Rozdział 29
Annabelle
Od paru minut ogród był już pusty. Nie było żadnej żywej duszy oprócz nas i Romeo. Ta cisza stawała się nie do zniesienia, bo właściwie nie wiedziałam na co czekamy i czy w ogóle na coś. Ale jak na zawołanie, Raphael jakby czytał mi w myślach, wstał i podał mi dłoń. Podniosłam się z krzesła i razem ruszyliśmy do drzwi tarasowych. Jak tylko Raphael je otworzył, Romeo wszedł do środka pierwszy i ruszył do salonu, by zapewne uwalić się na kanapie i spać w najlepsze. Już miałam przejść przez próg, ale mój mąż wziął mnie na ręce jak pannę młodą i szedł w stronę schodów. Serce waliło mi tak mocno… Wydawało mi się, że on czuł jego bicie na swojej piersi.
Dziś będzie mój pierwszy raz. Z mężczyzną. Z moim mężem. Nie z narzędziem ginekologicznym. Stresowałam się niesamowicie. Jeśli będzie mnie boleć? Albo jeśli jemu się nie spodoba? Miał wiele kobiet, był doświadczony… A ja?
Na piętrze zatrzymał się przy drzwiach do sypialni, w której nie miałam okazji być. Otworzył i wszedł do środka. Dopiero tam postawił mnie na środku pokoju. Było jedno wielkie łóżko, łazienka, garderoba i żadne z tych pomieszczeń nie miało drzwi. Jednak mój wzrok przykuł ogromny fortepian.
- Grasz?
Zapytałam zdziwiona. Głupie pytanie, bo raczej nikt nie zdecydowałby się na tak drogą ozdobę do domu.
- Czasami.
Odpowiedział spokojnie. Zastanawiałam się, czym ten mężczyzna jeszcze mnie zaskoczy, a robił to prawie na okrągło. Podeszłam do instrumentu i podziwiałam. Nie sądziłam, że Raphael może grać na fortepianie. Ba, na jakimkolwiek instrumencie. Opuszkami palców przejechałam po klawiszach, jednak żadnego nie nacisnęłam.
- Zagrasz dla mnie?
Odwróciłam się do niego przodem. Stał cały czas w tym samym miejscu, ale śledził mnie wzrokiem. Podszedł bliżej, usiadł na ławce i po prostu zaczął grać Ti amo - Umberto Tozzi. Mogłam się spodziewać, że wybierze Włoską piosenkę, ale nie spodziewałam się tej. Nie wiedziałam, czy wybór był przypadkowy, czy w ten sposób chciał mi coś powiedzieć. Miałam ciarki. Każdy dźwięk trafiał prosto we mnie. Tym bardziej, że to on grał. Grał z pasją, ale też bólem wymalowanym na twarzy, jakby dotyk klawiszy sprawiał mu przyjemność, ale jednocześnie robiły mu krzywdę. A ja po prostu stałam obok i wszystko obserwowałam. To było piękne. Momentalnie przestał grać. Nie wiem nawet czy skończył utwór. Wziął głęboki oddech, jakby wstrzymywał go przez ten cały czas. Wstał wolno i stanął przede mną.
- Jaką historię skrywa twoja dusza?
Zapewne spodziewał się innych słów, ale to było silniejsze ode mnie.
- Opowiem ci o wszystkim, ale to nie jest odpowiedni moment.
Położył dłonie na moich biodrach i odwrócił mnie do siebie tyłem.
- Kiedy będzie?
Może byłam upierdliwa, ale chciałam go zrozumieć.
- Kiedy będę miał pewność, że twoja dusza uporała się z twoją historią.
Rozpiął zapinanie dołu sukni, przez co materiał opadł na podłogę. Zanim zabrał się za rozwiązywanie gorsetu, znów odwróciłam się do niego przodem. Uniosłam dłonie i ściągnęłam jego muszkę. Rozpięłam marynarkę i zsunęłam z jego ramion. Zabrałam się za rozpinanie guzików koszuli. Nie śpieszyłam się.
- Sądzę, że już się uporałam.
Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Zamknij oczy i otwórz dopiero, gdy ci na to pozwolę.
Zmarszczyłam lekko brwi, ale zamknęłam powieki. Chwycił moją dłoń i pociągnął mnie w nieznanym mi kierunku. W końcu się zatrzymał, stanął za mną i odgarnął moje włosy na jeden bok. Zadrżałam lekko przez delikatne muśnięcie opuszków jego palców. Zaczął rozwiązywać wstążkę gorsetu i dopiero gdy body oparło na podłogę, odezwał się:
- Otwórz oczy.
