Rozdział 9

Raphael 

Wszystko szło zgodnie z planem. Następnego dnia, razem z Carlo polecieliśmy do Rzymu. Podczas godzinnego lotu, nie odezwał się nawet słowem, ale wiedziałem, że nie będzie milczał przez wieki. Może nie popiera mnie w tym co teraz robię i zapewne wypomni mi to jeszcze tego wieczoru, ale nie dbałem o to. Nie zmienię zdania, bo on kręci nosem. Byłem przygotowany na jego dogryzanie podczas aukcji. 

Na płycie lotniska już czekał wynajęty samochód. Włożyłem do niego walizki z pieniędzmi, wsiadłem na miejsce kierowcy i gdy Riccio zajął miejsce pasażera, ruszyłem pod dany adres. 

- Przez to jak traktują kobiety, powinniśmy ich odjebać, a nie jeszcze od nich kupować.

Wymamrotał pod nosem. Zachowywał się jak nadąsana baba.

- Lorenzo nic z tym nie zrobił, a mógł już na samym początku czy później, za czasów swojego panowania. Dobrze wiesz, że jeśli on nic z tym nie zrobił przez tyle czasu, rada mnie nie poprze, bo jeśli on nic nie zrobił, uznają, że ta “firma” nie jest dla nas groźna. Włoszek i turystek nie ruszają. Ściągają kobiety zza granicy i nic nie możemy z tym zrobić, bo nie mamy podstaw.

Tłumaczyłem by go nieco uspokoić, mimo że sam tego nie popierałem. To nie był handel bronią czy narkotykami, a kobietami. Żywym towarem. Jeśli chodziło o nasze włoskie kobiety, Casa Nostra zawsze starała się je chronić i otrzymywały pomoc, gdy po nią się zgłosiły. Jeśli chodziło o turystki, zawsze je broniliśmy bo zwyczajnie zarabiamy na turystach. Większość Hoteli należy do Casa Nostra, sklepy po części również, bo ich właściciele muszą płacić trzydzieści procent obrotu, w zamian dostają ochronę i gdy są obrabowani, my się tym zajmujemy. 

- Może i naszych nie ruszają, ale dam sobie rękę uciąć, że mają swoje metody by każda z tych kobiet była posłuszna, skoro sprzedają je w formie zabawki. A zabawki są do zabawy, nie mają prawa głosu, bo są pierdoloną rzeczą.

Zacisnąłem palce na kierownicy. Naprawdę mnie już wkurwiał tym swoim gadaniem.

- Nie interesuje mnie to, jak kto kogoś traktuje, do momentu, gdy to nie dotyczy mnie, więc w dupie mam co z nimi robią, bo to mnie, kurwa, nie dotyczy. Więc zamknij ryj, Riccio. Jeśli chcesz, siedź w aucie, jeśli chcesz, chodź ze mną, ale lepiej już się, kurwa, nie odzywaj, bo naprawdę działasz mi na nerwy. 

Wycedziłem wściekły. Carlo zaczął się śmiać, mimo że wiedział, że naprawdę jest blisko wyprowadzenia mnie z równowagi. 

- Pójdę, bo nie odpuszczę tego cyrku. Są dwie opcje, albo wyjdziesz wkurwiony, bo żadna ci się nie spodoba i ostatecznie żadnej nie kupisz, albo wydasz wszystkie pieniądze na tą kobietę, ale i tak wyjdziesz wkurwiony, bo samym spojrzeniem zdąży zawrócić ci w głowie. 

Powiedział rozbawiony. Zacząłem się zastanawiać, czy przeżyje przy takiej prędkości, jeśli wypchnę go teraz z samochodu. 

- Nie dam się tak łatwo owinąć wokół palca, tym bardziej kobiecie. 

Sprostowałem jego słowa.

- Przekonamy się. 

Resztę drogi jechaliśmy w ciszy. Ja wkurwiony, on z uśmiechem na ustach. W końcu po paru minutach zatrzymałem się na parkingu starego budynku. Wyszedłem z auta razem z Riccio i ruszyliśmy do drzwi. Nawet nie zdążyłem zapukać, a te się otworzyły i stanął w nich mężczyzna po sześćdziesiątce. To zapewne Antonio. 

- Zostawiłem dla pana, najlepsze miejsce. Tędy. 

Kiwnął dłonią i ruszył przodem w kierunku schodów, a my za nim.

