Rozdział VIII

3 lata później

Nastały ciężkie czasy. Marry została ciężko raniona, a Garrego zabrali. Siedziałyśmy w opuszczonej fabryce. Wszędzie walał się gruz, ale mimo to, mimo wojny, strachu, śmierci i biedy, Julia miała dobry nastrój. Czemu? Cóż... zapewne zaraz się dowiem. Ustała naprzeciw mnie i wręczyła mi coś owiniętego w gazety. To dzisiaj? Już? Moje dziesiąte urodziny.

-Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! A kto? Kate!

-Nie trzeba było! -zarumieniłam się.

-Trzeba, trzeba! -krzyknęła Julia, moja najlepsza przyjaciółka oraz przybierana siostra. -No otwórz go! Otwórz!

Powoli otworzyłam małe zawiniątko. Serce biło mi coraz mocniej.

-To... chwila... co to? -chwyciłam okrągły czerwony owoc.

-To? To jabłko! Pamiętasz jak przed... -zawahała się.- wojną wchodziłyśmy do mojego sadu i zjadaliśmy po kilka lub nawet kilkadziesiąt na dzień? To ma ci przypomnieć smak dzieciństwa i... starych, no może nie aż tak starych, dobrych czasów.

Chwilę popatrzyłam się na owoc, wyjęłam mały nożyk z kieszonki i rozcięłam jabłko na pół.

-Zjem jeżeli ty też. -podałam jej drugą połówkę.

-Skoro nalegasz...

Już miałyśmy ugryźć owoc, gdy nagle rozległ się głośny huk. Granat.

-Prędko Julio, musimy się gdzieś schować! - krzyknęłam, ale ona już zniknęła pod górą gruzu.- Nie... Nie!

Tym razem nie było huku tylko wybuch. Podmuch niosący śmierć. A po dwóch częściach jabłka nie został ślad. Teraz narodziło się coś nowego... nowy rodzaj jabłka...

-Tu jest! -Usłyszałam głos zza pleców.

-Pomóżcie... proszę... -łzy leciały ze mnie wodospadem. To była jedyna bliska mi osoba. Nikogo poza nią nie miałam.

-Pójdziesz z nami. -mężczyzna w masce podszedł do mnie.

Nie stawiałam oporu. Założyli mi worek na głowę i wsadzili do jakiejś furgonetki. Zapewne zginę. Zagazują mnie? Zastrzelą? A może utopią? Żadna z tych odpowiedzi nie okazała się być poprawna, ponieważ po paru godzinach dotarliśmy do wielkiego budynku. Wypchnęli mnie z wozu i zdjęli worek. Zakuli w kajdanki i popchnęli, abym szła. Przy wejściu stała kobieta. Wyglądała znajomo mimo, iż wcześniej jej nie widziałam. Kogoś mi przypominała... Miała podobne duże oczy i czarne włosy. Była do mnie podobna, ale to chyba nie...

-Witaj, moja córko, w bazie Hydry!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top