Zrobiłam jak chciał. Staliśmy przed lustrem. Ja byłam już naga, właściwie w samych szpilkach i podwiązce. On stał za mną, jeszcze ubrany.
- Co widzisz?
- Ciebie i mnie. Nas.
Wyszeptałam, nie mając pojęcia o co mu chodzi.
- Co zobaczyłaś jako pierwsze?
Nie rozumiałam pytania i musiał o tym doskonale wiedzieć, bo zaraz kontynuował:
- Gdy dusza wciąż cierpi, nie rejestrujemy dużo rzeczy, bo je wypieramy i okłamujemy samego siebie, że już jest dobrze. A ty… Jeszcze nie uporałaś się z tym co się stało.
Odwróciłam się do niego przodem i uniosłam głowę by spojrzeć w jego oczy.
- Skąd ta pewność? Wszyscy którzy mnie skrzywdzili nie żyją. Po śmierci Alessandro, pierwszy raz czułam się spokojna i…
- Pierwsze na co spojrzałaś, to ręce, biodra i nogi. Siniaki są już praktycznie niewidoczne, ale w twojej głowie one wciąż są. Dusza może jest spokojna, ale nadal cierpi, bo serce wciąż nie doznało spokoju. Umysł wyłącza się całkiem, bo nie chce tego rejestrować. Wypiera złe wspomnienia, emocje…
Raphael Barricelli widział we mnie to, czego ja nie potrafiłam zobaczyć. Ja widziałam w nim to, czego on nie dostrzegał. Połączenie popieprzone, specyficzne, ale oboje w jakiś sposób się uzupełnialiśmy.
- Uspokój moje serce… Możesz je wziąć, zrobić z nim cokolwiek zechcesz, ale nie krzywdź. Napraw mnie.
Wyszeptałam, a on momentalnie wpił się w moje usta. Położył dłonie na moich pośladkach, podniósł mnie i ruszył w stronę łóżka. Położył mnie na środku materaca, a sam stanął przy brzegu łóżka. Patrzył na mnie inaczej. Nie jak na skrzywdzoną kobietę. Nie tak jak na plaży. Patrzył inaczej. Tak jak powinien patrzeć mąż na żonę. Chyba, bo nigdy nie widziałam u nikogo takiego wzroku. Ale jeśli tak miał patrzeć na mnie mój mąż, cieszyłam się, że nim jest. Patrzył na mnie z uwielbieniem, oddaniem, żarem w oczach i czymś, czego nie znałam. Zaczął rozpinać dalej swoją koszulę, a ja obserwowałam jego każdy ruch. Ściągnął ją, na co z moich ust wydobyło się ciche westchnienie. Ten widok zdecydowanie mi się nie znudzi.
- Annabelle Barricelli.
Wyszeptał jakby wciąż nie dowierzał. Pochylił się, chwycił i uniósł moją stopę, ściągnął szpilkę, a zaraz to samo zrobił z drugim obuwiem.
- Moja żona.
Dodał po chwili i pocałował moją kostkę. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, a w podbrzuszu zaczęłam czuć mrowienie. Zaczął składać pojedyncze pocałunki na mojej nodze i sunąć nimi w górę. Odruchowo zacisnęłam uda, przez co nie mógł klęknąć między nimi.
- Rozchyl dla mnie nogi, Belle.
Gdyby ktoś inny powiedział to zdanie, z pewnością bym tego nie zrobiła, bo użył słów, które użył ginekolog. Ale w jaki sposób je użył Raphael… To było coś innego. Wsunął dłoń między moje uda i zaczął wolno jechać w górę, do ich złączenia. Rozchyliłam nogi, a on pocałował moje kolano. Przejechał językiem po wewnętrznej stronie mojego uda. Zajęczałam cicho doskonale wiedząc do jakiego punktu zmierza. I gdy myślałam, że poczuje jego język, on położył dłonie na nogach w miejscu, gdzie miałam siniaki i pociągnął mnie do brzegu łóżka. Klęknął na oba kolana. Zacisnął palce na moich nogach i w końcu zaczął całować moją cipkę. Odchyliłam głowę do tyłu, a ciało wygięłam w lekki łuk. Lekki ból z jego rąk, pomieszany z jego językiem, smakował zbyt dobrze.