- Jest siedem dziewczyn, ale wie pan, im dalej, tym brzydsze, więc mam nadzieję, że wybierze pan którąś z tych pierwszych, bo są najlepsze. 

Zeszliśmy schodami na dół i szliśmy dalej korytarzem.

- A to nie tak, że najlepsze zostawia się na koniec?

Obserwowałem jego sylwetkę. Spiął się lekko, więc już wiedziałem, że wcześniejsze słowa były kłamstwem. 

- Niekoniecznie, siódemka jest zacofana, nie zawsze radzi sobie z silnymi emocjami, więc wątpię, że da radę w pana świecie.

Spojrzałem na Carlo, który już zerkał na mnie. Też nie podobało mu się to kręcenie starego Antonio, a ewidentnie kręcił. Co nie oznaczało, że będę czekał na tą ostatnią, bo jeśli spodoba mi się któraś z pierwszych, wybiorę ją. A jeśli nie, wyjdę wkurwiony bez niczego. Mężczyzna się zatrzymał i otworzył drzwi prowadzące do loży.

- Na stoliku przed kanapą jest przycisk. Gdy chce pan licytować, naciska pan i po prostu wymawia kwotę. Będziecie słyszeć innych kupców, by móc iść wyżej. Pod ścianą jest mały barek, z którego możecie korzystać. Gdy zdecyduje się pan na jedną z kobiet i ją wylicytuje, od razu do pana przyjdę.

Kiwnąłem głową w geście zrozumienia. Razem z Riccio wszedłem do środka i usiedliśmy na kanapie. 

- Zaraz zaczynamy. 

Antonio zamknął drzwi. Każda loża była oddzielna. Przed nami było wielkie okno, z którego był widok na podest i pomieszczenie w którym dziewczyny miały się prezentować. Był to ośmiokąt. Dopiero po chwili zorientowałem się, że siedzimy za lustrem weneckim i musiałem przyznać, Antonio miał wyobraźnię. Czekaliśmy aż wszystko się zacznie. Nie miałem zamiaru korzystać z barku, Riccio również. On nie pił, bo nie byliśmy u siebie i wiedział, że będzie musiał prowadzić w drodze powrotnej na lotnisko. Ja nie piłem, bo nie tknę nic czego sam nie kupię czy nie przygotuje. Zbyt duże ryzyko. Po paru minutach wyszła pierwsza z kobiet. Zmarszczyłem lekko brwi, widząc, że ma założoną maskę porcelanowej lalki.

- Co jest, do cholery. 

Wypaliłem, a mój towarzysz zaczął się śmiać.

- Właśnie to miałem na myśli, gdy mówiłem, że jak już któraś zawróci ci w głowie to samym spojrzeniem, bo wątpię, żeby cię interesowało ciało, skoro masz zamiar spędzić z nią resztę życia. 

Zanotowałem w głowie, by mu przypierdolić gdy będziemy już w Sycylii. Ten chujek wiedział, jak wyglądają te aukcje, a słowem się nie odezwał. Zacisnąłem szczękę i dalej patrzyłem przed siebie. Moja loża znajdowała się naprzeciwko drzwi, więc jak już weszły to patrzyły prosto na nas. 

***

Licytacje trwały w najlepsze, a ja zwyczajnie zacząłem się nudzić. Zaraz miała wejść piąta kobieta, a do tej pory nawet nie przeszło mi przez myśl, by nacisnąć przycisk. Każda ubrana jak kurwa, luksusowa, ale nadal kurwa. Każda się trzęsła ze strachu i też w oczach każdej było go widać.

- Na prawdę nie wiem co my tutaj robimy, żadna z nich nie nadaje się by wejść do Casa Nostra. 

Odezwał się Carlo, gdy piątka zeszła z podestu. 

- Przypadkowa dziewczyna z Sycylii by się tak nie bała, jak one. 

Dodał gdy weszła szósta i trzęsła się jeszcze bardziej niż wszystkie pozostałe razem wzięte, ale innym to nie przeszkadzało, bo sprzedawały się jak świeże bułeczki w sklepie. Każda była wylicytowana, ale nikt nie doszedł nawet do miliona, bo przecież nikt nie da tyle za zabawkę. 

