Ojcostwo cz. II
Jest część druga, bo chyba się spodobało.
Black Syriusz:
- Nie.
- Tak.
- Nieee...
- Taaak...
- NIEEEEEE!
- Syriusz uspokój się do cholery, nie wszyscy ze Slytherinu są źli... GDZIE TY IDZIESZ Z TĄ SIEKIERĄ?!
- ZBIORĘ CHŁOPAKÓW I ROZ*EBIE TEN PIER*OLONY KAPELUSZ, KTÓRY WYSŁAŁ MI DZIECKO NA ZMARNOWANIE!
Lupin Remus:
- Slytherin...
- Slytherin.
- No... mogło być gorzej, prawda? Mógł być... Slytherin, tak...
- Remi wszystko w porządku?
- Tak, tak... Po prostu już widzę jak Syriusz i James włamują się do Hogwartu, robią naszemu dziecku pranie mózgu i siłą wpychają do Gryffindoru...
Potter James:
- Nie, nie wieżę. To jakaś mistyfikacja, albo żart. TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA.
- James, tiara zdecydowała, trzeba się z tym pogodzić...
- TO TWOJA WINA! TA WREDNA ŻMIJA TEŚCIOWA MI NA DZIECKO NAPLUŁA I TERAZ BĘDZIE WSTYD NA CAŁE OSIEDLE! A ty tylko, żeby do dziadków, żeby się asymilowało i w ogóle... TY JESTEŚ Z NIĄ W ZMOWIE!
- Witajcie dzieci.
- Witaj mamusiu, możesz wysłać sowę do magoegzorcysty? Coś mi chyba męża opętało...
Snape Severus:
Severus razem z żoną czytają list od swojej 11-letniej pociechy z Hogwartu. Pani Snape po skończeniu czytania wyciąga dłoń w stronę męża.
- Płacisz. - zrezygnowany mężczyzna daje kobiecie 5 galeonów i ukrywa twarz w dłoniach. - Och Sever, to przecież nie koniec świata, nie przesadzaj.
Pan domu bez słowa wstaje z fotela i kieruje się w stronę kominka.
- A ty gdzie idziesz?
- Do notariusza zmienić testament. Moje dziecko w Gryffindorze to jakaś kpina.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top