam. Nigdy nie lubiłam pić, nawet za starych czasów, ale owszem zdarzało się. Kiedy opróżniłam zawartość kubka, wytarłam usta, ręką i wzięłam głęboki oddech. To nie skończy się dobrze, co ja wyprawiam? To wszystko jego wina.

-Co się tak gapisz?- zdenerwowałam się. – Zakonnica idzie do piekła? Schodzi na złą drogę? No dalej wiem, że chcesz mi dopiec.  Próbowałam skłonić go żeby się odezwał, lecz był w lekkim szoku. Może powinnam, wypić jeszcze jedno piwo i w końcu wziąć się za plan, złamania serca temu bydlakowi?

-Właściwie miałem ci powiedziesz, żebyś uważała i nie piła tego duszkiem, bo nie mam zamiaru trzymać ci włosów nad kiblem, jak zaczniesz uczyć się co to alkohol. – wrócił do żywych, jak zwykle nie mogąc być miłym.-Powinnaś to wytańczyć, żeby móc coś jeszcze wypić.- podał mi rękę w geście propozycji.

 Spojrzałam na niego, zdezorientowana. W sumie i tak muszę spędzać z nim czas i go rozkochać w sobie, więc teoretycznie, taniec ma coś z tym wspólnego, no nie? Kiedy już miałam się zgodzić, usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Zgarnęłam go z blatu i odblokowałam ekran.

Od; Derek

Hej piękna, jestem u Ciebie na imprezie, czekam, przy jakieś kremowej kanapie Xx

Przeczytałam dwa razy wiadomość od Dereka, szczerząc się jak jakaś nienormalna do ekranu. Harry zauważył to i nim zdążyłam się zorientować wyrwał mi z ręki komórkę i przeczytał SMS.

-Chyba nie masz zamiaru tam iść prawda? – wychrypiał surowym głosem, a jego oczy pociemniały ze zdenerwowania.

-Oczywiście, że mam!- wyrwałam mu telefon.- A ty znajdź sobie lepsze zajęcie, niż łażenie za mną i rozkazywanie mi.-próbowałam go wyminąć, lecz zastąpił mi drogę.-Co ty robisz? Przesuń się.-tupnęłam nogą.

-Nie dopóki nie zmienisz zdania, mam zamiar spędzić z tobą dzisiaj czas i nie będziesz szła do, żadnego Dereka.-powiedział, tym razem spokojniej, wciąż zagradzając mi drogę.

-Ha! Twoje niedoczekanie.-kolejny raz próbowałam go wyminąć. Byłam nieco odważniejsza, dzięki temu piwu co wypiłam.

-Nie odpuścisz?- zapytał, unosząc brew.

-Nie.-położyłam dłonie na biodrach.

-Nie to nie.- westchnął, przybliżając się do mnie. Po chwili poczułam jego duże, silne ręce, unoszące mnie do góry. Harry bezczelnie przerzucił mnie sobie przez ramię, niczym worek kartofli i zaczął kierować się w stronę schodów.

-Puszczaj mnie idioto!- zaczęłam się wiercić, gdy Harry pokonywał stopnie na górę.

-Ha! Twoje niedoczekanie!- powtórzył moje słowa, sprzed kilku minut.

Hej kochani Xx Jak wam się podoba rozdział? Powiem, że w następnym będzie dalsza część imprezy. Co sądzicie o Tedzie i zmiennym Harrym?

Kocham was

Camila Xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top