Wyjście ostatniej dziewczyny trwało dłużej niż poprzednie. Już miałem wstać z kanapy i wyjść, bo uznałem, że może Antonio nie potrafi liczyć i miał tylko sześć dziewczyn, nie siedem, ale zrezygnowałem z tego pomysłu gdy tylko zobaczyłem jak lustro naprzeciwko się uchyla. 

Była ubrana na biało, w jebaną koronkę i gorset. Mimo że miała zakryte miejsca intymne, czułem rosnące wkurwienie, wiedząc, że każdy inny kupiec ją teraz ogląda. Stanęła na podeście. Była drobna, szczupła ale miała krągłości gdzie trzeba. Nie była zbyt wysoka. Miała długie, czekoladowe włosy i jasną cerę. Uniosła wzrok i jak tylko zobaczyłem te duże, brązowe oczy, pochyliłem się i nacisnąłem przycisk.

- Miliard.

Powiedziałem pewnie, wiedząc, że nikt mnie nie przebije. W dupie miałem, że nie widziałem resztę jej twarzy. Ona się nie trzęsła. Nie widziałem strachu w jej spojrzeniu. Stała pewnie. Jej oczy nie zdradzały praktycznie nic, a jednocześnie zdradzały tak wiele. Musiałem ją poznać. 

Nikt nie zaproponował więcej. Po zaledwie minucie światło, w pomieszczeniu gdzie stała kobieta, zgasło. A ja mimo że wiedziałem, że będę miał okazję jeszcze na nią spojrzeć, poczułem zawód, że nie mogłem patrzeć jeszcze przez chwilę. Wstałem z kanapy, a Riccio poklepał mnie po plecach.

- Pójdę po walizki, bo trochę cię poniosło, ale totalnie cię rozumiem. 

Wyszedłem na korytarz, nie zwracając na niego uwagi. Carlo poszedł po pieniądze, a Antonio już szedł w moją stronę. Widziałem, że nie jest zadowolony z mojego wyboru. 

- Mówiłem panu, że ona nie będzie pasować do waszego świata. Nie przyjmuję reklamacji, więc lepiej niech się pan jeszcze zastanowi. 

Coś tutaj ewidentnie nie grało, skoro oferowałem mu miliard, a ten kazał mi się zastanowić. Miałem zamiar dowiedzieć się co, ale w swoim czasie.

- Nie zmienię zdania.

- Panie Barricelli, ja naprawdę…

Przerwałem mu od razu.

- Nikt nie przebił mojej oferty, ta kobieta jest moja. Jeśli będę miał z nią problem, poradzę sobie. Nie musi się pan martwić, że złożę reklamację, bo zdaje sobie sprawę, że w tym biznesie to nie wchodzi w grę.

Zapewniłem. Mężczyzna zacisnął usta, ale ostatecznie przytaknął. Riccio wrócił z czterema walizkami.

- Cały miliard, a teraz proponuje zaprowadzić Capo do tej kobiety, bo naprawdę zrobi się niecierpliwy.

Antonio zbladł i chcąc się upewnić, że nie kłamie, spojrzał na moją prawą dłoń. 

- Zzapraszam.

Wydukał i odebrał odebrał walizki od Carlo. Ruszył dalej korytarzem, a my za nim. Weszliśmy do pustego pomieszczenia, Antonio wskazał na kolejne drzwi.

- Jest za nimi. 

Spojrzałem wymownie na Riccio by został i miał wszystko pod kontrolą. Kiwnął tylko głową, ale wiedziałem, że rozumie o co chodzi. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do pomieszczenia z luster. Światło było jeszcze wyłączone, a jedyne jakie padało do środka to to z uchylonych drzwi. Zatrzymałem się za nią i usłyszałem muzykę. Miała słuchawki? Śpiewała cicho pod nosem.

- And our time on Earth was through. I'd wanna hold you just for a while. And die with a smile.

Obrałem sobie za cel, znalezienie tego utworu i przesłuchania go całości. Nie myślałem, że jest aż tak niska, bo będąc w szpilkach była ode mnie o głowę niższa. Ona chyba jeszcze nie zdawała sobie sprawy z mojej obecności. Dopiero po chwili, muzyka w jej słuchawkach została wyłączona, a światło włączone. Miała zamknięte oczy, a gdy je otworzyła i zobaczyła mnie w odbiciu, wzdrygnęła się lekko. Uniosła dłonie i cały czas przyglądając mi się w lustrze, wyciągnęła słuchawki z uszu.

Zaczynamy zabawę. 😏

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top