8

*Park Me Rin*

Obudziłam się na podłodze opatulona trzema kocami. Rozwaliłam kokon i wzięłam głęboki wdech. Pod tymi kocami było naprawdę gorąco.
Sięgnęłam do swojego kolana aby się podrapać, pod moimi palcami poczułam coś szorstkiego. Szybko podniosła nogi do góry i zobaczyłam plastry na kolanach. Nie pamiętałam dlaczego je założyłam. Spojrzałam pod jeden, zakrwawiona mała dziura w kolanie. No nieźle bawisz się po pijaku, Rin!
Podniosłam się i ruszyłam w stronę łazienki. Musiałam jak najszybciej się ogarnąć. Szybko otworzyłam drzwi.

-Suga?- siedział na ubikacji i spał. 

Na szczęście miał spodnie i resztę ubrania. Podeszłam do niego i uderzyłam go w ramię z całej pety.
Obudził się i spadł z tronu.

-Rin?!- przerażony szybko się podniósł.

-Mógłbyś odejść? Chciałabym się wykąpać.- odrzekłam oschle.

-Jasne. Zrobię śniadanie.- ziewnął i podrapał się po głowie.

-Odejdź.. z mojego życia.- słowa same wylatywały z moich ust.

Suga momentalnie się zatrzymał. Słychać było tylko nasze oddechy. Liczyłam, że coś powie zaprotestuje ale nic. Wyszedł z łazienki i skierował się do przedpokoju. Wolnym krokiem ruszyłam za nim, zatrzymałam się w drzwiach.

-Wiesz. Podczas twojej "nieobecności" przyciągnąłem cię tu, zakleiłem kolana i owinąłem cię kocami wszystko dla twojego bezpieczeństwa i wygody. Dla ciebie, kocham cię a ty tego nie doceniasz.- mruknął.

-Doceniam?!- mocno tupnęłam noga. -Co ty sobie wyobrażasz?! Na początku jesteś ze mną dla dobra.. swojego a teraz mówisz, że to prawdziwe uczucie! Posłuchaj co mówisz, hipokryto!- krzyknęłam.

-Mówiłem, że to był plan menadżera! Racja, był dla zespołu zysk ale dla mnie i dla ciebie też! Ja zyskałem piękną, bystrą i odważną dziewczynę a ty, Rin zyskałaś przystojnego, utalentowanego chłopaka.- uśmiechnął się szeroko.

-Myślisz, że dzięki temu rzucę ci się na szyję. Zostałam zraniona. Mocniej niż może ci się wydawać.- spuściłam głowę.

-Ze mną teraz jest tak samo źle. Usłyszałem od osoby którą kocham, że mam się wynosić.. z jej życia.- również spuścił głowę.

Do pomieszczenia wszedł Jin. Od razu się uśmiechnął gdy podniosłam wzrok aby go zobaczyć. Suga dalej wpatrywał się w podłogę.

-Wreszcie was znalazłem.- przeczesał włosy ręką.

-Nie spodziewałam się, że wiesz gdzie mieszkam.- również uśmiechnęłam się do niego.

-Właśnie się dowiedziałem.- podszedł i uderzył lekko Sugę w plecy.

-Masz ochotę coś zjeść? Znam fajną restaurację niedaleko.- oznajmiłam szybko.

-W trójkę zawsze raźniej.- zaśmiał się.

-We dwójkę.- mruknęłam.

Jin badawczo spojrzał na Sugę, który lekko podniósł głowę i spojrzał na mnie.

-Jasne.- spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął.

~~~

Upiłam kolejny łyk wina i wpakowałam do ust kawałek mięsa.

-A więc.. co się stało między tobą a Sugą? Widać to na pierwszy rzut oka.- oparł się o siedzenie.

-Nic się nie stało. Suga to po prostu świnia.- zrobiłam to samo ale trzymałam kieliszek wina w dłoni.

-Nie jeśli się go pozna.- utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy.

-Nie chcę go już bliżej poznawać.- syknęłam i odwróciłam wzrok.

-Oj no przestań!

-Mam go dość i tyle. Jak go widzę to jeszcze bardziej mnie coś boli.- poczułam łzy w oczach.

-Serce?- nasze spojrzenia momentalnie się skrzyżowały.

Zapadła cisza. Jin nie wiedział co się między nami stało a jednak podejrzewa co to może być. Przewróciłam teatralnie oczami i odstawiłam kieliszek na stół.

-To teoretycznie nie możliwe aby bolało mnie serce. No chyba, że mam zaraz dostać zawału.- mruknęłam chłodno.

-Cóż, ja nie wiem co czujesz, nie wiem co czuje Suga ale jedno jest pewne.. powinniście porozmawiać.- wstał, położył pieniądze na stole i wyszedł.

-Już o tym rozmawialiśmy.

~~~

Przekręciłam kluczyk w drzwiach i weszłam do domu. Światła były zapalone i tego akurat się spodziewałam. Rzuciłam torebkę na stół i ruszyłam w stronę łazienki. Smak wina w ustach robił się denerwujący i chciałam się bo jak najszybciej pozbyć.
Szybko otworzyłam drzwi. Przede mną pojawił się Suga bez koszulki. Wpatrywałam się w jego klatkę piersiową potem szybko podniosłam wzrok na twarz Sugi. Wpatrywał się we mnie w ciszy, tak samo jak ja w niego.

-Wróciłaś?- zapytał retorycznie.

Cofnęłam się trochę aby mógł przejść. Zanim zdałam sobie sprawę, że potknęłam się o szafkę już leżałam na ziemi.. razem z Suga.
Dlaczego życie utrudnia mi.. życie?!

-Wybacz. Myślałam, że się złapię klamki a chwyciłam ciebie.- mruknęłam.

-Nic się nie stało.- powiedział szeptem.

Nagle poczułam łzę spływającą po moim policzku.

-Dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłeś? J-ja już wierzyłam, że się zakochałam.- pękłam.

-Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję tego, że się zgodziłem. Mogłem normalnie zacząć z tobą związek bez udziału naszego menadżera.- jego ręce zaczęły drżeć, przez podpieranie się na nich.

-Dlaczego zawsze wszystko się sypie? Było tak fajnie.- położyłam mu rękę na policzek.

-Dalej może tak być.- mruknął.

Poczułam jak jego ciało opada na moje. Jego głowa zaczęła się lekko przechylać w lewo.
Jego usta smakowały moją pastą do zębów, moją upragnioną pastą do zębów.
Jego język tańczący z moim, jego puls zgrywający się z moim. Harmonia. To jest przyjemnie. Kocham go.. ale nie sądzę aby to dalej mogło trwać. Na pewno nie dziś, może jutro.

♡♡♡

Teraz trochę info. Jednak nie wrzuciłam nic podczas moich wakacji ale to nie moja wina tylko telefonu, któremu zachciało się pływać w jeziorze więc proszę nie krzyczeć. ~^^~

Pozdrawiam!
Haru.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top