Raphael
Patrzyłem na Annabelle. Wiła się pod wpływem ruchów mojego języka. Jej powieki były lekko przymknięte, a usta rozchylone. Jęczała cicho, zaczęła poruszać biodrami, sama ocierać się o mój język. Naparłem jego koniuszkiem na jej wejście, a ona zadrżała. Nie zdążyłem się popisać, bo ułożyła dłoń na moich włosach i pociągnęła w górę, przez co oparłem się dłońmi po obu stronach jej głowy.
- Proszę, nie każ mi dłużej czekać…
Niemal wyjęczała. Pocałowałem jej usta i wyprostowałem się. Obserwowała każdy mój ruch. Przesunęła się na środek łóżka i czekała. Zdecydowanie nie należała do cierpliwych, ale ja się nie spieszyłem. Wolno rozpiąłem pasek spodni i guziki. Ściągnąłem buty i zaraz resztę ubrań. Pochyliłem się nad nią. Chwyciłem jej ręce w miejscu już prawie nie widocznych siniaków i przyszpiliłem je nad jej głową. Wzięła głęboki, urywany oddech.
- Jeśli będę miał przestać, po prostu powiedz, Belle.
Milczała, ale w odpowiedzi uniosła biodra i otarła się mokrą cipką o mojego penisa. Zacząłem całować jej usta. Namiętny pocałunek szybko stał się zachłannym. Zacisnąłem palce na jej przedramionach, tym samym docisnąłem je do poduszki. Zacząłem się wsuwać w jej środek, przez co od razu rozchyliła usta. Była tak cholernie ciasna, że sam czułem lekki dyskomfort. Odsunąłem się by spojrzeć na jej twarz. Zacisnęła powieki, a po jej policzku zaczęła spływać jedna łza. Od razu pocałowałem jej skórę, by przerwać drogę samotnej kropelce.
- Mam przestać?
Wyszeptałem do jej ucha.
- Kochaj się ze mną…
Powiedziała równie cicho. Puściłem jej ręce i oparłem się dłońmi obok nich. Od razu to wykorzystała i objęła dłońmi moją szyję. Zacząłem całować jej ramię. Wyszedłem z niej wolno, by zaraz znów się wsunąć. Chciałem by przyzwyczaiła się do mojej wielkości, nie miałem zamiaru jej skrzywdzić. Nie tak. Była krucha, więc wiedziałem, że pod wpływem silniejszego uścisku, wyjdą siniaki na jej ciele. Dlatego trzymałem jej nogi, ręce. By w miejscu starych, wyszły nowe, które skutecznie zakryją dłonie tamtych mężczyzn, a zastąpią moimi. By myślała o mnie, gdy spojrzy w lustro, gdy siniaki już całkowicie zejdą. By nie szukała ich dłoni, a moich. Na nowo wpiłem się w jej usta, jednak ten pocałunek był inny. Nie był zaborczy, zachłanny. Był czuły, w jakimś stopniu delikatny i przepełniony uczuciami. Wdarłem się językiem między jej wargi, a ona swoim wyszła mi naprzeciw. Zacząłem stopniowo przyspieszać ruch bioder. Jęczała coraz głośniej. Nie była w stanie oddać pocałunku. Nie wychodząc z niej, klęknąłem, położyłem dłonie na jej biodrach i zacisnąłem palce. Spojrzałem w dół.
- Idealnie do siebie pasujemy, Belle.
Momentalnie zaczęła drżeć i zaciskać się na moim penisie. Skierowałem wzrok na jej twarz. Miała rumieńce na policzkach.
- Raphael…
Wyjęczała. Zacząłem się w nią wbijać mocniej, pewniej. Przejechałem dłońmi z jej bioder na plecy i pociągnąłem do siebie. Przywarła klatką piersiową do mojego torsu, a dłonie ułożyła na moich ramionach. Zaczęła poruszać biodrami, wolno, nieśmiało, jakby nie spodziewała się, że to ona będzie miała okazję przejąć inicjatywę.
- Chyba nie potrafię…
Pokręciłem głową.
- Daj się ponieść, Belle.
Powiedziałem patrząc w jej oczy. Jak na zawołanie przejechała dłońmi na mój kark, a jej ruchy stały się pewniejsze. Zaczęła zataczać biodrami kółeczka, unosić się i znów opadać. Odchyliła głowę do tyłu, więc skorzystałem z okazji i zassałem się na jej szyi.
- Jesteś moja, Belle. Tylko moja.
