Rozdział XV

Uczyłam się niezwykle szybko. Gdy skończyłam trzynaście lat matka zaprzestała głodówek. Zaczęłam w miarę normalnie jadać. Nie jeździłam co prawda na prawdziwe misje ale na zwiady. Nie było takiego rekonesansu, którego nie nazwałabym udanym.

Mimo, że moje ciało było zniszczone, to wracałam do siebie po latach mordęgi. Moje -czarne jak się okazało- włosy sięgały mi trochę za ramiona. Gdy dotykałam twarzy to nie czułam tylko kości, jak kiedyś. Dowodem na to, że przytyłam jest także moje ciało. Wcześniej mizerne pomimo treningów, dziś mieści się w normach. Chyba...

A co z samopoczuciem? Teraz należałoby zadać pytanie: czy je posiadam? Starałam się nie czuć. Często podejmowałam tę próbę. To był mój sposób na ból i strach. Moje oczy nic nie wyrażały. Były puste. A przynajmniej chciałam, aby tak wyglądały. Wolałam aby nikt nie zobaczył w nich przerażenia i okropieństw, jakie mnie spotkały.

Ostatnio także, coraz częściej jeżdżę do Zoli. Tam głównie jestem prześwietlana i mam pobieraną krew. Robi to wielkimi i grubymi igłami. Przypinają mnie pasami abym nie wierzgała. Po co mu to wszystko? Nie wiem, ale przeczucie mówi mi że już niedługo się dowiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top