Rozdział XVIII

2 tygodnie później

Teraz leżałam na wózku. Wieźli mnie. Nie widziałam dokąd. Wiedziałam tylko, że obok mnie jedzie Moon. Nie lubiłam jej. Minęły dwa tygodnie odkąd tutaj przyjechała. Wydawało mi się, że matka darzy ją większą miłością. Bo co? Bo lubi zabijać? Bo "lepiej" walczy? Ma lepsze oko? Bo "JEST" lepsza? Była wątła, ale miała zacięcie. Ja natomiast byłam wysportowana, ale nie zamierzałam z nią walczyć. Czasami za to nieźle dostawałam. Od mamy, Seven czy od kogoś innego.

Wjechaliśmy do dziwnego pokoju. Nigdy go nie widziałam mimo, iż byłam tutaj od dziecka. Zawsze leczyli mnie gdzie indziej. Czyżby doktorek zmienił norę? Położyli mnie na łóżku i podpięli pasami. Mocno. Bolało. Zobaczyłam Seven obok. Miała psychopatyczny uśmiech na twarzy. Cieszyła się. Z czego? Nie wiem. Ja byłam przerażona. Podszedł do nas Zola.

-Uspokój się Kati. Będziesz w końcu najlepsza. Niepokonana. Idealna. -musną mój policzek dłonią i wetkną szmatę w usta.- A ty Seven, co mi powiesz?

-To zaszczyt.

-Cieszę się, że tak sądzisz. -uśmiechnął się i ją także związał.- Czeka nas długa i trudna operacja dziewczynki, więc odprężcie się.

Na salę wjechał Tesseract. A ten tu czego?

-Ach tak! Sześcian. Taki mały bonus ode mnie.

Zamknęłam oczy. Czułam tylko ból. Kilka razy zemdlałam. Przestałam liczyć po siódmym. Byłam zmęczona. Miałam mokry podkoszulek od łez i potu. Nie wiem ile to trwało, ale kilka godzin na pewno! A może więcej? Pewnie tak. Za którymś przebudzeniem poczułam mocniejszy niż do tej pory ból w głowie. Rozejrzałam się dookoła. Na stoliku obok leżała Moon. Nieprzytomna? Nie! Była nieżywa! O mój Boże! Ona nie żyje! I wtedy usłyszałam JEJ głos. Co gorsze: usłyszałam go w środku.

~I czego się wydzierasz? ~Kim jesteś? Pomocy! ~Cicho! Jestem Moon! Nie poznajesz? ~Ale... skoro ty jesteś tu, to kim jest ona? I co w ogóle tu robisz? ~Ehhhh... Nie zapoznali cię z aktami. W sumie to się im nie dziwię. Już od dawna mieli stworzyć kogoś takiego. Idealnego zabójcę. Ciało żołnierza i umysł szpiega. Idealne połączenie, nie sądzisz? ~Więc teraz jesteśmy jednością? ~Można tak to ująć. ~A Sześcian? ~Bonusik. Zola ulepszył plany. Można powiedzieć, że dał nam... jak on to określił? "Umiejętności specjalne"? Chyba tak to szło.

Zatkało mnie. Ale tak totalnie. Jakim prawem?! Od myślenia bolała mnie głowa, więc postanowiłam przez jakiś czas tego nie robić. ~Jakbyś kiedykolwiek to robiła. ~Zamknęłam oczy i spróbowałam zasnąć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top