Wychrypiałem i przygryzłem lekko czerwone miejsce na jej skórze. Nie mam pojęcia, co takiego było w tych słowach, ale znów poczułem jak się na mnie zacisnęła, jak zaczęła się rozpadać w moich ramionach, a jej ruchy stały się bardziej chaotyczne. Położyłem ją na łóżku, jednak nie wypuszczałem z objęć. Wiedząc, że sama nie pozwoli sobie na drugi, pełny orgazm zacząłem poruszać biodrami w rytm, który sama chwilę wcześniej nadała.
- Jestem tylko twoja.
Te trzy słowa doprowadziły mnie na sam koniec. Docisnąłem się do niej i również doszedłem. Popatrzyła w moje oczy, uśmiechnęła się delikatnie i równie lekko musnęła moje usta. Wyszedłem z niej, gdy unormowaliśmy oddechy i położyłem się obok. Od razu wtuliła się w moje ciało, a ja pocałowałem jej czubek głowy.
Tej nocy nie chciałem myśleć o konsekwencjach tego, co wydarzyło się na ceremonii. Tego, że dałem się ponieść. Nie chciałem wracać myślami do swojej historii i opowiadać jej. Tej nocy chciałem być po prostu jej i nikogo więcej.
Leżeliśmy w ciszy, ale po paru minutach, Annabelle postanowiła ją przerwać.
- Możemy wziąć kąpiel? Czuję jak mi spływa po udzie, a nie chciałabym niczego pobrudzić..
- Nawet jeśli pobrudzisz, zawsze mogę zmienić pościel.
Pocałowałem jeszcze raz jej włosy i wstałem z łóżka. Wiedziałem, że i tak uprze się na tą kąpiel. Wyciągnąłem dłoń w jej stronę, chwyciła ją i również wstała. Wszedłem z nią do łazienki. Otworzyła usta w szoku widząc jeszcze większą wannę od tej, którą miała u siebie w łazience.
- Nie za dobrze ci?
Zapytała całkiem poważnie.
- Nie, bo zwykle używałem prysznica, ale chyba pora to zmienić.
Włączyłem ciepłą wodę by napełniła wannę. Oparłem się o szafkę, bo to chwilę zajmie. Annabelle natychmiast się we mnie wtuliła. Muszę przyzwyczaić się do tego gestu, bo zazwyczaj robiła to znienacka. A ja… Po prostu do tego nie przywykłem.
- Jak się czujesz?
Uniosła głowę i wbiła podbródek w moją pierś. Po prostu na mnie patrzyła, jakby nie wiedziała co ma odpowiedzieć.
- Skąd ta łza?
Dodałem, bo to najbardziej mnie zastanawiało. Tak ją bolało? Zmuszała się? Czy może wróciły wspomnienia, z tamtego dnia i moje dłonie w tamtych miejscach, nie zadziałały tak jak sądziłem, że mogłyby?
- Powiedz coś, do cholery.
Nie potrafiłem znieść jej milczenia, chociaż milczała zaledwie chwilę. Ale w mojej głowie już roiło się od czarnych scenariuszy, a przecież krzywda, to ostatnie co chciałbym jej zrobić.
- Ta łza… Była chyba jedną z tych, które wypływają podczas uczucia ulgi. Nie wiem jak to nazwać, ale… Nie sądziłam, że po tym wszystkim, mogę czuć przyjemność.
Pocałowała lekko moją lewą pierś.
- I przysięgam, twoje dłonie mogłabym czuć na sobie na okrągło… Twoje usta na moich ustach… Mógłabym się z tobą ko…
Położyłem dłonie na jej talii i zanim skończyła mówić, odwróciłem ją przodem do lustra. Tym razem spojrzała prosto na mnie. Widziałem dezorientację na jej twarzy. Nie miała pojęcia, że znów ją sprawdzam. Tak jak wcześniej.
Oddała mi swoje serce. A moje zaczęło bić znacznie szybciej. Zacząłem czuć strach, bo przez swoją głupotę i widzimisię, skazałem ją na śmierć. Bo Lorenzo nie odpuści, a Casa Nostra posłucha jego chorego pierdolenia i poprze go we wszystkim.
- Raphael?
Odwróciła się do mnie przodem. Położyła dłonie na moich policzkach i nakierowała moją twarz na swoją. Annabelle miała mnie całego, oddała mi się cała, a ja zawiodłem.
I co wy na to?🫣
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top